|
|
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Widzę, że wywiązała się tu bardzo żywa dyskusja na temat Królowej Nocy.
Cóż, może trochę nie w takt, ale przyłączę się do niej.
Zgadzam się, że KN trzeba usłyszeć na żywo. Bo trzeba niezaprzeczalnie - a już najlepiej w Alchemii.
Zawsze śmieszyło mnie, gdy ludzie emocjonalnie reagowali na muzykę - łzy w oczach, dreszcze i inne takie objawy były mi nie tylko obce, ale też wywoływały lekki uśmiech politowania. Jakie to dziwaczne ekscytować się czyimś głosem do tego stopnia! A tu rach-trach i walnęło we mnie z „królewskiego” działa o takim kalibrze, że mało nie zmiotło mnie z powierzchni ziemi. Najpierw trochę rykoszetem, bo pyskowicka Królowa przeszła bez większego echa (choć przygotowała grunt), ale już alchemiczne popisy Sandora przeprowadziły mnie przez tak szerokie spektrum emocji, że o istnieniu wielu z nich nie zdawałam sobie dotąd sprawy. I przestałam się dziwić wpływowi, jaki muzyka może mieć na człowieka. Wciąż jednak nie umiem pojąć, jak to jest możliwe, że TA SAMA muzyka na TEJ SAMEJ osobie może wciąż wywierać TO SAMO, ogromne wrażenie. Po ostatnim, poczwórnym "królewskim" maratonie (3xAlchemia + Dobrodzień) jedno nie zaskoczy mnie już na pewno – Królowa nigdy nie przestanie zaskakiwać.
Jeśli o ulubione utwory chodzi… Ha! I tu właśnie zaczynają się schody, bo za każdym razem inny zwraca moją uwagę. Ostatnio urzekł mnie „Nowy świat” z tą wspominaną przez Prosiaczka czystością wysokich dźwięków. Bo ja generalnie uwielbiam wysokie dźwięki, a już sopranowe popisy Szefa podczas „Wampa” rozkładają mnie na łopatki i wywołują wiele niekontrolowanych reakcji mojego organizmu – ale okoliczności fizjologiczne towarzyszące odbiorowi tego utworu to już temat na dłuższą rozprawkę. Niezmiennie jednak kocham „W twoich doskonałych palcach”. Choć kocham to trochę mało pojemne słowo jak na mój stosunek do tej piosenki. Nie wiem, dlaczego darzę ją tak szczególnym "uczuciem" i wiele osób dziwi się, że jest ona moją ulubioną - bo przecież jak można uważać za najlepszą tę piosenkę artysty, w której nie śpiewa on jak on, ale jak inny artysta czy nawet dwóch innych artystów (czy ktoś mnie w ogóle zrozumiał?! ) - ale tak jest i już. A wykonanie w Dobrodzieniu wbiło w fotel nie tylko mnie, więc chyba coś w niej jednak jest...
Co do paringu Królowa-Rodzice – zaprawdę, dziwne to połączenie. Bo choć moi kochani Staruszkowie doceniają Pana Janusza, lubią jego piosenki i generalnie są na tak, to do Królowej jako takiej ciężko im się przekonać. Fakt, zakochali się od pierwszego usłyszenia w „W twoich doskonałych palcach” i niejednokrotnie słyszę (oczywiście po uprzednim pochwaleniu się, jakie to ładne zdjęcia ich córeczka ma ze sławnymi osobistościami - czyt. z JR ): „Madzia, puść cioci/dziadkowi/sąsiadowi tę piosenkę, niech posłuchają, jak świetnie Janusz Radek imituje Cugowskiego!”, to reszta jest dla nich wyjątkowo ciężkostrawna. A ja zupełnie nie rozumiem dlaczego…!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl
|
|
|