Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

W trakcie trwania sprawy sądowej o podział majątku oraz sprawy alimentacyjnej
na rzecz jednego z byłych małżonków nastąpiła smierć jednego z nich.
Sprawa - zwlaszcza ta alimentacyjna - była wciąz przedłuzana- podwazane były
oczywiste zaswiadczenia o braku zdolnosci do pracy jednego z małzonków który
wystąpił o alimenty .To wszystko za przyzwoleniem sądu. Dodam iż w orzeczeniu o
rozwodzie zapadła decyzja o winie jednego z małzonków- stad tez wydaje sie
oczywiste iz alimenty mogłyby w razie potrzeby być przyznawane małzonkowi
poszkodowanemu i niezdolnemu do pracy.Tak sie nie stało W trakcie trwania
niekonczacych sie spraw, pomiedzy jedną sprawa a drugą - na których miał zapaść
wyrok (a nie zapadał z winy szpitala sądowego który w terminie kilkakrotnie nie
przysłal opinii biegłego o niezdolności do pracy) osoba mająca placic alimenty
zmarła pozostawiając druga w bardzo trudnej sytuacji.Czy mozna cos jeszcze
zrobic w takim przypadku - opinia bieglego dotarła dopiero teraz czyli  po 4
miesiącach po smierci - o jakies  pół roku pózniej niż miała przyjsc- od tej
opinii zalezała decyzja o przyznaniu alimnetów - oczywiście jest w niej
zaswiadczenie o braku zdolnosci do pracy osoby, która ubiegała sie o alimenty.
Co mozna jeszcze zrobić - zaskarzyc sąd, szpital, czy w ogole jest sens to
jeszcze ruszac i nie tylko po to zeby sobie trochę pobiegac po Sadzie Wysoce
Najwyższym i się postresować?




koniecznie wnies pozew o rozwod z jej winy !
koniecznie
to przyda ci sie pozniej
to ona bedzie niewiarygodna na sprawie majatkowej, na sprawie o alimenty,
na
sprawie o widzenia z dzieckiem itd.
Bylem w podobnej sytuacji i zgodzilem sie bez orzekania.
skutki sa takie ze mam dzis komornika na karku (mimo braku zadluzenia -
sciaga biezace) i nie moge widywac sie z dzieckiem.
Sad doszedl do wniosku ze w zasadzie to ona poszla mi na reke ze zgodzila
sie bez orzekania bo w 90% to faceci sa winni wiec w domysle ja tez.

X.E.B.A.: eXperimental Electronic Battle Android


Poza tym przy o rzekaniu o winie z winy jednego małżonka jedynie winny nie
może chcieć zasądzenia alimentów. Ja na twoim miejscu nie zgodziłbym się
żadną ugodę. Prawdą jest że sprawy o rozwód są bardzo przykre i bolesne dla
dziecka ale rozprawa i tak będzie, ale w tym temacie jak sie raz zawali to
niestety nic już potem się nie da odkręcić. Zawsze możesz jako dobry ojciec
dobrowolnie płacić na utrzymanie wspólnego dziecka.



nie ma w kościele rozwodu, tylko unieważnienie małżeństwa. poszukaj w sieci
kodeks kanoniczny tam sa wymienione przeslanki uniewaznienia malzenstwa, bardzo
ciezko jest uzyskac uniewaznienie, musi byc orzeczona wina jednego z
malzonkow.co do dlugosci postepowania o uniewaznienie to toczy sie ono bardzo
dlugo. podpowiem Ci, że jesli Twoj partner i jego zona zawierali sakrament
malzenstwa jac sie dziecka, to mozna probowac dochodzic jego uniewaznienia z
powodu braku swobodnego wyrazenia woli (pod przymusem), ale nie koniecznie
biskup musi to uznac za przeslanke



Nigdy się nie wypowiadam, bo w tak delikatnej sprawie, jak rozwód. Trzeba być
obiektywnym, a trudno o obiektywizm znając relację jednej strony ( i to nawet
nie strony, ale osoby zaprzyjaźnionej ze stroną).
Nie chce mi się wierzyć, że można manipulować dziećmi , które już powinny mieć
swój rozum (przynajmniej to starsze). Mam dziecko w zbliżonym wieku i wiem, że
gdyby u mnie doszło do rozwodu nie dało by sobą manipulować. A swoją drogą
manipulowanie dziećmi jest obrzydliwe.
Opisana przez Ciebie sytuacja wskazuje ewidentnie na winę małżonka, tak więc
koleżanka nie powinna mieć trudności w udowodnieniu winy męza. W czym problem
więc?



Ad.2.

Według mojego prawnika zamieszkiwanie z kimś po fakcie nastąpienia "faktycznego
rozpadu pożycia" nie ma wielkiego wpływu na orzeczenie o winie.
Rozwód z wyłacznej winy jednego z małżonków orzeczony następuje w przypadku np.
fizycznego lub psychicznego znęcania się (udokumentowanego np. wnioskiem do
prokuratury) lub faktem zdrady. I tu też zdradę taką trzeba udowodnić:
świadkowie, materiały obciążające itp. Więc nie jest to wbrew pozorom taka
łatwa sprawa jak się czasami wydaje. Jeżeli jeszcze małżonek, który nie
zamieszkuje z dzieckiem płaci wysokie alimenty, utrzymuje regularne kontakty z
dzieckiem i jest między nimi więź emocjonalna nie ma się za bardzo czego
obawiać.
Oczywiście wszystko zależy od sędziego.

Polecam wynajęcie adwokata, ponieważ sama jego obecność w pewnym sensie
dyscyplinuje zapędy zarówno drugiej strony jak i sędziów (sędzin) ze
skłonnościami "wychowawczymi" wobec "niepokornych tatusiów".

pzdr
-K



> Sad jakby zasadzil ci jakies
> alimenty to na max 5lat nie dluzej.

Gwoli ścisłości, to w przypdku uznania jednej strony za wyłącznie winną
rozpadowi małżeństwa jest ona zobowiązana do alimentacji byłego współmałżonka
jeśli jego sytuacja materialna uległa po rozwodzie pogorszeniu i nie ma
ograniczenia czasowego tej alimentacji. Z tej alimentacji może jedynie zwolić
poprawa sytuacji finansowej strony alimentowanej (np. znalezienie dobrej pracy,
spadek, wygrana w totka), albo jej ponowny ślub.

Okres 5 lat to okres alimentacji w przypadku nieorzekania winy, lub uznaniu
winy obustronnej. Tutaj jednak jest jeszcze dodatkowe ograniczenie, co do
znacznego i niezawinionego, pogorszenia sytuacji materialnej.



Chyba się niejasno wyraziłam, przepraszam :)
Z tego, co pamiętam, to jeśli w czasie rozwodu orzeczono winę jednego ze
współmałżonków, to drugi może wnieść o alimenty.
Jeśli jest natomiast rozwód bez orzekania winy, to oczywiście trzeba niedostatek
udowadniać w sądzie, jeśli chce się uzyskać alimenty od eks-małżonka.



Orzeczenie rozwodu z winy jednego z małżonków może stanowić ważny powód do
żądania ustalenia udziałów w majątku wspólnym uwzględniając jednocześnie
wielkość wkładu każdego z małżonków do powstania majątku. Na majątek małżonków
składają się: majątek odrębny zdobyty przed ślubem oraz majątek wypracowany
przez małżonków w czasie trwania małżeństwa.



wina ma wpływ zasadniczo na 2 sprawy:
- koszty procesu
- kształt obowiązku alimentacyjnego pomiędzy rozwiedzionymi małżonkami

1. kto przegrywa ponosi koszty procesu. Jeśli bez orzekania o winie koszty
procesu dzieli się zasadniczo na pół.

2. po rozwodzie z winy obu stron lub bez orzekania o winie alimenty od jednego
małżonka na rzecz drugiego należą się tylko przez 5 lat (z opcją przedłużenia) i
tylko wtedy jeżeli małżonek znajduje się w niedostatku (niemożność zaspokojenia
podstawowych potrzeb zyciowych przy maksymalnym wykorzystaniu swoich możliwości).
W przypadku orzeczenia winy:
- małżonek niewinny nie płaci ich wcale
- małżonek winny płaci jeżeli na skutek rozwodu pogorszeniu uległa sytuacja
życiowa małżonka niewinnego


Wina nie ma żadnego wpływu na opiekę nad dziećmi, alimenty na dzieci oraz na
sprawy majątkowe.




Me yama Andrzej. Jesli Twój mąz faktycznie zamieszkał z inną panią, to na pewno
jest to podstawa do orzeczenia rozwodu Waszego małżeństwa. Moim zdaniem
absolutnie nie musisz się zgadzać na rozwiazanie małżeństwa przez rozwód bez
orzekania o winie. Jeśli masz świadków opisanego wyzej przez Ciebie przypadku
to jak najbardziej masz podtswę do ubiegania sie o rozwód z orzeczeniem o winie
jedenj ze stron, w tym wypadku Twojego "małżonka". Proszę pamiętaj jednak o
tym, że cieżar dowodzenia będzie w takim przypadku spoczywał na Tobie.
Możesz powołać nowa wybrankę męża na świadka i wtedy owa niewiasta będzie
musiała odpowiedzieć na kilka niewygodnych pytań w stylu kiedy Państwo się
poznali, kiedy rozpoczęliście współżycie, kiedy zamieszkaliście razem?.
W sądzie mozesz podnieść problem przyznania Ci wspólnego mieszkania,
obciażonego wspólnym kredytem hipotecznym i pwoiem Ci, że jesli Twój maż
zostanie faktycznie prawomocnym wyrokiem sądu uznany winnym rozpadu małżeństwa
możesz zarządać by pomagał Ci spłacać ten kredyt o ile udowodnisz,że w skutek
rozwodu Twoja sytuacja materialna uległa znacznemu pogorszeniu, co nie będzie
jak mniemam wcale takie trudne. pisane pod koniec Twojego pytania przesłanki są
jak najbardziej typowe dla orzeczenia o rozwodzie z winy jednej strony.
Powodzenia. Andrzej



Specjalnie napisałem używając zaimka "własna", bo wiem, że tak się często współmałżonka postrzega. Na tym forum też pojawiają się posty pań, w których padają zdania typu: "nie potrafię zrozumieć jak mój własny mąż mógł to zrobić".

I zaraz na początku dyskusji zapytałem, ale żadna z pań nie odpowiedziała, czy tak trudno było złożyć pozew rozwodowy w trakcie pobytu męża w więzieniu, pewnie bez problemu ten rozwód by uzyskała. Ile tutaj razy padają zdania o kończeniu jednego przed zaczęciem drugiego. A tutaj dla pań ciąża zamiast dowodem winy stała się jakąś "tarczą" chroniącą kobietę przed odpowiedzialnością. Pewnie mniej byłyby zbulwersowane, gdyby dźgnął po prostu swoją żonę, ale w ciąży... jak to możliwe coż za zbrodnia.

To uderzyło pewnie w przeświadczenie, że mężczyzna "opiekun i ostoja" nie może zaatakować kobiety w stanie błogosławionym, że kobiecie w ciązy to się miejsca w autobusie ustępuje, rękę podaje, otacza troską. A tu bach.... nóż. No więc cierpliwie staram się wytłumaczyć jaka jest różnica w postrzeganiu ciężarnych kobiet.
W większości przypadków kobieta w ciąży będzie dla mężczyzny obiektem troski, ale są pewne szczególne okoliczności, w których kobieta w ciąży stanie się obiektem nienawiści. Tak, nienawiści, bo o to pewnie tutaj chodzi.

A że nienawiść jest zła.... Oczywiście że jest. Ale do tego, że ta nienawiść się pojawiła, przyczyniły się obie strony.



Może i ja suponuję...
... ale sprzeczna "logika" Twojej koleżanki wiedzie na manowce. To, że mnie
wiedzie w dyskusji, to wręcz zabawa, ale ją wiedzie z całą powagą.

- jeżeli Twoja koleżanka nie chce procesu, to nie chce i już. Nie robi
zamieszania z fikcyjnym rozwodem, który ma być tylko krzykiem rozpaczy, bo może
się przeliczyć i chyba tego doświadcza - mąż chce rozwodu na serio.
- adwokat chce na procesie zarobić - jak każdy, który pracuje. W jego interesie
jest, by proces był długi i krwawy tym bardziej, że jest z czego płacić.
- nie ma żadnych "automatów alimentacyjnych", że suma dochodów na pół i już.
Alimentów dochodzi się przed sądem i trzeba mieć argumenty. Jednym z argumentów
przeciw Twojej koleżance jest "sądzę, że moja koleżanka dużą wagę do tego
przykłada".
- sąd może przychylić się do wniosku o wyłączną winę faceta, który tą winę
weźmie dobrowolnie na siebie i może zasądzić alimenty na kobietę jeśli facet
wręcz pali się do tego (podział majątku, to odrębna rozprawa majątkowa). W
przypadku braku zgody będzie próba ustalenia tej winy lub orzeczenie współwiny
małżonków.

Jeśli Twoja koleżanka nie chce rozwodu, to niech w krzyku rozpaczy zrobi co
innego niż rozwód.



już nie ma spraw pojednawczych
jednak w przypadku wrednych małżonków sprawy mogą ciągnąć się latami
sugeruje zrobić rozpoznanie
mój rozwód ok 20 minut z orzeczeniem winy eksa, miałam bardzo dobre
dowody z którymi nie mógł dyskutować
Pamiętaj o jednym tu nie znajdziesz uniwersalnej recepty na rozwód,
bo to jest bardzo indywidualna impreza, prawo jest jedno dla
wszystkich ale zagrania naszych eksów to już inna bajka



Twój mąż ma rację.
Jeśli małżonkowie zgadzają się w istotnych punktach pozwu rozwodowego to w zasadzie sprawa kończy się na jednej rozprawie.

Te istotne punkty to:
- sama wola rozstania stron,
- zgoda co do nieorzekania winy,
- kwestia sprawowania opieki nad dzieckiem, czyli które z rodziców zajmuje się dzieckiem na codzień i sposób kontaktu tego drugiego rodzica z dzieckiem,
- wysokość alimentów na dziecko

Jeśli w powyższych punktach nie ma konfliktu i strony są w stanie dojść do jakiegoś wspólnego stanowiska to jest bardzo duże prawdopodobieństwo uzyskania rozwodu już na pierwszej sprawie. W przypadku niewielkich nieporozumień w dwóch ostatnich punktach jest to też możliwe, sąd po prostu rozstrzygnie te kwestie.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.