aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
West Side Story (1961) Lektor PL
produkcja: USA , Wielka Brytania gatunek: Melodramat, Musical
data premiery: 1961-10-18 (Świat)
reżyseria Robert Wise , Jerome Robbins scenariusz Ernest Lehman , Jerome Robbins (więcej...) zdjęcia Daniel L. Fapp muzyka Leonard Bernstein czas trwania: 152 dyst.: Warner Home Video
Opis:Natalie Wood - Maria
Richard Beymer Richard Beymer - Tony
Russ Tamblyn Russ Tamblyn- Riff
Rita Moreno Rita Moreno- Anita
George Chakiris George Chakiris - Bernardo
Wielu znawców gatunku uważa, że od tego obrazu zaczyna się historia nowoczesnego musicalu. Po raz pierwszy zerwano tu z rewiową, beztroską i kompletnie odrealnioną konwencją klasyków z Fredem Astairem i Ginger Rogers. "West Side Story" to luźna adaptacja "Romea i Julii". Zamiast włoskich rodów walczą tu jednak ze sobą młodzieżowe gangi z emigranckich dzielnic Nowego Jorku. Monumentalną muzykę napisał sam Leonard Bernstein, choreografię opracował Jerome Robbins.
http://img2.vpx.pl/up/20090220/westsidestory1961dvbripxvidlektorplwaniamavi.jpg
The Reader - Niezwykle głęboki film sięgający wszystkich uczuć, które może wywołać film: począwszy od radości, poprzez smutek i współczucie, aż do obrzydzenia... I wybaczenia.
Slubdog Millionaire - Współczesny Romeo i Julia połączony z Miastem Aniołów. Obraz, który trzeba zobaczyć!
Outlander - Bardzo dobra bajka (albo jeśli ktoś woli: film przygodowy). Nie da się uchronić przed wrażeniem, że jest to odgrzewany Beowulf czy 13 Wojownik, jednak te filmy mają to do siebie, że ciężko jest wprowadzić element oryginalności.
Użytkownik Ghost edytował ten post 28 styczeń 2009 - 09:47
Gdzie takie cudo dorwałeś i za ile? W Empiku?
allegro
Edit: Jak sie nazywa ta nuta, na początku koncertu, wtedy jak wchodzą na scene? To jakaś symfonai jest czy co?
Otóż intro to "Dance of the knights" z Romea I Julii
Sam album dorwałem w wersji bardzo ciekawej, aż moja mama wpadła w podziw Tekturowe pudełko, a w nim of korz 2 płyty w papierowych opakowaniach+ 3 kwadratowe obrazki z członkami zespołu, które najbardziej swoimi rozmiarami i materiałem przypominają podstawki pod piwo
Zdecydowanie ponadczasowy "Samotny wilk McQuade" z lat mojego dzieciństwa.
Max - a coś więcej? Dlaczego właśnie ten film, kiedy się z nim zetknąłeś, jakie wywarł na Tobie emocje, jak często do niego wracasz, komu go polecasz itp. Trudno utrzymać rozmowę na forum, jeśli każdy rzuci tylko tytułem - 3 posty i temat wyczerpany. Trudno utrzymać żywe forum przy postach z jednego zdania
Mój ulubiony film... Nie przepadam za kategoryzowaniem, wiele jest filmów do których wracam jak tylko widzę ich zapowiedź w telewizji. Jak już wspomniałam w temacie o mnie, mam ogromny sentyment do twórczości australijskiego reżysera Baza Luhrmanna. Twórca takich obrazów jak "Roztańczony buntownik" (sekwencja solowego tańca Paula Mercurio w zamkniętej, ciepło oświetlonej sali prób do dziś pozostała w moim umyśle - i stoi na mojej półce z DVD), magicznego, kiczowatego i pełnego patetyzmu (a jednak.. podobało mi się ) "Moulin Rouge" (w którym McGregor pokazuje, że o ile nie jest być może najlepszym aktorem, to głos ma fenomenalny, a Jacek Koman wbija mnie w fotel fenomenanie zaśpiewanym i cudownie choreograficznie zaplanowanym "El tango de Roxanne"). Jak to w życiu bywa, w twóczości Luhrmanna znajduję też dwa gorsze od wymienionych obrazy - "Australię" i "Romea i Julie" - ale uważam, że ma ogromny potencjał i zawsze z bijącym sercem oczekuje premiery każdego jego filmu.
Wkrótce kolejne filmy z półeczki Beauty
Proszę o pomoc w sformułowaniu wniosków do mojego tematu.. Dzieła mam nastepujące :
Treny
Ludzie Bezdomni ( Joasia i Judym )
Romeo i Julia
Biała Masajka ( pozegnanie z męzem i Kenią )
obraz pożegnanie powstańca
obraz Kochanowski nad zwłokami Urszulki
chodzi o wnioski do konspektu
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Maciej Słomczyński
Ilość stron: 136
Dwa wielkie domy
w uroczej Weronie,
Równie słynące z bogactwa i chwały,
Co dzień odwieczną zawiść odnawiały,
Obywatelską krwią broczyły dłonie.
Lecz gdy nienawiść pierś ojców pożera,
Fatalna miłość dzieci ich jednoczy
I krwawa wojna, co z wieków się toczy,
W cichym ich grobie na wieki umiera.
Miłość, kochanków śmiercią naznaczona,
Wściekłość rodziców i wojna szalona,
Zerwana późno nad mogiłą dzieci,
Przed waszym okiem na scenie przeleci.
Jeśli nas słuchać będziecie łaskawi,
Błędy obrazu chęć nasza naprawi.
W dzisiejszej cywilizacji, praktycznie wszyscy ludzie mówią jednym głosem: "Dążymy do szczęścia!".
Mam pewne wątpliwości co do sensowności tej czynności.
Myślę, że ten kto czytał "451 stopni Fahrenheita" bądź "Nowy wspaniały świat", zrozumie o co mi chodzi. W obu książkach pokazane jest do czego społeczeństwo zostało doprowadzone przez rządzę szczęścia. I nie jest to bynajmniej miły obraz. Co prawda, ludzie ci są szczęśliwi - lecz za jaką cenę!
Natomiast, kto nie czytał tych dzieł (polecam!), może wystarczy streszczenie głównego ich przesłania: "Już nikogo nie zachwyci dramat Julii i Romea. Społeczeństwo jest zbyt szczęśliwe.".
Czy Wy także dążycie do szczęścia? Dlaczego?
Historie Tristana i Izoldy uwielbiam. A jej interpretacje tym bardziej. Zapomniec nie mozna, ze byla to opowiesc przekazywana przez bardow w piesniach, ktore z kazdym wykonaniem troche sie zmienialy.
I kto wie jak wygladaly zanim je spisano ;]
W twoim tekscie Tristan i Jasnowlosa maja te cechy, za ktore ich pokochalam. Te, ktore sprawily, ze w moim prywatnym rankingu bija na glowe Romea i Julie. Nie ma w nich niewinnosci, dzieciecej naiwnosci... nie sa personifikacjami dobra, na ktore uwzial sie tylko zly los. Oni mysla nie tylko o sobie nawzajem. Oni mysla o sobie. Jest w nich ten egoizm tak widoczny w kazdym czlowieku. Izold trwa przeciez przy Marku i czerpie ze swej pozycji korzysci. Nie waha sie przy tym poswiecic Brangien, ktora miala zastapic krolowa w lozku jej meza. O malzenstwie Tristana z Izolda o Bialych Dloniach nie musze chyba wspominac.
Obraz Kaherdyna mnie urzekl. Czlowiek, ktory miota sie miedzy wiernoscia, a miloscia do siostry. Czlowiek, ktoremu chyba tylko etos rycerski pozwolil nie zwariowac. Nie jestem w stanie go nawet dokladnie przeanalizowac, wszak byloby to rozbieraniem go na zbedne czesci, a po co psuc tak misterna calosc.
Pozostaje urzeczona historia, w ktorej nikt nie wygrywa, historia, w ktorej nie ma dobrych i zlych.
Plodnosci artystycznej zycze.
Lubię "opowiadanie historii inaczej". Bardzo. I jeśli te inaczej opowiedziane historie są opowiedziane tak, że obrazy są soczyste, uwodzicielskie i zaczynają żyć własnym życiem, to tym bardziej je lubię.
Ten tekst, pomimo, że końcówka zdecydowanie wkracza na arenę slashu (a Aspen nie czytuje slashów), jest dobry. Tybalt jest tu świetnie zarysowany, grubą kreską, paroma zdaniami, ale jakże prawdziwy. Jego pojedynek z Montekim, nie na miecze, lecz na słowa, maski, pocałunki, wywiera wrażenie. Jak Romeo uwodzący Romea. Zdejmujący maski, bez Julii (Tybalt jest tu chyba Julią). Jakby pod każdą maską kryła się historia. Lepiej, jakby pod tymi maskami były kolejne. W świecie Szekspira chyba nikt tak naprawdę nie gra siebie, każdy wciąż udaje. I to mi nasuwa myśl, że drwiny i ironia Montekiego wcale nie musiały być prawdziwe, a były grą. Naprawdę przewrotna interpretacja. Julią byłby Tybalt... Dodatkowo Werona, jako sceneria, również trochę przewrotna, troszkę nieszczera, jeszcze bardziej podkreśla ten tekst, żywy i napisany z niezwykłym wyczuciem, jakiego dawno na tym forum nie widziałam.
I chyba zajrzę do innych twoich tekstów, bo mam niedosyt. Życzę wena,
Aspen
" />Nie można powiedzieć, że występ teatralny był ani lepszy ani gorszy od wersji ekranowej lub książkowej, ponieważ przy przeżywaniu każdej z tych wersji jest inny klimat, inna atmosfera, inne rekwizyty.
Odnośnie porównania książkowej wersji "Romeo I Julia" do tej z ekranów to muszę przyznać, że obie wersje mi się podobały.
Książkowa stworzyła obraz czegoś niesamowitego - historii pełnej walki, rywalizacji, honoru oraz miłości, która skończyła się dramatem.
Ekranizacja tej książki natomiast pokazała tą historie w trochę innym świetle, bardziej aktualnej rzeczywistości przy czym muzyka w filmie dodaje smaczku całej historii.
Proszę o dowód, że wszyscy aktywnie brali wtedy udział. Może nawet wtedy już znajdywali się tacy, co nie wiedzili co to w ogóle ma być takie rysowanie na ścianie lub tacy, którzy się tego bali? Albo też jaskinia pozostała dla krytyków, podczas gdy reszta szukałą czegoś do jedzenia.
Poza tym, chciałem powrócić do dyskusji o dostępności. Owszem, w tym świecie teoretycznie wszystko jest dostępne przez internet, tylko trzeba zacząć szukać. Taki przeciętny człowiek po pierwsze nie chce mu się szukać, po drugie nie wie czego szukać. Jeszcze chciałbym podkreślić, że obraz jak i tekst trudniej wchłonąć poprzez elektroniczne źródła niż poprzez zwykły papier (ograniczenia wynikające z jakości wyświetlania na monitorze). Jeszcze jedno co chciałem powiedzieć to to, że taki zwykły człowiek patrząc na dzieła sztuki bez większego zrozumienia, nie różni się dla niego za bardzo od ulicznych plakatów. I tu znów przychodzi rola krytyków, którym rzadko się zdarza tłumaczyć takiemu człowiekowi na czym polega sztuka, czym jest oraz co i dlaczego można nazwać sztuką. Ludzie często są odosobnieni gdy chcą zacząć obcować ze sztuką. Na podkreślenie zasługuje też fakt, że inaczej się odbiera Hamleta czytanego niż oglądanego, ponieważ ten drugi ma wiele innych elementów składniowych odciągających od wątku tragicznego bohatera. Podobnie jest z przedstawionym Romeo i Julią.
Nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi, Ferrari czy frytki (oo tak, ziemniaki majaróżne kształty i rozmiary, dlatego można sienimi zachwycać) to dzieci komercji. A po mleko taki przeciętny człowiek jedzie codziennie lub co parę dni, a na Autobahn powiedzmy raz w roku czy rzadziej, więc odpowiednim wyborem będzie dla niego takie Clio .
Zeffirelli: "Pasja" Gibsona to rzeka krwi i pieniędzy
Rzym, 26.02.2004
wersja do druku
skomentuj
"Pasja" Gibsona to rzeka krwi i pieniędzy - twierdzi słynny włoski reżyser Franco Zeffirelli, twórca jednej z najsłynniejszych ekranizacji życia Chrystusa "Jezus z Nazaretu".
Franco Zeffirelli (fot. AFP)
Wypowiedź Zeffirellego na temat najnowszego dzieła Mela Gibsona opublikował w dzisiejszym wydaniu włoski dziennik "Corrierre della Sera".
- Kto wierzy w chrześcijańskie objawienie, nie wystarczy mu widzieć Chrystusa rozciągniętego na krzyżu, po przebyciu okropnych cierpień - zauważył reżyser i podkreślił, że Gibson posługując się starym językiem nie odpowiada na pytanie: dlaczego Jezus cierpiał?
Rozszarpywanie ciała, cierpienie i krew - to obraz jaki zdaniem reżysera zdecydowanie dominuje w "Pasji". - Widząc te sceny będzie się myślało, że wina za cierpienie Chrystusa leży po stronie Żydów - twierdzi Zeffirelli.
Twórca "Jezusa z Nazaretu" zauważa również, że w Ameryce pomimo zakazu oglądania filmu przez osoby niepełnoletnie, matki chciałyby, aby ich dzieci "zobaczyły jak Jezus cierpiał dla naszego zabawienia". W ten sposób, według reżysera, nawet najmłodsi mogą wyciągnąć wniosek, że krew Chrystusa przelana została przez Żydów. - W takiej sytuacji cofamy się o kilka wieków w interpretacji tych wydarzeń - stwierdził Zeffirelli.
Włoski reżyser polemizuje również na łamach "Corrierre della Sera" z opinią Vittorio Messoriego, który powiedział, że przy filmie Gibsona wszystkie pozostałe ekranizacje życia Jezusa to "biedni krewni". - W moim filmie, którego aktorzy, czy współtwórcy otrzymali łącznie nagrodę 15 Oskarów i jednego weneckiego "Złotego Lwa", staraliśmy się sprawiedliwie traktować Żydów i ocalić ich przed zarzutem "bogobójców" - zaznaczył Zeffirelli. - Dzisiaj wracamy do starych zarzutów odnośnie winy i odpowiedzialności za śmierć Chrystusa - dodał ze smutkiem.
Franco Zeffirelli, włoski reżyser filmowy i teatralny głównie pracował za granicą. Szczególną sławę zdobył w Stanach Zjednoczonych. Wystawiał m.in. "Otella", "Romeo i Julię" czy "Hamlet" na deskach największych teatrów. Międzynarodową sławę przyniósł mu film "Jezus z Nazaretu" nakręcony w 1977 roku.
KAI (pyt, lb //per)
VIDE: http://e.kai.pl/
" />nie musisz zazdrościć, to nie moja wiedza . to jest wiedza obiektywna, tkwiąca we wszelkich przekazach - dosłownie - od początku kultury (czy muszę mówić- ludzkiej?).
tak naprawdę to źle napisałem, że pragnienie zawsze jest złe - to oczywiście fałsz, ma złe konsekwencje tylko wtedy jeśli jest skierowane na innego człowieka. jeśli pragnie się poprzez Boga, wtedy konsekwencje są dobre. określenie "pożądanie" wydaje się już bardziej oddawać tą negatywną stronę (czy też możliwość ukierunkowania) pragnienia.
jeśli chodzi o wnioski jednoznaczne, to tak to już jest, że nasza kultura dochodzi zwykle do wniosków wieloznacznych . np nietzsche, z jednej strony jest wsłuchany w głos ofiar, a z drugiej je potępia. tak samo starożytni też są, jak to się określa obecnie - ambiwalentni - ofiara jest dla nich zarówno zła jak i dobra , jest przemoc zła i jest przemoc dobra (mimo że przemoc, to przemoc). farmacja (lekarstwo) pochodzi od greckiego pharmakon (czy też pharmakos), które oznacza (w świadomości ludzi) zarówno truciznę jak i lekarstwo. oczywiście obrzędy pharmakon polegały na ofierze z człowieka. ten człowiek może nie tyle był, ale miał znaczenie dla wspólnoty zarówno jako trucizna, jak i jako antidotum. chyba najlepiej ilustrującym przykładem tego jak bardzo jesteśmy przesiąknięci ofiarnictwem i przemocą jest to, że stosujemy szczepionki (chociaż ja akurat nie).
aha, jesteśmy w temacie o miłości, to może najciekawszą ambiwalencją jest przypadek odebranej możliwości spełnienia pragnienia i samego zaspokojenia pragnień, tak jak to przeżywali Romeo z Julią, modelowy przykład nieszczęśników tego świata. tak to już jest urządzone, że jeśli pragnie się inaczej niż poprzez Boga, to pragnienie (np. wobec innego człowieka, albo wobec jakiegoś dobra konsumpcyjnego) jest skazane na brak powodzenia, przytaczając lirykę Mansona można powiedzieć: in space the stars are no nearer. poryw pragnienia, które trudno zaspokoić, będzie nami szarpać długo, chyba, że pragnienie w końcu zostanie "zaspokojnone" (wtedy będzie nami szarpać na nowo, już w innym, mniej dostępnym kierunku). można tak przeżyć życie, tylko pytanie czy warto jest się okłamywać (bo jest to obiektywnie rzecz biorąc kłamstwo; prawdą jest Bóg, bycie na obraz i podobieństwo Jedynego Boga. jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Stwórcy, przyjmując inną interpretacją okłamujemy się)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl