Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

roberto a pamietasz różnice miedzy izbami a spo zawo org rolników?

Trzeci etap to opracowanie projektu scalenia i jego zatwierdzenie wiec trzeba bylo cos napisac o nim?

Czy ANR przysluguje to prawo wykupy czy nie?

Używamy polskich liter i nie piszemy post pod postem. newager



POLSKA – HISZPANIA – BRAZYLIA. 10 września hiszpański bank Santander wygrał aukcję na zakup akcji Banku Zachodniego WBK. Publicyści głównych, publicznych dzienników odnotowali ten fakt jako znaczące wydarzenie ekonomiczne. Według tego komunikatu, Santander Bank jawi się jako inwestor stawiający odważne kroki na rynkach finansowych. Tymczasem bank, którego prezesem jest Emilio Botin odpowiada za poważne naruszenia praw człowieka w Brazylii.

Santander Bank jest w gronie instytucji finansujących budowę kompleksów tam na rzece Madeira w stanie Rondonia. Hiszpański finansista posiada 10% udziału w budowie tamy San Antonio. Budowa hydroelektrowni uderzy we florę i faunę; lokalnych rybaków, rolników oraz miejsce plemiona. Pomimo licznych protestów konstrukcja jest kontynuowana.

Szczególnie zagrożone pozostają społeczności Indian izolowanych, które do dziś nie utrzymują kontaktu ze światem zewnętrznym. Budowa tam otworzy terytoria nieskontaktowanych społeczności w Rondonii na niekontrolowaną eksplorację, grożąc chorobami na które autochtoni nie mają immunologicznej odporności. Ziemie izolowanej społeczności Jacareuba/Katawixi zagrożone są powodziami powstałymi w afekcie uruchomienie tamy San Antonio.

Udział w procederze, którego odpryski grożą eksterminacją izolowanych populacji stanowi poważną obawę, która powinna skłonić polski rząd do zamrożenia inwestycji Santander Bank w granicach naszego państwa.

Więcej informacji na ten temat tutaj.

Opracowanie: Damian Żuchowski
Dla ‟Wolnych Mediów”
http://wolnemedia.net/wiadomosci-ze-swiata/nowy-wlasciciel-bz-wbk-bierze-wspoludzial-w-lamaniu-praw-czlowieka/



Aktrawk, w kilku tematach poruszałeś już sprawy gruntów warszawskich. Na tej podstawie wnioskowałabym (nie wiem czy słusznie)
o dwóch interesujących Cię aspektach:
1) prawnym, dotyczącym samego Dekretu Warszawskiego i pogwałcenia nim nawet wówczas obowiązującej Konstytucji (1945 r.), legitymizowania go przez III RP (orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego), braku ustawy reprywatyzacyjnej i skutków tegoż dla RP,
2) faktycznym rozwiązaniu problemu reprywatyzacji poprzez ustalenie zasad zaspokojenia roszczeń zainteresowanych.
Po wątku dotyczącym gdańskiej kamienicy spodziewałam się w Twoim wydaniu tematu dotyczącego tych zagadnień, ale...
Dotychczas miałam wrażenie, że szczególnie leży Ci na sercu właśnie definitywne rozwiązanie problemu – opracowanie, przyjęcie i wykonanie ustawy reprywatyzacyjnej, drogi i czas dojścia do tego, roszczenia zainteresowanych (z uwzględnieniem racjonalności żądań)
a realne możliwości państwa ich zaspokojenia.
Teraz zaczynam mieć wątpliwości, czy chodzi Ci właśnie o to, czy‌ o rozliczenie przeszłości, znalezienie winnych (lub domniemanych winnych) i ukaranie.
Więc, czego tak naprawdę chcesz?

Aktrawk, co wiesz na temat losów ustawy reprywatyzacyjnej dla Warszawy?


/.../wskazałem temat w odnośniku i zastrzegłem, że bardzo skomplikowany./.../ No właśnie, i ja jestem rozczarowana. Temat sygnalizowałeś wielokrotnie, mówiłeś, że jesteś w nim dobrze osadzony, przyznajesz, że jest skomplikowany i... dajesz link do tony mało przystępnych materiałów dla osób niezorientowanych w tym problemie. Więc (dla dobra tematu i dyskusji) może byś problem zreferował własnymi słowami i w komunikatywny sposób – ?
Jak sądzę, z jednej strony w grę wchodzą kwestie związane z ustawą o nacjonalizacji przemysłu, dekretami o reformie rolnej, o gruntach warszawskich, o majątkach opuszczonych i poniemieckich i potrzeba zadośćuczynienia za niesprawiedliwość dziejową (mowa była o wypłatach odszkodowań lub zwrocie części upaństwowionego mienia, z lat 1944-1962). Z drugiej strony rozwiązanie problemu reprywatyzacyjnej jest sprawą rzekłabym honorową, ale i ściśle związaną z jej finansowym wymiarem, zatem musi znaleźć kompleksowe prawne rozstrzygnięcia możliwe do realizacji przez państwo (być może nawet rozłożone w czasie) i chroniące skarb państwa przed roszczeniami przedkładanymi indywidualnie przed sądami polskimi lub w Strasburgu – w obu przypadkach raczej należy spodziewać się daleko mniej korzystnych dla SP orzeczeń niż przy wprowadzeniu ustawy reprywatyzacyjnej (według przygotowywanego już przez PO projektu – przewidywany zwrot wartości utraconego mienia to 15-20%).

PS.
Napadłam na Imperium ryb, że pisze nie na temat, ale‌ po Twoim tekście (post 13 - zaraziłeś się stylem afry?), chętnie bym swoje słowa cofnęła, bo... wolałabym w tym chórze nie uczestniczyć.
Nie da się tak prosto przerzucić win za zaniedbania w tej dziedzinie całego okresu przemian w Polsce do ostatnich kilku lat, w tym do 2 lat sprawowania rządów przez PiS i do prezydentury L. Kaczyńskiego. Ale... jeśli tak, to Imperium ryb ma prawo uparcie bronić PO, choć zdawało mi się to cokolwiek na wyrost i ponad potrzeby.
Inna rzecz, że PO obiecało szybkie wprowadzenie ustawy i ciekawa jestem‌ czy przed następnymi wyborami hasło to nadal będzie aktualne?




Wielkie brawa dla pana Michała za opracowanie. Sam wiem, ile czasu i pracy zajmuje wyszukanie materiałów na opracowanie. :)
Odpowiem Marudzie. W tym swoim rozważaniu troszkę marudzi. Kiedy przyjmie założenie, że w każdej populacji żyją różne osobowości,
to nie popełni błędu, kiedy stwierdzi, że przynajmniej 1% tej populacji zachowuje się jak "jednoprocentowcy".
W bardzo licznym ugrupowaniu politycznym jak Platforma (ale nie tylko) zawsze znajdzie się pewna grupa osób dopuszczonych do
sprawowania władzy i mających w swoim zasięgu coś, co nazwałbym "pokusą".
Próba tworzenia wizerunku ugrupowania politycznego w oparciu o tą jednoprocentową grupę nie jest trafiona. Mało tego, jest obraźliwa
dla wszystkich innych, którym akurat postępowanie tego jednego procenta absolutnie nie odpowiada.

I tym samym chciałbym zakwestionować stanowisko wyrażone przez Marudę.
A już całkowicie kuriozalne jest trwanie na stanowisku, że wszystkiemu winien jest premier. Fakt, jako szef partii odpowiada on za swoją
partię polityczną. Jak widać z praktycznych działań ten jeden procent zaraz po ujawnieniu wędówki na "manowce" albo "pokusy"
ponosi z tego tytułu konsekwencje. I takie działanie ja - (w wojsku kapral za to słowo specjalnie mnie edukował) w pełni aprobuję.

Pozostaje jeszcze kwestia genetycznego narzekania na wszystko i wszystkich - ja nazwałbym to skazą genetyczną.

Co do prób podsumowania rolnictwa - teraz odpowiadam panu Michałowi - jakos nie widać podkreślenia, że zgodnie z umową koalicyjną
za ten sektor gospodarki odpowiada PSL.
Samo podkreślanie "dystrybucyjnego" charakteru działań PSL w zakresie rozdawania na przejedzienie środków napływających z UE
nie jest samo w sobie czymś rewelacyjnym.

Może warto poszukać czegoś więcej w dokonaniach PSL?


Jestem nowa na tym forum . Muszę stwierdzić , że nie ma Pan łatwego zadania , Panie Michale.Któryś z dyskutantów stwierdził , że od jakiegoś czasu ,trwa wzmożona nagonka na PO,we wszystkich stacjach TV od lewa do prawa.Kochani "pijarowcy" z PO . Zróbci coś z tym "fantem" ,dajcie odpór ,bo inaczej sprawdzi się jako żywo ,maksyma Gebelsa , że kłamstwo powtarzane ciągle ,uchodzi w końcu za prawdę .Już teraz blogowicze na tym forum powtarzają z uporem maniaka[a przecież dyskutują tu ludzie wyłącznie mądrzy}, że Premier Tusk ,obiecał cuda . Muszą przecież wiedzieć ,że Premier powiedział-Polska zasługuje na cud gospodarczy-. Przecież to zupełnie co innego.Powtarzanie tej wypaczonej interpretacji ,ośmiesza jakże piękny cytat z Premiera.Tak samo jest z postrzeganiem kłotni .Ludzie mówią -kłócą się-, a kto z kim?Nie odróżnia się tego ,że na ciągłe ataki PISu PO musi odpowiadać . A tak naprawdę P . Michale , komentarze i opisy działań Rządu są świetne! Jest ich stanowczo za mało na forach medialnych. Może trzeba wzorem [boję się wymówić]Marcinkiewicza organizować co tygodniowe konferencje prasowe , żeby dać odpór oszczercom.Pozdrawiam.



autor Jacek Bomersbach

14 lat temu Czesław Jamont wpadł na pomysł budowy trasy rowerowo-saneczkowej z Wrocławia do Sobótki. Do urzędów wydeptał ścieżki, nikt jednak nie zainteresował się jego pomysłem.

Trasa o 2,5 metrowej szerokości zaczynałaby się na ulicy Glinianej we Wrocławiu i biegła Borowską do ogródków działkowych na Ołtaszynie. Tam przez pola w linii prostej omijając poszczególne wsie i osiedla przechodziłaby przez gminę Kobierzyce prosto do Sobótki. Asfaltowa ścieżka kończyłaby się przy ulicy Garncarskiej u zbiegu z ul. św. Jakuba.

- Ekologiczna droga przebiegałaby z dala od zatłoczonej drogi krajowej nr 35. Mogliby z niej korzystać rowerzyści, łyżworolkarze, maratończycy, piesi wędrowcy oraz inwalidzi na wózkach. Nie byłoby przeszkód, aby zimą korzystali z niej narciarze biegowi, czy kuligi – wylicza wrocławianin.

Jakie korzyści mieliby rolnicy, przez których pola przebiegałaby trasa? Czesław Jamont uważa, że przy drodze rolnicy mogliby ustawić swoje kramy i sprzedawać własne produkty regionalne lub zwykłe artykuły np. jajka, pomidory czy chleb.


Zero zainteresowania

- Korzyści byłyby wymierne. Rolnicy zarobiliby na sprzedaży, a wrocławianie rozkoszowaliby się kontaktem z przyrodą, dotlenieniem organizmu i odreagowaniem na stres – podkreśla pan Czesław, który widział podobne szlaki w Czechach i Kanadzie.

Mężczyzna opracował kilkunastostronicowy plan działania uwzględniając nawet budowę skarbonek, w których zbierane byłyby pieniądze na budowę tzw. Row-Trasy.

Opracowanie w formie listu otwartego od 1996 roku wysyłał kolejno m.in. wojewodzie Januszowi Zalewskiemu, prezydentowi Bogdanowi Zdrojewskiemu, wojewodzie Witoldowi Krochmalowi, marszałkowi Janowi Waszkiewiczowi. Otrzymali go również: Stanisław Łopatowski, Paweł Wróblewski i Rafał Dutkiewicz.

Pomysłu jednak nikt nie próbował wdrożyć w życie.

Zaciekawił on jednak wiele organizacji rowerowych. Projekt trasy zobowiązali się wykonać za darmo studenci wydziału geodezji Politechniki Wrocławskiej. Według wstępnych wyliczeń całość budowy kosztowałaby ok. 30 mln zł.


W Czechach można

- To projekt idealny i cieszymy się, że powstają takie plany. Jednak koszty ok. 10 mln to za wysoka cena na budowę trasy. Mamy inne priorytety np. budowę bazy na EURO lub dokończenie budowy kanalizacji. Sprawy mieszkańców są ważniejsze od turystyki regionalnej – tłumaczy Zenon Gali, burmistrz Sobótki.

Pociesza jednak, że w tym roku w Sobótce i w przyległych gminach wszystkie trasy rowerowe zostaną porządnie oznakowane.

Ręce za to rozkładają ekolodzy oraz rowerzyści, którzy krytykują urzędników.

Zdaniem Cezarego Grochowskiego z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej (WIR), gminy w Polsce nie są zainteresowane budową ścieżek rowerowych, bo nie mają z tego żadnych korzyści.

- Nie mają korzyści, ale kłopoty. Otwarcie trasy wiąże się z napływem turystów, a to z kolei wiąże się z budową miejsc hotelowych, czy sklepów. Część gmin zamiast tego woli wybudować solidną drogę – uważa Cezary Grochowski.

Mniejszy problem z budową tras rowerowych mają nasi południowi sąsiedzi z Czech. Już niedaleko granicy istnieje wiele tego typu ścieżek. Na tego typu inicjatywy przeznacza się unijne pieniądze. Problemów nie robią też rolnicy, którzy udostępniają pola.

- Rolnicy mają korzyści, bo mogą korzystać z trasy i dojechać na pole ciągnikiem. W Polsce, aby oznakować szlak rowerowy trzeba pokonać gąszcz absurdalnych przepisów, które wzajemnie siebie wykluczają – wzdycha Radosław Lesisz z WIR.

Urzędnicy i rowerzyści, z którymi rozmawialiśmy przyznają, że projekt Row-Trasy Czesława Jamonta to bardzo dobry, ale nie na dzisiejsze czasy. Na budowę trzeba będzie jeszcze poczekać, jednak nikt nie wie ile.

Źródło: http://www.wroclaw24.net/

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.