|
|
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Ano właśnie, temat tego, jak w praktyce wyglądają nasze wspólnoty, to osobny wątek. Możemy podyskutować i o tym, jak ktoś chce - załóżcie temat i zarzućcie linka
A co do pytania Dorothei - Ruch stara się (jak ks. FB zresztą...) odczytywać znaki czasu i pewne materiały, czy nawet formy, ulegają dopasowywaniu. Ważne jest jednak zrozumienie, do czego dążymy. Znam kilka diecezji, w których sytuacja przedstawiała się kiedyś naprawdę smętnie pod tym względem... Trening i szkoła a nie dzielenie się życiem, dojrzewanie... Produkcja animatorów, dosłownie...
Nie wiem, jak to jest z krzyżami, kiedy się zaczął ten zwyczaj, mogę Ci powiedzieć, jak to wygląda u mnie - w archidiecezji warszawskiej. Mamy tu Szkołę Animatora, jest 5 zjazdów w ciągu roku, mają formę podobną do Oaz Modlitwy. SzA trwa 2 lata i w ciągu całości omawia się w pogłębiony sposób (w oparciu o dokumenty Jana Pawła II czy Kościoła, czy jeszcze inne) 10 drogowskazów Nowego Człowieka. Forma SzA jest owocem doświadczeń poprzednich lat, nauki na błędach, modlitwy... U nas na SzA przyjmowane są osoby po III stopniu (!). Sesje SzA są tak rozplanowane w kalendarzu, by zbiegać się z Dniami Wspólnoty, na które jedzie się prosto z sesji, całą grupą - albo w rejonach, jeśli to rejonowy DW. Poza tym aby grupy były stałe, przyjmuje się tylko osoby zdecydowane. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że to naprawdę wspaniałe sesje... Bardzo dużo mi dały. Nie jest to tylko "szkoła", jest dużo czasu na modlitwę. Obok sesji tematycznych jest właśnie "Szkoła modlitwy", także liturgia zajmuje centralne miejsce, a nie jest spychana i upychana gdzieś "między wierszami". Zapraszani są goście, jest szkoła biblijna, bardzo dużo takich rzeczy, które rozwijają cię jako człowieka, chrześcijanina, animatora. Podkreślam ten rozwój jako człowieka, bo naprawdę niemałą rolę pełni tu grupa, wspólnota, służba, w której weryfikuje się to, na ile żyjemy tym, co głosimy... Na ile chcemy dawać siebie, a na ile tylko błyszczeć... itd. itp. Po Szkole Animatora trzeba jeszcze pojechać na rekolekcje w charakterze animatora, choć nikt nie nazywa tego praktyką. Chodzi o to, by upewnić się, jak sobie poradzę, bo może łatwo o czymś mówić, a potem wychodzi w życiu, że jednak coś jest nie tak... I jeśli wszystko będzie się układało w porządku, to potem można pojechać na błogosławieństwo do posługi animatora Ruchu do Krościenka (COM) czy na Kongregację Odpowiedzialnych.
Bycie animatorem nie definiuje, czy to posługa w grupie, czy w diakonii, u nas nie ma takiego podziału, bo po co? O ile mi wiadomo, nie ma go też w zamyśle ks. FB. Jest po prostu animator, osoba, która odkrywać może różne charyzmaty i służyć w sposób bardzo różnorodny. W każdym razie błogosławieństwo, czy przyłączenie do Stowarzyszenia Diakonia RŚ-Ż odbywa się zawsze w Centrum - albo na COMie, albo na KKO. Nie ma osobnych obrzędów w diecezji. Myślę, że to jest dobre, bo sprzyja budowaniu jedności... I dla mnie osobiście jest bardziej wiarygodne, bo wiem, że żyję tym samym duchem i charyzmatem, bez żadnych dodatków...
Myślę, że aby ocenić to, co się dzieje w danej diecezji, trzeba by porozmawiać z osobami odpowiedzialnymi za taki a nie inny kształt czegoś i dowiedzieć się, dlaczego to tak wygląda, jaki jest zamysł? Może nie wszystko od razu umiemy zrozumieć, a ma to jakiś sens. Umiejętność rozmawiania - ważna sprawa
W razie czego na jakieś dokładniejsze pytania mogę odp. na PW...
* Gdyby ktoś z arch. warszawskiej miał aktualniejsze informacje, to można śmiało uzupełnić/poprawić
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl
|
|
|