aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
No i nas też dopadło. A tak się cieszyłam, że moje grzywce się tak dobrze chowają. Dziś byliśmy u weta. Naraki miał chore ucho od dwóch dni, nie za bardzo , bo codziennie czyszczone ale na wszelki wypadek pojechaliśmy. Zresztą trzeba było koniecznie jechać z kocurem któremu mordka spuchła z jednej strony. No to jak wzięłam Narakiego to przy okazji też Inuyashę, żeby mu wet zębiska obejżał bo mnie martwiły trochę, tak dziwnie rosły.
No i niestety okazuje się, że chyba nas rwanie czeka, bo zęby mleczne nie wypadły a stałe idą od środka. Cholera. Mam jeszcze z tydzień poczekać a potem się umawiać na to rwanie. Pod narkozą a on bidulek ma dopiero 6 miesięcy (16-go dokładnie skończy). Ale z drugiej strony jek się nie usunie to jeszcze gorzej. Przez cały tydzień się będę martwić. :placz:
Narakiego też czeka zdejmowanie kamienia pod narkozą ale to nie jest takie naglące a Inuyasha to już musi iść na zabieg. Oczywiście będę asystować, na sugestię zostawienia psa od razu się zjeżyłam choć to nasz dobry i sprawdzony wet. Ale nie wyobrażam sobie zostawienia psa u weta na zabieg. Umówię się na godzinę, przywiozę psa a potem co zabiorę, tak żeby w domku dochodził do siebie.
Czytałam już tu o grzywkach, którym wyrywano zębiska ale ile mnie czeka stresów jak to mojemu grzywkowi będą robić. Dobrze , że ja odporna jestem bo dziś brat i mama z lecznicy prawie uciekli jak kotu trzeba było przeciąć ropień (ze znieczuleniem tylko ropa i krew chlapały). Kocur nie wychodzi i w domu mu musiał któryś przylać po gębie i się takie świństwo zrobiło. Teraz już w porządku.
Sorry, że się tak rozpisałam ale chciałam to z siebie wyrzucić to się trochę mnie będę denerwować.
Nie martw się ząbkami Inusia. Już kiedyś pisałam Dygotce, gdy jej pies miał usuwany mleczny ząb, że ja też przez to przechodziłam. Gdy miałam jamnika musiał zostać poddany zabiegowi usuwania kamienia i do tego miał wyrwane 3 zęby. Niestety został u weterynarza. Zawiozłam go rano, a odebrałam po południu. Strasznie się bałam, ale nie było czego. Szybko doszedł do siebie. Po narkozie tylko jeden dzień zachowywał się mało aktywnie. Twój pies ma mleczaki, więc to znacznie mniej poważne niż wyrywanie stałych zębów. Jest młody i powinien przejść to bez najmniejszych komplikacji. Pando miał już wtedy ok. 9 lat, więc w tym wieku było gorzej. Mimo to wszystko dobrze się skończyło.
Witam Was,
otóż tak:
Mój syn (6 lat) ma zaawansowaną próchnicę zębów mlecznych. Jeden z zębów
zepsuł mu się tak dokumentnie, że został jedynie korzeń i to miejsce na
dziąśle notorycznie ropieje - trzeba usunąc korzeń. I tu zaczynają się
schody. Ja mam już dosyć, więc piszę - może ktoś wie, kogo opieprzyć
(wymusić cokolwiek). Poliklinika stomatologiczna na ul. Krakowskiej we
Wrocławiu - chętnie się zajmą usunięciem korzenia. Trzeba tylko zrobić próbę
uczuleniową na lidocainę (syn ma delikatną alergię - bierze czasem zyrtec).
Poliklinika nie podejmie się wykonania próby - bo nie. Wystawiają
skierowanie do alergologa. Alergolog łapie się za głowę i powiada, że za
żadne skarby - trzeba do lekarza rodzinnego do przychodni. Więc do lekarza
rodzinnego. Ten twierdzi, że nie może tego zrobić, bo razie kłopotów on nie
ma zaplecza w przychodni - trzeba próbę wykonać w jakimś gabinecie
przyszpitalnym. Wystawia skierowanie. W szpitalu dziecięcym im. Korczaka
alergolog (lub anestezjolog - już nie pomnę) twierdzi, że wszyscy powyżsi są
śmieszni i niedouczeni, bo zarówno próbę jak i samo znieczulenie należy
przeprowadzać przy pomocy lidocainy _z_tej_samej_fiolki_. Więc odsyła znów
do stomatologa twierdząc, że w razie wstrząsu, wszystkie placówki służby
zdrowia dysponują takimi samymi środkami i procedurami antywstrząsowymi... I
kółeczko się zamknęło. Stomatolog znów odsyła, etc... Mijają tygodnie, a syn
narzeka na ból, co jakiś czas trzeba mu mechanicznie, domowymi sposobami
usuwać ropę z dziąsła i w ogóle nic ciekawego...
W szpitalu polecono mi _prywatny_ gabinet (sic!), gdzie dokonują
"znieczulenia wziewnego" (co to jest?), ewentualnie zaproponowano mi jakieś
alternatywne sposoby znieczulenia przy zabiegach dentystycznych, które
wpływają na dziecko "psychotropowo" upośledzając na czas zabiegu pamięć
krótkotrwałą (czy jakoś tak - nie zapamiętałem dokładnie, bo już mnie
zaczęło ponosić z nerwów kiedy to usłyszałem)...
Jak to ugryźć?
Dodam, że po prostu nie stać mnie na zabieg w prywatnym gabinecie...
McClusky
Cytat:
Napisał ciapa
Ja już kiedyś pisałam - miki miał próchnice okrężną na górnych jedynkach i dwójkach- wygądały koszmarnie - teraz wypadły i rosną piekne łopaty. Mlecznych jedynek dwójek nie leczylismy, bo dentyuskta uznała, ze sensu nie ma
Zeby zaczelismy leczyć około 3 rż, do tej pory ma zaplombowane piatki i czwórki kolorowymi plombkami
Podstawą jest podejście dentystki, sama się o tym przekonałam, dopóki nie znaleźliśmy fajnej babki leczenie było koszmarem
Fakt, ze byuło z tym naciągania przez prawie rok po jednym ząbu co miesiąc. Do tego dochadzą wypadniete plomby - bo niestety ale w mleczakach czeto to się zdarza
Teraz mam kontrolę co 3 mce
Mamy płukać na noc zęby rozcienczonym płynem elmexem i to ma wzmocnić ząbki
Mam nadzieje, zę te kolejne zęby bedą silnijsze
Także polecam znalezienie dobrej stomatolog i spokojne lecznie po jednym ząbku
U nas sytuacja była idealna - mieliśmy świetną panią doktor, z bardzo dobrym podejściem do dzieci, Jula nie chciała schodzić z fotela dentystycznego, prawie płakała przy wychodzeniu, nie mogła doczekać się kolejnych wizyt, mieliśmy kolorowe plombki, cuda, wianki, generalnie wizyty u stomatologa w niczym nie przypominały tych, które ja pamiętam z lat dziecięcych. Wyglądały jak wizyty u kosmetyczki.
Do czasu. Ząb zaropiał, policzek spuchł więc trzeba było szybko działać. Umówiłam się na wizytę w naszym centrum sądząc, że przyjmie nas nasza pani doktor. Niestety trafiliśmy na zupełnie inną kobietę - oschłą, zimną, zasadniczą, która potrafiła się wydrzeć na dziecko, które sądząc, że tak jak zawsze wiercenie nic boleć nie będzie posłusznie buźkę otworzyło i tu zaskoczenie - ból nie do zniesienie, strach, płacz, krzyk. Owszem - ząb został rozwiercony, dostaliśmy receptę na antybiotyk, ale od tego dnia dziecko na sam widok fotela dentystycznego dostaje szału, wpada w panikę, przechodzi traumę, a ja razem z nią. Obawiam się, że tak zostanie już do końca życia, a wystarczyło, by pani doktor zamiast na zaropiałym zębie używać wiertarki wypisałaby receptę na antybiotyk i dopiero jak zeszłaby ropa podjęłaby się leczenia zęba. Poza tym po czasie okazało się, że wcale nie trzeba wiertarki używać, by otworzyć zaropiały ząb - można to samo zrobić specjalną do tego celu przeznaczoną szczoteczką oszczędzając dziecku bólu i strachu.
Być może Jula pozwoli sobie jeszcze w buzi grzebać, ale musimy poczekać, aż nasza super pani dentystka wróci z urlopu macierzyńskiego.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl