aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
na wstępie zaznaczam: jestem nowy, jadam mięso, ale... I między innymi z powodu tego "ale", co wyjaśnić się krótko nie da, jestem tutaj. I na razie pasuje mi rola lojalnego opozycjonisty, czyli tego co krytykuje, ale tak naprawdę tą krytyką stara się wspierać. Odwołać się chcę do czegoś co zawarłem w tytule, czyli do natury....
Upierałbym się, że mamy moralne prawo, jako naturalny drapieżnik, polować na zwierzęta i jeść mięso (a może też jako naturalny hodowca? - niewiem). Przy czym nie chcę dyskutować nad chorobą dzisiejszej produkcji mięsa, bo hodowlą zwać tego nie można - wielu rzeczy pewnie w tym temacie nie wiem i nie chcę wiedzieć... Jest podobno takie prawo myśliwskie, że nie można strzelać do stojącego zająca. Musi biec. I o coś takiego mi chodzi, albo nawet o wiele bardziej zaostrzone prawo moralne. Ale nie chcę wyjść na heretyka... Naturalna selekcja, ewolucja... Coś w tym kierunku. Co myślicie o tej idei?
Czyja naturalna selekcja i ewolucja, ludzi, czy zwierząt?
O jakim moralnym prawie mówisz? Idąc tym tokiem myślenia, czy mamy moralne prawo do uśmiercania ludzi chorych, słabych, kalekich? Chyba nie tędy droga? Zostawmy przyrodę w nienaruszonym stanie, a nie będzie problemów z funkcjonowaniem i stabilnością ekosystemów. Człowiek nie jest "naturalnym" drapieżnikiem. Żyjemy na terenach - pomijając stare kulturowo plemiona, np. egzystujące gdzieś w głębokich dżunglach -, gdzie człowiek jest zwierzęciem obcym, inwazyjnym i niszczącym otaczające go środowisko.
A to, że wyhoduję sobie świnkę, nie daje mi prawa i obowiązku jej skonsumowania, jedynie generuje tego rodzaju możliwość...
" />Tajemnicą poliszynela jest, że wszelkie nowinki z zachodu, a głównie ze Stanów przychodzą do nas niezwykle szybko. Jednak ta informacja wywołała u mnie opad szczęki. O czymś takim jeszcze nie słyszałem. Nie dość, że psy i koty będące własnością zamożnych ludzi korzystają ze SPA to mogą sobie również chodzić na imprezy sylwestrowe. W Polsce pojawiły się oferty gdzie na sylwester można się wybrać ze swoim pupilem. Nie byłoby może w tym nic nadzwyczajnego bo przecież są wczasy na które można pojechać z psem czy kotem. Ale na tych imprezach na sylwestra to zwierzęta grają główną rolę, a ich właściciele tylko im towarzyszą. Na pewno też coś zjedzą, wypiją i potańczą, ale najważniejsi są ich pupile. W sumie nie ma się czemu dziwić, pies to też istota czująca i musi jakoś odreagować stres !
" />Ależ, yolu. Któż by śmiał obsadzić Stuhra w podrzędnej roli Generała. On będzie grał rolę główną z najgłówniejszych. Tak główną, że ma wszystkie inne główne role pod sobą, czyli całe IPN razem wzięte. Daj się akcji rozwinąć.
Na swoim wstępie Stuhr wypowie wiekopomną kwestię: "Wielbład jaki jest, każdy widzi. To jest duże zwierzę".
Po tej kwestii widz ma już niemal pewność, że co jak co IPN ustali, ale na zicher ustali, że koc jest z wielbłądziej wełny.
(W tle cień rzucany na ścianę w stylu Hiczkoka wskazuje, że postacią, pociągającą za sznurki przymocowane do Stuhra, czyli do IPN jest pewien peacemaker dla niepoznaki zwany candymanem.)
" />Witam:)
Tak sobie obserwuję różnorakie rozmowy tutaj, rozmawiam z różnymi poganami na żywo i coraz bardziej nurtuje mnie pytanie: po co wam są potrzebni ci bogowie? Czemu macie taką potrzebę, żeby coś, czy kogoś czcić?
Wielu z Was, Pogan praktykuje jakiś rodzaj magii naturalnej, albo czarostwa - w żadnej z tych ścieżek nie jest wymagana wiara w bogów, czy boginie. Szanuje się, ba, może nawet czci Przyrodę, siły wszechświata, ale konkretnych bogów? Nie twierdzę że oni nie istnieją - istnieją, a owszem, w końcu taka silna wiara tylu ludzi stwarza bogów. Ale dla mnie to właśnie bogowie są stworzeni przez człowieka, a nie odwrotnie.
Szamanizm ma takie zdrowe podejście do tego - pracuje się z konkretnymi duchami i siłami, które wchodzą z nami w kontakt, niektóre z nich są potężniejsze, inne mniej. I szanuje się te duchy, składa im ofiary, ale to nie jest traktowanie ich jak bogów - nie czci się ich.
Znam siły, które są o wiele bardziej ciekawe i pożyteczne od wszystkich bogów i każdego z osobna;) Nie obrażając niczyich uczuć religijnych;) uważam bogów za takie egregory które niekiedy nawet mają własne osobowości, które pojawiają się i świecą, a ludzie wtedy dostają euforii, że bóg do nich przyszedł.
Teraz uprościłam sprawę, ale obejrzyjmy to z innej strony: rozumiem, że bogowie pogańscy najczęściej uosabiają jakieś konkretne siły przyrody, no ale już mnie rozumiem po co ich tak personifikować i czcić? W ten sposób odbiera się im ich faktyczną rolę i moc - bo się ich w jakiś sposób uczłowiecza, sprowadza do poziomu człowieczego. To pomaga te siły "oswoić" czy "zrozumieć" - ale czy aby na pewno? Jak dla mnie to takie oszukiwanie własnej psyche, żeby przezwyciężyć lęk.
Czy nie byłoby prawdziwsze spróbować zobaczyć, albo poczuć te siły takimi jakimi są - bez bajek, bez wsadzania w nie ludzkich emocji, nadawania osobowości i innych takich właściwości, które dotyczą tylko gatunku ludzkiego, a niektóre z nich też świata zwierząt. Takie spojrzenie wymagałoby o wiele więcej pokory i odwagi, no ale czemu mamy iść na łatwiznę?
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl