Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Wydaje mi się że lepsza będzie zdecydowanie etnologia. Etnologia współczesna to
już nie sama etnologia. Czerpie ona wiedzę z różnych dziedzin nauki: z
psychologii, kulturoznawstwa, historii sztuki, socjologii,filozofii,
politologii, stosunków międzynarodowych czy choćby z takich dziedzin jak
marketing, public relations, reklama. Nie jest kierunkiem skierowanym na jedno
pole. - "W latach 70. ubiegłego wieku zaczęła się postmodernistyczna rewolucja i
etnologia stała się bardziej interdyscyplinarna. Odeszły też w przeszłość
niektóre ludy i ślady materialne po nich. Z tego powodu etnologia zaczęła pełnić
inne funkcje, interpretacyjne, a nie opisujące. Dlatego też dziś etnolog odgrywa
rolę antropologa, rozwijając refleksję o kulturze, i dziś tego określenia wobec
etnologa używa się wymiennie. Etnolog-antropolog nie ma już za wiele do
zrekonstruowania, zajmuje się kulturą w szerszym rozumieniu, bardziej globalnym."
Kulturoznawstwo to natomiast tylko kulturoznawstwo. Etnologia jest już dziedziną
,która stała się bardziej rozległa i adoptuje się w nowym zmieniającym się
świecie. Wydaje mi się, że jeżeli już to patrząc na współczesna perspektywę
wieksze mozliwości są po etnologii, a poza tym ciekawsze i różnorodniejsze wykłady.




Thread of messages forwarded from British Chamber
British Polish Chamber of Commerce
in association with
Mmd Poland Corporate, Public Affairs & Public Relations Consultants
invite you to a morning workshop in BPCC Academy series of events
Effective Media Relations

This workshop will be of particular interest to those members of your team
who are responsible for managing reputation of the company.
The workshop will be a refreshing and organised portion of know-how,
accompanied by case studies and elements of media training.

When?
Wednesday, 8 March 2006, 8:45 am – 12:45

Where?
Executive Room, Le Regina Hotel, ul. Koscielna 12, Warsaw (the New Town)
see map below

Speakers:
Ian Herbison – General Manager of the Mmd Warsaw office
Ewa Szejner – Director of Corporate and Public Affairs
(you'll find speakers' profiles are available at www.bpcc.org.pl/events )


Language: English

Agenda:
8:45 am - registration and morning coffee

9:00 - 10:00 Part I: Introduction
What is Public Relations
- Public Relations definitions
- Other areas of communication (marketing, propaganda, advertisement,
sponsoring)
- Functions of PR (Public Affairs, investor relations, crisis, CSR, issues
etc.)

10:00 - 10:15 Coffee break

10:15 - 10:45: Part I: Corporate communication – continued
- Publics/ target groups
- Tools & techniques

10:45 - 11:00 Coffee break

11:00 - 12:00 Part II: Theory translated into practice
Practical examples & case studies (presentation & role playing)

12:00 - 12:15 - Coffee break and light snacks

12:15 - 12: 45
Wrap up Feedback session/ Q&A

Cost:
250 PLN + VAT per person (BPCC Members)
350 PLN + VAT per person (non members)
Including coffee and light refreshments.

If you are interested to attend please complete the registration form below
and return to e-mail: warszawa@bpcc.org.pl
by Monday 6 March, 12 noon.
Registration on-line: www.bpcc.org.pl/events

We look forward to welcoming you at the event.
BPCC Executive Team



Żeby było jasne: agencja PR to taki sam wykonawca pewnych działań z dziedziny
promocji, co drukarnia, firma prowadząca eventy, czy nawet agencja reklamowa
full service. A żeby wykonywać, trzeba wiedzieć, co. Jak im się każe wymyślić,
co mają wykonać - to wymyślą to, co sami robią, w czym są najlepsi i na czym
najlepiej zarobią. Dla przykładu: jeżeli zamówicie kreowanie wizerunku marki
Waszej firmy w firmie reklamowej, która specjalizuje się w produkcji tablic
informacyjnych i szyldów - to dostaniecie "promocję" opartę na powieszeniu
tablic i szyldów gdzie tylko się da. Tymczasem miasto - w temacie promocji -
nie potrzebuje tego, co wykonawca może zrobić, potrafi lub chce. Miasto
potrzebuje tego, co sobie samo założy w ramach długofalowej strategii promocji,
skorelowanej ściśle z długofalową strategią rozwoju miasta. Ergo: zatrudnianie
wykonawcy w roli stratega to nieporozumienie. Po prostu w magistracie nie mają
pojęcia, w czym problem.

Miasto powinno mieć strategię promocji. Nie strategię działań PR, czy
długofalową kampanię reklamową, która udaje promocję. Bo promocja to jest
najszersze ujęcie i zawiera w sobie różne formy reklamy, public i media
relations, różne formy sponsoringu, event PR, a także marketing - czyli
promocję sprzedaży produktów (w przypadku miasta - oferty inwestycyjnej itp.).
Wybór agencji PR do tego zadania to pomyłka, bo agencje PR zajmują się tylko
wycinkiem tych działań. Nie opracowują strategii - choćby dlatego, że im się to
nie opłaca. Lepiej jest dostać budżet i rozdysponować go na materiały
poligraficzne, kampanie w mediach, czy imprezy. Z każdego się coś przecież
urwie dla firmy. To samo w przypadku agencji reklamowych full service. Na czym
najwięcej zarabia taka agencja? Na produkcji poligrafii. Na ładne foldery
budżet zaproponowany przez Pana Dyrektora z Magistratu na pewno wystarczy.

pismak_logowany@gazeta.pl



Użytkownik GED <poc@bitstudio.com.plw wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:


zastanawiam sie dlaczego na tej grupie brak komentarzy do "wspanialej"
ustawy o spolszczaniu nazw obcojezycznych czyzby dla was wszystkich bylo
to
tak oczekiwane i oczywiste iz nie macie na temat tej kosmicznej bzdury nic
do powiedzenia,
politycy sprowadzaja ten kraj na granice absurdu a wszyscy do okola
biernie
przygladaja sie tej bandzie przyglopow narzucajacych swoje
nacjonalistyczne
poglady, historia moze nam tego nie wybaczyc

chetnie podejme polemike

Ged


Gdzie mozna znalezc tekst tej ustawy? Czy zostala juz uchwalona? Bardzo
chetnie podyskutuje o niej, jak przeczytam calosc. Przyznam sie, ze ja
osobiscie, tak jak napisales wyzej, oczekiwalem na nia juz od jakiegos czasu
i chcialbym wiedziec, co to za jedna.

A tak a propos :)) to istnieje jeden narod w Europie (przynajmniej ten, o
ktorym ja wiem), ktory nie ma takich problemow jak my. Mysle o Hiszpanach. W
ich jezyku prawie nie istnieje problem zapozyczen. Ten jezyk zyje. Wszystkie
nowe slowa pojawiaja sie juz jako slowa hiszpanskie. Przyklady: nasze AIDS -
SIDA; DNA - ADN; marketing - mercadologia, mercadotecnia; UFO (czyli tzw.
zupelnie nieuzywany NOL) - OVNI; NATO - OTAN; hamburger - hamburguesa; USA -
EEUU; biznesmen/ka - hombre/mujer de negocios; komputer - ordenador; na
e-mail mowi sie po prostu emilio; hot-dog - perrito caliente; public
relations - relaciones publicas; bilbord - cartelera; i tak dalej i tak
dalej. Nawet znany nam z naszego rynku supermarket Auchan, w Hiszpanii
nazywa sie Al campo i to nie dlatego, ze musi, bo takie jest prawo, ale
dlatego, ze inaczej nikt by do niego nie poszedl robic zakupow. Oczywiscie
istnieja tez wyrazy takie jak barman czy futbol, ale chodzi mi glownie o
nowe wyrazy, ktore powstaja w zwiazku z odkryciami, rozwojem nauki i
techniki, nowymi pojeciami w psychologii, fizyce, biologii, ekonomii,
informatyce, etc.

Niestety nasz jezyk ubozeje z dnia na dzien, zapozyczamy wszystko co sie da,
 rzadko w ogole podejmujac jakas probe zmiany tej sytuacji. Rozmawialem z
Hiszpanami z ambasady i Instytutu Cervantesa, pytajac ich, jak oni to robia,
ze tak naturalnie tworza nowe okreslenia i kto jest za to u nich
odpowiedzialny. Odpowiedzieli mi, ze nie ma tam zadnych praw regulujacych te
sprawy, tak jak na przyklad we Francji. Za wszystko odpowiedzialni sa
ludzie. Na przyklad lekarz /grupa lekarzy, badaczy, etc./ kiedy spotyka nowe
obce slowo, po prostu je tlumaczy na swoj ojczysty jezyk. I pojawia sie ono
juz w mediach, pracach naukowych, ksiazkach jako nowe slowo hiszpanskie lub
"hiszpanskobrzmiace" (jak na przyklad przypadek hamburgera). Jezyk tworza
odpowiedni fachowcy, ogromna role odgrywaja tez dziennikarze. Jesli na
przyklad tlumacza doniesienie agencyjne, w ktorym wystepuje nieznany im obcy
wyraz, to nie ida na "latwizne", jak wiekszosc naszych pismakow, ktorzy
publikuja go po prostu w brzmieniu oryginalnym, tylko zasiegaja opinii
fachowcow, ktorzy znaja zagadnienie, byc moze prowadzili juz badania na ten
temat i maja wlasne okreslenie. Byc moze wazny jest tu tez poziom rozwoju
nauki i techniki w danym kraju.

Ja jednak sadze, ze to przede wszystkim lenistwo. Wielu moim znajomym,
ktorzy pisza teraz prace dyplomowe i korzystaja ze zrodel obcojezycznych,
nie chce sie po prostu szukac polskich okreslen na dane zjawisko (a takie
wyrazy czesto juz istnieja, nie sa tylko odpowiednio "zareklamowane") ani
tym bardziej samemu tlumaczyc i tworzyc nowe slowa. Prosciej jest pozostawic
tak jak w oryginale i zarazem bezpieczniej, bo promotor tez sie nie
przyczepi, bo przeciez wszyscy pisza prace tylko w czesci po polsku. Reszta
to mniejszy lub wiekszy obcojezyczny belkot. Podobnie jest z jezykiem
mowionym. Jedna madra pani w rozmowie ze mna stwierdzila, ze pracownicy
bankow swietnie znaja pojecia angielskie, ale jak trzeba to samo powiedziec
po polsku, to ledwo wykrztusza z siebie pare slow. Czesto w ogole nie znaja
polskich okreslen, choc takie istnieja i sa bardzo przyjazne i mile dla
ucha. Standartowy w prawie kazdej firmie zagranicznej, ale tez w czesci
polskich Dzial Human Resources to przeciez znajomy nam Dzial Kadr czy tez
Dzial Personalny lub tez Dzial Zatrudnienia. Takie proste, a w praktyce
spotykamy jakies koszmarki.

Takie przyklady mozna by mnozyc i mnozyc. Na pewno jest to zjawisko bardzo
niepokojace. I na pewno trzeba jakos temu przeciwdzialac. Czy istnieje
jakies wyjscie z tej sytuacji? Czy jestesmy w stanie sami, podobnie jak to
robia Hiszpanie, zmienic obecny stan rzeczy? Czy byc moze nie obędzie sie
jednak bez regulacji prawnych? A moze w ogole nic sie nie da zrobic i jezyk
polski bedzie powolutku, powolutku ubozal i obumieral.

To taki wstep do dyskusji, o ile w ogole sa chetni do poruszania tego
tematu.

Pozdrawiam

Kolak

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.