Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Jestesmy juz po wizycie.
Torinka ma spieprzona sterylke na całego!!! kikut macicy nieprawidłowo rozpulchniony, pozostał jajnik i na nim torbiel, a na szwie po cieciu przepuklina i gigantyczny stan zapalny!!!!!!!!!
Jutro reoperacja która ratuje jej zycie. Dzisiaj Torcia została juz w szpitalu
Dzięki sodalis trafiliśmy do fachowca, który podjął sie niełatwego zabiegu.
Wielki ukłon dla Justyny i aganicy



Cytat:
amirian napisała margolcia smutno mi z Twojego powodu, ale masz śliczne aniołki :-)
Mam pytanko. Poroniłam sama w 9 tygodniu (już w 8 podejrzewali ciążę obumarłą), potem bylam w szpitalu i łyżeczkowali mi resztki po poronieniu. Czy to jest traktowane tak samo jak bym miała całkowite łyżeczkowanie. Chcemy z męzem zacząc się starać po 2 @, czy to nie za wcześnie? Jaka jest wtedy szansa że ciąża będzie zdrowa?
Lepiej,zelyzeczkowali tylko to co potrzebne,poniewaz oszczedzali przez to scianki macicy,czyli endometrium.Im ciensze tym zarodek nie ma sie gdzie zagniezdzic i tez moze dojsc do poronienia.Najlepsza metoda jest wysysanie,ale nie w kazdym przypadku zdaje egzamin.Tutaj lekarze sa wlasnie za ta metoda,by niepotzrebnie nie niszczyc macicy.Ja po lyzeczkowaniu zaszlam z Ola po 2 @,a po wysysaniu zaraz w tym samym cyklu z Mikim.Obie ciaze udane i dzieci zdrowe.Niektorzy twierdza ze po takich zabiegach,a nawet porodach szybciej sie zachodzi bo dzialaja jeszcze hormonki z poprzedniej ciazy i macica jest rozpulchniona wiec latweij sie wgryza nowa fasolka.Ja jestem tego podwojnym przykladem.Wiec trzymam kciuki za nowa Fasolinke..:))




  i co dalej???wakacje...borowiny. Pobodka 6 rano, co drugi dzien i razem z mężem i Damiankiem wycieczka na borowiny. A przy okazji postanowilismy troche schudnąć, bo wczasy za miesiąc. Za 13 dni spadłam 7 kg.i wazyłam 49.600 na 168cm, To był moj sukces.Nasze zycie jednak zaczęło sie zmieniac.
Nasze przytulania w wiekszosci były związane z objawami owulacyjnymi.Przestało mi sie to podobac.A moj mąż postanowił odreagowywac z kumplami poza domem.
Wyjazd do Egipty( sierpien) i oczywiscie liczenie, czy uda sie trafic tam naowulacje. Ale mielibysmy wspomnienia!!! I rzeczywiscie....dzien powrotu miałbyc dniem @.A tu nic....mijały kolejne dni i....lece do lekarza. On bada mnie i zaakłada karte ciąży."O Boże jestem w ciąży. Udało sie."- pomyslałam. Lekarz jednak sie pomylił. Przeciez rozpulchniona macica tez oznacza nadchodzącą @.
Poradzil zrobic badanie mężowi i hormony.Przeciez @ w 45dc to za pozno!!!!
Jak miałam powiedziec Bartkowi o badaniu, przeciez znowu nie staramy sie az tak usilnie.Przeciez juz mamy Damiana.Poprosiłam i o dziwo zgodził sie bez problemow. Byłam dumna z niego, ze on taki dumny robi badania, dla mnie i dla tego malenstwa.W pazdzierniku zrobiłam tez hormony i niestety cykle bezowulacyjne. To przez Egipt i diete.Wiec leki, czopki na udroznenie a maż witaminki i leki na stan zapalny, bo wyniki były ok, tylko za gesta była.........
Grudzien zeszłego roku. Wizyta u lekarza i kontrolne PRL...wynik ok. Zakonczenie leczenia. Kolejne HSG w styczniu po @.10dc zaczynają bolec piersi, ale pewnie to po hormonach.....ten miesiac odpuszczamy, bo planujemy Sylwestra na Slowacji, gorące zrodła, kregle , spanie w złych warunkach......Uwazalismy!!A do tego zaraz poWigilii kłotnia, gdzie wyprowadziłam sie z domu na kilka dnia.A piersi bolały coraz bardziej.Dziwiło mnie to bardzo, ale...uwazalismy, od 15dc nie było przytulanek a ja mam owu w 18-19dc.2 dni przed wyjazdem pogodzilismy sie i wyjechalismy ze znajomymi.Nie piłam, ale imprezowałam, i to bardzo!!!
W drodze powrotnej po raz pierwszy od kilku cykli powiedziałam, ze mam nadzieje, ze sie udało, bo panicznie boje sie zabiegu. 4 stycznia powinna sie pojawic. Czekam, czekam ...a piersi coraz bardziej bolą.Spac nie moge po nocach.Jestem senna w dzien, zmęczona i nic mi sie nie chce. W 35dc test( piątek)......O Boze 2 krechy.mysle..i co teraz???Kiedy powiedziec Bartkowi i jak???Lece do niego do łóżka i mowie..."Bartek jaja- zrobiłam test....udało sie". On otworzył oczy i chyba nie wiedział, co powiedziec.....wstal. A ja udając, ze mnie to nie zdziwiło ide robic sniadanie. Zycie toczy sie nadal, jakby nie było sprawy.Tylko dodałam.."teraz to juz wiemy, ze te wakacje spedzamy w domu"I nic!!!Test schowałam do szafki.
pojechałam do pracy, a tam wiadomosc..........stara nauczycielka w ciaży.Jakos mnie to nie wzruszyło, bo i ja byłam w ciąży.Nie chciałam nic mowic, ale musiałam, choc jednej osobie.Powiedziałam.
Jest godzina 11.30(koniec zajęc)zle sie czuje, pobolewa brzuch. Ide do ubikacji......krew. I co robic. A mowiła kolezanka, zebym nie zapeszyła!!!!!
Dzwonie do lekarza, czy test moze sie mylic. On, ze tak, ale zebym podjechała wieczorem do gabinetu. Lece do domu, kupuje kolejny test...pozytywny. Dwie wyrazne krechy. Pisze smsa do Bartka........." juz sie nie ciesz,,,,nie udało sie, znowu"

O 16 ide po damiana do przedszkola i jade prosto z podpaską do lekarza.Bartek pytał, co sie dzieje, a ja , ze krwawie i jak wroci po 17 to mu powiem.
Podczas badania lekarz wyciąga skrzep i pokazujac mowi, ze to chyba jajo płodowe i ze jestem w trakcie poronienia.Schowal do probowki, nalał płyn i kazał jechac do niego do szpitala( to innego miasta).Dodał, ze powinnam sie cieszyc, ze juz mi sie wszystko udrozniło, i ze za 4 miesiące bede w ciąży"

Wracam do domu z probowkąi malenstwem. Wraca Bartek a ja spakowana......prosze, aby mnie odwiozł.Bolało, ale byłam silna. Na wieczxor bylismy umowieni, wiec kazałam mu zostawic mnie w szpitalu i wracac, a jak cos sie dowiem...zadzwonie.Czekałam , ale wiedziałam, ze to juz koniec.W sobote rano USG...wyraznie powiekszona macica...czyli zaszłam w ciąże 11dc!!!!Ale nie placze, bo przeciez udroznilo mi sie wszystko i za kilka miesiecy znowu mi sie uda.czyszczenie w niedziele a w poniedziałek......do pracy!! Tak poszlam na 1 dnien,bo zaczynały sie ferie od piątku i musiałam zdac sprawozdanie.
2 tyg brałam antykoncepcyjne i szukałam czegos o tym, kidy mozna znowu działac. Czekałam na wyniki !!! Są!!! puste jajo płodowe, co to jest???Ale podobno to dobrze. Lekarz radzi czekac 4 miesiace, inny 7.A ja juz w lutym zaczynam. Wracam do mierzenia temperaturek. pierwszy cykl okropny.Lata temperatura, biore luteine bez wiedzy lekarza. Musze leczyc sie sama.
Nie udało sie. Kolejny miesiac....siedząc na komputerze znajduje forum- to forum i FF, gdzie zaczynam mierzenie. Ale to staranie nie jest takie jak kiedys. Jest na siłe.Mąż burzy sie, ze nie jest maszyna.Zaczynamy sie oddalac od siebie. wciaż mowie, ze dzis trzeba!!!!!!
W kwietniu znalazłam na forum, jak sobie pomoc. Kupuje hormeels, len i wiesiołek. Teraz to jest moj 2 cykl z tymi specyfikami, a 5 od zabiegu. tak naprawde nie wiem, dlaczego nie zachodze. Przeciez juz jest wszystko ok. ale juz 2 miesiac nic nie mowie o staraniach, tyklo testuje owu.Nie czekam na @ angazujac męża, ale sama. Przeciez bardziej sie ucieszy, jak bedzie to spontanicznie.

Teraz czekam na owu.Przez ostatnie miesiace przytulanka było mało i mysle, ze za pozno, lub za wczesnie. W tym cyklu od wczoraj codziennie, choc test nie pokazują owu.,wiem, ze bedzie do 3 dni!!!
Dzis Damianek konczy 6 lat. Moze za rok.......bedzie miał brata albo sioster.

Musze dodac, ze Bartek zmazal mi adresy forum, uwaza( i ma racje), ze im bardziej bedziemy myslec o tym , tym dłuzej bedziemy czekac na cud.Dlatego nie rozmawiamy juz o dziecku, o staraniach.Co ma byc, bedzie.

Starania o Julke lub Piotrusia.http://www2.fertilityfriend.com/home/DAGMARA

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.