Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

czesc, przeczytalam kilkadziesiat pierwszych postow i jestem w tej mniejszosci,
ktora Cie nie potepia. calkowicie sie zgadzam z simonem_r - jezeli juz masz
kogos, to przynajmniej lub to umiejetnie i nie daj sie zlapac. bron Boze nie
mow tez nic mezowi - mozliwe, ze w koncu zakonczysz ten romans i tyle i nie ma
co mezowi o tym wspominac, bo to bedzie mialo ciezkie, moze nieodwracalne
konsekwencje. oczywiscie stapasz po cienkim lodzie, ale zycie po prostu takie
jest, nie ma jednego schematu i zgadzam sie z simonem_r, ze nie mozna mowic"ja
nigdy, mnie nigdy.." etc. bo dopoki cos takiego nas nie spotka, to tego nie
zrozumiemy. a jakos tak sie dziwnie sklada, ze choc wydaje nam sie, ze mamy
wszystko z jednym partnerem, to jakos zdarza nam sie romans albo nawet cos
powazniejszego..trudno powiedziec dlaczego-przeciez masz wszystko z mezem, a
jednak...tamten trafil do jakiejs czesci Ciebie. ja tez bylam z facetem 3
lata, bylam szczesliwa i sadzilam, ze mam wszystko i nagle, jak grom z jasnego
nieba spadla na mnie milosc zonatego faceta..lawina nie do
powstrzymania...skonczylismy to po kilku miesiacach, bylo latwiej, bo ja
wyjechalam za granice na prawie rok, ale oboje nigdy nic nie powiedzielismy
naszym partnerom, to by ich calkowicie zalamalo, tak, jak Twojego meza..i moze
tez mnie ktos potepi, ale nie mam wyrzutow sumienia...;)



czy istnieją oszustki matrymonialne?
Czytam właśnie artykuł na GW z wielkim tytułem że Madoff był także oszustem
matrymonialnym.

gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,6927859,Bernard_Madoff__Oszust_finansowy_i____matrymonialny.html
Tzn. on pan Bernard nie ożenił był się z panią która go oskarża o oszustwo
matrymonialne tylko - cytuje "z Madoffem łączył ją płomienny romans, którego
efektem była biznesowa współpraca jej firmy ze słynnym finansistą." Tzn. oni
sie wymianiali DNA, przy okazji informacjami o tym jak zarobić kasę, ale
skończyło się to tym, że on ja wycyckał a ona czuje się teraz pokrzywdzona i
teraz żali się publicznie w prasie.

Natchnęła mnie jedna rzecz - skoro istnieją oszuści matrymonialni to czy
istnieją także oszustki matrymonialne? Przecież są kobiety które zostają
kochankami facetów których potem ich wykorzystują, porzucają i zostawiają na
lodzie. O takich mówi się że "mają jaja, są cwane, mają silną osobowość" itp.
bleble.

Jeśli nie używano do tej pory określenia "oszustka matrymonialna" to chyba
powinno się zacząć go używać?



Ja miałam zawsze szefów. Każdy kolejny okazywał się lepszy od
poprzedniego (no moze jeden nie do końca sprostał ale i tak był
bardzo OK). Żaden z nich mnie nie dyskryminował. Właściwie, to wręcz
przeciwnie
Nigdy, ale to nigdy żaden z szefów mnie nie zrugał nawet gdy sama
wiedziałam, że zasługuję. Bali się mnie, czy co... No nie wiem, ale
to było przyjemne. W pewnym momencie nawet współpracownicy zaczęli
mnie posądzać o romans z jednym z nich z powodu tego niby
faworyzowania Nie starałam się dementować, bo to juz w ogóle był
kosmos. Wszyscy się mnie bali i traktowali jak szarą eminencję , a
główny podejrzany nie miał bladego pojęcia o co biega buahahaha...
W tamtym okresie sądziłam, że kobieta nie może dorównać facetowi na
stanowisku menadżerskim i wtedy zmieniłam firmę, a w nowej dostalam
szefową.
Muszę Wam powiedzieć, że ta kobieta przebiła wszystkich facetów.
Przyjaźnię się z nią do dziś i uważam, że jest po prostu
przewspaniałą osobą. Kiedy w paskudny sposób korporacja wyrzuciła ją
na bruk po 12latach pracy i została przez pół roku na lodzie bez
możliwości zarabiania, powiedziała mi, że nie ma poczucia straty
tych lat, bo w ostatnim roku poznała mnie i to widocznie był cel
tego wszystiego
Boska jest, no nie? Ja się wtedy wzruszyłam.
Teraz mam znowu szefową. Jest moja dobra koleżanką, ale menadżerem
bardzo średnim. Moze się wyrobi...



> kultralne? Ale często właśnie to strona opuszczona nie chce przyjąć >do
wiadomości że druga osoba nie jest jej własnością i ma prawo >samemu czuć i robi
problemy.

Bo to właśnie to 'pojęcie własności' jest dominujące. Najtrudniej jest
zaakceptować autonomię drugiej strony. To w ogóle zgroza. Mówiąc wprost - każdy
scenariusz, który nie jest NASZ - jest zbrodnią na ludzkości.
Oczywiście, że w pierwszej fazie emocji to jest nie do uniknięcia, ale znam
osoby, które całymi latami żyją w przekonaniu, że 'ten drań' zmarnował MI życie;
rozwalił MÓJ świat, zostawił MNIE na lodzie i w ogóle jak on mógł MI to zrobić?
I ta postawa jest najczęstsza u osób, które żyły w fikcji totalnej, w ogóle nie
widząc żadnych przejawów równorzędnego człowieczeństwa (z wadami i zaletami) u
własnego partnera.


> W żadnym wypadku nie uznaje długoletnich romansów na boku, czy > >> > skoków w
bok- bo to jest oszustwo.

Większość ludzi to w takim razie straszni oszuści:)
Dużo PROŚCIEJ jest oszukiwać z jednej strony, a z drugiej udawać, że się tego
nie widzi. Banał.

>Więc kiedy i jak zakończyć związek aby druga strona
> jak najmniej cierpiała?

Nigdy nie ma dobrego momentu. I to jest niestety zawsze pytanie stawiane w
liczbie pojedynczej - SOBIE.
Cierpienie zaś jest nieodzownym elementem wszystkich życiowych przełomów. Dla
jednej i drugiej strony.



Mam dowody na to, co ich łączyło: emaile, smsy, emaile, które sama
do mnie pisała...Po co orzekanie o winie? Żebym nie została na
lodzie z trójką dzieci. Poza tym mąż się nie zgodzi na rozwód za
porozumieniem stron. On mnie bardzo kocha i nie wyobraża sobie życia
beze mnie(!).A romanse, zdrady, kłamstwa wieloletnie? Nic nie
znaczą...Dla niego.
Nie mam za bardzo kogo powołać na świadka, bo nie afiszowałam się z
tym, co dzieje się w naszym małżeństwie, nie ma się czym chwalić. Od
samego początku o wszystkim wiedziała moja kuzynka i koleżanka.
Kuzynka jest w ciąży, nie chciałabym jej denerwować. A koleżanka
bardzo lubi mojego męża (jej przecież nic nie zrobił), a jej mąż
pracuje z moim w jednej firmie...



herbatka.jasminowa napisała:

> avide napisał:
>
> "To
> nie grzech pragnąć innej kobiety. "
>
> uważasz, że w związku małżeńskim to normalne, że facet/ kobieta pragnie /pożada
> innego partnera, niż tego, z którym jest natenczas związna?


Herbatko, normalne to nie jest ale zdarza się.
Nie bardzo mamy wpływ na to kto nam zawróci w głowie. Tego się nie wybiera. Ktos
nas albo pociąga albo nie. Jeśli ów ktoś pracuje z nam na co dzień to chciał nie
chciał będzie to stąpanie po kruchym lodzie.

Zupełnie inna sprawa co się z owy, pożądaniem robi. Ludzie doskonale znający
siebie i własne słabości a mający silny kręgosłup moralny będą unikali sytuacji
"niebezpiecznych".
Będzie pożądał ale będzie wiedział że mu nie wolno bo to, bo tamto.

Wg mnie nie czyni on nic złego. Bo czy można winić człowieka że ma takie a nie
inne upodobania ? Będzie wiedział że to co ma w domu nie warte jest ewentualnej
utraty po wydaniu się romansu.

Inny zaś na luzie odda się swoim słabością i skrzętnie wykorzysta każdą
nadarzającą się okazję by ową chuć zaspokoić.

Zatem nie tyle pożądanie kogoś jest normalne (nienormalne) bo na to nie bardzo
mamy wpływ czy nam się to podoba czy nie, ale umiejętność radzenia sobie z
własnymi słabościami.



ROMANS
Ależ droga Kasiu nie zadręczaj się tak bardzo, naprawdę nic wielkiego się nie
stało. Poromansujcie sobie spokojnie za plecami jego żony jeszcze z 10, 15 lat.
Ty się w międzyczasie trochę zestarzejesz, on straci ochotę lub znajdzie
młodszą, a ty zostaniesz sama na lodzie.
Możesz też go teraz zostawić, znależć wolnego faceta w swoim wieku, ułożyć
sobie życie. Może będziesz z nim równie szczęściwa, a nawet szczęśliwsza.
Oczywiście do czasu gdy twój luby nie znajdzie sobie młodszej kochanki na boku.
Ale może będzie dyskretny, jak twój obecny kochanek, i o niczym się nie
dowiesz. Los czasem bywa bardzo przewrotny...



Jak mam Hani wytłumaczyć, że ten związk nie ma szans, bo mąż chce ratowac swoje
małżeństwo???Ona została "na lodzie", ale przeciez chyba musiała sobie zdawać
sprawę z tego wplątując sie w romans z żonatym mężczyzną.Teraz rozpacza, wysyła
do niego e- maile, obawiam sie, że zrobi wszystko byle mieć nadal z nim kontakt.



Kiedys moja przyjaciolka-mezatka miala romans z zonatym. Trwalo to ze dwa lata,
planowali wspolna przyszlosc. Ona wniosla pozew rozwodowy do sadu, po czym
okazalo sie, ze zona delikwenta jest w ciazy i on, niestety, nie moze jej w tej
sytuacji opuscic. Coz, zostala na lodzie.



Odpowiem krótko -nie zdradziłabym ,co więcej żadne kokietowanie ani romans nie
wchodzi w grę ,ponieważ od kokietowania do zdrady malenki kroczek ,to stapanie
po cienkim lodzie

Całą energię włożyłabym w uczynienie mojego obecnego związku
twórczym ,romantycznym ,przyjacielskim .....
Zastępowanie jednego produktu drugim to nie zawsze najlepsze rozwiązanie

IWo

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.