aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Gosiu, w temacie glownym nie pomoge ale egoistycznie... dobrze wiedziec ze sa takie osoby jak Ty i ze zmeczenie stawaniem okoniem jest przy tym naturalne.
Musze ten watek przetlumaczyc mojemu M ktory aktualnie tez ma ten dylemat.
Mianowicie po odejsciu `starych` miejsce pracy jego zostalo zdominowane przez nowe pokolenie (jak to szefostwo nazywa-futbolowa huliganerie)- liczebnie nadal w drastycznej mniejszosci ale juz stoja na 2 nogach
Jemu jednemu jeszcze chce sie z tym walczyc. Reszta albo dolaczyla (okazjonalnie no ale0 albo cierpi w milczeniu wyznajac zasade ze przeciez z takimi nie da sie wygrac i szuka innych wentyli odreagowania, ewentualnie zbiera zabawki i odchodzi.
Ze chce sie to zbyt wielkie slowo bo wlasnie tez dochodza mocno do glosu objawy zmeczenia.
W takich chwilach dobrze wiedziec ze nie jest sie jedynym partyzantem na tym padole
Problem w tym ze masowa obojetnosc pozostalych ( strach, rezygnacja, podporzadkowanie w efekcie) pozwala na rozrost zjawiska do monstrualnych rozmiarow i sytuacji ktore juz na tym etapie tracaja paranoja.
Trzymaj sie tam jakos bo dzieki takim jak Ty panuje jako taka rownowaga w przyrodzie.
Imię: Milo
Rasa: Niziołek ze Szczepu Kupców
Profesja: łotrzyk/1
PW:7
Inicjatywa: +3
Siła:14 +2
Zręczność:17 +3
Budowa:12 +1
Intelekt:16 +3
Roztropność:13 +1
Chryzma:14 +2
KP: 16 (17) =10+2(pancerz)+3(ZR)+1(rozmiar)+(1 (odbicie))
Rzuty obronne:
Wyt:0+1+1=2
Ref:2+3+1=6
Wola:0+1+1=2 (na strach +1)
Broń:
-Sztylet |atk.: +3 wręcz|obr.: 1k3+2|krytyk: 19-20/x2
-Sztylet do pchnięć |atk.: +3 wręcz|obr.: 1k3+2krytyk:x3
-Niziołczy łuk dwucięciwowy |atk.: +6 dyst.|obr.1k6+1|zasięg:18m|krytyk: x2
pociski: 10
specjalne: mistrzowski
Umiejętności:
Blef: 4+2+2=+8
Cichy chód: 4+3=+7
Nasłuchiwanie: 4+1=+5
Otwieranie zamków: 4+3=+7
Przeszukiwanie: 4+3=+7
Skakanie: 4+2+2=+8
Spostrzegawczość: 4+1=+5
Szacowanie: 4+3+2=+9
Ukrywanie się: 4+3+4=+11
Unieszkodliwianie mechanizmów: 4+3=+7
Równowaga: 4+3+2=+9
Pancerz:
Skórznia: +2KP, maks+6Zr, kara:-
Ekwipunek:
7 racji żywnościowych, koc, sakiewka do pasa, plecak, bukłak, worek, narzędzia złodzieja, kołczan.
Monety: 41sz
Języki: wspólny, niziołczy, smoczy, starożytne runy, gobliński
Magia:
-Zdolność czaropodobna: Bomba z klejnotów 1/dzień
Atuty/Specjalne zdolności:
cechy niziołka,
uniki,
wykrywanie pułapek,
ukradkowy atak +1k6.
Doświadczenie: 0
Dzieki
Liczylem na Twoja odpowiedz..
Reakcja strachem. Wywoluje to, przynajmniej u mnie, odciecie sie od dalszych
informacji.Tajemnicze zalecenie "zmierz temperature" moze wywolac rozne
reakcje.
Moj stan psychofizyczny /tak to chyba sie nazywa/ jest zaburzony. Nie przez
DO. Dlatego nastepne badania przeprowadze w jakims stanie rownowagi. Byc
moze poprosze Cie o opinie.
Pozdrawiam
maf
..
Kible bez NRek stoją po krzakach w sporej ilości miejsc. Ale w większości to są FP, więc wypożyczyć je KMom strach, bo znowu puszczą na Radom - Wawa i duś się człowieku 2 i pół godziny w piekarniku na plastiku
Lepiej takie niż cięcia składów...
A z resztą na Radom macie piętrusy to tak dla równowagi i FP by się przydał
Nie!, żadnych zastępczych i tym podobnych!!. Częste zmiany zachwiały równowagę w regionie!. Tjord z tych częstych zmian nie dopisał mi Tatarów w ostatniej bitwie, aż strach pomyśleć co mógłby zrobić inny za jakieś pół miesiąca (bo pewnie wtedy mogę się gdzieś dopiero spodziewać następnej reakcji na moich forach)
Odcinek 121 by telenowelka:
Fernanda i Gerardo czuja wyrzuty ze oklamali Elene i Victorie zeby wyjsc na wieczor tango. Swietnie sie czuja w swoim towarzystwie i co jakis czas na siebie zerkaja. Victoria odwiedza Enrique i mowi o przygotowaniach domu na jego przybycie. Enrique zamieszka w pokoju Pauli. Enrique prosi Victorie by przy nim posiedziala. Mariana dzwoni by powiedziec ze Jose przywizol do domu rzeczy ojca. Enrique dziekuje Victorii za odwiedziny i pomoc. Henry mowi Jero,ze przeznaczenie krzyczy zeby przyjal prace w Hiszpanii. Martin prosi Jero o haslo do komputera. Gdy Jero zostawia go samego, Martin przesyla maila do Valerii. Henry doradza Jero zmiane hasla dostepu. Henry mowi Jero ze jesli przegra decydujace starcie nie bedzie odwrotu. Elena czyta list od Arturo. Syn pisze ze jest w Andorze i chce przystapic do grupy Indu. Zmywa naczynia, sprząta pokoje,i odzyskuje wewnetrzna rownowage. Fernanda mowi Gerardowi ze wyszla za Roberta pod naciskiem Meme. Dodaje ze sparalizowal ja strach, kiedy Robert uzywal przemocy fizycznej. Gerardo pyta czy ktos po Robercie wzbudzil w niej uczucia. Fernanda caluje Gerarda i ucieka do lazienki. Gdy wraca do stolika, prosi Gerarda o kolejny kieliszek. Gerardo akurat rozmawia z Elena, i mowi ze siedzi w barze z klientem. Elena mowi o liscie od Artura, Gerardo chce go przeczytac. Elena nie chce by przyszedl do domu, sama postanawia mu zaniesc list do hotelu. Fernanda chce wracac do domu, Gerardo wciaz sie w nia wpatruje. Ojciec Estreli wciaz nie moze zaakceptowac Santiaga. Franco chce przedstawic Santiaga ludziom z branzy. Prosi by przyszedl sam na przesluchanie, bo zenska publicznosc marzy by to z nim spedzac upojne chwile. Estrelli jest przykro,ale udaje ze wszystko gra.
Valeria czyta maila od Martina i uwaza ze Jero dostal swietna oferte pracy. Santiago wraca nad ranem, Estrella sie na niego gniewa. Santiago wyjasnia ze nie mogl wczesniej wyjsc ze spotkania. Jero przypomina sobie rozmowe z Victoria i rozwaza mozliwosc podjecia pracy w Hiszpanii ale wciaz ma wątpliwosci. Meme wkurza sie ze dla Victorii wazniejsza jest Camila i jej operacja niz Enrique. Valeria zjawia sie w domu Victorii i mowi ze Mariana spodobala sie szefowi ktory chce by poprowadzila audycje dla nastolatkow...
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/%E2%80%9Epis-to-sekta-i-ruch-wywrotowy%E2%80%9D--norman-davies-dla-newsweeka,62831,1
PiS nie jest normalną, demokratyczną opozycją. Raczej sektą polityczną mającą swojego guru, swoich świętych. I zamknięte mózgi. To ma charakter ruchu wywrotowego, który stara się nie tyle polepszyć III RP, ile ją zburzyć. Kiedy czasem słyszę, jak poplecznicy guru podkreślają, że on czerpie z postaci marszałka Józefa Piłsudskiego, odbieram to jak farsę. Sanacja Marszałka w II RP walczyła z korupcją polityczną, z próbami utrzymywania się u władzy za wszelką cenę – stąd niechęć Piłsudskiego do kolejnych „koalicji obrotowych”. Wprowadzanie do rządu koalicjantów takich jak Lepper czy Giertych, dżentelmenów wcześniej przez ówczesnego premiera potępianych w mocnych słowach, było wyraźną korupcją polityczną. Podobnie kiedy pozbył się swoich ministrów, używając podległych mu służb, gdy przestali mu już być potrzebni. Czegoś takiego Piłsudski by nie tolerował. Do polskiej debaty warto więc wprowadzić, oprócz korupcji finansowej, czyli łapówkarstwa, także pojęcie korupcji politycznej. Potrzebna jest też większa równowaga pomiędzy partiami (szkoda, że polska lewica nie jest mocniejsza). Teraz, gdy IV RP się nie udała, ci sami wielcy stratedzy szukają nowych instrumentów. Sieją strach przed Niemcami, przed Rosjanami. Anachroniczny strach. Doktryna dwóch wrogów była racjonalna w czasach Hitlera i Stalina. Teraz nie. Krajowe awantury komplikują dyplomację. Przede wszystkim z Moskwą.
Stworzenie ślizgało się chwytając się niewidocznymi czułkami bladej ziemi, plamy suchej krwi brudziły ścianę... To był jego czas życia. Raz było trzymane przez Makutę... Nie bało się go, strach nie leżał w jego naturze. Było bardzo zszokowane, kiedy znalazło się w kadzi pełnej podobnych mu istot. Od wieków nie było tam żadnego innego poza nim... Potem ich głosy zaczęły wytrącać go z równowagi. Stworzenia zawodziły i gnały, niektóre dygotały w rogach kadzi, a inni wpatrywały się w jej głębiny, straciwszy całą nadzieję. Potem te stworzenia stworzyły wspólnie jeden umysł. I ten umysł sformułował plan.
Praca Makuty była tylko częściowo skończona. Odkrywając te dziwne robaki miał przeczucie co do nich... przypomniał sobie o swoich Kraata, kiedy spojrzał na kadź, gdzie setki z nich robiły kłopoty. Oczywiście, że były różne, jedne dłuższe, inne z bardziej rozwijającymi się odnóżami i wszystkie były poza jego kontrolą. Rozmyślał o nich, nie znajdując żadnego innego zajęcia, ani w związku z Matoranami lub Mrocznymi Łowcami. Wydawało się mu, że są bezbronne, ale zakrwawione ściany gdziekolwiek by się nie obejrzał, świadczyły, że ktoś inny musiał je zobaczyć. Najwyraźniej nie powrócił nigdy, aby o tym opowiedzieć. Tak było do czasu, kiedy kręcił się wokół kadzi skwierczącej Protodermis i odkrył coś dziwnego. Kadź była pusta.
Dokąd one poszły?
Plan stworzeń był prosty. Razem mogły przyjąć formę łańcucha nad brzegiem zamykającego ich więzienie i wyjść na zewnątrz. Wkrótce się wydostały i trzymały się razem ze swoimi nowymi towarzyszami. Bały się one ponownego złapania, ale Makuta miał co do nich rację, z wyjątkiem tego, że uda się im uciec. Stało się to, kiedy ich wspomnienia wróciły, więc wiedziały nareszczie po co zostały stworzone.
Makuta spacerował swoimi jaskiniami, kierując się w najgłębsze części Mangai, aby znaleźć małe stworzenia, które zgubił. Istoty te nie była czymś wykonanym przez niego. Nie lubił ich... Zbytnio.
To było wstrząsem dla Makuty, kiedy znalazł zniszczone gniazdo Bohroków. I kiedy je znalazł upewnił się, że te stworzenia mają wielką siłę. Makuta przyjrzał się mechanicznym, insektopodobnym i zniszczonym ciałom Bohroków. Nie był do końca pewny do czego mogłyby być użyte... Ale przypomiał sobie, że te istoty są niewiele większe od tych Krana, które zazwyczaj umieszczano pod pokrywami twarzy Bohroków... Uśmiechnął się, jego mroczna czaszka kręciła się w nieznanym wyrazie twarzy. Te stworzenia są bardzo inteligentne, kiedy są razem!
Przystosowanie się do ciał Bohroków było trudne dla stworzeń. Były zgniatanie przez pokrywy twarzowe, a łączenie z siecią kontrolującą ich ruchy nie było łatwym wyczynem... Ale po wielu próbach stworzono wspólny umysł, który nie popełniał tego samego błędu dwa razy. Stworzenia przemierzały korytarze, szukając ofiar ze swoimi nowymi mocami... Tak, istoty były słabe, ale już niedługo będą silne... BARDZO silne...
A jednak jest przetłumaczone. Zalicza się do tysiąca nieopisanych lat. Tłumaczenie:Woozie
Ze snu wyrwał ją dzwonek pagera. Cuddy poderwała się na równe nogi i spojrzała na ekran wyświetlacza. To co zobaczyła przeraziło ją. Szybko przedostała się zadrugą stronę kotary. House spal rozwalany na łóżku. Włosy miał w nieładzie jeszcze większym niż zwykle; ‘czyli jednak przed przyjściem do szpitala zdarza mu się je układać choć trochę’ –odnotowała. Z otwartych ust dobywały się zabawne odgłosy ni to chrapania ni to świszczenia. Cuddy uśmiechała się w duchu na ten widok. Widać w czasie snu nawet jej straszny diagnosta wygląda zabawnie. A teraz tenże diagnosta jest jej potrzebny.
Pochyliła się nad nim i potrząsnęła lekko za ramiona.
- House, wstawaj! Jesteś mi potrzebny.
- Kochanie, jeszcze nie teraz… jeszcze chwileczkę…-mamrotał przez sen zaspany Greg.
- House! –krzyknęła mu do ucha.
- Skarbie, choć jeszcze na chwilkę do tatusia… -mówiąc to chwycił ja w pasie jedną ręką i pociągnął do siebie. Cuddy straciła równowagę i upadła na niego z impetem. Wylądowała twarzą w zagłębieniu miedzy jego obojczykiem i szyją. Ramiączko od koszuli ześlizgnęło się odsłaniając kształtną pierś. ‘Ukhm…jak miło’ –pomyślała, zanim zaczęła wyrywać się z uścisku śpiącego mężczyzny.
- House! -Wrzasnęła mu wprost do ucha.
House zerwał się gwałtownie wyrwany ze snu, nieomal zrzucając przy tym Cuddy z łóżka.
- Aaaaa! –krzyknął przestraszony dziwnym ciężarem na jego piersi.
- Cuddy? –przecierał oczy ze zdumienia. Administratorka PPTH leżała na nim rozczochrana jak strach na wróble, w nocnej koszuli, znajdującej się obecnie w delikatnym nieładzie… jego wzrok padł na krągłość piersi, widoczną dzięki niesfornemu ramiączku…Lisa podążyła za jego wzrokiem i poprawiła je szybko. Nie dość szybko. Jeszcze nigdy w zyciu jej twarz nie miała koloru tak intensywnej czerwieni jak teraz.
- House, musisz wstać! –wydukała speszona.
House podniósł kołdrę, spojrzał pod nią znacząco i powiedział z bezczelnym uśmiechem opuszczając ja z powrotem.
- Już wstałem.
Cuddy nie wiedziała gdzie ma podziać oczy.
- Nie wygłupiaj się! Mamy kolejną chora osobę, musimy ja przyjąć, musiałam cie obudzić –administratorka przeszła do ofensywy.
- Czy „obudzić” jest w twoim słowniku „równoznaczne” z „molestować”? wiedziałem, że tak będzie –marudził szukając części garderoby- ledwo człowiek uśnie, już się na niego rzucają. Wstyd Cuddy, wstyd! –znalazł spodnie i założył je.
- Złożył bym skargę do administratora, ale przecież ty nim jesteś… i co ja mam teraz zrobić? Ja wiem, że na mnie lecisz, ale mogłabyś powstrzymać nieco swoje zapędy –pastwił się nad nia dalej –gdzie tradycyjny model? Gdzie romantyzm? Gdzie uczucie? Żeby tak od razu mężczyźnie do łóżka wskakiwać…
- Oh House! Zamknij się wreszcie! – nie wytrzymała w końcu Cuddy i przerwała jego tyradę.
- Mamy większy problem na głowie niż twoje zaburzone poczucie równowagi społecznej! –dodała wściekła.
Założyli ubrania ochronne i weszli do sąsiedniego pomieszczenia. Za szklaną ściana czekali już na nich Foreman i Cameron. Z głośnika dobiegł głos.
- Co tak długo? Mamy kolejną zarażona osobę. Zaraz ją do Was przywiozą. Przygotujcie miejsce.
- Mieliśmy mała poranną dyskusje na temat tradycyjnego modelu zakładania rodziny –mówiąc to spojrzał znacząco na Cuddy, której twarz znowu oblała się purpurą –Kogo nam wieziecie?
- Pielęgniarka przyjmująca, Jane Wilder, lat 38, musicie zrobić biopsję, żeby potwierdzić –poinformowała Cameron.
- Rozmawiałyśmy z nią wczoraj…-Cuddy wyszeptała.
- No dobra…to dawajcie tą Jasie, jesteśmy gotowi.
- Jane –poprawiła go Cuddy odruchowo.
- Myślisz, że dla eboli jest to jakaś różnica? –House stał się nagle bardzo poważny.
- Dla eboli nie, ale dla mnie tak –odpowiedziała równie poważnie.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl