aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Moje dziecko pisało dzisiaj test dla szóstoklasistów. Po teście wpadło z dwoma
koleżankami do domu, z głośnym płaczem. Egzaminokazał się być bardzo trudnym, w
przeciwieństwie do kilku testów próbnych, które szóste klasy pisały w tym roku.
O co w tym wszystkim chodzi. Było za mało czasu na rozwiązanie wszystkich
zadań. Dowiedziałam się, że w innych szkołach reakcje dzieci były podobne.
Próbny test szóstoklasisty 2005
Kto pisał, niech mi odpowie w tym temacie ;P
Otóż tam było zadanie o Ludce i wędrówkach.
I nie wiem czy to było, że przeszła 2/5 drogi, czy 2/5 km ;/
Miała do przejścia 50 km
Dziennie przechodziła 12 km
Przeszła już 2/5 drogi/km
Bo jak kilometrów, to powinno wyjść, że szła 5 dni. /Ja tak zrobiłam/
A jak 2/5 drogi, to szła 3 dni...
I nie wiem które rozwiązanie dobre, bo nie pamiętam czy to były kilometry czy
2/5 całej drogi ;(
I tu właśnie leży pies pogrzebany. Chylę czoła przed nauczycielami, którzy uczą
dzieci jak mają się uczyć. I jak najbardziej jestem za inteligentnym
naprowadzaniem dziecka na samodzielne rozwiązanie problemu. Odrabiając lekcje z
dzieckiem nie próbuję własnych sposobów rozwiązywania, ale opieram się na jego
notatkach i podręcznikach - słusznie - po co siać mętlik w biednej głowie...
Dlatego tak długo to trwa :).
No, ale przyznajcie sami - codzienna praca pisemna z polskiego, dwie strony
ćwiczeń z matematyki, plus testy szóstoklasisty z obu tych przedmiotów, do tego
historia i/lub przyroda, a jeszcze angielski, lektura (najczęściej nielubiana)
do codziennego czytania, że o muzyce nie wspomnę, to trochę sporawo jak na
jednego chudziutkiego blondynka?
Zauważyłam, że mały, żyjąc w ciągłym stresie, zapomina o różnych rzeczach -
widzę, że stara się jak umie najlepiej, ale wyraźnie widać jego postawę pt.
dajcie mi nareszcie święty spokój! Często boli go głowa, a kiedy jest naprawdę
źle - ucieka w sen. Szkoda mi syna, zwłaszcza, że własną podstawówkę wspominam
ciepło. No, ale moi dawni nauczyciele potrafili rozbudzić we mnie głód wiedzy i
w dodatku stosowali pozytywne wzmocnienia:)
Sprawdzian szóstoklasisty 2009 - rozwiązania
Ogólnie test bardzo mi się nie podobał, był skomplikowany i w ogóle... powyżej
30pkt. (może napiszę. Ogromny szacunek odniosę do osoby, która napisze 40 pkt!
xD A co do zadania z paliwem, wydaje mi się że tam będzie 3 pkt, natomiast za to
z łąką będzie 2 pkt (za podanie jak oblicza się pole równoległoboku i rozwiązanie)
Kompanie drogi, jesteś mądry, ale naiwny.
Obecne ministerstwo reprezentuje właściwie wyłącznie interesy
nauczycieli kiepskich, za to zrzeszonych w ZNP. Każde
rozwiązanie prowadzące do niezależnego testowania wiedzy (nowa
matura itp.) ujawniłoby niekompetencję tych nauczycieli, a z tym
trzeba by coś zrobić. Testy gimnazjalistów i szóstoklasistów już
to pokazują (w woj.Mazowieckim bodajże tylko jedna szkoła
państwowa w pierwszej dwudziestce). Łybacka do tego nie dopuści!
Szkoły niepubliczne w większości (oczywiście nie wszystkie)
kształcą lepiej i TANIEJ (!!!) bez pomocy państwa. Sporo
gminnych podstawówek uratowano przed likwidacją zamieniając je w
szkoły niepubliczne, gmina płaci na ich utrzymanie o wiele mniej
niż gdy były szkołami publicznymi, nauczyciele lepiej zarabiają,
a dzieci z danej gminy uczą się tam za darmo!!! (np. w
Koszarawie pod Żywcem).
Pozdro!
G.
test dla szóstoklasistów
Mam 52 lata, wyższe wykształcenie humanistyczne,test rozwiązywałem (bez
wypracowania) 10 minutSądzę, że test jest przyjazny uczniom. Dobrze by było
moim zdaniem, by przy każdym zadaniu była informacja ile punktów można otrzymać
za prawidłowe rozwiązanie danego zadania. erwu
Iza, to ja Cię podziwiam!
W rodzinie rodzi się dziecko, drugie ma operację, a Twoja mała bada nerki.Masz
o czym myśleć... Ja w dzieciństwie leczyłam nerki. Dziś jest ok. tylko oczy mam
wiecznie podkrążone, podobno to od tego. Mój tydzień? Moje dzieciaki zdają w
tym roku testy - córki gimnazjalne, syn szóstoklasisty.Uczymy się po prostu,
robimy w domu próbne i wyłapujemy braki. Za tydzień zaczynają się ferie i jadę
z synkiem do Katowic na badania i ostateczny werdykt, czy podejmą się tam tej
operacji, mam nadzieję, że wszystko będzie ok., bo inaczej czeka nas inne
rozwiązanie, dużo gorsze od tej opcji, na którą ja mam nadzieję. Na razie, daj
znać, jak z nerkami, nowym człowieczkiem i serduszkiem
Dota
Piątoklasiści
Mam pytanie do rodziców dzieci z klas 5 - czy Wasze dzieci piszą w tym roku próbny test po 6 klasie? Jesli tak to czy w jakikolwiek sposób przygotowują się do niego?
U mnie sytuacja wygląda tak - dzieci piszą ten test w tym samym dniu co klasy 6, tylko w godzinach późniejszych, po zakończeniu pisania przez szóstoklasistów. Niestety żadnych testów, nawet we fragmentach nie rozwiązują w ramach lekcji. Wychodzi więc na to, że w większości jak wygląda taki test zobaczą w dniu jego pisania. Moja córka regularnie czyta Juniora, w kazdym numerze jest przykładowy test. Namawiam ją aby go przeglądała i próbowała rozwiązywać, jej się nie chce bo przeciez nie musi. Wydaje mi się, ze to szkoła powinna zacząc przygotowywać dzieci do testu juz w piątej klasie. A czasu zostało już niewiele.
dziecko potrzebuje grupy rówieśniczej, konfrontacji z nią, porównania z innymi
dziećmi - choćby do odpowiedzi na pytanie "kim jestem". rodzice mogą mówić mu,
kim jest - ale musi tę wiedzę sprawdzić w praniu w zetknięciu z innymi dziećmi.
musi nauczyć się rozwiązywać konflikty z innymi dziećmi.
moim zdaniem dziecko wyraźnie potrzebuje oddzielenia stref/czasu nauki i
odpoczynku - mój szóstoklasista, którego przed testem na koniec podstawówki
rzeczywiście gnębiłam w sposób podobny do opisanego ("przejeżdżamy obok banku i
powtarzamy procenty"), bardzo domagał się oddzielenia tych stref. teoretycznie
"czasem krojąc pomidora myślimy tylko o tym, żeby go zjeść, a nie o nauce", ale
według planu dnia te dzieci mają święty spokój od nauki tylko wtedy, gdy same
sobie robią śniadanie.
i nawet po kolacji nie mogą sobie obejrzeć durnej kreskówki, jak każde normalne
dziecko? a więc nie dowiedzą się, że jest durna. współczuję im, bo w
konfrontacji ze światem realnym (no sorry, zabawy w "teraz wstaje przyimek" albo
"rzucamy piłką i mnożymy" to jakaś potworna infantylizacja piątoklasistki;
można się tak bawić raz na jakiś czas, ale nie może to być podstawa nauki, a z
tekstu tak wynika) dostaną nieźle po tyłkach
no i fakt, że dziecko chodzi do szkoły, chyba nie stoi na przeszkodzie, by jego
rodzice nauczyli go praw konsumenta i wypełniania dokumentów
A ja uzyskalem 100% i uwazam, ze moze poza dwoma pytaniami test jest przejrzysty
i trywialny nawet dla szostoklasistow. Jezeli nasze dzieci nie potrafia
rozwiazywac takich testow, to naprawde boje sie o poziom intelektualny naszego
narodu w przyszlosci. Pozdrawiam!
Mój syn ( wówczas 10-latek) postanowił MIEĆ dysleksję. I m i a ł! A było to
tak: Syn bazgrał jak kura pazurem, jak pisał szybko, jak wolno wyglądało to
jako tako, ale zeszyty nie były szczytem staranności. Szkoła zamiast zmusić go
do starannego pisania, dawać dodatkowe ćwiczenia z kaligrafii itd, opowiadała o
tzw. obiektywnych trudnościach - dysgrafiach, dysleksjach , dysortografiach
itp. Moje próby wyegzekwowania starannego pisania spełzały a niczym, bo
szkoła........itp, itd. Dostaliśmy skierowanie do psychologa, który miał ocenić
dys....+dys.......+dys..... mojego syna. Oczywiście w szkole przed konsultacją
uprzedzono dzieci, że zaświadczenie o wszystkich mozliwych "dysach" łączy się z
wieloma udogodnieniami - choćby na egzaminach i testach. Mój syn udał się do
pani psycholog, która obejrzała zeszyty i zabrała sie do badania ( a mój 10
latek do działania). W rezultacie otrzymał zaświadczenie, z którego wynikało,
ze mieści się w dolnej granicy inteligencji i posiada wszystkie mozliwe "dysy".
Na moją uwage, że chyba coś tu nie tak, pani psycholog orzekła, że każdy
chcialby miec inteligentne dziecko, a nie każdy je ma, i syn tak wypadł w
testach. Zaświadczenie znalazło się w szkole, a my powędrowaliśmy do innego
psychologa pod kątem potwierdzenia lub wykluczenia poprzedniej diagnozy ( tym
razem nie informowaliśmy syna w jakim celu jest badany). Testy wykazały coś
wręcz odwrotnego, co znając moje dziecko, wydało mi się bliższe prawdy.
Kilka dni później w rozmowie syn wyznał, że "warto mieć dysgraficzno-
dyslektyczne papiery, wszyscy w klasie je sobie wyrabiają (przy pomocy
obrotnych mam), ja bym tego nie zrobiła więc on postanowił robić testy tak, aby
pani psycholog napisała korzystną dla niego opinię". I w ten oto sposób moje
dziecko zasiliło grupę uczniów z dysfunkcjami- mając m.in. dłuższy czas na
rozwiązywanie egzaminacyjnych testów.
Pani psycholog, która dała się w szkolny sposób oszukać przez dziecko ( nie
potrafiła zweryfikować co jest prawdą a co nie) powinna poszukać sobie innego
zajęcia, szkoła, w której między wierszami daje się dzieciom do zrozumienia, co
należy robić, aby ułatwic sobie życie też nie jest do końca wiarygodna. Bo dla
niej papier jest papierem, a obserwacja dziecka nie ma znaczenia.
Mój syn odebrał dobrą(?) życiową lekcję zaradności.
P.S. Test szóstoklasistów poszedł mu na maksa!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl