aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
witam>To ze twoja pierwsza corka ma problemy to nie znaczy oczywiscie ze z
druga bedzie tak samo, ale ze strony terapeutycznej (jestem rehabilitantka)moge
powiedziec ze warto zglosic sie na rehabilitacje chocby z tego powodu ze
wczesniaki juz z racji swojego wczesniactwa sa w grupie ryzyka. Jednoczesnie
jej zaciskanie piastek to po prostu odruch chwytny ktory zanika po okolo 6
tygodniach zycia(oczywiscie wczesniaki ocenia sie wedlug wieku skorygowanego)
tak samo okres drugiego miesiaca zycia dziecka to okres ujawniania sie
asymetrycznego odruchu szyjnego wiec kamieniem milowym zycia dziecka jest
trzeci miesiac zycia i nasilenie asymetrii w tym okresie moze byc niepokojace.
Ale jak to soe mowi lepiej troszke poprowadzic maluszka i go wspomoc, bo to nie
zaszkodzi a moze pomoc mu w dalszym rozwoju. Z tego co piszesz to wiekiem
skorygowanym mala jest wlasnie w okresie asymetrii ale mozesz jej pomoc nawet w
zabawie zaznaczajac srodek pokazujac zabawki w lini srodkowej podchodzac do
niej raz z jednej raz z drugiej strony(szczegolnie gdy lezy w lozeczku)karmiac
ja na obie strony. Powodzenia
Kini...
Widac, ze nie masz pojecia o dzieciach. Albo znasz je z filmu, ktory wlasnie leci na PR2 telewizji polskiej.
Dziecko 2-letnie nie powie, ze jest glodne. Moze dlatego, ze nie umie mowic (a moje nie umialo), a po drugie dzieci zaczynaja mowic, ze sa glodne okolo 5-go roku zycia.
Tu nie ma nic do rzeczy wychowanie. Po prostu naturalny rozwoj psychiczny i socjalny dziecka.
Ominęłam podobną dyskusję na emamie, ale tym razem dorzucę coś od siebie i to świadomie pod postem Edyty. Tak samo jak Edyta karmiłam piersią pierwsze dziecko i karmię drugie bez dorabiania ideologii. Leci samo, jest wygodnie i taniej niż karmić paką z proszku to korzystam z tego. Nie muszę wydawać kasy na mleko w proszku, nie muszę wyparzać butelek i smoczków ani pałętać się nocami po kuchni. Acha, bardzo mi się pierś przydawała przy chorobach dziecka, bo wtedy nie miała ochoty jeść niczego i jechał po dwa -trzy dni wyłącznie "na cycku" i to w drugim roku życia.
Pierwsze syna karmiłam 22 miesiące, drugiego zapewne znacznie krócej bo ma słabszy odruch ssania i często karmienie go piersią przypomina walkę. Nie mam poczucia żadnej moralnej wyższości z tytułu karmienia pierwszego syna tak długo, ani nie będę mieć poczucia winy z racji krótszego karmienia drugiego ( jeśli tak się stanie)
Nie wierzę w opowieści o lepszym rozwoju dzieci karmionych piersią. Jak już ktoś napisał zarówno nasze pokolenie w Polsce jak i obecne pokolenie w większości krajów na zachodzie jest karmione sztucznie i nie widać jakiegoś lawinowego wzrostu zachorowalności , a jeśli chodzi i zwiększoną przestępczość nieletnich to podejrzewam inne przyczyny
. Co do zachorowalności, to u mojego karmionego piersią dziecka była zerowa dopóki nie poszedł do żłobka. A gdy poszło to kapało katar i kaszel co miesiąc, podobnie zapewne jak dzieci nigdy piersią nie karmione.
Jest w Polsce terror karmienia piersią i gdyby nie poczucie własnej wygody pewnie dla zademonstrowania własnej niezależności specjalnie bym tego nie robiła
To naprawde nie jest tak, ze "Polacy wczesniej wysadzaja dzieci". Jesli przejrzysz troche forum, to zauwazysz mnostwo wypowiedzi mam, ktore czekaja do drugiego roku, a nawet dluzej. Fakt, ze pokutuje tez jeszcze szkola wysadzanie, kiedy tylko dziecko umie siedziec, ale nie jest to w zaden sposob propagowane. Skadinad moja tesciowa, Austriaczka, tez wspominala, ze jak ona wychowywala dzieci, to zaczynalo sie je wysadzac juz w pierwszym roku. Tyle, ze tesciowa sie ksztalci...
A w Polsce czesto nieslusznie uwaza sie, ze "robienie na nocnik" jest jakims wyznacznikiem rozwoju dziecka i presja jest spora. Ja z moja wlasna matka walcze caly czas. Ostatnio uslyszalam, ze pewne dziecko z rodziny tez tak pozno zostalo wysadzane i robilo w majtki do 7-ego roku zycia. Pominiety zostal drobny fakt, ze matka chlopca w ogole nie bardzo interesowala jego rozwojem, ze przezyl rozstanie rozicow i krotki pobyt w domu dziecka.... Ech...
> Mam wrażenie (mam nadzieję mylne), że podzielasz zdanie Artjoasi, która w tym
> wątku raczyła oświadczyć, iż z perspektywy czasu uważa nadopiekuńczą postawę
> swojej matki za bardziej szkodliwą od odważnej postawy swojego ojca. A to że
> ojca (z całym szacunkiem dla zmarłego) już na świecie nie ma, to taki mały
> szczegół albo nie wiem co. To dość podobny sposób rozumowania. Uwzględnianie w
> bilansie wybiórczo: pozytywów jednej opcji (ryzykownej) i negatywów drugiej
> (nadopiekuńczej). Taki rachunek zawsze wyjdzie na plus dla pierwszej opcji.
> Mimo, że negatywów opcji ryzykownej może być więcej niż negatywów opcji nr 2 -
> nadopiekuńczej.
>
Jak widzę, nie raczyłaś zauważyć faktu, że napisałam o dwóch SKRAJNYCH opcjach. A chyba żadna skrajność nie jest dobra, nieważne czego dotyczy. I zupełnie nie rozumiem, skąd wzięło się słowo "wybiórczo"... Może Ty oceniasz wybiórczo, ponieważ takich doświadczeń nie masz. Oczywiście że nadopiekuńczość nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla życia czy zdrowia, jest jednak jedną z gorszych rzeczy, jakie mogą spotkać dziecko na etapie rozwoju emocjonalnego. I raczej nie widzę takiej możliwości, żeby skrajna nadopiekuńczość nie pozostawiła żadnych śladów na psychice. Działa ZAWSZE i zawsze w sposób mniej lub bardziej szkodliwy.
ach, ten Korczak, niemożliwy jest
Ach, ten Korczak, po prostu zawrócił mi w głowie. Znowu więc odwołam
się do niego:
„Zasada: dziecko powinno jeść tyle, ile chce, ani mniej ani
więcej.
Nawet przy forsownym odżywianiu dziecka chorego, relewę (tu:
jadłospis) układać można tylko przy jego udziale i kurację prowadzić
pod jego kontrolą.”
I jeszcze o relacji z rodzicami:
„Dziecko chce rodzicom dogodzić, bo przykro martwić mamę, bo
zadośćuczynienie woli rodziców przynosi mu nieobliczalne korzyści.
Więc jeśli nie zje kotleta, nie wypije mleka, to dlatego, że nie
może. Jeśli zmuszać będą, powtarzające się, co pewien czas
niedyspozycje żołądkowe i dieta będą regulowały normalny przyrost
wagi.”
Błędem jest, który się zemści na rodzicach, ale też na dziecku
zacząć z dzieckiem walkę o jedzenie. Dzicko potrzbuje się uczyć, że
to jemu samemu ma zależeć na jdzniu, smakowaniu, kosztowaniu, że
robi to dla siebie, nie dla rodziców.
Jeszcze wrócę do bardzo szkodliwego mitu: "Odstawię, to zacznie jeść
normalnie". U podłoża tego mitu leży błędne założenie, że najadanie
się dużą ilością mleka nie jest normalne. Podczas, gdy właśnie w
drugim roku życia (niekiedy też w trzecim) bywa właśnie najczęściej
zupełnie normalnie i bezsensem jest walka z tym- szkoda dziecka,
szkoda własnej relacji z nim.
No i dziękuję drogiej Żaneci, że zechciała mnie do tej lekturki
zachęcić. Niby czytałam to już wcześniej: ale przed kilku laty
jeszcze nie dorosłam do tego :o)
Często okres pótorej roku jest takim "cofnięciem w roozwoju"
dotyczącym jedznia. Dziecko, które do tej pory z chęcią jadło albo
chociaż chętnie kosztowało, teraz zaczyna wracać do ssania, ssania i
ssania. Jest to okres szczytu ssania- nie należy się temu dziwić.
"Niemowlę, które potraja początkową wagę w ciągu roku, ma prawo do
odpoczynku. Błyskawiczna droga, jaką odbywa się jeg rozwój
psychiczny, daje mu również prawo- coś niecoś zapomnieć z tego, co
co umiało, a co przedwcześni markowaliśmy jako trwały nabytek".
W moim odczuciu właśnie 18-miesięczniaki (plus minus) odpoczywają w
ten sposób, np. od nowych wrażeń żywieniowych, od chodzenia (często
chcą być z powrotem noszone), od wymagań (np. wcześniej posłuszne-
teraz nieposłuszne).
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl