Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Rudy Donek , zwany Słońcem Kaszub, szedł dziarskim krokiem pogwizdując sobie cichutko starą niemiecką piosenkę.
Wezwany był do pałacu Lecha Naburmuszonego na tzw. "audiencję informacyjną po wschodniej wizycie" . Śnieg pod stopami Rudego topniał a każdy krok jego , kwieciem obradzał na podgrzewanym bruku pałacowym. Każda łza rzewna w diament się zamieniała a ptactwo wesoło kwiliło nad głową jego.
Złośliwi powiadali, że numer z wodą i winem w Kanie Galilejskiej, to też była jego robota , tylko przez skromność swą, apostołom kazał zmienić zapisy.

W drzwiach zamku napotkał Zbigniewa Miernotę.Ten szedł zdać sprawę z zeznań, jakie przed okrutnikiem Ćwiąkalem musiał był na torturach zeznawać.
Twarz miał bladą z licznymi ranami , fizjonomia była posępna a misternie zazwyczaj ułożona grzywka na gładkim licu cherubina, tym razem sterczała na boki i przesłaniała misternie połamane binokle.
-Bądź pozdrrrrowiony Mierrrnoto- z nieśmiałym, acz nieźle wyuczonym uśmiechem zakłopotania powitał go Donek.
- Cóż to się stało, że twe oblicze tak piękne zazwyczaj, pokiereszowane dziś szpetnie ? - zapytał, wiedząc , ze odpowiedzi i tak nie otrzyma.
Wszyscy już bowiem w królestwie słyszeli, że była to zemsta jednego z laptopów, który w rozpaczy swej rzucił się urwanym wyświetlaczem w stronę oprawcy,w chwili gdy ten (niemiłosierny Zbigniew), chciał go unicestwić, poprzez wyrwanie mu z trzewi hardwearu.

Pod drzwiami komnaty Jego Naburmuszoności stała już długa kolejka niskopiennych sługusów, oczekujących od Nabzdyczonego jego codziennego poparcia dla wysiłków ludzi niedużych.
Rudy Donek ustawił się grzecznie na jej końcu, myśląc przy tym, ze przecież mógłby dokonać cudu , przegonić tę gawiedź i być pierwszym, lecz myśl tę szybko porzucił, postanawiając całą swą czarowną moc, skierować raczej w najbliższym czasie na Irlandię.

W komnacie Lecha trwała narada.
Na tronie Lecha, w wieczorowych ornatach siedział rozparty,wpatrzony w ekran telewizora Wielki Radyjator, , u podnóżka Wielebnego klęczał ze spuszczoną głową Nadęty, zaś przy drzwiach krzyżem leżał Mściwy Antoni, nie mający nawet odwagi, podnieść wzroku na Wielebnego.
Wielebny z zachwytem oglądał właśnie swój ulubiony kanał "TV- Trwa Mać".
-Wasza Wielebność... - zaczął Nabzdyczony, ale wymowny gest ręki Radyjatora kazał mu zamilczeć.
- Nie teraz, po reklamie.
Ulubienica telewidzów , była posłanka , cieplutkim i nabożnym głosem kończyła blok reklamowy i w chwili gdy już miała podać numer konta, na ekranie pojawiły się niespodziewanie pasy a w głośnikach szum.
- Co jest , do ciężkiego Żyda jednego? - zaklął siarczyście Wielebny.
Zapadła w komnacie cisza konsternacji . Albowiem ,to Jarosław Ksero zabawiał się w kuchni elektryczną zagłuszarką, przez co Wielebny nie mógł wysłuchać najpiękniejszej części reklamy, którą sam wymyślił.
- Wybacz mu, chciał uzdrowić Królewską Służbę Zdrowia.Nie wyszło mu , ale zagłuszarka została.
- To hańba! Nam już wody odeszły, geotermalne, a on nic nie robi w tej sprawie - gorzko łajał Wielebny.
- Cóż możemy zrobić ? Arcyobrzydliwe bestie liberalne, władzę , mlask, zabrały - łkał Naburmuszony.
-Zbynia nam szargają , cyrkułem mu grożą.
- Antoniego w ogóle się nie boją, chociaż wyroków, mlask, ma w zanadrzu tyle, że przez następny wiek byłoby kogo i za co wieszać, za owo przysłowiowe siódme ziobro- biadolił.
- Dzieło szatana i szambo, za przeproszeniem, te liberalne pomioty, same straty przez nich. Alleluja i do przodu być miało - grzmiał Radyjator.
- I bessa na giełdzie światowej - dodał służalczo Antoni, podnosząc wzrok nieśmiało, i w tej chwili, ta jego łagodna i poczciwa zazwyczaj twarz, znów przybrała stanowczy wyraz, ze wzrokiem mocarnym i czułym jak u Dzierżyńskiego.

Tymczasem na rynku pierwotnym i wtórnym, nadal na stałym poziomie, utrzymywała się dosyć wysoka cena jabłek a świńska górka wciąż oblegana była przez różnej maści lubieżników.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.