|
|||||||
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
eeehhhmmm no i Jared Leto znany z paru filmow :) " />Room 6 - dobry pomysł , ale ten film to raczej z gatunku horrorów dla kretynów , wykonanie tragiczne
" />Tak przy okazji:
Mika- Relax
Lizziett w poprzednim topicu wspomniała o swoim ulubionym odc. Destiny. Dla mnie ten epizod ten jest bardzo mocno związany z White Room. Oba odcinki tworzą nierozerwalną całość poprzez emocje jakich doświadczają nasi bohaterowie. Dominują w nich wszystkie uczucia, tak bliskie człowiekowi. Zrobiłam sobie mały maraton tych dwóch odcinków i znowu odżyły wspomnienia....Już na początku słyszymy bicie oszalałego ze strachu serca... Niepewność losu własnego i najbliższych jakie odczuwał Max , były dla mnie nieznośnie prawdziwe. Najboleśniejszy moment gdy chcąc wydobyć od Maxa odpowiedź pokazano mu martwą Liz. Jego reakcja była przerażająco prawdziwa... Ale zauważyłam także jak w chwilach psychicznych i fizycznych tortur, potwornego strachu , Max starał się zachować resztki godności i dumy....”...jesteś zły...., i kto tu jest nieludzki...” to przecież wyrzut skierowany w stronę ludzi, którzy zadają mu ten koszmarny ból, dlatego że jest inny, niezrozumiały i w ich mniemaniu stwarza zagrożenie....17-letni chłopiec, który w życiu nie skrzywdziłby nikogo.... Cudowna gra aktorów była dopełnieniem. Liz, w chwili gdy w Crashdown wszyscy przytulają się do siebie szukając pocieszenia wobec nieszczęścia, ona tak bardzo samotna i dziecinnie bezradna, znajduje w sobie siłę i próbuje szukać pomocy...Podświadomie czuje, że Max zaufałby szeryfowi . Jak wiele musiało ją kosztować odwagi wzięcie na siebie odpowiedzialności za wyjawienie mu sekretu...Uczucie strachu, miłości było przejmujące w grze aktorów, czułam gęsią skórkę na plecach i gniew słysząc Remy Zero w „Yellow Light”, patrząc na męczarnie i strach Maxa, łzy Liz, lęk Valentiego i bezsilność przyjaciół...To było uczucie kompletnego zespolenia ze wszystkimi bo w momencie zagrożenia czuliśmy podobnie...Ogromna solidarność i desperacja przyjaciół w walce z niewiadomym zagrażającym każdemu z nich...
" />Jak wcześniej wspomniałem (w powitaniu ) muzyką z gier zacząłem się interesować 15 lat temu. Ale do niedawna to hobby ograniczało się jedynie do nagrywania ulubionych tematów muzycznych na kasety magnetofonowe (za młodu :-> ), ich wiernemu nuceniu i zapamientywaniu. Pierwszy utwór który naprawdę na mnie wpłynął emocjonalnie był motyw przewodni Guardic Gaiden (The Guardian Legend), który można usłyszeć zaraz po rozpoczęciu gry. Cofnę się jednak jeszcze o cztery lata (razem bedzie 19 lat wstecz ) i opowiem o momencie mojego ogólnego zainteresowania grami video. Jako 4-latek nie miałem jescze żadnego sprzętu do grania w domu (rok 1987 czasy końca PRLu , chyba rzadko kto miał wtedy jeszcze w domu nawet C-64, ZX Spectrum czy Atari ST). Do mojego miasta przyjechało "wesołe miasteczko"( ), co było w tych czasach stosunkowo rzadkim wydarzeniem. Zatem jak to dzieciak, nie przegapiłem takiej okazji i się wybrałem wraz z rodziną (po dość długiej namowie rodziców razem z bratem ). Wśród wszelkich atrakcji typu karuzele, kabina strachu (przypomniała mi się kiedy grałem w SH4: The Room ), strzelnica itp. był też tajemniczy biały wagon, z którego dobiegały dziwne odgłosy. A że byłem dość ciekawski jak na 4-latka nie odmówiłem sobie odwiedzenia tego hałaśliwego miejsca (drzwi były otwarte ). Zauważyłem "dziwne wysokie telewizory" (pierwsze skojażenie 4-letniego dziecka bez dokuczliwych komentarzy proszę ), przy których stały grupki młodych ludzi (ale grubo starszych odemnie). Zaciekawiło mnie to bardzo więc podszedłem bliżej. Zauważyłem, że w jednym z owych "telewizorów" jest "półka" z której wystaje kierwonica i po pewnym czasie skojażyłem, że kierownicą steruje się "obrazkiem samochodu", który wyświetlał ten "telewizor". Było to oczywiście Rally-X, pierwsza gra video jaką zobaczyłem na oczy. A te "telewizory" to nic innego jak automaty do gier video (Arcade). Obok stał też Pacman, Missle Command, Burgertime i Robotron 2084 (reszty nie pamiętam, oczywiście nazw wcześniej nie znałem). Od tego czasu gry video zaczęły być moją pasją, ale nigdy ta pasja nie przeobraziła się w obsesję (zawsze jakoś zachowywałem umiar ).
|
|||||||
Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.
|