aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
he he no ja też mogę ją swojemu Lee wysłać i przy okazji mu napiszę, żeby zrobił intercyzę, że w razie rozwodu połowe jego majątku dostaję i muszę jeszcze załatwić te siedmioraczki z nim (albo i nie z nim ) zeby mi alimenty płacił dużo dużo tych alimentów zeby starczyły na bachorki i na moje Versace itd.
Po pierwsze - najpierw zawiera się umowę majątkową małżeńską wyłaczającą wspólnośc majątkową, a potem dzieli się majątkiem dorobkowym.
Jeżeli macie ustalenia w tym zakresie i zrobicie podział notarialny jeszcze przed rozwodem to nie jest źle, bo odpada bardzo trudny i sporny punkt w rozprawie rozwodowej
Rozumiem, że mąż godzi się na to, abyś to ty przejęła mieszkanie, problem jest tylko z tym, czy zechce sie z niego wyprowadzić.
Jeżeli masz go spłacić, to on dostanie chociaż częściowo pieniądze na zakup mieszkania, więc nie zostanie na bruku.
Możesz też poprosić notariusza o umieszczenie w akcie zapisu, że mąż zobowiązuje się w terminie do dnia takiego i takiego opuścić wasze dotychczasowe mieszkanie. Co prawda jest to bardziej "straszak" niż podstawa do usunięcia go z mieszkania, ale zawsze jakaś presja jest.
Poza tym zastanawiam się, czy ty nie będziesz mogła go po prostu w razie czego wymeldować, gdy zostaniesz jedyną właścicielką lokalu, ale w sprawach meldunkowych to za mocna nie jestem, więc tu pewności nie mam.
A ja teraz z innej beczki.
Gdzieś czytałam, że spośród rozwodów bez orzekania o winie, tzw. "kulturalnych, cywilizowanych" (obrzydliwe sformułowania) najczęściej są z powodu "niezgodności charakterów". A z kolei 80% tych właśnie rozwodów, to spowodowane są zdradą małżeńską. Tylko współmałżonek zdradzony wstydzi się, jest tak stłamszony, zmanipulowany, zgnębiony, a często też ze względu na "dobro małoletnich dzieci" dla "świętego" spokoju zgadza się na rozwód, separację bez orzekania o winie. Ponadto rozwód z orzekaniem o winie dłużej trwa i jest "droższy".
No to zdradzona osoba nie broni się, przyjmuje połowę winy na siebie i zwraca wolność zdradzaczowi. Mało tego majątek dzieli się równiutko po połowie. Zdradzona (ewentualnie zdradzony) ponosi ogromne konsekwencje i moralne, prawne i finansowe. A zdradzacz? Praktycznie żadnych, bo nawet jak mu się z kochanką nie ułoży (a przecież złapał ją na "wiesz moje małżeństwo od kilku lat jest papierowe, bo u nas niezgodność charakterów"), to se znajdzie inną, bo rozwodnik jest mile widziany, jeszcze taki, co to za zonę miał jędzę.
A może to osoby zdradzone dają zły przykład społeczeństwu, nie dochodząc swoich praw=orzekanie o winie zdradzacza. Gdyby zdradzacze częściej ponosili konsekwencje, to... inny facet wiedząc, jakie konsekwencje mogą być, 10 razy by się zastanowił. No nie wiem. Nie chodzi mi o to, żeby wymierzać sprawiedliwość zamiast Boga, ale nie orzekanie o winie zdradzacza, to jakby przyzwolenie na takie zachowanie. Jeżeli dostaną ten swój upragniony rozwód, ale z orzekaniem o winie, to byłoby takie ostrzeżenie - hej, wlazłeś na jezdnię na czerwonym świetle.
Danie rozwodu czy separacji bez orzekania o winie, to takie zielone światło do odejścia - żadnych konsekwencji i taki "piękny" przykład dla potencjalnych zdradzaczy.
A może jakiś jednak dobry przykład dałam? Faceci nie bawcie się zapałkami, bo może być pożar. Co by nie było, mój mąż teraz przynajmniej teoretycznie ponosi jakieś konsekwencje, bo ja z dziećmi już poniosłam, ponoszę i będę ponosić. A trzeba podkreślić, że mąż nie chciał ponosić żadnych. Chciał tylko kasę, napluł na rodzinę i pragnął się zabawić. No i okazało się, że na zabawę trzeba sobie samemu zapracować, a nie zabierać pieniądze przeznaczone na utrzymanie dzieci, które jeszcze nie są w stanie zapracować na siebie.
Pozdrawiam
. Mam co prawda za sobą rozwód,ale bez orzekania o winie a także bez rozdzielczości majątkowej
Jesli masz rozwód, to masz i rozdzielność majątkową, którą po orzeczeniu rozwodu lub separacji uzyskuje się automatycznie.
Rozdzielnośc mozna równiez bez rozwodu/separacji uzyskać w osobnej sprawie sądowej w Sądzie Rodzinnym lub podpisac aktem notarialnym u notariusza.
Od tej pory każdy pracuje "na swoje konto"-długi są tylko jego i nabyte dobra sa tylko jego.
Jednak długi i te sprzed rozzdzielności i po, pomimo rozdzielności majątkowej moga być pokryte z niepodzielonego majątku wspólnego.
Komornik może wnieśc sprawę do sądu o ujawnienie majątku i jego podział. I z częsci przypadającej na danego małżonka zaspokoić swoje żądania.
Dlatego bezpieczniej jest zrobić zaraz po rozwodzie podział majątku by każdy rządził się swoim i ryzykował swoim osobnym majątkiem, który przypadnie mu po podziale.
Jest to ważne jesli np. jeden z małżonków umrze a narobi długów.
Wtedy podczas sprawy spadkowej jest problem. Np. jest dom czy mieszkanie do podziału. Jesli długi są duże najlepiej byłoby odrzucić spadek, a wtedy i połowę domu... którą do dyzspozycji może mieć komornik w ramach długów. Czyli tak na chłopski rozum jesli nie podzielimy się wczesniej potem mozemy się dzielić z komornikeim, dziećmi naszego ex-małzonka z nowego związku, które mogą się upominać o swoje. Również np. testamentem nasz był małzonek na złośc może zapisać połowę majątku np. mieszkania nowej partnerce lub jakiemuś krewnemu. I wtedy po jego śmierci może ktoś nam się zwalić na głowę, bo dostał od naszego ex połowe mieszkania... To takie estymacje..
Dużo osób myli rozdzielność majątkową z podziałem majątku - są to dwie rózne rzeczy.
Rozdzielność uzyskuje się automatycznie na rozwodzie. A do podziału majątku - czyli dorobku obydwu małżonków sprzed rozwodu -rzadko dochodzi na sprawie rozwodowej - jedynie wtedy gdy małzonkowie sa zgodni, co zdarza się rzadko.
Podziały majątku przy sprawach rozwodowych przedłużałyby sprawy, więc wnosi się o to w osobnej sprawie lub mozna aktem notarialnym u notariusza.
Woman,
Przeszłam terapię pod okiem doświadczonej psycholog...miałam duzo szczęścia w tej kwestii bo zdarzają się domorosłe panny z dyplomikiem.
Kiedys na grupię przyszła nowa dziewczyna....nie była w stanie odejść od męża bo zbyt dużo zainwestowała w mieszkanie tzn.opłacała czynsz, kupowała meble na raty, oststnimi czasy wzięła kredyt na wykafelkowanie i wyremontowanie łazienki...wzsystko ciagnęła na swoich plecach...łącznie z pijanym mężem wielkokrotnie! Za nic w świecie nie chciała odejść od niego bo przecież musiałaby zostawić dorobek swojego zycia.
Jej już prawie dorosły syn prosił zeby zostawiła męża i zmieszkała gzdiekolwiek bo miał dość bełkotliwego, smierdzącego i awanturniczego tatusia...
Odważyła się...jakims cudem jak urządził "niezapomniane alkoholowe święta...
Dziś juest już po rozwodzie, po podziale majątku, dostała połowę z całego dorobku, starczyło na wyremontowanie i urzadzenie mieszkania które wynajęłą prawie za darmo,
jest usmiechnięta, spokojna, naprawdę szczęśliwa i po kilkunastu latach poszła pierwszy raz do kina!!!
Wiem że Twoja sytuacja nie jest taka sama ale.....podejście też negatywne.
[quote="woman"]Sorry-tak to widzę, brutalnie-ale od 20 lat jestem żoną alkoholika i nie do końca zgadzam się z klepanymi przez psychoterapeutów formułkami.....
....wielu jest dobrymi specjalistami. Aczkolwiek nie dostaniesz od nich gotowej prostej recepty i do tego tak zeby nie ubrudzić sobie rączek. Wychodzenie ze wspłuzależnienia to bardzo długi i bolesny proces....nie jest łatwy i nikt nas po główce nie pogłaszcze....a do tego nie słyszymy tego co własnie chccielibysmy usłyszeć! Dlalego wiele osób się zraża na początku....
Tyle że przez dziesięc czy dwadzieścia lat sposoby próby kontroli nad alkoholikiem zaprowadziły nas do głębokiego stanu depresji, odrzucenia, niechęci, apatii, nienawiści , złości i innych...
Pozdrawiam,
Leszka:)))
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl