aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Związek Nauczycielstwa Polskiego ponownie zaapelował wczoraj do Sejmu o jak najszybsze rozpatrzenie poprawek Senatu do nowelizacji Karty Nauczyciela, by nowe zapisy mogły szybko wejść w życie.
Sprawa dotyczy wcześniejszych emerytur nauczycielskich.
Zgodnie z nowelizacją Karty, nauczyciele, którzy w tym roku nabyli lub nabędą prawa do przejścia na wcześniejszą emeryturę, będą mogli skorzystać z niego w roku przyszłym i następnych latach oraz będą mieli szansę na powrót do pracy.
Obecnie w Karcie zapisane jest, że nauczyciele mogą przejść na wcześniejsze emerytury bez względu na wiek, jeśli mają 30 lat stażu pracy, w tym 20 lat pracy w oświacie, lub 25 lat stażu pracy, w tym 20 lat w szkolnictwie specjalnym.
Choć przepisy obowiązują do końca roku, to nauczyciele chcący z nich skorzystać musieli złożyć wypowiedzenie na trzy miesiące przed początkiem nowego roku szkolnego, czyli do końca maja.
Nowelizując w czerwcu Kartę posłowie wykreślili z niej warunek rozwiązania przez nauczycieli umowy o pracę do końca 2007 roku. Jak przypomniał wczoraj na konferencji prasowej prezes ZNP Sławomir Broniarz, koniec sierpnia to ostatnie dni ruchu kadrowego w szkołach.
- W tym roku na kilka dni przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego mamy bałagan - powiedział. Jego zdaniem, każdy dzień zwłoki w pracach legislacyjnych nad poprawkami do nowelizacji Karty jeszcze tylko powiększy bałagan organizacyjny w szkołach.
- Mamy bowiem z jednej strony nauczycieli, którzy złożyli w maju wypowiedzenia, bo obawiali się, że inaczej będą zmuszeni pracować do 60-65 roku życia, a teraz czekają na nowelizację, bo ona pozwoli im wrócić do pracy. Z drugiej strony mamy dyrektorów szkół, którzy także czekają w napięciu na zmianę przepisów, bo muszą organizacyjnie i kadrowo przygotować się do nowego roku szkolnego: czyli albo przyjąć ponownie nauczyciela, który w maju złożył podanie o rozwiązanie stosunku pracy, albo szukać na jego miejsce nowego pracownika - mówił Broniarz.
(mark) - Dziennik Zachodni
http://www.sport.pl/pilka/1,65050,4096668.html
Urban lub Kasperczak w Legii, Smuda w Wiśle, Stawowy w Lechu? Czołowe kluby Orange Ekstraklasy na finiszu sezonu desperacko szukają nowych trenerów
Broniąca tytułu Legia, a tym bardziej wicemistrz Polski z Krakowa mają problemy z trenerami od miesięcy. Właściciele klubu z Warszawy już na początku rundy wiosennej chcieli pozbyć się Dariusza Wdowczyka. Zrobili to jednak dopiero dwa tygodnie temu, bo najpierw gorączkowo rozglądali się za następcą, a później główkowali, jak rozwiązać kontrakt bez wypłaty odszkodowania. Choć pod ręką Jacka Zielińskiego Legia zaliczyła niespotykaną nawet w najlepszych latach serię (trzy zwycięstwa po 3:0), działacze wciąż szukają nowego szkoleniowca. Menedżer współpracujący z klubem powiedział nam, że dwa dni temu Legia rozpoczęła wstępne rozmowy z Henrykiem Kasperczakiem, kiedyś w skandalicznych okolicznościach zwolnionym z Wisły, a na Półwysep Iberyjski wyjechali dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak i Mariusz Walter. Oficjalnie właściciel koncernu ITI pojechał do swojego domu w Hiszpanii, ale przy okazji ma spotkać się z Janem Urbanem, który kilka dni temu odrzucił ofertę Wisły.
Dlaczego Urban, od dwóch lat prowadzący drużynę rezerw półfinalisty Pucharu UEFA Osasuny Pampeluna, nie chciał pracować w Wiśle? Nieoficjalnie wiadomo, że Bogusław Cupiał oferował umowę, która umożliwiałaby mu wymówienie w dowolnym momencie z symbolicznym odszkodowaniem.
- Chciałem narzucić moją wizję gry, a tego nie da się osiągnąć w kilka miesięcy. Musiałem zadbać o komfort pracy i mocny kontrakt. Przy budowie drużyny trzeba spokoju, a nie strachu o przegranie pojedynczego meczu - tłumaczy były reprezentant Polski, który od 18 lat pracuje w Hiszpanii (wcześniej grał), jego dzieci chodzą tam do szkoły, więc przeprowadzka byłaby dla niego życiową rewolucją. Rozwiązania tymczasowe nie wchodziły w grę.
Krakowski klub negocjował na kilku frontach. Prezes Wisły Mariusz Heler spotkał się z Wojciechem Stawowym, namawiał do przyjścia Oresta Lenczyka z GKS Bełchatów, myślał także o Zielińskim z Legii. O ile to ostatnie rozwiązanie jest tak prawdopodobne jak transfer Maldiniego z Milanu do Interu Mediolan, o tyle Lenczyk może wrócić do Krakowa w każdej chwili.
- Nie wiemy, czy trener nawet po ewentualnym zdobyciu mistrzostwa zostanie z nami w Bełchatowie - usłyszeliśmy w klubie lidera ekstraklasy. - Musimy wynegocjować nowy kontrakt, a Lenczyk narzeka, że zarabia mniej niż piłkarze, którzy nawet do rezerw się nie nadają. Poza tym coraz częściej wspomina, że wolałby siedzieć w domu w Krakowie i bawić wnuki.
Tyle że właścicielowi klubu Bogusławowi Cupiałowi z naszych trenerów najbardziej odpowiada Franciszek Smuda. Ubogi rynek polski oraz brak rozeznania na międzynarodowym to główne powody, dla których działacze sięgają wciąż po te same nazwiska. Smudę z Wisły wyrzucano już dwa razy, a ostatnie sukcesy osiągał tam blisko dekadę temu.
Jest całkiem realne, że Smuda zostanie po sezonie zwolniony z Lecha Poznań. Działacze zapewniają go o dużym poparciu, ale rozpoczęli już ponoć negocjacje ze Stawowym. To najbardziej rozchwytywany dziś polski szkoleniowiec. Trener Arki, który do końca sezonu popracuje w Gdyni, rozpoczął negocjacje z Legią (jest teraz kandydatem nr 2 po Urbanie), myślała o nim Wisła, zgłosił się do niego jeszcze jeden klub z czołówki (zwolni trenera, jeśli nie zakwalifikuje się do pucharów) oraz drugoligowy Ruch Chorzów. Nie wiadomo tylko, co na to właściciel Arki Ryszard Krauze, który w sobotę ma spotkać się z trenerem i namawiać go do prowadzenia drużyny po karnej degradacji do II ligi.
Franciszek Smuda
59 lat. Mistrz Polski z Widzewem Łódź (1996, 1997), z Wisłą Kraków (1999); awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów (z Widzewem, 1996).
Jan Urban
45 lat. Fachu nauczył się w Hiszpanii, pracował z młodzieżą w pierwszoligowej Osasunie Pampeluna, od dwóch lat prowadzi jej zespół rezerw.
Wojciech Stawowy
41 lat. Awans z Cracovią z III do I ligi, utrzymanie Arki w ekstraklasie po barażach z Jagiellonią Białystok.
Źródło: Gazeta Wyborcza
W Goleniowie powstaje brygada nauczycieli emerytów, którzy będą czekać pod telefonem na wezwanie w przypadku nagłych zastępstw. Stawka: 200 zł za gotowość do pracy plus 30 zł za jedną lekcję.
W ten sposób zachodniopomorska gmina chce rozwiązać problem zastępstw. Pomysł pojawił się po tym, jak urzędnicy zarządzili kontrolę w goleniowskich szkołach. Wychowawcy w 13 szkołach podstawowych i gimnazjach musieli dokładnie napisać, ile przez ostatnie dwa lata nie było lekcji i dlaczego. - Dokładnie przejrzeli dzienniki i wynotowali wszystkie godziny, które przepadły - mówi Dorota Rybarska-Jarosz, odpowiedzialna za oświatę w Goleniowie. - Wyniki są zatrważające.
W podstawówkach (w klasach IV-VI) nie odbyło się 27 proc. lekcji wychowania fizycznego, 25 proc. angielskiego, 23 proc. lekcji wychowawczych, 16 proc. polskiego i 11 proc. matematyki. Podobnie w gimnazjach: 26 proc. lekcji wiedzy o społeczeństwie, 21 proc. biologii, 15 proc. polskiego i 14 proc. historii. Lekcje nie odbyły się z powodu organizacji imprez szkolnych, konkursów i nieobecności chorych nauczycieli. Gmina postanowiła to zmienić. Wszystkie szkoły dostały zalecenie, by imprezy i uroczystości organizować dopiero po godz. 13, czyli po najważniejszych lekcjach.
- Na choroby nauczycieli jednak wpływu nie mamy. Możemy jedynie złagodzić skutki ich nieobecności. Dlatego postanowiliśmy stworzyć zespół nauczycieli interwencyjnych - tłumaczy Rybarska-Jarosz.
Pomysł jest prosty. Nauczycielami interwencyjnymi mają być emeryci oraz nieczynni nauczyciele - osoby, które mają uprawnienia do pracy w zawodzie, ale aktualnie nie uczą w szkole. Za gotowość do pracy każdy z nich ma otrzymywać ryczałt - 200 zł na rękę miesięcznie. Gmina podpisze z nimi umowę zlecenie. Za każdą lekcję nauczyciel dostanie 30 zł brutto. Dyrektor, którego nauczyciel pójdzie na zwolnienie, będzie musiał poinformować wydział edukacji. Urzędnicy zadzwonią do nauczyciela emeryta i wskażą mu szkołę.
- W listopadzie i grudniu wielu nauczycieli jest na zwolnieniach i nie zawsze jest kim ich zastąpić. W ubiegłym roku musiałem zatrudnić nauczycielkę aż z Łodzi, bo nasza polonistka złamała nogę i nie było jej trzy miesiące - mówi Mariusz Zalewski, dyrektor największego w Goleniowie Gimnazjum nr 2. - To interes dla wszystkich stron. Emeryci będą mieli pracę, gmina nie będzie musiała płacić za drogie zastępstwa, a ja będę miał problem z głowy. Jest tylko jeden warunek: emeryt ma naprawdę prowadzić zajęcia, a nie tylko pilnować klasy.
Brygada ma rozpocząć pracę w listopadzie. Na początek gmina chce zatrudnić pięciu emerytowanych polonistów i matematyków. Jeżeli pomysł się sprawdzi, zostaną zatrudnieni także nauczycieli innych przedmiotów. Nauczyciele interwencyjni będą prowadzić lekcje według programu w konkretnej klasie.
- Emerytury nauczycielskie to jałmużna. Dostajemy od 900 do 1,2 tys. zł, więc każdy szuka możliwości dorobienia - mówi Tatiana Milcarz, emerytowana nauczycielka języka niemieckiego ze Szczecina. - Sama mam kilka godzin w szkołach podstawowych. Część nauczycieli emerytów czuje, że mogliby jeszcze popracować, ale w mniejszym wymiarze godzin. Taka forma zatrudnienia jest korzystna, bo nauczyciele emeryci nie będą obciążani żadnymi dodatkowymi obowiązkami oprócz prowadzenia lekcji - ocenia.
- Na razie prowadzimy rozmowy z kilkoma emerytami. Wyrazili już zainteresowanie. Jesteśmy otwarci także na nauczycieli, którzy nie pracują w szkołach i studentów ostatniego roku studiów - mówi Rybarska-Jarosz.
- Problem niezrealizowanych lekcji dotyczy szkół w całym województwie. Zjawisko jest dość powszechne, szczególnie jesienią i na wiosnę. Cierpią na tym przede wszystkim uczniowie klas, które kończą szkołę i zdają egzaminy - mówi Artur Gałęski, zachodniopomorski kurator oświaty. - Pod pomysłem z Goleniowa podpisuję się obiema rękami. Jeżeli sprawdzi się w praktyce, będziemy namawiać inne gminy do podobnych rozwiązań.
Kolejny cud Tuska?
Od 01.09.2009 zostałem zatrudniony w szkole jako nauczyciel + wychowawca w internacie. Umowę miałem na czas określony do 26 czerwca 2010r przy czym było zaznaczone w umowie nie dłużej niż do funkcjonowania internatu. W sumie miałem ponad etat: 6 godzin - jako nauczyciel informatyki i 26 godzin jako wychowawca w internacie. Problem jest tego typu ze internat przestał działać w maju i to co miałem zaznaczone w umowie (nie dłużej niż do funkcjonowania internatu) umowa wygasła w dniu końca maja. W czerwcu już tylko uczyłem, czyli miałem te 6 godzin. Na okres czerwca podpisałem aneks do umowy na ten 1 miesiąc czyli te 6 godzin lekcyjnych. I tutaj jest problem i nawet w księgowości nie wiedzą jak sobie z tym poradzić. Dzwonią po kuratorium i tak na prawdę nikt nie wie do końca jak to powinno być. Powinni mi wypłacić ekwiwalent za urlop i twierdzą ze ustala się to z ostatniego miesiąca pracy czyli z tych tylko 6 godzin. I tutaj jestem stratny ponieważ jak bym nie podpisał tego aneksu to by mi ekwiwalent liczyli z ponad etatu i wtedy bym dostał dość sporo pieniędzy a tak dostanę całe g.
I tutaj jest moje pytanie czy mają racę że mi wypłacą z tych 6 godzin czy to się jakoś uśrednia? Chodzi o to ze przyjmują mi stawkę zarobków z ostatniego miesiąca pracy a wtedy już nie wiele zarabiałem. W szkole twierdzą ze taki jest przepis prawny aczkolwiek sami jeszcze nie są pewni. Jak to ma być faktycznie? proszę o rade jak rozwiązać ten problem żebym nie był stratny.
Tutaj jeszcze zamieszczam rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu w sprawie szczegółowych zasad ustalania wynagrodzenia oraz ekwiwalentu pieniężnego za urlop wypoczynkowy nauczycieli link
http://isap.sejm.gov.pl/D...0...0737&type=2
a tutaj jest nowelizacja
http://isap.sejm.gov.pl/D...0...2634&type=2
wyczytałem tam żę ten ekwiwalent wylicza się z wynagrodzenia zasadniczego w wysokości należnej w miesiącu wykorzystywania urlopu (§ 2 ust. 1).
No ale to dziwne jest i trochę nie logiczne ponieważ np jeżeli:
weźmy pod uwagę sytuacje jak ktoś ma odwrotna sytuacje cały rok mało zariba miesiąc ma wyższe zarobki to znów dostanie ekwiwalent za ten ostatni miesiąc czyli tak na prawdę zyska! Nic dziwnego nie jest w tym ze nagle mi się zmieni wymiar godzin i dlaczego mam być stratny?. Wychodzi z tego że w takich przypadkach nie ma co podpisywać tego aneksu na te 6 godzin bo będe stratny z drugiej strony jestem nauczycielem który cały rok pracował z dana klasą także też nie ładnie by było żebym postawił dyrektora przed w sytuacji ze przez miesiąc nie ma kto ich uczyć . Ciekawy problem może ktoś mi doradzi jak mam z tego wybrnąć żeby nie być stratnym powołując się na jakieś przepisy.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl