aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Do sądow w USA trafiło ponad 20 oświadczeń, sygnowanych przez m.in. prawników i rzeczników praw konsumenckich, wyrażających poparcie dla StreamCast Networks (producenta Morpheusa i Grokstera, czyli narzędzi ułatwiających wymianę plików w sieciach P2P). Poparcie stanowi reakcję na ustawiczne atakowanie firmy przez przedstawicieli przemysłu filmowego i muzycznego
Zwolennicy internetowej wymiany plików niewiele mówią na temat legalności i praw autorskich, podkreślają natomiast, że atak na sieci P2P może się zakończyć zapóźnieniem technologicznym Stanów Zjednoczonych.
Członek Electronic Frontier Foundation, Fred von Lohmann, na zorganizowanej przez grupę Public Knowledge konferencji prasowej podkreślał, że giganci przemysłu filmowego nie wynieśli żadnej nauki z doświadczeń z poprzednimi wynalazkami. Jak się bowiem w przeszłości okazywało, udostępnienie użytkownikom kopiarek czy magnetofonów dających możliwość nagrywania własnych kaset nie doprowadziło do niczego złego - za to stymulowało rozwój przemysłu i możliwość zarobku w pojawiających się, nowych dziedzinach.
Według von Lohmanna, takie ataki mogą doprowadzić do tego, że branża technologiczna zamiast inżynierów zacznie zatrudniać prawników. Obie strony przedstawią w sądzie swoje argumenty 29 marca 2005 roku.
(zródło: pcworld.pl)
Mordercy, wichrzyciele i qrłajsyny oburzone.
Rosja sprzedaje broń za 5 mld. USA oburzone
PAP
Rosja może sprzedać Wenezueli broń o wartości przekraczającej 5 mld dolarów - poinformował premier Rosji Władimir Putin, który w ubiegłym tygodniu przebywał w Caracas z wizytą.
- Nasza delegacja właśnie wróciła z Wenezueli; ogólna wartość zamówień (na produkcję rosyjskiego przemysłu zbrojnego) może przewyższyć 5 mld dolarów - powiedział Putin na naradzie na temat rozwoju tego przemysłu.
Dodał, że liczba ta obejmuje rosyjski kredyt dla Wenezueli w wysokości 2,2 mld dolarów.
Wenezuela, która jest największym w Ameryce Łacińskiej klientem rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego, w ostatnich latach zakupiła w Rosji samoloty myśliwskie Suchoj, systemy obrony powietrznej S-300, zmodernizowane czołgi T-72, a także 38 śmigłowców Mi-17 i 100 tys. automatów Kałasznikowa na łączną kwotę 4 miliardów dolarów.
Transakcje te są jednym ze źródeł zadrażnień w stosunkach między USA a Rosją. USA wielokrotnie wyrażały zaniepokojenie sprzedażą rosyjskiej broni Wenezueli, wrogo nastawionej do Waszyngtonu.
Putin powiedział w piątek w Caracas, że Rosja ceni sobie dobre stosunki z USA, lecz jeśli USA nie chcą sprzedawać Wenezueli broni, to dobrze dla Rosji, która chce to robić.
Podczas wrześniowej wizyty w Moskwie prezydent Wenezueli Hugo Chavez uznał niepodległość dwóch separatystycznych regionów Gruzji: Abchazji i Osetii Południowej.
" />To mi przypomina losy polskiego przemysłu samochodowego:
1) kupno proponował Renault z perspektywą rozwoju ale nie dawał aż tyle kasiurki za zakłady i nie gwarantował tego załodze co zagwarantował:
2) Daewoo... sprzedaż taka miała krótkie nóżki i się szybko wywaliła...
Ale może będą tacy, co się będą cieszyć z losu Świdnika:
- Sikorsky - na pewno bo przecież żadną konkurencją nie będzie (Świdnik tylko w rękach AgustyWestlanda może się stać dla nich konkurencją),
- wszyscy, którzy popierają sikorskiego w Polsce, konstrukcje amerykańskie i są zwolennikami ścisłego związania Polski z USA (tzw nafciarze),
- wszyscy Ci, którzy krytykowani byli za sprzedaż Mielca będą teraz mogli powiedzieć: sprzedaliśmy za większą kasę w odróżnieniu od poprzedniego przypadku i proszę co się stało... użyją to jako powód do twierdzenia, że dobrze zrobili z Mielcem a Świdnik sprzedali za większą kasę właśnie pod wpływem krytyków tamtej decyzji,
- wreszcie wszyscy zwolennicy sprzedaży zakładów, pozbywania się i znajdowania inwestorów również triumfują - ewentualne kłopoty Świdnika pod kierownictwem Vodochodów czy jakieś penty skwitują, że nie potrafimy robić interesów sami, że nic się nam nie udaje i że lepiej że sprzedajemy większym i mądrzejszym i do tego jeszcze lepiej nigdy nie wymagajmy offsetów bo wychodzimy na tym jak zabłocki na mydle...
Pozdrawiam
Większość sieci elektroenergetycznej w USA, była niemodernizowana przez ostatnie pół wieku (prawdopodobnie tak jak w Polsce). Przez to sieć elektroenergetyczna jest nieefektywna i powoduje olbrzymie straty energii, co przekłada się na olbrzymie straty gotówki. Wobec tego Obama przeznaczył w pakcie stymulacyjnym dla amerykańskiej gospodarki 3,4 miliarda dolarów na modernizację sieci, chcąc uczynić ja siecią inteligentną. Dodatkowo przemysł elektroenergetyczny i prywatni inwestorzy powiększyli tę kwotę do zawrotnych 8 miliardów dolarów. Dofinansowanie ma objąć wszystko od instalacji inteligentnych liczników do finansowania procesów produkcji energii.
Pierwsza cześć planu, obejmie instalację 18 milionów inteligentnych liczników w około 13% amerykańskich gospodarstw, które mają służyć do celów edukacyjnych informując gospodarzy o ich zużyciu energii oraz używanie połączonymi z nimi inteligentnymi urządzeniami, które pobierają energię, kiedy sieć elektroenergetyczna jest najmniej obciążana (np. w nocy). Obecnie głównym problem jest, że elektrownie nie wiedzą ile nam potrzeba energii, niejako dostarczając nam ją najczęściej z dużym zapasem co powoduje duże straty.
Plan dofinansowania zakłada też rozwój elektrycznych samochodów i infrastruktury dla nich, rozwój zielonej energii, badania i rozwój nowych źródeł odnawialnej energii. Te 8 miliardów na pewno pomoże amerykańskiej ekonomii, jak i pozwoli później zaoszczędzić więcej pieniędzy dzięki użyciu zielonej technologii.
Źródło
Tak. Myślę, że to bardzo, a nawet bardziej niż prawdopodobne. Rosja tradycyjnie widzi w USA swego głównego przeciwnika i mimo czasem odmiennej retoryki, tak naprawdę nie wyrzekła się rywalizacji „ze zgniłym Zachodem”, na którego czele USA stoją. Chiny wciąż traktuje jako słabszego partnera, z którym w taktycznej współpracy można by spróbować przeciwstawić się dominującemu na świecie mocarstwu i uniezależnić od dochodów z rynku surowcowego w Europie – ergo uzyskać tu większe pole manewru politycznego. Słusznie czy nie słusznie Pekin jest w Moskwie postrzegany jako słabszy partner w ewentualnym sojuszu. Jak jest na prawdę to już jest kwestia dyskusyjna. W wielu dziedzinach zapewne Rosja jest wciąż potężniejsza. Jej siła militarna wciąż przewyższa chińską, ale Chińczycy wydają na zbrojenia coraz więcej, a ich gospodarka rozwija się nieporównanie szybciej niż rosyjska i jej rozwój nie opiera się na eksporcie surowców. Stają się konkurentem dla firm amerykańskich i europejskich w handlu towarami wysoko przetworzonymi, czy wyrobami różnych gałęzi przemysłu. Za parę (parenaście) lat może się okazać, że to Chiny są mocarstwem pierwszego rzędu, a Rosja jest w stosunku do nich jak Austro-Węgry wobec Niemiec przed I wojną światową. Myślę, że z chwilą gdy Chiny ustalą satysfakcjonującą ich pozycję wobec USA (co jeszcze nieco potrwa) a ich rozwijająca się gospodarka będzie potrzebowała jeszcze więcej surowców, a presja demograficzna zmusi do poszukiwania terytoriów do zasiedlenia, osłabiona wtedy demograficznie i wyczerpana nowym wyścigiem zbrojeń (może łagodniej mówiąc – permanentnym prężeniem muskułów – ponad stan rozwoju gospodarczego) Rosja stanie się obiektem ich ekspansji. Nie widzę dla Chin innej naturalnej drogi ekspansji niż ta właśnie (przecież nie za Himalaje). Pozostaje Kazachstan – ale tam pustynie, albo Kraj Nadamurski i Mongolia Zewnętrzna, a w dalszej perspektywie Syberia. Na Dalekim rosyjskim Wschodzie jest bodajże 9 mln ludności. Po drugiej stronie granicy 1 mld. Chińczyków. Ta sytuacja nie może trwać w nieskończoność.
To i tak będzie konsorcjum. Ani Kraków, ani Śląsk samodzielnie nie mają szans na pozyskanie instytutu. Krak jest samodzielnie za słaby gospodarczo, to raz. Potencjał naukowy to głównie AGH (w tym konkretnym przypadku; zarówno ze względu na badania jak i na związki z przemysłem; podobnie ma się sprawa z Politechniką Śląską, a nawet UŚ - fizyka jest np. na wysokim poziomie). Istotny jest też potencjał rynku pracy - tu znowu Kraków nie jest aż tak dobry jakby chciał, to dwa. Możemy mieć tysiące humanistów, którzy odwiedzają niezliczone teatry, i dzięki temu żywe i piękne miasto, ale żarówki oni nie wymyślą.
Po stronie Śląska są elektrownie, kopalnie, przemysł, potencjał rynku pracy, dobra komunikacja, Politechnika Śląska i GIG, który w ostatnich latach wydaje się nabierać drugiego oddechu. Stoi też konsekwentnie realizowana strategia informatyzacji (bardzo ważna sprawa; jest to zresztą jeden z tych obszarów, gdzie dzięki rozwojowi infrastruktury możemy odsadzić inne PL regiony o lata świetlne), jest jakaś strategia innowacji , są własne projekty instytutów badawczych - to wszystko dobrze rokuje na przyszłość.
Śląsk + Kraków to dobra komplementarność, daje szansę na stworzenie pewnych synergii (ułatwiony wzajemny dostęp do zasobów obu metropolii), ma też przewagę polityczną nad np. dalszym forowaniem Wrocławia (którego polityka i tak wygląda piękniej w mediach niż w rzeczywistości; kolejne niedopracowane projekty są z hukiem ogłaszane - EIT, wcześniej Expo; a następnie zrzucane z ciężarem odpowiedzialności za sukces na rząd centralny, co też nie musi się ministrom podobać). Wrocław wygląda też na działanie 'własnym sumptem', bez mocnego konsorcjum zagranicznego (mogę się mylić, nie śledzę aż tak dokładnie ich EIT) i silnego zakotwiczenia w gospodarce - to duża słabość.
Z rządowo-politycznego punktu widzenia zabieg Ś+K byłby bardzo celowy: pomógłby w dalszej restrukturyzacji Śląska, załatwiłby dwa ważne ośrodki polityczne za jednym zamachem.
====
NB: Nic nie stoi na przeszkodzie, by w Polsce zarówno Wrocław jak i Śląsk z Krakowem (to ta malownicza wioska na przedmieściach ) miały udział we wspólnotach wiedzy i innowacji. Inną kwestią jest faktyczna siedziba/centrala europejska/ takiej jednostki.
Jeśli dostaniemy energetykę, to myślę, że centrala będzie jednak w Niemczech, a u nas powstaną regionalne centra/oddziały/delegatury o wysokim statusie, w których będą prowadzone oczywiście badania, organizowane konferencje i dokąd będą płynęły granty - nic tylko się cieszyć.
NB2: W ogóle struktura studentów w śląskim jest bardzo korzystna na tle kraju (wielu absolwentów kierunków technicznych i ekonomicznych; stosunkowo mniejsza liczba humanistów) i aż dziwne, że tak mało się wykorzystuje ten fakt.
" />Realista - widać że lobbujesz... chyba tylko po to się zarejestrowałeś na militarium (wnoszę po liczbie dotychczas napisanych postów) aby to zrobić... być może jesteś inną osobą, która tutaj już na codzień pisze ale nie chce narażać "swojego nicka" na szwank takim występem...
Co do Twoich wymysłów na temat tego co napisał Altair to kompletna bzdura... ale nie będę tracił czasu na podważanie każdego zdania bo za dużo by pisać i ludzie tego nie czytają... po prostu szkoda komentować...
Za kilka lat może zrozumiesz, że nic oprócz bycia zwykłym podwykonawcą, naciskanym politycznie na przyjmowanie starszego typem uzbrojenia z USA za ciężką kasę nie zyskaliśmy (My - czyli Polska - zarówno budżet państwa jak i zwykła duma obywateli z których część ma zainteresowania jak Ci, którzy tutaj piszą). Może i zakłady będą uratowane - jak poddostawcy (drenowanego na wszelkie sposoby przez centralę) i montownie (dla kupowanego przez polskę uzbrojenia dzięki naciskowi politycznemu) ale nic więcej... co więcej - w ten sposób jesteśmy narażeni na to, że któregoś dnia amerykanie powiedzą, że im się już nie opłaca tutaj produkować (przecież Polska dąży do tego aby polakom było coraz lepiej, co wiąże się z wyższymi zarobkami, czyli wzrost kosztów pracy) i pójdą sobie dalej na wschód robiąc podobny polityczno-ekonomiczny interes...
Doświadczenia prawie wszystkich państw, które chcą mieć swój przemysł zbrojeniowy wskazują, że nie może się to odbyć przy założeniu, że w przemyśle zbrojeniowym rządzi wolny rynek. Nie - państwo musi na początku wspierać i inwestować w tę sferę... bo prywatni inwestorzy już do tego nie wystarczą a w mniejszych krajach ich po prostu nie ma z takim kapitałem (nawet w USA megakoncerny - po wielu fuzjach i latach w których się łączyły - korzystają z takiego czy innego dofinansowania i wsparcia państwa). Państwo wspiera swój przemysł najczęściej przy zamówieniach dla siebie sprzętu (wojsko musi go mieć - pytanie czy ma go w kraju samo wyprodukować, uczestniczyć w jego produkcji, czy kupi tylko na wolnym rynku) co jest najłatwiejsze i najtańsze aby mieć sprzęt i mieć przemysł... Wszystkie obecne przykłady krajów poza USA, które coś w przemyśle lotniczym produkują, konstruują etc to przykłady wsparcia państwowego... na wolnym rynku po prostu byśmy już tych zakładów nie mieli... zresztą same te podejrzane inwestycje są wynikiem wymagań "nie wolnorynkowych"...
Co do Altairu - panowie ewidentnie woleliby aby polski przemysł był integrowany z przemysłem europejskim (jeszcze w latach 90 tych o tym pisali) nie wiem czy nawet wtedy kiedy podobne przekręty miałyby miejsce (przykład PZL Okęcie). Co do USA to oczywiście krytykują tego, który za tym stoi (no bo przecież kogo mają krytykować?). Co do USA jeszcze - pewnie sami byśmy chcieli robić to co oni.. Nie mam do nich pretensji... Pretensje można mieć do nas samych, którzy nie potrafimy tego poukładać... Za brak ambicji, za pójście tą a nie inną drogą, za błędy popełniane przy jej wykonywaniu (prywatyzacje i śmieszne offsety rozliczeniowe zamiast bezpośrednich). Zauważ, że nasze offsety są dziwne - zwykle jest tak: kraj X kupuje samolot od Y więc w ramach offsetu Y ma zamówić w kraju X. U nas jest tak: kraj X kupuje samolot od Y, więc w zamian Y może sobie wziąć (nie kupić, tylko wziąć bo transakcja wlicza się w offset czyli my za to płacimy) fabrykę u X i przerobić go na swoją podrzędną montownie i poddostawcę... Przykład: choćby PZL Okęcie. U nas offset wywrócono do góry nogami...w imię ideologii wolnego rynku za wszelką cenę...
Sebis66 - oczywiście, że nie mieliśmy marek znanych na świecie czy w Europie. Nasze granice były zamknięte a my nie produkowaliśmy finalnych produktów na eksport. Także marek po prostu być nie mogło... Ale mieliśmy marki znane bardzo w polsce (co dziwne niektóre tak silne, że nawet zagraniczni inwestorzy z nich korzystają: np Winiary - nie została zmieniona... takie przykłady to już bardzo wiele wyjaśnień dlaczego tak się dzieje - głównie chodzi o dystrybucję ale to temat na inne forum) i trochę za granicą - np Diora - która nie wiem czy wiesz, ale ich zestawy kilkakrotnie uzyskały nagrody w Niemczech w pismach branżowych... I trzeba było po prostu w te marki inwestować i pchać się z nimi... ale:
ówcześnie menedżerowie nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia marki, prezesi firm mieli horyzont bardzo blisko swojego nosa i tak daleko nie wyglądali (w ogóle teraz to łatwo mówić, ale w owym czasie panował zupełnie inny klimat biznesowy zwłaszcza wśród kadr kierowniczych pokomunistycznych) a i po prostu nie było kapitału (bo inwestować może ten kto ma kapitał - promocja marki kosztuje - zamiast tego mieliśmy dziurę budżetową, która była zalepiana zyskami państwowych przedsiębiorstw nie pozostawiając im kapitału na rozwój)...
Ot i tyle mojego podsumowania...
Pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl