aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
" />Mam mały problem ze swoim kotem i mam nadzieję, że u was znajdę pomoc.
Kupiłam 3 miesięcznego kota z hodowli z chorymi oczami.Właścicielka leczyła go homeopatią - w dniu zakupu stwierdziła, że kot jest już prawie zdrowy i nadaje się do zmiany domu.
Niestety mnie się kociak nie podobał i postanowiłam iść z nim do veta, który stwierdził chlamydiozę. Leczony był najpierw Betamoxem potem przeszliśmy na Ronaxan, który był podawany przed 30 dni poprawa był znaczna. Kot trochę kichał , zbierała mu się w oczach taka zielonkawa , ciągnąca się wydzielina. Od 3 tygodni mamy kolejnego kota kupionego również od hodowcy u którego lekarz stwierdził chlamydiozę leczenie podobne ( bez betamoxu) Wygląda na to , że Walenty ponownie podłapał to paskudztwo od kocic tym razem wydzieliny jest znacznie mniej ale pokazał się katar ( vet zalecił tylko krople do oczu) Mam jeszcze jednego kota, któremu na szczęście nic nie dolega. Ale zastanawiam się czy nie podać mu Ronaxanu tak na wszelki wypadek?
Czy jest jakaś szansa na "zlikwidowanie" tego paskudztwa ?
Może ktoś z was spotkał się z tą chorobą u swojego kota i może mi coś poradzić? Lekarz powiedział, że to dość spotykany wirus i większość kotów na niego "zapada". Leczenie jest długotrwałe ale przynosi efekt ja jakoś tego efektu nie widzę. Może panikuję ale to moje pierwsze koty w życiu :-)
Szatan od jakiegoś czasu kaszle i kicha, więc pojechaliśmy tydzień temu do weta. Przepisał "Ronaxan 20", więc dawaliśmy mu go przez ponad tydzień, ale poprawy nie było (zreszta już to opisywaliśmy). Zgodnie z radami forumowiczów, postanowilismy jechać do innego, polecanego weta (na ul. Piłsudskiego, dr Kujawski) i ku naszemu zdziwieniu wet stwierdził, że to nie jest przeziebienie, tylko...robaki (owsiki dokładnie). Szatan jest zarobaczony, pewnie dlatego też się tak często drapał). Wet stwierdził, ze od tego kaszlał właśnie. Wet zaaplikował mu jakies gęste, żółte mazidło na robaki doustnie, a także zastrzyk odkarzający i zalecił ponowienie operacji za tydzień. Ponadto dał nam "Ornicure" - środek dla gryzoni działający podobnie do doksycyliny. Jest to zaszetka którą się rozpuszcza w 2 l wody i podaje w poidle. Co o tym sądzicie? Nas trochę to zdziwiło i zastanowiło. Nie zauważyliśmy żadnych robaczków w siuśkach ani kupkach Szatana, ale może wet ma rację? No bo w końcu nawet najbardziej oporny zwierz po 8 dniach kuracji powinien się czuć lepiej. A tu nic się nie działo. Czy ktoś mial podobne problemy ze szczurem? Czy szczurze owsiki są podobne do ludzkich? Prosimy o opinie. Dzięki z góry.
P.S Szatan się na nas za tego weta chyba do końca zycia obrazi. strasznie się biedny stresował!
Witam, otóż sytuacja przedstawia się następująco. Od ponad miesiąca nasz 7 miesięczny piesek rasy yorkshire terrier zaczął mieć kaszel tzn. jest to takie charczenie jakby coś stanęło mu w gardle i nie mógł tego wykrztusić, czasami słychać jakby chciał coś wypluć itp. Często po takim kaszlu ale zdarza się też i bez kasłania występują wymioty białą pianą, a czasem żółcią. Odwiedziłam chyba wszystkich weterynarzy w mojej okolicy (a jest to małe miasteczko).
Pierwsza diagnoza to taka że pies nie został dostatecznie odrobaczony i glisty które są w ciele mogą wywoływać charczenie i wymioty, więc chociaż był regularnie odrobaczany co miesiąc podaliśmy mu tabletkę w odstępie 2 tygodni tak żeby rzekome glisty wyeliminować. W kale nie pojawialy się robaki nigdy. Diagnoza nie trafiona pies dalej charczał.
Wet rozłożył ręce poszliśmy do innego.
Kolejny stwierdził zapalenie gardła podał zastrzyki, które piesek dostawał co 2 dni 3 razy (podał tolfedine, calosal, betanox). Było to na początku grudnia. Chrząkanie nie zniknęło, pojawiła się za to bezbarwna wydzielina z nosa (skąpa) i kichanie. Lekarz tymczasem zalecił prześwietlenie rtg tchawicy - podejrzewał zapaść, Udaliśmy się do warszawy na rtg, lecz nic takiego ono nie wykazało, klatka piersiowa ok, tchawica również.
A objawy dalej nie ustępują. Tak więc stwierdzono (kolejny lekarz) pod koniec grudnia że może jest niedoleczone zapalenie tego gardła i kazał przez 6 dni podawać Ronaxan. Oczywiście dalej charchanie jest, wymioty pianą i wszystko opisane powyżej. Zaznaczam, że charchanie nie występuje non stop, czasem raz dziennie, czasem dwa ale jest i pomimo leczenia podjętego nie znika. Pies od tego czasu kiedy się to zaczęło jakby stracił trochę apetyt.
W związku z tym moje pytanie brzmi czy może to być kaszel kenelowy? Był szczepiony 3 razy szczepionką Duramune 5, ale miał kontakt z innymi psami. W necie wyczytałam że szczepionka nie daje gwarancji lecz gdy dochodzi do zachorowania przebieg choroby jest łagodniejszy. Odchodzę od zmysłów bo nie wiem co to może być i czy gdyby to był kaszel kenelowy to powyżej podane leki pomogłyby czy nie? Pies bawi się biega, gorączki nie ma i nigdy nie było, ale jak go złapie taki napad to szkoda patrzeć jak się męczy, chcę mu pomóc, wertuję internet w poszukiwaniu jakiś info. Proszę o jakieś rady, wskazówki.
Z góry dziękuję i pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl