aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Hej,
postanowiłem się przywitać, choć konto założyłem dosyć dawno temu. O forum dowiedziałem się od swojego przyjaciela około 4 miesięcy temu. Nie powiem, że początkowo patrzyłem na to bardzo sceptycznie, chyba ze względu na to, że byłem w związku i nie chciałem w pewien sposób być nie w porządku w stosunku do dziewczyny z która się spotykam.
Pierwsza skojarzenie jakie przyszło mi do głowy o forum to takie, że osoby w internecie są anonimowe i te forum mógł założyć jakiś śmieszny zakompleksiony brzydki grubasek ( "Elvis" mam nadzieje, że nie weźmiesz tego do siebie), który w życiu miał full kobiet... ale tylko na ekranie monitora z oliwka w dłoni...
Drugie myśl, która nie zachęcała mnie do uczestnictwa w życiu forum przyszła mi do głowy po przeczytaniu kilku postów oraz książki "Alchemia Uwodzenia" (dokładnie 60 stron, jakoś aż tak bardzo mnie to nie wciągnęło). Dokładnie zacząłem się zastanawiać nad tym czy czytanie książek w tej tematyce oraz forum, nie uczy nas automatycznych zachowań jakich oczekują kobiety od nas. Czy przez zagłębianie się w ten temat nie stajemy się coraz bardziej sztuczni? Czy kobiety poznają prawdziwych nas, czy widzą osoby które chcą widzieć....
Trzecia czesc rozmyslan dopadla mnie dzis rano...moze warto sprobowac poczytac forum i nie chodzi tu o masowe uwodzenie, "wyrywanie" kobiet, ale byc moze uda mi sie zmienic moj swiatopoglad na troszke mniej pesymistyczny...
Teraz niestety musze konczyc moja rozprawke, bo jak zawsze wszedzie jestem spozniony...
Pozdrawiam
Gianluigi
Mieliśmy w szkole napisać rozprawkę "Dlaczego warto przeczytać "Pana Tadeusza"?" ( )Dostałam za to 5+ z dopiskiem "super!" ( ) Wychwalałam tę książkę jakby biła na głowę Harrego Pottera:p
czego się nie zrobi dla dobrej oceny
Właśnie
No właśnie popieram Akuku! ;/ Ja bardzo lubię czytać książki(gazety również),chociaż ostatnio mało czytam,bo nie mam czasu. Ale czytam książki chyba od zawsze I w przeciwieąstwie do osób,które nie czytają wcale,nie mam problemu na lekcjach polskiego jak napisać rozprawke,itd. A z dyktand zazwyczaj miałam 6 ;] Także czytać warto na pewno. A "W pustyni i w puszczy" było świetne,nie mogłam się oderwać od tej książki.Pozdrawiam i zachęcam do czytania ;P
Śmieszą mnie internetowe kozaki, które piszą jak to oni się nie uczyli do egzaminu gimnazjalnego/ matury i potem podają ( żeby nie powiedzieć chwalą się ) swoimi wynikami, które przyszłym im tak od niechcenia. Tutaj mam dla Was wiadomość: ja się przykładałem do gimnazjalnego i matury, nie wstydzę się tego, że czasem trzeba było przykuć, ale warto było, bo dzisiaj chodzę na najlepszy i najstarszy wydział swojego kierunku w Polsce. Ale mówię, że żeby to osiągnąć czasem trzeba było się pouczyć. Dlatego Autorze tematu, zrób sobie czasem jakiś test, załatw jakieś vademecum czy książkę z materiałem do powtórki i dasz radę. Powodzenia
O rly? Do matury trzeba mieć własną wiedzę - jeżeli ktoś kozaczy, że się do matury nie uczyył to rzeczywiście można uznać za kanciarza, albo ten ktoś ma mega dar zapamiętywania wszystkiego z lekcji (mam takiego jednego w klasie... skubany cały czas gdzieś, jakiś trening, coś ten tego, a potem klasóweczka i 5... zawsze... to samo zapytany przez nauczyciela z jakichś rzeczy które były, a których już nikt nie pamięta).
Ale test gimnazjalny? No bój się Boga... czego chcesz się tam uczyć? Możesz co najwyżej ćwiczyć czytanie ze zrozumieniem... w gimnazjum miałem taką fajną koleżankę, która uczyła się ostro do testu gimnazjalnego, w dzienniku same 5 i 6... i co wyszło? 54 punkty, bo nie umiała CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM - a odpowiedzi na niemal wszystkie zadania były w tekście. Pokaż mi chociaż jeden test gimnazjalny, który wymagał wiedzy na jakiś temat pomijając test dla rocznika 92, przy którym była afera z tego tytułu, że wymagana była znajomość lektury. (no, chyba, że ktoś nie umie napisać rozprawki, albo opowiadania, czy też obliczyć pola trójkąta ale w 3 klasie gim to już kalectwo...)
edit:
i taka przestroga dla gimnazjalistów wybierających się do LO - jeżeli Polski przez te wszystkei lata Wam się podobał to wiedzcie, że w LO wygląda on zupełnie inaczej... same bzdety i pamięciówka, już nigdy więcej dyktand, ortografii (choć za to będą gongi przy ew. wypracowaniu), czy rozkładania zdań na czynniki pierwsze. Teraz czas na omawianie biografii 'wielkich' poetów i innych bzdetów, epok w literaturze i sztuce (sic!).
Ten post był edytowany przez ziCk_lodz dnia: 09 Listopad 2009 - 17:39
zaproponowałbym CI abyś wklejała tylko linki do takich artykułów i WŁASNE przemyślenia, nie przeklejała je prawie w całości, zapewne autor artykułu wolałby byś spytanym czy można go wykorzystać jako "własne" materiały. Posty są za długie jak na forum i ciężko mi się je przewija w telefonie. Trzymaj się jakiejś sensownej tematyki - wpadasz tu raz na 3, 4 dni, wklejasz jakąś pseudointelektualną rozprawkę, wyzywasz kogoś kto ma powody do krytyki od manipulatorów i za dwa dni kolejna rozprawka na zupełnie inny temat. Do tego polemika schodzi do wyzwisk; zamiast argumentów preferujesz wojnę psychologiczną. Płaci ktoś Ci za to?
Ok, znowu na sekundę wpadam, więc bedziecie mieli trochę spokoju. Co do Twojej wypowiedzi to znowu zwykłe szkalowanie, bo nigdy, przenigdy nie zamieściłam tu cudzego tekstu jako własny. Tobie po prostu trudno zaleźć autora, widać niedokładnie czytasz. Jeśli coś kopiuję to piszę czyj to tekst, albo podaję link źródłowy. Tematyka każda jest sensowna, o ile wiąże się z tematem. A zakres spraw z tematu jest olbrzymi. Argumentów to Ty nie używasz, bo dla Ciebie argument to to samo co krytyka. Może warto do sjp zajrzeć? Na YT można znaleźć bardz wiele dokumentalnych i wartościowych filmów. No, ale nie o tym chciałam....
Pisałam kiedyś, że na świecie brakuje 2 biliony dolarów, co wywołało Waszą ogólną wesołość, więc ponieważ wpadłam przypadkiem na podobą sprawę (wg mnie można ją kojarzyć z tamtą), więc zamieszczę tu ten link, zanim go znowu zgubię. "Worse, nobody at the Fed seems to have any idea what the losses on its $2 trillion portfolio really are"
http://moneynews.newsmax..../12/213463.html
Co do koszmaru globalizacji to warto przeczytać książkę "No logo" Naomi Klein
Średniowiecze, jak już napisała Cotsi, to około 1000 lat, a jak dodał Zx, nawet te granice nie są autorytatywne; np. w Italii o tzw. renesansie można mówić już od XIII wieku, a na północy Europy kultura i obyczaje średniowiecza trwały w najlepsze jeszcze do tzw. baroku, nie wspominając już o europejskiej prowincji, gdzie średniowiecznej "ciemnoty" szukali jeszcze w romantyzmie.
To prawda. Przy czym trzeba zauważyć, że tradycja postrzegania końca średniowiecza już w XIII wieku w Italii wywodzi się w prostej linii od słynnej i bardzo wpływowej - a przy tym stronniczej - książki Jakoba Burckhardta "Kultura renesansu we Włoszech". Burckhardt świadomie wrzucał wszystko, co świadczyło o dodatnich cechach średniowiecza do worka z nazwą "pre-renesans", "wczesny renesans" itd. A trudno mimo wszystko uznać, że "Boska komedia" - dzieło tak z ducha średniowieczne - mogłoby być stworzone w renesansowym klimacie intelektualnym. Który w istocie był dość przelotny i dotyczył tylko warstw wyższych. Czasy Leonarda da Vinci i Rafaela wcale nie wiążą się z tym, że nagle zapanowała powszechna moda na uczenie się greki, czytanie klasyków i projektowanie samolotów. Szerokie warstwy społeczeństwa żyły tak jak kiedyś, gięły kark przed świętymi obrazami, uliczne teatry wystawiały misteria, danse macabre, organizacje cechowe zachowywały swój złożony ceremoniał - Friedenthal w biografii Goethego pisze o iście średniowiecznym obliczu Frankfurtu, wolnym mieście Świętego Cesarstwa Rzymskiego (kolejny długo żywy anachronizm historyczny).
Położyła temu kres dopiero rewolucja francuska, który osobiście uważam za prawdziwy dziejowy kataklizm, ale to nie miejsce na pisanie o tym.
Ocena jakiejkolwiek epoki jest sprawą niezwykle złożoną i trudną, choć nauczyciele lubią uczniom wmuszać pisanie rozprawek o "blaskach i cieniach średniowiecza", ale chyba nie tędy droga. Warto natomiast nadmienić, że średniowiecze było epoką wielobarwną, pełną biczujących się pokutników (tradycja żywa w osiemnastowiecznej Polsce - wystarczy przejrzeć Kitowicza), sporów pomiędzy panami feudalnymi, brutalności i zobojętnienia na krzywdę, skrajnych i trudnych dla nas do zaakceptowania przejawów pobożności. Ale była to zarazem epoka, w której punkt odniesienia był jeden, Bóg panował nad arystotelejskim wszechświatem z ziemią pośrodku, chrześcijaństwo było realną Prawdą - i nie było żadnych konkurencyjnych prawd.
Położyła temu kres reformacja - oto można przeczytać Pismo Święte i wyciągnąć inne wnioski, co więcej - nagle pół Europy wyciągnęło inne wnioski! Skoro tak, można pójść drogą wątpiących arian - a to droga prosto do ateizmu. Nie mam zamiaru napiętnowywać kogokolwiek ze względu na wyznanie albo jego brak, ale w głowie mam zawsze słowa Dostojewskiego: "Jeśli Boga nie ma, wszystko wolno". Tak najwyraźniej uznali luminarze oświecenia, oraz rzeźnicy pokroju Robespierre'a, którzy na gruzach średniowiecznej hierarchii wznieśli nowy porządek.
Osobiście widzę więc średniowiecze bardzo szeroko i chyba trochę żałuję, że odeszło. Mógłby ktoś skontrować, że nie cieszyłbym się za bardzo, gdybym urodził się pańszczyźnianym chłopem. Ale chłop pańszczyźniany w średniowieczu nie żył może idealnie, ale obciążenia te rosły z czasem, to renesans, barok i późniejsze epoki roztoczyły nad nim całkowitą kontrolę. To światły Piotr Wielki wydał szereg dekretów nakazujących rozpijanie chłopstwa, a na polskim szlacheckim folwarku z pewnością żyło się gorzej niż czterysta lat wcześniej.
Zresztą - orałbym sobie spokojnie ziemię i nie zajmował się kwestią, czy kategorie mają swój niezależny byt jako gatunki rzeczy, czy też istnieją tylko jako znaki językowe. Żyć nie umierać
Oczywiście jak zwykle, gdy ktoś krytykuje język Polski (jako przedmiot nauczania) to oczywiście na obronę idą oklepane i tak naprawdę bezsensowne argument
[...]
Na razie tyle wystarczy, nie chce mi się przypominać innych. To teraz pobawię się w obalanie tych argumentów:
Chyba źle pojmujecie wolność słowa. Wolność słowa nie oznacza, że każdy głupi pogląd może zostać wyrażony.
1. No bez żartów, (użyłbym słowa na "j" ale pewnie użycie jakiegokolwiek kolokwializmu spowodowałoby to odpowiedzi w stylu: "No i dlatego należy się uczyć polskiego") nikt nie napisał, że nie warto się takich rzeczy nauczyć, ale problem w tym, że na lekcjach j. polskiego się tego nie robi, więc czy przenikliwa analiza tekstu jakiegokolwiek tzw. "dzieła literatury" pomoże mi napisać jakiekolwiek z powyższych? No może od biedy rozprawka, ale są też o wiele ciekawsze tematy niż przerabiany po raz n-ty, dotyczący jakiejś lektury.
Ale to też jest potrzebne. Jak wkroczysz w tak zwaną dorosłość i będziesz musiał pisać bezsensowne pisma i wnioski do kolejnych urzędów. Wówczas te umiejętności się przydadzą.
2. Oczywiście, ale co w związku z tym? Mam się uczyć wszystkiego tylko dlatego, że ma związek z historią mojej ojczyzny bez względu na to czy to ma sens czy też go nie ma?
Historii z założenia uczy się po to, by nie popełniać błędów poprzedników. Ludzie i tak się jej nie uczą, więc dalej drepczą w kółko.
3. No tak, teraz będą mi mówić co mam robić, tylko dlatego, że większość tak robi. Toż to paranoja, że robi się cokolwiek, ponieważ w powszechnej opinii "tak wypada".
Jeżeli Ci nie pasuje, to zakończ edukację na gimnazjum. Problem sam się rozwiąże.
4. Zadziwiające ile osób uważa, że jeśli nie czytałem czegoś co oni przeczytali to muszę być głąbem, wieśniakiem, osobą godną pogardy i co tam jeszcze. Dostanę taką etykietkę tylko dlatego, że KTOŚ ustalił podstawę programową i jeśli ja nie będę potrafił tego co ten ktoś sobie wydumał i uznał za stosowne wiedzieć to już nie zasługuję na żadne studia, a w ogóle na sukces w życiu to absolutnie nie. Dlaczego ktoś ustalił, że takie lektury, a nie inne i mam być rozliczany akurat z tych? Dlaczego nie mogę przeczytać w ramach lektury np. Dziejów Polybiosa?
Na pewno uczniowie bez bata nad sobą będą czytać książki. W ilościach hurtowych. Nawet naiwna optymistka by w to nie uwierzyła.
5. To wszystko oczywiście wina tego, że nie uczy się języka polskiego tak jak powinno. Z tej samej przyczyny istnieje też terroryzm i głód na świecie. Co ma piernik do wiatraka? Społeczeństwo robi się głupie z wielu powodów, a na pewno znaczącym nie jest to, że nie analizują tekstów na języku polskim i nie znają poetyki na pamięć.
A jeżeli trafi Ci do ręki ambitniejszy artykuł, w którym autor odwoła się do wiedzy literackiej? Nie zrozumiesz go, bo dzieła powszechnie uważane za wybitne nie będą Tobie znane.
PS. Piernik jak i wiatrak kończą się na k. W dodatku, w wiatraku mieli się ziarno na mąkę, z której wypieka się pierniki.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl