Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa


Dzoana wrote:
"komplement" nie
jest
wyrazem jednoznacznie dodatnio nacechowanym.


KOmplementy są różne, tak samo jak intencje, jakie za komplementami mogą
się ukrywać.  Cenne i pożądane są komplementy zupełnie bezinteresowne,
służące jedynie wyrażeniu naszego zachwytu - i jako rzeczy cenne są
również najrzadsze. Problem z odróżnieniem tych od całej masy, za
którymi "coś się kryje", sprawia, że zazwyczaj jesteśmy nieufni, a wiele
osób z definicji reaguje źle na wszelkie komplementy, dopatrując się w
nich interesowności, prób przypodobania się lub interesowności, lub
nawet drwiny.

Nie jest to jednak powód, który powinien nas powstrzymywać zarówno przed
wypowiadaniem komplementów jak i przed ich przyjmowaniem.


Komplement IMO nie jest pochwałą np. "jestes piękna jak nie wiem co..."
ale stwierdzeniem akceptacji dla jakiejś ujemnej cechy.
Moze to mało romantyczne ale coż...


Dziwne masz podejście do tej kwestii. Jak ktoś bliski mi mówi, że jestem
piękna, to nie zakładam automatycznie, że nie jestem i tylko ta osoba
mnnie lubi i akceptuje taką jaka jestem. Jak mi ktoś mówi, że mam ładną
figurę, to nie przyglądam się sobie zaraz krytycznie i nie interpretuję
tych słow w ten sposób, że pewnie jestem gruba, ale ten ktoś to mnie nie
chce dołować najwyraźniej. Z takiego zachowania wyrosłam dość dawno
temu, mniej więcej w tym czasie, gdy pozbyłam się resztek kompleksów.




Witaj!


[ciach]

jakos to wszystko co napisales takie... malo romantyczne :)
gdzie to ach i och o jakich czyta sie i slyszy wszedzie?
w zamian tego tylko niepewnosc i brak pelnego zaangazowania.
hmm....
czy to normalne zostawiac sobie "furtke bezpieczenstwa"?
szczerze? jakos mi to nie styka z definicja milosci :)



Dnia 03.01.2006 kierka <kie_@interia.plnapisał/a:

| nie trafiłaś, bo w istocie anachroniczny wiedźmin - błędny rycerz z
| kodeksem bazuje na romansach ;P
Na początku ustalmy o jakiej romantyczności mówimy.


O, właśnie.

Jeżeli chcesz
podciągnąć Geralta pod definicję bohatera romantycznego o podstawowej
definicji mniej więcej takiej - "indywidualista, idealista, buntownik o
bogatym życiu duchowym, wyrastający ponad przeciętność, skłócony ze
światem" to MOŻE jest to dopuszczalne, aczkolwiek nie wiem (pytanie do
ogółu) kto czytając sagę wiedźmińską myślał o romantyzmie i
romantyczności... ja na pewno nie.


O takiej romantyczności z romantyzmu to nie.

Najpierw przeczytaj po raz kolejny cały wątek "AS romantykiem" z
naciskiem na moje wypowiedzi i napisz czego nie rozumiesz w moim punkcie
widzenia.


Co za brutalne zagranie ;-)



collateral damage > straty równoczesne (wśród ludności cywilnej na wskutek działań wojennych)
To amerykański termin, więc nie dziwota, że polski odpowiednik jest dość nienaturalny. Amerykańska poprawność zabrania jednak używać określeń "mordowanie ludności cywilnej" bo to źle wygląda w mediach.
Prezentowanie sprawy to jedno, a fakty to drugie (złodziej ucieka z więzienia, ma broń, używa jej, ginie w starciu z Policją - czy w tych suchych faktach jest coś "romantycznego"? Dla niektórych wielbicieli kina "hellywódzkiego" zapewne tak, ale to już problem tych osób i.. psychologów społecznych :).
"Haker" ma właśnie takie znaczenie, jak napisałeś. Dziennikarze niestety są obecnie mocno niedouczeni i nie rozróżniają crakera od hakera.
Nawet w Wikipedii istnieje już podwójna definicja hakera! Podpowiadam, że definicja "haker – osoba o wysokich umiejętnościach informatycznych" jest właściwa. Ta druga dotyczy crakera.
Śmierć się sprzedaje.
Czy którykolwiek z portali daję wiadomość na stronę główną pt. "Wczorajszy dzień przeżyło 6,7 mln ludzi"?
Gdyby ludzie przestali się interesować morderstwami i nieszczęściami, to i media zmieniły by swój "fokus".



,,Trzy lata go kochalam (...) Rzucilam go wkrotce potem bo przeciez nie spedze
reszty zycia z golcem''

Może na poczatek zastanów się nad definicją miłości (to bezinteresowne
działanie na rzecz dobra drugiej osoby, to akceptowanie jej wad i zalet, to
robienie wszystkiego, żeby to tej drugiej osobie było dobrze... itd).

Moim skromnym zdaniem nie kochalas swojego chlopaka (nie uważałaś go nawet ani
za przystojnego ani za inteligentnego), tylko wykorzystywałaś go ze względu na
jego majętność i pozycję społeczną.

PS A tak przy okazji, to nie jest to wcale a wcale romantyczne (więc twoj
sposób postępowania nie pasuje wcale do ,,wiecznej romantyczki''). Piszesz, że
chcicalabyś być wyrachowana i po prostu o nim zapomnieć- a czy wyrachowaniem
nie było chodzenie przez trzy lata z facetem tylko dla kasy???



do diaska! teraz będę Ci współczuć do rana ;) a to i tak tylko słowa, słowa,
słowa... materializm, komformizm - większości ludzi nie da się zamknąć w
definicje. ale chyba będe pisać, ze jestem romantyczny, wrażliwy i rodzinny -
widzę po tym forum, że to działa. trzeba być jak sprzedawcy samochodów -
każdemu klientowi mówić co chce usłyszeć... ;)



to nie jest definicja masochizmu tylko romantyzmu
oddania, niewolnictwa, miłości i uległości. i kobiecości :)

są Dominujące, znamy się z nimi bardzo dobrze. i one też są tak na prawdę
"prawdziwymi kobietami".

nie mieszaj uległości z masochizmem, nie odejmuj partnerstwa od kobiecości i
męskości.

myślę że problem kolegi polega na tym że dzisiejsze czasy ukrywają romantyzm i
on ocenia to co widzi po wierzchu. równe narzekania mogą złożyć prawdziwe
kobiety o braku prawdziwych mężczyzn, albo ulegli mężczyźni o braku Dominujących
Pań, niewolnicy o tym że nie mają komu się przeznaczyć i oddać itp. no cóż, na
ulicy nie siedzi, samo nie przyjdzie, na czole nie każda i nie każdy ma to
wymalowane, zwłaszcza w społeczeństwie czytającym gazetę wyborczą.



On 2006-03-28, citizen Piotr 'Orlinos' Kozłowski testified:


Dnia Tue, 28 Mar 2006 03:19:00 +0000 (UTC), Bart Ogryczak napisał(a):

[wcinam się w dyskusję o sajensfikszynowatości Kurta Vonneguta]

Bardzo ładnie dyskutujecie panowie... Tak na poziomie... ;)

Jeżeli chodzi o zaliczanie Vonneguta do science-fiction to sprawa jest o
tyle skomplikowana, że:

- wiele zależy od sposobu definiowania fantastyki. Jeżeli przyjmiemy, że
fantastyką (szeroko pojętą) są teksty zawierające elementy
"fantastyczne" :P (sorry, nie chce mi się budować starannej definicji),
to Vonneguta do niej zaliczyć będziemy musieli


Podobnie jak 3/4 literatury w ogóle. W szczególności cały romantyzm,
mitologię grecką, legendy arturiańskie itd. Bo przecież jakieś strzygi
czy inne centaury to czysta fanatasy.


Literatura science-fiction i fantasy jest przez tzw. mainstreamowych
krytyków (szczególnie starszych) często uznawana z gruntu za gówno,
często bez zapoznawania się z nią (ewentualnie to zapoznawanie się równa
się przeczytaniu horrorka Mastertona, obejrzeniu jednego odcinka Star
Treka i stwierdzenia - science fiction to syf!) - tutaj zapraszam do
wywiadu z polskimi literackimi krytykami w jednym ze starych numerów
Nowej Fantastyki.


Czego nalepszy przykład widać w tym wątku. Pisarzy piszących pornosy
stawia się wyżej, bo są mainstreamowi.


Vonnegut natomiast w wypowiedziach na swój temat (pisze o tym w swoich
zbiorach esejów) troszkę się od science-fiction odcina (z lekkim
przekąsem i ironią pisząc o konwentach s-f), ale w mniejszym stopniu od
Lema. Wygląda na to, że takie etykietkowanie mu aż tak bardzo nie
przeszkadza, choć trochę śmieszy.


Przeszkadzało za to PKD, który koniecznie chciał mainstreamową powieść
napisał. No i w końcu napisał. Nikt nie ma wątpliwości, że to najgorsza
powieść, jaką kiedykolwiek napisał.


Uff - doczytał ktoś to do końca? :P


Nie ;-)

bart

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.