aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Dla mnie jest to paradoksem kiedy kobieta miałaby odprawiać mszę i przy tym symbolizować Chrystusa. To tak jakbym ja był transsexsualistą, albo kobieta zrobiła się na mężczyznę.
Albo chociażby słowa, kiedy to kapłan mówi "Bierzecie i jedzcie, oto Ciało moje, które za was i za wielu będzie wydane na odpuszczenie grzechów" nie wyobrażam sobie tego jakby mogła to mówić kobieta Tylko kapłan może idealnie odzwierciedlać podczas mszy św. Osobę Chrystusa. A jeżeli mówisz że tak mają w kościołach protestanckich to może czas zmienić religię? Bóg Ci dał wolną wolę. Zastanów sie czasem co mówisz. Proponuję Ci przeczytać książkę Joscha McDowella "Fundamenty Wiary" oraz Romano Guardini "Bóg".
Po co klęczysz przed Ojcem?
Przede Mną się zegnie każde kolano, wszelki język na Mnie przysięgać będzie
(Iz 45, 23)
Klęczenie.
Jak zachowuje się człowiek, gdy wzbiera pychą? Wyprostowuje się, wznosząc głowę, barki i całą swą postać. Wszystko w nim mówi: "Jestem większy niż ty! Więcej znaczę niźli ty!"
Natomiast gdy ktoś jest pokorny duchem, gdy czuje się małym, wówczas pochyla głowę, zgina całą swą postać, słowem, "uniża się". I to tym głębiej, im większy jest ten, kto przed nim stoi, a im mniej on sam znaczy w oczach własnych.
Kiedy zaś odczuwamy wyraźniej swoją małość, jak nie wtedy, gdy stajemy przed Bogiem? Wielki Bóg, który był wczoraj, jak i dzisiaj, jak po stu latach i po tysiącu! Który napełnia i ten mój pokój, i całe miasto, i szeroki świat, i niezmierzone gwiaździste niebo. Bóg, wobec którego wszystko jest jakby pyłek drobny. Święty Bóg, czysty, sprawiedliwy, Bóg nieskończonej wspaniałości... Jakiż On wielki... a ja taki mały! Tak mały, iż w ogóle nie mogę się z Nim porównać; tak mały, iż jestem niczym wobec Niego!
Narzuca się samo przez się, że przed Jego obliczem nie można jawić się w dumnej postawie. Człowiek "staje się mały", rad by swoją postać uczynić jeszcze niższą, by nie wydawała się zarozumiałą - i patrz, już złożył w ofierze połowę swej wysokości: człowiek klęczy, A jeżeli i to nie wystarcza jego sercu, tedy może się jeszcze i pochylić. A schylona posłać mówi: "Ty jesteś wielki Bóg, ja zaś jestem nicością!"
Gdy zginasz kolano, niechże to nie będzie czynność jakaś pospieszna i niedbała. Włóż w nią całą duszę! Ale duszą klękania jest warunek, by i serce w czci głębokiej skłoniło się przed Bogiem. Gdy wchodzisz do kościoła lub z niego wychodzisz, albo gdy mijasz ołtarz, uklęknij nisko, głęboko, powoli, a niech przy tym i po społu całe twe serce przemawia: "Mój wielki Boże!..."
W tym właśnie okazuje się pokora i prawda - i to za każdym razem przyniesie dobro twojej duszy.
http://msza.net/m/i/om15_03.html
Romano Guardini "Znaki Święte",
Nihil obstat. Poznań, 14 września 1937, Ks. Dr Prumbs Antoni, censor libr., Imprimatur. Poznań, dnia 16 września 1937, Kuria Arcybiskupia, + Bp Dymek, Wikariusz Gener., Ks. Jedwabski, Kanc. Kurii Arc.
Grreg, można się we wszystkim doszukać korzyści, posłużę się tutaj przysłowiem: ,,Bez wielkiej cnoty cierpliwości nie dojrzewa nic co ludzkie."
Romano Guardini
Wszystko zależy od punktu widzenia. Ty Zosiu patrzysz na to z punktu widzenia człowieka, który nie zastanawia się "co i jak?", ale dba o czystość serca i przyjmuje do niego Pana i Zbawiciela, który substancjalnie zawarty jest w chlebie i winie. Natomiast ja i mazurek patrzymy na to z punktu widzenia teologicznego i liturgicznego, rozkładamy na czynniki Mszę Świętą podczas, której dokonuje się uobecnienie Chrystusa. Nie mogę mówić za mazurka, ale dla mnie również najważniejsze jest serce i sam fakt, że Pan pozostał z nami w chlebie i winie.
Ja za to odpowiem, w wieczerniku miała miejsce akcja liturgiczna.
Poza tym może wkleję tu pojęcie, a raczej znaczenie liturgii.
Wobec trudu jednoznacznego zdefiniowania liturgii powstały 3 grupy definicji:
* Definicja opisowa – "Liturgia jest zbiorem symboli, śpiewów i czynności, przy pomocy których Kościół wyraża i manifestuje swoją cześć wobec Boga" (Prosper GuÄĹ ranger)
* Definicja instytucjonalna – "Liturgia jest publicznym, prawnie ustalonym kultem Kościoła, który jest wykonywany przez specjalnie wybranych i prawnie upoważnionych przedstawicieli" (Romano Guardini)
* Definicja teologiczna – "Liturgia to misterium Chrystusa i Kościoła" (Odo Casel)
Jeśli mówimy o początkach chrześcijaństwa to warto zagłębić się w lekturę apologi świętego Justyna z 186 roku, gdzie zaznacza jak wygląda Msza Święte i wskazuje na jej 4 wyraźne elementy: Liturgia Słowa , wyjaśnianie Pisma , Modlitwa Eucharystyczna z konsekracją i łamanie chleba, czyli spożycie Pana Jezusa.
Sam kanon rzymski, czyli I Modlitwa Eucharystyczna pochodzi z IV wieku
Skoro Bóg jest dobry, po co dręczy zmarłych?
Najpierw obalmy mit, który w głowach chrześcijan robi największe spustoszenia. Czyściec to nie lżejsze piekło. Czyściec to nie kara za grzechy. Czyściec to, jak wskazuje sama jego nazwa, sprawa higieny. Orzeźwiający prysznic po kąpieli w słonym morzu grzechów. Rodzaj terapii, podczas której trzeba raz jeszcze rozciąć najgłębsze rany pamięci, by oczyścić je i zaszyć na nowo, tak by wreszcie zaczęły się goić.
Istnienie czyśćca to jeden z najbardziej krytykowanych katolickich dogmatów. Ojcowie reformacji kilkaset lat temu sugerowali, że rzymscy kurialiści wymyślili czyściec, chcąc zarobić na sprzedaży odpustów. Ów "stan przejściowy" między ziemią a rajem nie jest jednak koncepcją wyłącznie katolicką. Już Wergiliusz w Eneidzie pisze o pośmiertnym oczyszczeniu i stwierdza, że "tak być musi, bo wiele z tego, z czym się długo rosło, przedziwnie w nas wrasta".
1030 Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale
nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni
swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie,
by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba
Nasz czyściec wyróżnia jedno - nadzieja na wieczne szczęście. Najpierw nieśmiało mówiono więc o "górnym piekle", które wreszcie w początkach drugiego tysiąclecia, wraz z rozwojem wiedzy teologicznej i coraz głębszą znajomością prawdy o człowieku, przeobraziło się w czyściec, o jakim Kościół próbuje mówić ludziom dzisiaj.
Dlaczego ci nie słuchają? Bo - niestety - równolegle z wyżej wymienionymi teologami do pracy ruszyli też poeci i ludowi kaznodzieje, którzy popuszczając wodze fantazji, zmienili nieuchwytną prawdę w kino klasy B. Wielki Dante twierdził, że czyściec składa się z siedmiu tarasów położonych na zboczu góry, na szczycie której znajduje się raj. Grzegorz Wielki pisał o wąskim moście, po którym biedne dusze włóczą się wte i wewte. Wizję naszego pośmiertnego losu jakby żywcem wziętą z TVN Meteo dał święty Beda Czcigodny, który malował czyściec jako dolinę, gdzie z jednej strony ludzi pali ogień, z drugiej - chłoszcze grad.
Wielki problem, jaki współcześni chrześcijanie mają z czyśćcem, najlepiej widać chyba na przykładzie sporu toczonego z katolikami przez prawosławnych. Zarzucali oni katolikom, że czyściec nie ma racji bytu, bo niemożliwe jest, by dobry Bóg smagał grzeszników oczyszczającym ogniem swojej miłości. Od Boga nie może bowiem pochodzić żadne zło, Bóg nigdy też nie powoduje cierpienia.
Powiedzmy więc to sobie wyraźnie: czyśćca nie można się bać.
Mimo natłoku literatury przekonującej, że jest inaczej - naprawdę nie ma tam żadnego pieca, aniołów - wyposażonych w pałki i obcęgi - urządzających duszom ścieżkę zdrowia. Bóg nikogo nie smaga ogniem. On patrzy na nas z całą dobrocią swojego boskiego wzroku. A że ten wzrok jest niełatwy do zniesienia, to już wyłącznie nasza wina. Czyściec boli dokładnie tak jak wystawienie przyzwyczajonych do ciemności oczu na jasne światło - blask jaśniejszy od wszystkiego, co znamy.
Źródło tych cierpień jest tylko w człowieku. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że sam człowiek zdecydował swoim życiem o ich trwaniu. "Tam będziesz musiał stanąć wobec własnych grzechów bez ochrony, bez znieczulenia, bez iluzji i będziesz musiał je odrzucić, wyrywając je z siebie, wypalając je. To, co wydawało się twoją tożsamością, w rzeczywistości okaże się zgnilizną. To nie będzie proste" - pisał Joao Cesar das Neves w powieści Pierwszy dzień po śmierci. I dlatego ci, którzy widzieli czyściec, zaglądali weń, tak często mówią o ogniu.
Święty Tomasz z Akwinu dokłada do tej metafory inną biblijną przypowieść. Sugeruje, że w czyśćcu spotkamy tylko tych, którzy starali się budować dom swego życia na skale. Tu jednak próbom wytrzymałościowym poddany zostanie materiał, jakiego użyli. "Drwa, siano i słoma oznaczają tu grzechy powszednie, przymieszane do troski o rzeczy ziemskie. Nie należą one jednak do samej budowli. Za takie rzeczy należy się ogień - już to w postaci ucisków i kłopotów w tym życiu, już to kary czyśćca w życiu przyszłym, niemniej jednak osiąga się wieczne zbawienie".
Romano Guardini też nawiązywał do ognistej symboliki: "Gdy człowiek staje w świetle Bożym, widzi siebie Jego oczami. Kocha Bożą świętość i nienawidzi samego siebie, ponieważ sam się tej świętości sprzeciwia. ( ... ) to musi być niewyobrażalnym bólem. Ale ten ból działa". Guardini zwraca też uwagę, żeby nie karmić swoich pobożnych fantazji wizją czyśćca, który polega na natychmiastowym łataniu ziejących w duszy dziur. Każdą z nich trzeba dokładnie obejrzeć, prześwietlić Bożym światłem. "Wielkość jest rozumiana źle, gdy sprawia, że coś mniejszego znika, przecież również to coś mniejszego jest prawdą". Bóg niczego nie zalepia, nie usuwa.
"A Jego miłość nie polega na wmiataniu doczesnych braków pod dywan, ale na doprowadzeniu ich do prawdy i przetwarzaniu każdego z nich, nawet najmniejszego, aż po najgłębszą głębię i delikatne włókno istnienia".
Obalmy więc smutne mity do końca i powiedzmy głośno: czyściec to zachwycająca perspektywa! Rzeczywistość żywa, dynamiczna, rozwojowa. Ludzie podróżują tu w stronę Boga. Mistycy mówili, że człowiek w czyśćcu będzie chciał nawet dorzucić sobie cierpień, byle jak najszybciej złączyć się z Bogiem, jedynym źródłem szczęścia, o jakim mu się nawet nie śniło.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl