![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
||||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
|||||
![]() |
|
![]() |
|||||
![]() |
![]() |
||||||
![]() |
![]() |
||||||
![]() |
![]() |
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Z moich doświadczeń wynika, że poczucie odpowiedzialności za partnera jest niekorzystne dla obojga. Dla 'słabszej' osoby jest to demotywujące, a 'silną' 'wpędza' w poczucie winy. Okazywanie wsparcia i pomocy powinno być reakcją przy konkretnych działaniach męża bez pracy czy zaniedbanej żony. Gdy ta osoba takich działań nie podejmuje, wtedy potrzebny jest kopniak w postaci znacznej zmiany i nie mam tu na myśli rozwodu tylko zmianę codzienności np. w przypadku możliwości wyjazd jednej lub drugiej strony na jakiś czas, ... i nic mi więcej nie przychodzi na myśl, a chodzi mi o to, żeby partner potrzebujący pomocy nie stracił poczucia odpowiedzialności, samodzielności, aktywności. Na mnie podziałało by takie rozstanie na jakiś czas. Chociaż wolałabym żeby znalazło się jakieś inne wyjście. Piszę tu pierwszy raz, ale potrzebuję rady, pomocy, nie wiem, czegokolwiek.
No ja to rozumiem, ale nauki kościoła idą czasem tak daleko że nie mogę się tutaj doszukać logiki i zdrowego rozsądku. Bo właściwie to życie zaczyna się już chyba w gametach, skoro nie można używać antykoncepcji w tym prezerwatyw. Księża tak walczą o życie nienarodzonych dzieci, ale potem jak mają do czynienia z parami z dzieckiem bez ślubu to robią wielkie halo. Nie chcą chrzcić, tak jakby to była dziecka wina że rodzice zaliczyli wpadkę. Zmuszają ludzi do bycia razem nawet jeśli się nie kochają. Wmawia się ludziom że rozwód to niewiadomo jakie zło nie tylko dla nich ale też dla dziecka. Pytam się wiec czy jest jakaś reguła co do tego. Czy lepsza jest rodzina w której panuje wzajemna niechęc, czy lepiej żeby ci ludzi znaleźli sobie innych partnerów i byli szczęśliwi osobno? Dziecko wcale nie musi na tym stracić jeśli tylko rodzice w porę podejmą tą trudną decyzje.
Tak to jest, że miłość czasem zamiera, spotyka się inną osobę i zaczyna się nową drogę. To nie jest Twoja wina i powinnaś spróbować, skoro on tego chce. Jest okazja, masz uczucie to trzeba brać. Przynajmniej próbować. Oczywiście warto takiego na początek trzymać na krótki dystans, ale rozwód to sprawa na tyle poważna, że raczej nic Ci nie powinno grozić. Chyba, że to tylko i wyłącznie zwykła jego gadanina. Ja nie jestem w stanie ani spotkać się z nim ani słyszeć. Każdy kontakt to jego hasło CHCE ROZOWDU A NIE WOJNY.
dołączam do Was dzisiaj, mój mąż wyprowadził się z domu po 16 miesiącach od ślubu, jest ro straszne, bo to jedyny człowiek którego kochałam i chcę kochać dalej, choć wiem że sprawa jest przegrana, jeżeli podejumuje sie decyzje w wyprowadzce to sytacja staje się jasna i klarowna, jestem sama niedługo, dopiero tydzień i wiem że muszę się pozbierać, najgorsza rzecz oprócz utraty sensu życia, wszystkich planów i marzeń oraz 11 lat życia to wyrzuty sumienia, związek rozpadł się glównie z mojej winy, starałam się go ratować póki mąż mieszkał w domu, może zbyt nachalnie, tak czy inaczej to koniec, on już mi ni ufa, a tak naprawdę myślę, że to brak miłości, kryzys trwał niedługo, przyczajony miesiąc później drugi miesiąc walki i tyle, szkoda, że ta decyzja była dla niego tak prosta i oczywista, nic innego mi nie pozostaje tylko żyć dniem dzisiejszym i uspokoić się na tyle na ile to możliwe, tak aby przetrwać to co przede mną czyli rozwód i wszystkie inne potworne rzeczy, które między ludźmi, którzy się kochali i oddali sobie wzajemnie całe życie nia powinno mieć miejsca, cieszę się, że znalazłam to forum, przynajmniej nie jestem sama Wanboma, Twój mąż jest zdeterminowany. Teraz co możesz, to powiedzieć mu wprost, że kiedyś zbłądziłaś ale wyciągnęłaś z tego naukę, ze nie warto, przepraszasz po raz kolejny za wyrządzoną mu krzywdęi prosisz o jego wybaczenie. W tym momencie winnym rozpadowi małżeństwa jest on, który być może nie wybaczył, lub po prostu wykorzystał Twoją słabość aby samemu zdradzić pod pretekstem, że to dlatego, bo sam był zdradzony. Jeśli tkwi w zdradzie, dąży do całkowitego rozpadu Waszej Rodziny, nie ku uleczeniu.. ma problem. To on ma problem, nie Ty Wanboma. Wiesz możesz mu powiedzieć, że wiesz, że nie wpłyniesz na jego decyzję co do pozwu, jednak prosisz go aby przed złożeniem go w sądzie wyraźnie zaznaczył SWOJĄ winę. Ty Wanbomo, jak kazdy kto na serio traktuje przysięgę małżeńską, na rozwód zgodzić się nie możesz. Zasięgnij pomocy adwokata, być może jesteś zbyt słaba, żeby Was bronić. @nia na samym początku zaznaczyła, że są ze sobą od 18 lat, a dziecko pojawiło się chyba po roku, czyli ma koło 17-tu?... Jednym słowem - jest człowiekiem już bardzo świadomym i jak najbardziej może wypowiadać tego typu opinie. Podejrzewam zresztą, że nawet dziecko dziesięcioletnie też by tak powiedziało (pomijam sytuacje skrajne, typu ojciec pijak i bandyta).
|
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
|||||
![]() |
![]() |
||||||
![]() |
![]() |
![]() |
|||||
![]() |
![]() |
||||||
![]() |
![]() |
||||||
Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.
|
![]() |