Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Przed wejściem do olbrzymiej, szklanej rotundy, jaką jest cieplarnia, mieści się pomieszczenie wielkości normalnej sali lekcyjnej - o ścianach także oszklonych, jednak pokrytych w sporej części witrażami, w odcieniach zieleni i złota. Z kolebkowego sklepienia, nie różniącego się niczym od ścian, zwieszają się trzy żeliwne lampy, w kształcie kół, na jakich poruszają się wozy między Hogwartem a stacją Hogsmeade.
Sala ma kształt prostokąta; na jednym z dłuższych boków mieszczą się drzwi do cieplarni, a na jednym z krótszych umieszczona jest tablica, naprzeciwko drzwi, które stanowią jedyny bezpośredni portal wejściowy tego miejsca - można też przejść naokoło, przez cieplarnię.
Na sali, w rzędach, ustawione są ławki z dębowego drewna; przy każdej siedzi dwoje uczniów.

LEKCJA 1
Temat: Kilka słów o botanice i zielarstwie. Zasady BHP na lekcjach. Substancje zawarte w roślinach. Dlaczego rośliny są tak bliskie czarodziejom?

Na lekcję zapraszam w piątek, o 20:00.



szukając w necie jeszcze bardziej ekstremalnych lokalizacji niż podana przez ciebie Tomek znalazłem świetną stronę z Ariocarpus agavoides na naturalnych stanowiskach! (coś dla Jurka):grin:

http://www.kakteenfotos.de/

Na tej stronie jest wiele zdjęć właśnie z ekstremalnymi lokalizacjami czyli na przykład w szczelinie skalnej na pionowej ścianie. To, że występują takie właśnie lokalizacje nie oznacza jeszcze, że wszystkie są takie. Spora część kaktusów rośnie w luźniejszym substracie niż skała. Mam trochę zdjęć z naturalnych lokalizacji (copiapoa, eriosyce) gdzie wykopuje się rośliny ze zwietrzałej gliny, gruboziarnistego piachu, grysu granitowego czy mieszanki tych trzech. Nie wspomnę tu nawet o Notocactusach, które rosną w czystej próchnicy czy w mchu. Czy kaktusy rosnące w lasach (Echinocereus i inne).

Gybym dysponował takimi danymi to rzeczywiście (Meloss) spróbowałbym urządzić taki miniskalniak (doniczka za mała) z substratem naśladującym substrat naturalny. Bogactwo rodzajów "gleby" otaczającej kaktusy jest w naturze olbrzymie a zwykły żwirek do dekoracji doniczki to bardzo marna namiastka tego bogactwa.



witam ponownie , co do głazów to nie takie znowu głazy, okrąglaczki malutkie, miałem je juz wczesniej w akwie może to dla was dziwne ale rosliny się ładnie ukorzeniały, a rosnąć bedą rosły bo juz rosna tylko co2 właczyłem i zaczełem nawozić a po trzecie są ładniutkie nie musze odmulać wszystko spada miedzy te głazy i zostaje jako nawóz. co do korzeni i bałaganu na tym zdjeciu nie widać wszystkich roślin jst kilka szybkorosnacych na tye ale jeszcze są za małe tu zeby je zauważyć, oprócz tego pare jeszcze doszło. kolejne zdjecie umieszcze w maju wtedy bedzi widac róznice, z korzeniami mam plan taki aby przyczepić do nich pare anubiasów w celu zielonej ściany ale to sie jeszzcze zobaczy. dziekuje za opinie




Tofifi, przecież światło ma znaczenie!
Oszem ma, ale dywagacje nad kolejnością już nie mają według mnie.
Niby roślinna z tyłu, a ale przecież rośliny nie rosną w 1 linii pod tylną ścianą.

Światło świetlówek nie rozchodzi się punktowo, w wodzie strumień wielokrotnie się załamuje,
Więc czy dasz ją po środku, czy z tyłu nie ma znaczenia, grunt, żeby kolorem Ci się podobało.

PS.



Na tej polanie panowaly bardzo trudne warunki do zrobienia dobrej fotki, kwitnace drzewo tak mnie zauroczylo ze nawet stado meszek mnie niezniechecilo, co skonczylo sie wieloma ukonszeniami.
Fotka moze nienajciekawsza ale mi na dostatecznym poziomie sie podoba.
542


Wąwóz Homole

Jego ściany zbudowane są głównie ze skał wapiennych pochodzących z okresu jury i kredy z domieszką łupków i margli. Ma bardzo urozmaiconą rzeźbę i ciekawą budowę geologiczną. Największą rolę w powstaniu wąwozu odegrały pionowe ruchy wypiętrzające. Dnem tego bardzo znanego wąwozu, uważanego za jeden z najpiękniejszych w Polsce, płynie potok Kamionka, który również odegrał dużą rolę w rzeźbieniu koryta wąwozu. Potok tworzy liczne kaskady, a w jego korycie znajdują się ogromne głazy. Płynie nim kryształowo czysta woda. W górnej części wąwozu rumowisko osuwiskowe powstałe w okresie plejstocenu. Na wapiennych skałach wąwozu Homole rosną rzadkie gatunki roślin wapieniolubnych i liczne okazy światłolubnych jałowców. Od 1963 r. jest rezerwatem przyrody, licznie odwiedzanym przez turystów i wycieczki szkolne.

Pierwsze kroki w wąwozie
543



Te rośliny to popularne żabienice amazońskie dałem je do doniczek, bo karpiki są jak świnki rycie i kopanie mają we krwi
KOI najlepiej rosną i czują się w 23-24*C, w takiej temperaturze również najszybciej rosną.
Mogą również żyć i w wyższej, ale wtedy trzeba zadbać o silne napowietrzanie.
Grzałka wtedy byłą wyłączona, temperatura bez grzałki obecnie to 25*C za ścianą jest łazienka i ściana jest cały czas ciepła, do tego same świetlówki grzeją.



Iegsloey poprawił uścisk na worze i ruszył przez Wyżynę Zapomnianych Bitew (przynajmnie krasnolud ją tak nazywał,rozegrało się na niej wiele bitew,wielkich bitew zaiste, których nie pomni już dzisiaj najstarszy mag).Na skraju wyżyny był rozstaj dróg.Iegsloey nie miał wyboru.Wyciągnął amulet w kształcie liścia kontrsora (magiczna roślina rosnąca zazwyczaj w podziemiach górniczych,służyła zazwyczaj do znajdywania drogi w kopalniach).Koniuszek liścia-amuletu skierował się na wschód.Iegsloey bez namysłu (święcie wierzył amuletowi) udał się w podanym kierunku.Nie wiedzieć czemu czuł dziwną błogość.Idąc przez zbocze góry uczucie błogości rosło,aż do momentu,w którym zaczęła owa błogość być mdląca.Iegsloey wiedział co to znaczy.Ktoś w pobliżu używał czarów.Kto i po co,nie mógł krasnolud wiedzieć,bo niby skąd?Lecz intuicja podpowiedziała mu,że dobrze by było szybko przejść przez zbocze i pójść prosto do matki.Przeczucie go nie myliło.Było już jednak za późno.
Nie zauważył nawet jak dookoła jego namnożyło się królewskich najemników,najgorszych zbirów,których nie da się niczym przekupić.
-No,no,no...Co my tu mamy...-syknął najwyższy,wąsaty zbir.Zwał się Ferent Aumogus.Ieogsloey znał go dobrze.To on zabił mu ojca.
Krasnolud nie mógł się ruszyć.Miał co prawda ciężki,krasnoludzki topór,ale sam nie dałby rady tylu wojownikom (było ich około dziesięciu).
-Chyba nas znasz,co?-zadrwił inny,niski i gruby,w misiurce na głowie.
Iegsloey milczał.Ferent zaśmiał się.
-Nie mamy już tyle tupetu,co kiedyś,prawda?
Krasnolud ciągle milczał,nie mógł się ruszyć,rzucił tylko gniewne spojrzenie na jednego ze zbirów.Tego było mu najbardziej szkoda.August Targuest,były przyjaciel ojca Iegsloeya dopomógł w zamordowaniu jego,a teraz przygląda się bezczynnie i uczestniczy w kolejnym morderstwie.Tym razem morderstwie syna zabitego niegdyś krasnoluda.
Ferent podszedł do Iegsloeya i uniósł miecz.Był to piękny,zdobiony miecz,widać było fach w ręku i robotę królewskich kuźni.Powietrze było ciężkie,nadszedł odór śmierci.Tlenu zabrakło,nadszedł świst,świst niesamowity,złowrogi,tuż przy jego głowie,na szyi poczuł ból,upadł zmęczony i pogrążył się w śniegu...

Nie wiedział kiedy się obudził.Nie wiedział nawet kiedy zasnął,ani gdzie jest.A był w wielkiej jaskini,zdobionej byczymi skórami na ścianach.Poczuł zapach pieczonego mięsiwa.Chciał wstać,ale ból w kolanach nie pozwalał mu na to.Upadł zrezygnowany na twarde łoże.Przez zmrużone powieki zauważył dwie postacie.Jedna właśnie wychodzila,druga podeszła do niego.
-Aleś wpadł.Wdawać się w bitkę,z takimi łobuzami!To chyba tylko ty potrafisz..-usłyszał surowy,matczyny głos.
-Mamo...ma...mam..
Mama Iegsloeya przyłożyła palec do ust.
-Cicho synu.Jest narada.-wyszeptała.
Iegsloey otworzył szerzej oczy.Zobaczył wielką,ale ładną,blondwłosą kobietę.Była ubrana w zwiewny niebieski płaszcz i długie,płócienne spodnie.
Iegsloey rozejrzał się.Było o wiele mniej olbrzymów niż ostatnio.
-Mamo...-mruknął
-Ciszej synu!-rozkazała surowo matka.
-Dobrze,już dobrze-jej głos złagodniał-O co chcesz się spytać?
-Czemu jest was tak mało?-spytał Iegsloey podnosząc się na łóżku.
-Wybili nas ludzie.Przychodzili tu tłumami,zabijali,ogłuszali,wciskali swoje wynalazki.-powiedziała Margarett (tak miała na imię matka Iegsloeya) z ogniem w oczach.
Iegsloey nie pytał już o nic.


Nagle,jakby z oddali usłyszał krzyk.
-Alaaaaarm!Alaarm!!!
Margarett zerwała się z łózka.
-Zaczekaj tu-rozkazała.
Iegsloey nie wiedział co się dzieje,odpływał.Nie podano mu leków."Nie zapomną"-zapewniał się "Nie teraz".Niestety.Zapomnieli.Iegsloey'owi pojawily się przed oczmi gwiazdy,odlatywał,czuł,że jest wolny,wolność,wolność,czuł się wspaniale,odlatywał,wyżej i wyżej!I w końcu jakby nagle spadł na ziemię.Jego ciało bezwładnie zwisało z łóżka.Jesczze kilka dni temu radosna i ciepla twarz,teraz zimna,bez śladu uczuć,zastygła.
Teraz myślę,że może to i dobrze,zaprawdę,że Iegsloey nie widział co stało się dalej.Alarm spowodowany był najazdem ludzkich.Sila pięciuset wojowników,jak na tamte czasy była wielka.Margarett razem z resztą olbrzymów zmarła.Jej martwe ciało,niedaleko skupiska trupów olbrzymów,i Iegsloey pośrodku,w wirze wydarzeń.W wirze najbardziej nieżywych wydarzeń jakie istnieją.Teraz przywołaj sobie czytelniku inne przykłady okropieństw wywołanych przez człowieka.Wiele już było,wiele nadejdzie.Jak mówią przepowiednie za setki lat pod pozorem wszelkiej świętości ludzie mają być paleni,a w grodzie za wschodnią granicą kraju ojca Iegsloeya bitwa ma się stoczyć wielka.W grodzie zwanym Grunwald (dziś taki na mapach nie istnieje) ma polać się krew,a ciała przegranych mają użyźnić ziemię.Oby przepowiednie się myliły...

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.