Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa


marborneo napisał/a:
Nic,oprócz tego ,ze to utopia!

To nie jest utopia. Jak sie wie,ze TRZEBA wypracowac kompromis, to sie go wypracowuje
Te-re-fe-re-ku-ku!!! Cos mi sie zdaje ,ze na ten temat będziemy mogli szerzej pogadać za kilka lat.Tymczasem Droga Pani zalecam kapkę wstrzemięźliwości,bo potem mozna sie mocno czerwienic wspominając własna pewność siebie!
Nadto mysle ,ze warto zauważyc iż "szefowie" państw nieraz juz w historii wiedząc ,że wypracowanie kompromisu jest niezbędne mimo to doprowadzali do konfliktów na szeroką skalę.Ot taka to juz nasza przypadłość,iz z niewiadomych przyczyn czasem robimy cos czego wcale nie chcemy,lub nie robimy czegos czego bardzo pragniemy(zgadnij do czyich słów "piję" ).
A takich utopistów jak Ty niestety mozna dosyc często spotkać w sądach podczas przeprowadzania rozwodów(ostatnio spotkało to także mojego wysoce "postepowego" od zawsze szwagra ).
Tak sobie jeszcze myslę,ze fajnie mówisz o wypracowywaniu kompromisów,a jakos w tej dyskusji jak do tej pory nie zrobiłaś jeszcze ani jednego kroku w tył.Dyskusja trwa,i trwa,i trwa,a wspólnych mianowników jakos nie widać.......... .




Jurmak kilkakrotnie wspominał o obciążeniu psychicznym na jakie Laura będzie narażona. Nie bardzo wiem co może być tak bardzo obciążającego w dwuletnich wakacjach.

Leszku, to nie maja byc dwuletnie wakacje ale rejs po "rekord" a to spora roznica.
Wystarczy ze podobny projekt zglosi 12 latka i juz presja rosnie. A moze inna 13 latka
poplynie szybciej ? Pamietasz historie Donalda Crowhusta ?
O psychice tej rodziny dyskutowac nie zamierzam bo mam za malo danych,
to ze rodzice sa po rozwodzie swiadczy o tym ze nie wszystko jest w idealnym
porzadku . To tak subiektywnie z perspektywy 33 letniego, udanego zwiazku :)



http://gfx.filmweb.pl/po/18/30/31830...=1212114176000

*

11 letni Danny jest nieznośnym dzieciakiem: nieposłusznym i zbuntowanym, a w dodatku notorycznym kłamcą. Jego rodzice: Frank (John Travolta) i Susan (Teri Polo) bardzo kochają syna i starają się być wyrozumiali, wiedząc, że ich niedawny rozwód fatalnie wpłynął na psychikę chłopca. Sytuację pogarsza nowy związek matki z zamożnym i ujmującym Rickiem (Vince Vaughn).
Danny nie tylko nie darzy przyszłego ojczyma sympatią, ale opowiada o nim coraz bardziej niepokojące historie. Frank, nie wie, jak się zachować. W końcu Danny jest mistrzem konfabulacji, a jego opowieści o Ricku przypominają scenariusz filmu kryminalnego.
Dopiero gdy syn zwierza się, że widział, jak Rick popełnia morderstwo, Frank postanawia działać. Może polegać jedynie na swojej intuicji. Kolejne wydarzenia raz potwierdzają, raz przeczą zeznaniom chłopca. Jaka jest prawda? Frank zdaje sobie sprawę, że jego pomyłka w ocenie sytuacji może kosztować życie syna. Czuje, że czasu jest coraz mniej...



Niezbyt sie orientuje co tam rozpowiadała po rozwodzie, i nie wiedziałam też, że jej potem prezenty przesyłał, ale to, że mu serce złamała to wiem. To oczywiste. Jakby mu troche ciepła i cierpliwości okazała. Zaopiekowała się Nim, dodała mu siły, może ta cała historia z Michaelem by się tak nie skończyła. Biedny. Nie spotkać całe życie tej swojej drugiej połówki. Naprawdę przygnębiające :( Ale przyznać trzeba, że zmarnować taką szanse, potem żałować !!! Jakaś masakra !!! Ja czytałam i oglądałam wywiad z Debbie i mówiła, że nie zniosła tej nagonki na nią. Ciągle paparazzi obok, nie mogła iść po zakupy itd. Poprzednie życie bardziej jej odpowiadało. W ciąży jak chodziła to tak samo - nie mogła ich znieść. Nie podołała. A szkoda. Może tak prawdziwie go nie kochała... Miłość wymaga poświęceń i wyrzeczeń.



Dopiero teraz znalazłam ten wątek. Wasze historie zwalają z nóg. Jak znajdę chwilkę to napewno coś wyskrobię. Anulka gratuluję, jesteś przykładem na to że prawdziwa miłość istnieje, zwłaszcza teraz kiedy co rusz to kłótnie i rozwody. A przecież nigdy nie ma idealnie, trzeba tylko chcieć się porozumieć.



Dot.: Żony wyjątkowe (drapieżne kocice, anielice i gaduły) - PM 2009
  Cytat:
Napisane przez AgatkaL (Wiadomość 15468452) Im więcej robi mi takich akcji, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu jakim jest człowiekiem...rety, gdzie ja miałam oczy??? Czy to mozliwe, żeby przez tyle czasu się tak dobrze maskować, a po ślubie stać się kimś innym? Zawsze myslałam, jak czytałam gdzieś takie historie, to że to niemożliwe...teraz wiem, ze jednak bardzo możliwe... Teraz dopiero znalazłam posta,w którym piszesz o rozwodzie. Długo mnie nie było więc nic nie wiedziałam. Przykro mi bardzo :przytul:Ale faktycznie to chyba jest najlepsze rozwiązanie. Niestety miłość jest ślepa i wielu rzeczy się nie zauważa. Moim zdaniem dobrze się maskował, bo w sumie jeszcze nie byłaś tak do końca jego po ślubie myślał może, że ulegniesz, ale się pomylił i bardzo dobrze, bo ja na Twoim miejscu też bym się nie dała.




  Samanta, tytuł w sumie nie budzi żadnych podejrzeń. Ot, taka sobie nastolatka. Tak też jest w treści. Ale zaczynają się schody w jej życiu.. i dobrze. Po co opisywać historię szczęśliwej rodzinki, oraz ich uśmiechniętej córeczki? A co do rozwodu. Mogłaś stworzyć atmosferę, bardziej kameralną. I to mnie gryyzie.



opowiem Wam moją historię.miałam 18 lat,mąż złożył papiery o rozwód,miałam roczną córeczkę i raka...nawet minuty się nie zastanawiałam nad operacją-dla Julki-dla niej tylko żyję.szłam z przekonaniem,że usuną mi nerkę (szkoda,że tego nie zrobili),ale uratowali ją.on był duży 5,5x4x4cm.przyszło do mnie 2 lekarzy i powiedzieli:"są już wyniki,to niedobry guz",więc się ich pytam czy niedobry to to samo co złośliwy,"tak" usłyszałam i lekarze wyszli.musiałam sobie wtedy popłakać i obiecałam sobie wtedy,że się nie dam (!)...mój lekarz prowadzący nie chciał wypuścić mnie ze szpitala,bo jak twierdził-nie zdaję sobie jak bardzo jestem chora.odpowiedziałam mu: "panie doktorze,ja mam usiąść i płakać??ja muszę dziecko wychować!!!",do końca życia zapamiętam jego minę,gdy wychodziłam z uśmiechem na twarzy...wychodziłam ze szpitala 22 grudnia,więc miałam "prezent" na gwiazdkę dla wszystkich.nie chciałam żeby ktoś się nade mną litował,więc wiedzieli i wiedzą tylko najbliżsi.nie miałam chemii,ani nic takiego.
pogodziłam się z mężem i myślę,że się zmieniłam.zaczęłam doceniać swoje życie,inaczej patrzeć na ludzi...
skończyłam szkołę z nagrodą,zdałam maturę,zdałam egzamin zawodowy najlepiej z klasy,byłam dumna z siebie i nadal jestem...
cały ten czas pilnowałam badań oczywiście.W tamtym roku przed wielkanocą poszłam na badania i przy okazji usunęłam sobie kamyki z woreczka,a do domu zadzwoniłam jak już było po wszystkim...
czasem tylko bywały dni,gdy słonko budziło mnie swoimi promykami,a ja zastanawiałam się czy w ten piękny dzień coś mi się tam nie urodzi...
za tydzień dowiem się,kiedy mam termin tomografii i wszystko będzie jasne...

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.