aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Śmierć czerwonym buntownikom!
Jarosław Rokicki
15 października 2004 12:19
GameStar
Do sklepów na terenie całego kraju trafiła właśnie lotnicza zręcznościówka firmy Blimb Entertainment pt. 'Red Clash'.
Głównym zadaniem w grze jest powstrzymanie zbuntowanych jednostek rosyjskich atakujących terytoria krajów zachodnich - rosnący w siłę rosyjscy buntownicy rozpoczęli atak na zachód.
Jako gracz wcielisz się w postać pilota brytyjskich, niemieckich lub amerykańskich sił powietrznych. W trakcie kolejnych misji bojowych musisz odpierać ataki, niszczyć strategiczne obiekty wroga oraz przeprowadzać misje rozpoznawcze. Gra oferuje ponad 20 misji dla jednego gracza, podczas których będziemy mogli zasiąść za sterami trzech różnych modeli samolotów wyposażonych w działka, rakiety i bomby. Gra będzie umożliwiać również rozgrywkę przez sieć lokalną.
'Red Clash' zostanie wydana w polskiej wersji językowej, a trafi do sklepów w październiku 2004 roku.
Wymagania systemowe:
Windows 98/ME/XP
DirectX 8.1 lub nowszy
Procesor 500MHz
256MB pamięci RAM
Karta grafiki 3D 32MB RAM ze sprzętową obsługą TnL
Karta dźwiękowa
350MB wolnego miejsca na dysku
Dziennik": Amerykanom puściły nerwy podczas trwających negocjacji z Polską w sprawie tarczy antyrakietowej. Sekretarz obrony USA Robert Gates chłodno zareagował na przedstawione mu przez polską stronę postulaty.
- Amerykanie nie chcą przekazać Polsce systemu obrony powietrznej Patriot, który miałby bronić nasz kraj przed atakiem Rosji , bo, podobnie jak kraje europy Zachodniej, nie mają zamiaru uznać Rosji za wroga – zdradzają kulisy rokowań rozmówcy gazety.
- To nie ma być targ, ale przedsięwzięcie wynikające ze wspólnie wyznawanych wartości – twierdzi z kolei jeden z amerykańskich dyplomatów. Nieoficjalnie w Pentagonie mówi się, że jeśli negocjacje z Polską nie posuną się do przodu, to USA będą musiały pomyśleć o alternatywnym rozwiązaniu. Taka alternatywa może być zbudowanie bazy z amerykańskimi rakietami na jednej z bałtyckich wysp Danii lub w wielkiej Brytanii.
- Daliśmy sobie dwa lata na negocjacje z Polską. Rok już minął. Nie możemy tracić więcej czasu – mówi amerykański dyplomata.
" />
">Te Harpoony by się nam przydały szczególnie, że można z nich strzelać z okrętów podwodnych. Naszym potencjalnym przeciwnikiem jest Rosja. Przy ewentualnym ataku Rosji na Polskę OP to chyba jedyne co by miało szansę nam zostać po pierwszym uderzeniu Rosji. Nie F-16, a właśnie OP mogłyby zadać największe straty naszym wrogom.
Pytanie też mam jakie inne pociski mogą być wystrzeliwane z OP?
Właśnie Rosja, to jest obecnie zagrożenie nr. 1 dla Polski i Polska powiną robić prawie wszystko w modernizacji i wyszkoleniu Sił Zbrojnych przygotowując się na ewentualny konflikt z naszym znienawidzonym wschodnim bratem. Polskie Siły Zbrojne muszą być odpowiednio wyposażone i wyszkolone, żeby skutecznie sie bronic oraz prowadzić działania opóźniające w razie takiego konfliktu. Potęgą nie jesteśmy, żeby obronić się przed Rosja, ale możemy prowadzić skuteczne działania opóźniające. Nie byłbym tak pewny tych OP. Okręt to okręt czasem przebywa w porcie i ciężko go ukryć. Ja osobiście zainwestowałbym w samoloty i śmigłowcę uzbrojone w pociski Harpoon. W razie takiego konfliktu i tak bez pomocy NATO a głównie amerykańskich strategicznych rakiet z głowicami jądrowymi długo nie powalczymy, ale możemy skutecznie osłabić Rosyjska flotę Bałtycka rakietami Harpoon oraz naszymi okrętami i samolotami. Rosja to nasz wróg i musimy sie zbroić, nie ma innego wyjścia. Zlikwidować pomoc socjalną, dofinansowanie KRUS-u, becikowe a kupić te rakiety oraz koleinę F-16 i nowe czołgi Leopard 2.
" />No mogę zginąć, ale jednak wydaje mi się, że śmierć pod kołami pojazdu nie jest taka straszna jak np. śmierć z rąk wroga w okropnych męczarniach. Ostatnio oglądałam film o rosyjskich żołnierzach walczących w Afganistanie w czasie wojny (lata 80-te), którzy musieli bronić jakiegoś wzgórza i nie dopuścić do przejęcia go przez wroga. Potem miało nastąpić wycofanie wojsk... Problem w tym, że wszyscy o nich zapomnieli i zostawili na pastwę losu, a sami wycofali się z terenów objętych wojną. A żołnierze broniący wzgórza zginęli. Wszyscy. Ich śmierć była bez sensu, nic nie dała. A także mieli rodziny i chcieli wrócić cali i zdrowi do domów, a zginęli i choć mieli poczucie, że walczą za swoją ojczyznę, to ich ojczyzna przestała istnieć po dwóch latach (ZSRR) i za co oni walczyli? Za ojczyznę, której nie ma? Za ludzi, którzy ich zostawili? Teraz mam mieszane uczucia dot. śmierci w słusznej sprawie. Chociaż w czasie II wojny światowej, Powstania Warszawskiego zginęło tyle ludzi i to młodych. Ale myślę, ze ich śmierć nie była na marne, bo oni pokazali całemu światu są odwagę i męstwo i to jak bardzo zależało im na wolnej Polsce.
A w jakiej słusznej sprawie mógłby ginąć samuraj? Ja tam samurajem bym nie chciała być...^^
" />Cyt."Stylizowane bagnety czy szable - nie są niczym zdrożnym na mogile żołnierza - nawet sowieckiego. Malowanie, zaś na mogile czegokolwiek - innego gwiazdy czy swastyki - jest aktem wandalizmu i tak jest kwalifikowane przez prawo. Mam nadzieję, że będzie ono egzekwowane - również w przypadku wandali z Ossowa."
Tak ale na grobach zolnierzy normalnej armii a nie jakieś dziczy:
Dlaczego do bolszewickich obozów trafiło stosunkowo niewielu polskich żołnierzy, mimo że przed sierpniem 1920 roku Armia Czerwona odnosiła wielkie sukcesy? - Odpowiedź jest prosta: bolszewicy w wielu przypadkach natychmiast rąbali żołnierzy, którzy im się poddali. Mordowali ich na miejscu. Tych ludzi nigdy nie zarejestrowano jako jeńców i nie ma ich w żadnych ewidencjach. To były zbrodnie wojenne na masową skalę - podkreśla prof. Karpus.
Schemat był na ogół podobny. Od żołnierzy oddzielano oficerów, podoficerów i co inteligentniej wyglądających szeregowców, a następnie dokonywano egzekucji. Ponieważ oficerowie, wiedząc co ich czeka, często przed poddaniem się zdzierali dystynkcje, bolszewicy odróżniali ich "na oko". Wystarczyło mieć gładkie, niespracowane ręce, okulary czy czystą bieliznę, aby zasłużyć na śmierć.
Mózg obok trupa
Oprawcy na ogół rozrąbywali schwytanych szablami: puszczali ich w pole i urządzali "polowanie na ludzi". Czasami nabijali oficerów na pal lub, gdy było nieco więcej czasu, stosowali wymyślne tortury. Raport z 8 czerwca 1920 roku spod wsi Zamosze i Zawidno, gdzie walczył 32. Pułk Piechoty: "Po odparciu wroga i przywróceniu starych pozycji znaleziono [jeńców] z rozprutymi brzuchami, powyrywanymi wnętrznościami, porąbanymi czaszkami, pokłutymi pachwinami, poprzestrzeliwanych kulami dum-dum. (...) Mózg porąbany leżał obok trupa".
Porucznik Pasternacki zginął, gdy dostał się do niewoli pod Śniadowem. Przed egzekucją bolszewicy obcięli mu język, uszy i nos. Podobne opisy przypominają to, co bolszewicy robili na frontach rosyjskiej wojny domowej. Okaleczanie genitaliów, ściąganie "rękawiczek" (zdzieranie skóry z dłoni po uprzednim oblaniu ich wrzątkiem), wbijanie gwoździ w ramiona w miejscu pagonów.
http://www.wykop.pl/ramka/441947/zapomn ... 1920-roku/
akt wandalizmu? za fałszowanie historii za państwowe pieniądze?to czyja to jest władza? nie polska?
" />Witajcie, wspaniali Forumowicze!
W dowód sympatii moje walentynkowe najlepsze życzenia! Ponieważ jestem teraz w Polsce, zalogowałam się z dodatkiem "poznańska", aczkolwiek jestem tą samą Kreską z Norwegii... I mam komentarz do książki "Do końca w Pile". Myślę, że Tarzan wystąpił ze słuszną propozycją, powinniśmy przedyskutować treść, opisać nasze wrażenia. Ja mam na ten temat mieszane uczucia. Po pierwsze: wierzę autorowi w prawdziwość relacjonowanych wydarzeń. Po dalsze: bardzo interesujące podanie historyczne, wspaniałe uzupełnienie naszych wyobrażeń o Schneidemuhl...
Wydaje mi się, że pan doktor, człowiek światły, od początku do końca wykazuje brak obiektywizmu w ocenie sytuacji, w jakiej znalazł się on i jego krajanie. Chyba nie był w stanie pojąć, że wszelkie okropności, jakie mu przyszło przeżywać, zawdzięczać może przede wszystkim własnemu narodowi. Pisze, że on jest niewinny... ilu niewinnych Niemcy bestialsko wymordowali?
Przykro mi, nie potrafię mu współczuć, choć nie ogarnia mnie też dzika i mściwa satysfakcja. Pisze, że pomagał i leczył wrogów. Nie jest to akurat czymś, co daje mu wyjątkową chwałę. Był lekarzem i gdyby tego nie robił, byłby lekarzem wyjątkowo podłym.
Naczytałam się wiele książek, naoglądałam wiele filmów, nasłuchałam wiele opowieści tych, co wojna dotknęła boleśnie. Niewyobrażalnie okrutnie obchodzili się Niemcy z wrogami, toteż czytając wspomnienia dr Stukowskiego z obozów jenieckich, miałam chwilami skojarzenia ze Szwejkiem i innymi komediami wojennymi. Zapewniam, że nie buduję w sobie bezlitosnych ocen. Jestem też w stanie rozumieć ich cierpienia, a może zwłaszcza tęsknotę za utraconym domem (jeśli jednak Niemcy stawiali domy na terenie nie za bardzo własnym, to...)
A Rosjanie w Pile? Wiadomo, dzicz w większości. Zapewne można było zachować to miasto w lepszym stanie.
I moje prywatne wrażenia oparte na konfrontacji obrazów ze wspomnień z faktami podanymi w książce... bardzo bolesne odczucia.
Cała ulica Bismarcka stała w ogniu, jak pisze się w pewnej relacji. Pamiętam jak chodziłam do I klasy do SP1 ścieżką przez gruzowisko na rogu Buczka i Okrzei. Już nie sterczała tam żadna pozostałość ścian, leżał tylko żałosny, ogromny zwał gruzu. Przestudiowałam już wiele przedwojennych zdjęć i wiem jak wyglądało wokół tego skrzyżowania - pięknie! Ubolewam...
To tak na zapoczątkowanie rozmowy o książce. Pozdrówka!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl