Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa


W takim razie w jaki sposób wtedy zawierano małżeństwo bądź przeprowadzano rozwód?
Kiedyś życie było proste. Małżeństwo - dwoje ludzi wchodziło do łóżka i wychodziło z niego jako mąż i żona. Rozwód - poprzez list rozwodowy. Wszystko bez udziału państwa.


W takim razie co ma znaczenie dla Boga?
Miłość, słowo, przysięga, postawa wewnętrzna.


A jak ktoś należy do religii w której nie przeprowadza się ślubów ani rozwodów (ceremonii w duchu tej religii) to co ma znaczenie dla Boga?
Decyzja.

BTW. w Kościele katolickim nie przeprowadza się "ceremonii" ślubu. Msza to ceremonia niezwiązana z samym ślubem, natomiast wesele to ceremonia świecka. Można nawet w KK zawrzeć ślub korespondencyjnie. Ksiądz i świadkowie są wymagani na katolickim ślubie, ale to jest przepis ludzki, nie z nakazu Boga.

Można równie dobrze zadać pytanie - kiedy ludzie zaczynają "chodzić ze sobą" a kiedy ze sobą "zrywają"? "Chodzenie ze sobą" to jest właśnie definicja małżeństwa naturalnego. W ogóle słowa "mąż" i "żona" znaczyły kiedyś tyle, co "mój chłop", "moja laska".
Użytkownik haael edytował ten post 2009-10-08, godz. 15:45



Czyli krótko mówiąc, wedle twoich wyjaśnień, tamte śluby i rozwody były też między przyszłymi małżonkami ale bez dodatkowego udziału religii bądź państwa. Jak w "Uprowadzeniu Agaty" :) W dzisiejszych czasach jest inaczej. No i tu wracamy do punktu wyjścia, jak powiązać biblijne fragmenty o małżeństwie i rozwodzie z dzisiejszymi małżeństwami, ślubami i rozwodami. Czy można zatem powiedzieć, że biblijne wytyczne co do małżeństwa mają jednoznaczne odniesienie do dzisiejszych ślubów cywilnych i rozwodów? Skoro dziś do określenia pary małżeństwem potrzeba zawarcia przyrzeczenia w USC to chyba trzeba tak robić i można to jakoś powiązać z biblijnymi fragmentami.


BTW. w Kościele katolickim nie przeprowadza się "ceremonii" ślubu. Msza to ceremonia niezwiązana z samym ślubem, natomiast wesele to ceremonia świecka. Można nawet w KK zawrzeć ślub korespondencyjnie. Ksiądz i świadkowie są wymagani na katolickim ślubie, ale to jest przepis ludzki, nie z nakazu Boga.

Tyle to i ja wiem. Może źle się wyraziłem. Chodziło mi po prostu o to, czy dana religia ma "w sobie" możliwość przeprowadzania zawarcia związku małżeńskiego. W przypadku Kościoła Katolickiego jest to Sakrament Małżeństwa. Jak zwał tak zwał, wiadomo o co kaman.
Użytkownik ble edytował ten post 2009-10-08, godz. 21:11



" />acro
">Nie wyciągaj tej Kuby czy Korei Płn - tam nie wiadomo ile jest faktycznie ateistów, bo to system wymusza takie deklaracje. Podobnie z drugiej strony nikt do rozważań nie weźmie Iranu czy Arabii Saudyjskiej.

Ja nie pisze ilu jest ateistow tam..a co oni tam robia z ludzmi !
No chyba ze zaczniesz twierdzic ze to sa wierzacy

">Więzi społeczne? Szamocesz się jak smród po gaciach i wychodza ci głupie strzały: ateiści rzadziej sie rozwodzą od wierzących (przeczytalaś otwirający post?), więc znów ta promocja wartości katolickich jakoś dziwnie nie działa
Wiesz co ? Gdybys choc troche uzyl rozumu to bys wiedzialz e statystyki sa gruubo naciagane
Po pierwsze rozwod w KK jest bardzo trudno dostac...u ateistow nawet korespondencyjnie jest to mozliwe
Tak wiec jesli mi kos napisze ze czestotliwosc rozwodow u ateistow jest mniejsza niz u np katolikow.....to moge tylko temu komus pokiwac litosciwei glowa

A rwace sie wiezi spoleczne...nakromania , brak autorytetow ..czyja to zasluga jak nie laicyzacji spolecznestwa ?
Robcie to dalej.....a ze spolecznestwa zrobi sie scenariusz filmu Mad Max II ..zreszta juz tacy mutanci sa ..wystarczy popatrzec na demonstrujacych pederastow



" />Ja troche na poczatku nie rozumialam na czym polega Twoj problem menerwen, Kiedy i w ktorym momencie w Twoje zycie wkracza jego mama? Czy to nie jest raczej kwestia Twojej relacji z chlopakiem? Tego ze w jakis sposob czujesz sie zazdrosna o jego wiez z nia? O to ze jemu bardziej zalezy na jej opinii i ze emocjonuje sie duzo bardziej tym co jego mama napisala, powiedziala, bedac tysiace kilometrow od Was?

I przypominal mi sie rozwod jaki wzial jakis amerykanin bo uznal, ze jego zona ma romans przez internet. Mimo ze ona korespondencyjnej znajomosci nie widziala nigdy na oczy, liczylo sie przywiazanie jakim ona dazyla swoja internetowa znajomosc. Byla to tak silna wiez ze facet zazadal rozwodu.
Ty tez jestes swiadkiem silnej wiezi miedzy matka a synem - choc na odleglosc - to jednak berdzo silnej i emocjonalnej.

A mowia ze tam gdzie dwie kobiety walcza o uczucia jednego mezczyzny, tam jest o jedna kobiete za duzo...



MICKIEWICZ w WIELKOPOLSCE 1831/32 czesc III


Na samym poczatku,bo juz w pierwszym miesiacu wielkopolskiej dla Mickiewicza goscinnosci snul sie cien KOBIETY.Byla to KONSTANCJA z Bojanowskich LUBIENSKA.W chwili poznania byla juz 12 lat mezatka oraz miala 5 dzieci.Znana z talentu,dowcipu i urody wywarla wielkie wrazenie na poecie.Pisywala wiersze miala opinie intelektualistki.Towarzystwo kobiety obok slawnego wieszcza,nie moze w tych okolicznosciach dziwic.Niemniej jednak Dezydery Chlapowski z Turwi tak pisal o pobycie Mickiewicza:
" Kiedy sie wszyscy bili,on tutaj w moim sasiedztwie z niecna kobieta zle zycie przez cztery miesiace prowadzil".

Romansowi towarzyszyly dyskrecja i obyczajowa cenzura.Po opuszczeniu Wielkopolski Mickiewicz krrespondowal z Konstancja a byla to korespondencja bardzo obfita.Rodzina LUBIENSKIJ zareagowala bardzo zdecydowanie grozba pojedynku.Myslano takze o rozwodzie chciala go przede wszystkim Konstancja, a jej malzonek Jozef Lubienski z Budziszewa godzil sie z takim rozwizaniem.Konstancja po awanturach rodzinnych wyjechala latem 1832 roku z domu i prawdopodobnie na przelome sierpnia i wrzesnia spotkala Mickiewicza w Paryzu.Doszlo tam do jakiegos dramatycznego konfliktu miedzy nimi.Wiadomo,ze Mickiewicz zdecydowal wtedy zerwac z nia wszystkie kontakty korespondencyjne, wzgardzajac jej oferta malzenska. Wkrotce ozenil sie z Cecylia SZYMANOWSKA corka slawnej pianistki Marii Szymanowskiej.Echem romansu poety z Konstancja byla postac TELIMENY w "Panu Tadeuszu".
W Wielkopolsce w roku 1863 opublikowano "Listy sp.Adama Mickiewicza do Konstancji Lubienskiej" oraz powiesc K.Lubienskiej "Niedowiarek"(1892).
Autorka zadedykowala ja poecie:

"Adamowi Mickiewiczowi w dowod pamieci i uwielbienia poswieca prace Konstancja Lubienska".

Rekopis znajduje sie w Muzeum Adam Mickiewicza w Paryzu.Korespondencja obejmuje 29 listow.Niektore spalila prawnucza Ksawerego Bojanowskiego,brata Konstancji, inne - syn poety Wladyslaw,pragnacy zatrzec slady tego romansu.

(infor,zaczerpnieto z pracy E .Grzabka Krzywin pow Koscian)


CDN



Dzięki wszystkim za odzew.

Mała Mi, co do zasady myślę bardzo podobnie. Szczegóły jak zwykle komplikują wszystko:)

To prawda, nie mogę być policjantem, nie upilnuję ani jednej osoby przed grzechem.
Chodziło mi bardziej o to, jak odpowiedzieć komuś, kto na prośbę ”nie rób tego”- odpowie ”bo co?”

Czasami, żeby odróżnić dobro od zła nie wystarczy ogólnie sumienie, trzeba się odwołać do wyższego kryterium osądu, a ono musi być takie samo dla obu stron dyskusji. Również obie strony powinny się zgadzać, że warto czynić dobro(dlaczego?) i stronić od zła (dlaczego?)jeżeli dyskusja nie ma utknąć w martwym punkcie i coś zmienić.

Ja powiedziałam jej co jest moja normą, kryterium i najwyższym autorytetem. Słowo Boże. Stąd wiem „bo co”. A moja koleżanka nie wie, skąd wie, to co wie.

Mimo to uważa, że nie robi nikomu krzywdy.Z jej punktu widzenia tamto małżeństwo jest martwe, a jej osoba jest „wyzwoleniem” i możliwością szczęścia przynajmniej dla dwóch osób, a może i trzech.
Do tego wytacza działo w postaci własnego dzieciństwa nieszczęśliwego z powodu tego, że jej rodzice się nie rozwiedli, „a powinni”.

Ja staram się nie zaczynać od piekła jako argumentu grającego na czyimś lęku- mam nadzieję, że mnie zrozumiesz/cie. To ona sama zapytała, czy moim zdaniem(=według Biblii) grozi jej za to piekło, a ja odpowiedziałam, że…piekło czeka ją i tak, o ile nie przyjmie daru zbawienia. Tak to się potoczyło i stąd moje dalsze wątpliwości.

Smoku, odpowiedziałeś bardzo dokładnie (i szybko!) na moje pytanie.
Jestem zaskoczona- ale bardzo pozytywnie, że tak to można widzieć/tak to jest.
Właściwie sama zastanawiałam się już kiedyś nad gradacją kar (i nagród też) w wieczności. Co do kar to zwróciłam uwagę na Łk 12,47-48 ale nie przyszło mi to w ogóle do głowy w tym kontekście.

Nie zgodzę się tylko z jednym zdaniem:


Po drugie, niewierzący nie muszą mieć odrodzonego sumienia, żeby umieć odróżnić dobro od zła w zakresie prawa naturalnego. A cudzołóstwo mieści się w tym zakresie i we wszystkich kulturach jest uważane za zło, czynienie krzywdy i złamanie przysięgi małżeńskiej.


Myślę, że kultura nasza i sumienie naturalne dryfują już nawet w kierunku negacji małżeństwa jako takiego, a rozwody są niestety powszechnie akceptowane.

A teraz mała dygresja:

Przypomniała mi się pewna sytuacja, kiedy firma usiłująca korespondencyjnie mi coś sprzedać przysłała mi wraz z ofertą towaru dwie koperty zwrotne, jedna z nadrukiem „tak” i listą warunków do spełnienia i drugą z nadrukiem „nie”. Co ciekawe, życzyli sobie, żebym po podjęciu decyzji odesłała im którąś z tych kopert (nawet to „nie”!) a wtedy niezależnie od tego, czy coś kupię, czy nie, będę mogła wziąć udział w losowaniu jakichś tam nagród, odpowiednio większych lub mniejszych.. Zanim zdążyłam się zorientować, co robię, już smarowałam swoje dane na kopercie „nie”, potem stwierdziłam, że skoro już tyle czasu w to zainwestowałam, to w sumie może trzeba jednak wysłać „tak” i zgarnąć większe nagrody….a potem się roześmiałam i wyrzuciłam obie do kosza.

Opisałam tutaj działanie pewnego mechanizmu działania zwanego „regułą zaangażowania”. I przyszła mi do głowy analogia z omawianą sytuacją.
Nie chcę przez to powiedzieć, że Bóg nami manipuluje, przeciwnie, On jak nikt daje nam pełną wolność wyboru i szanuje ją do końca.

Jednak skoro prawa i reguły, które nami działają sam ustalił i włożył w nasze serca, ma również prawo jak nikt inny z nich korzystać, zresztą także uchylać, zmieniać ich działanie, robić wszystko, jak Garncarz z naczyniem. Tym bardziej, że Jego celem nie jest wciśnięcie nam jakiegoś towaru, lecz przeciwnie obdarowanie nas największym darem, przyciągnięcie do Siebie.

Do czego zmierzam.
W pierwszej chwili po przeczytaniu odpowiedzi Smoka pomyślałam :Ok, rozumiem, ale czemu tak jest?
Czemu człowiek potępiony może cierpieć mniej lub bardziej, skoro nic mu nie pomoże? Czemu to służy?

Za moment pomyślałam jednak, że skoro moja koleżanka sama zapytała mnie o to, co ją czeka w świetle Biblii i może jest gotowa uznać, że wymiar kary, którą poniesie można zmniejszyć w zależności od jej decyzji (i jest to prawda), to niedaleka jest od powiedzenia „tak” równie prawdziwej wieści o grzechu, sprawiedliwości, sądzie i dostępności zbawienia. Jest to dla mnie nowa myśl, nowy kierunek argumentowania i duża porcja otuchy, za co dziękuję.
(Smoku, dziewczyny- zgodzicie się, że tak to można widzieć?)

Kristino: genialnie lapidarnie:) Ale czy chciałaś powiedzieć bardziej, że normy Boże obowiązują wszystkich bez wyjątku, czy że ja powinnam głosić Słowo i już, i nie przejmować się tym, jak je podać, żeby dotarło?

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.