Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Proponuje na ten temat porozmawiać.Bo to straszna porazka była dla wielu z uczących się.Np matura próbna z geografii w ZSP nr 2 w Gryfinie.Najpierw dano uczniom złe mapy przygotowane do arkuszy z zadaniami,nastepnie zabrano im je.I dostarczono cztery dobre.hehehe na kilkudziecięciu uczniów.Porażka.ale jednak dla wszystkich skserowano,ale niestety nie były one zbyt dobrej jakości co utrudniło wiekszości rozwiązanie 11 zadań z mapy:)poprostu zero organizacji!!!!!A szkoła jest zobowiązana dostarczyc odpoweidnia ilośc arkuszy,wraz z załacznikami!!!!!!!!!!!!!!!



Angielski - Arkusze maturalne 2006-2010 (podstawowy & rozszerzony) + rozwiązania i transkrypcje



Arkusze maturalne z języka angielskiego 2006-2010. Rozwiązania i transkrypcje

podstawowa:
matura 06
matura 07
matura 08

rozszerzona:
matura 06 (próbna)
matura 06
matura 07
matura 08
matura 10 (próbna)


podstawowa:

Aby móc zobaczyć zawartość umieszczoną w tagu [ CODE ] musisz się zarejestrować!
rozszerzona:

Aby móc zobaczyć zawartość umieszczoną w tagu [ CODE ] musisz się zarejestrować!



Od połowy listopada 2004 r. trwają prace nad przebudową podstaw programowych do kształcenia ogólnego. Zamówienie złożyło Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. Zadania podjął się zespół pod kierunkiem prof. Krzysztofa Konarzewskiego z Instytutu Spraw Publicznych. Projekty podstaw mają być gotowe do końca grudnia, potem nastąpią konsultacje społeczne, podstawy minister edukacji ma podpisać we wrześniu 2005, a dokument ma obowiązywać od września 2006.
Zamiar wprowadzenia zmian w podstawach programowych budzi mieszane uczucia. Z jednej strony wszyscy mają już dość pośpiesznych i nieprzemyślanych reform, powszechna jest także obawa przed całkowitą wymianą podręczników, gdyż od nauczycieli wymaga ona ponownych czasochłonnych przygotowań, od uczniów zaś – zakupu nowych kompletów książek. Z drugiej jednakże strony długa lista niepowodzeń dotychczasowej reformy, a zwłaszcza przeładowanie trzech lat nauki w szkole średniej materiałem ze szkoły czteroletniej oraz niezgodność treści nauczania z wymaganiami egzaminacyjnymi skłaniają do zaakceptowania konieczności zmian podstaw programowych, a przede wszystkim standardów wymagań egzaminacyjnych.
Wielu wydawców uwierzyło prof. Konarzewskiemu, iż jego plany wychodzą naprzeciw wspomnianym potrzebom i nakłoniło swych autorów, specjalistów od metodyki oraz redaktorów do wzięcia udziału w przedsięwzięciu, które bez wprowadzania rewolucyjnych rozwiązań (zwłaszcza wymiany podręczników) miało szansę zracjonalizować nauczanie i sprawdzanie wiedzy i umiejętności.
Niestety od razu pojawiły się też wątpliwości. Część z nich znalazła wyraz w stanowisku Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki. Tu skupmy się tylko na tych zastrzeżeniach wobec projektu, które dotyczą języka polskiego. Poważne zmiany w podstawowym dokumencie oświatowym mają być wprowadzane w pośpiesznym tempie i bez konsultacji ze środowiskami eksperckimi – metodyków nauczania języka polskiego i językoznawców. Specjalistów tych bowiem zabrakło w zespole pracującym nad podstawami języka polskiego, brak tam także autorów programów i podręczników. Założenia przyjęte przez K. Konarzewskiego budzą też poważne zastrzeżenia merytoryczne. W praktyce okazało się, że nie tylko oznaczają one gruntowne zmiany w treściach nauczania, ale wręcz podważają niektóre niekwestionowane osiągnięcia reformy, jak np. upodmiotowienie ucznia i nauczyciela, pluralizm programów, możliwość wyboru podręczników. Podstawa programowa wg K. Konarzewskiego miałaby być minimalnym programem nauczania, a to rodzi zrozumiały opór, szczególnie w środowiskach specjalistów od przedmiotów humanistycznych. Trudności w uzgodnieniu stanowisk pokazuje historia zespołu nauk o kulturze duchowej: większość członków pierwszego składu tego zespołu uznała współpracę z K. Konarzewskim za niemożliwą (zob. Oświadczenie). Obecnie z udziału w pracach zrezygnowały kolejne osoby.
W stanowisku koordynatora projektu, prof. K. Konarzewskiego, widoczne jest niedocenianie specyfiki kształcenia polonistycznego oraz chęć podporządkowania zapisów podstawy celom pomiaru dydaktycznego. Nawet ci, którzy dostrzegają potrzebę obiektywizacji wyników egzaminowania, muszą się zgodzić z tym, że wobec powagi zarzutów, jakie padają pod adresem nowej formuły matury z języka polskiego, oraz w świetle wyników matury próbnej z tego przedmiotu niesłychanie pilnym zadaniem jest weryfikacja dotychczasowych założeń egzaminowania. Czy w tej sytuacji można zaakceptować tezy typu:

W Polsce wybraliśmy podejście analityczne. Wiedzę ucznia sondujemy za pomocą wielu prostych zadań, do wyniku ogólnego dochodzimy przez mechaniczne zliczenie poprawnych wykonań, a „czynnik ludzki” staramy się minimalizować. Czy wybraliśmy trafnie? Sądzę, że tak – wybrane podejście lepiej pasuje do naszej tradycji oświatowej [sic!]. Zatem jednak powinniśmy [...] szacowne dążenia do nadania ocenianiu ludzkiego oblicza realizować w ocenianiu wewnętrznym (K. Konarzewski, Reforma oświaty. Podstawa programowa i warunki kształcenia, Warszawa 2004, s. 152; tę kuriozalną wypowiedź zacytował ostatnio sam jej autor w dyskusji na oficjalnej stronie Instytutu Spraw Publicznych).

Prosimy o podzielenie się z nami swoimi opiniami: czy zmiany podstaw i standardów są konieczne, czy wystarczą zmiany samych standardów? Co Państwo sądzą o możliwości wymiany wszystkich podręczników? W jakim kierunku powinny być kontynuowane prace nad reformą polskiej szkoły? Bardzo jesteśmy ciekawi Państwa głosów!




MEN sprawdzi, ilu uczniów wagaruje
Straż miejska w Łodzi podczas akcji "Wagarowicz" we wrześniu ub. roku kontrolowała uczniów, którzy przed południem,zamiast być w szkole, byli w galerii handlowej

Rozmawiał Marcin Markowski 07-06-2006, ostatnia aktualizacja 06-06-2006 20:19

Za wagary odpowiadają rodzice, którzy lekką ręką wypisują usprawiedliwienia - twierdzą nauczyciele

Wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski pisze list do kuratorów oświaty. - Poproszę, by sprawdzili, jak wygląda frekwencja w szkołach - mówi. To reakcja na publikacje na łódzkich stronach "Gazety" o tym, że uczniowie coraz rzadziej przychodzą na lekcje. - Jesteśmy bezsilni - przyznaje Józef Kolat, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 17 w Łodzi. W jego liceach i technikum frekwencja spadła o 10 proc. W IV LO w Łodzi o 20 proc. W łódzkich szkołach są klasy, w których na lekcje chodzi zaledwie 70 proc. uczniów.

Podobnie jest w innych miastach. W Opolu w Zespole Szkół Zawodowych frekwencja spadła przez ostatnie trzy lata o 12 proc. W I LO w Kielcach o tyle samo tylko w ostatnim roku. Również w Szczecinie, Bydgoszczy, Poznaniu i Warszawie - od 4 do 15 proc. w dół. Średnio wynosi teraz 80- 85 proc.

Dyrektorzy mają pretensje do rodziców, którzy lekką ręką wypisują usprawiedliwienia. Często hurtowo, za kilka miesięcy wstecz. - Usprawiedliwiają wagary. Na wywiadówce dowiadują się, że syna czy córki nie było na stu iluś lekcjach, robią się czerwoni ze wstydu, ale wolą skłamać niż pozwolić, by dziecko miało obniżoną ocenę ze sprawowania - usłyszeliśmy w łódzkiej "siedemnastce".

Rodziców rozgrzesza Dariusz Jędrasiak, dyrektor II LO w Łodzi: - Dawniej nauka w liceum trwała cztery lata, teraz rok krócej, a program prawie się nie zmienił. Każdy uczeń ma w tygodniu 35 obowiązkowych lekcji. Wychodzi siedem dziennie. Klasówki, próbne matury, testy. Wielu nie wytrzymuje tempa i ucieka w nieobecność.

Z kolei Małgorzata Jóźwiak, dyrektor I LO w Kielcach, obwinia nową maturę: - Kiedyś świadectwo maturalne było jednocześnie świadectwem ukończenia szkoły. Dziś to dwa rożne dokumenty. Pierwszy idzie na uczelnie i liczy się w rekrutacji, a drugi do szuflady. Uczniowie odpuszczają więc przedmioty, których nie zdają na maturze, i znikają z lekcji.

- Tata uważa, że od paru nieobecności świat się nie zawali, a jeszcze w życiu zdążę się napracować - mówi Magda z renomowanego łódzkiego liceum.

Kłopotów z frekwencją nie zauważyły kuratoria, które nie zbierają takich danych. Nie mają ich także samorządy i Ministerstwo Edukacji.

W każdej szkole uczeń może mieć od kilku do nawet kilkudziesięciu godzin nieusprawiedliwionych. Jeśli przekroczy limit, grozi mu ocena nieodpowiednia z zachowania. O to, by go nie przekroczył, dbają rodzice, wypisując usprawiedliwienia. Nie muszą w nich podawać powodu nieobecności.

- Rozumiem prawo rodziców do usprawiedliwiania dzieciom nieobecności, ale nie może być nadużywane. Coś z tym fantem trzeba zrobić - mówi wiceminister Orzechowski.

Marcin Markowski, Łódź

Jak mieć 98-procentową frekwencję

Marcin Markowski: Dlaczego, według Pani, frekwencja w szkołach spada?

Elżbieta Świerczyńska, wicedyrektor VIII LO w Łodzi: Bo konsekwencje nieobecności ponosi dziecko, a nie rodzic - jak w Niemczech czy Holandii. Tam obecni na lekcjach stanowią 98 proc. W niemieckim Furth w szkole odpowiadającej naszej sekretariat jest czynny od siódmej. Jeśli dziecko nie idzie na lekcje, rodzic ma obowiązek zadzwonić, a w ciągu dwóch dni dostarczyć usprawiedliwienie lub zwolnienie lekarskie. Jeśli nie odezwie się do godz. 9, sekretarka dzwoni do niego do pracy i pyta, gdzie jest dziecko. Jeśli mama nie wie, przestaje działać ubezpieczenie ucznia. Jeśli w dodatku dziecka nie ma w domu, zostaje powiadomiona policja. Szkoła informuje pracodawcę rodzica, a ten - fiskusa, który odciąga od jego pensji karę. Jest to obliczony przez państwo koszt jednej lekcji pomnożony przez liczbę nieusprawiedliwionych godzin dziecka. Podobnie jest w Holandii. W Haarlem jeden z uczniów wrócił do szkoły z wakacji dopiero 15 września. Był z rodzicami w Afryce, przyniósł usprawiedliwienie. Dyrektor go nie uznał, bo rodzic ma po prostu obowiązek posyłania dziecka na lekcje w roku szkolnym, a wycieczka nie jest wystarczającym wytłumaczeniem zmarnowania publicznych pieniędzy.

W Polsce rodzic pisze: "Proszę usprawiedliwić dziecku nieobecność od do" i to wystarcza.

- Na Zachodzie musi podać konkretną przyczynę: wypadek, pożar, choroba. A jeśli notorycznie zwalnia dziecko z powodów zdrowotnych, szkoła wysyła je na badanie do swojego lekarza, który sprawdza, czy choroby nie są wymysłem rodziców. Jeśli są - wtedy również płacą za nieobecności. Frekwencji nie obniżają też choroby nauczycieli. Tam na zastępstwo z niemieckiego wchodzi germanista, a nie np. historyk, który pozwala klasie odrabiać lekcje, czyli marnuje czas, za który płaci państwo. Jest kuratoryjny program pt. "Nauczyciel na zastępstwo".

Co robić, by poprawić frekwencje?

- Zrozumieć, że to nie dziecko ma obowiązek chodzić do szkoły, tylko rodzic tego dopilnować. Mogą w tym pomóc wyłącznie rozwiązania systemowe.

Co by nie pisać, niemieckie, czy holenderskie rozwiązania są doskonałe . Nie mniej, u nas i tak podatki przeznaczone na oświatę wyfruną na saksy (czytaj : wykształceni młodzi ludzie wyjadą zarobić i płacić podatki państwom, które zaoferują im pracę.)

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.