Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Tak jak wspomniała Eli zależy to od powodów rozstania. Przy zdradzie oczywistą jest chęć zapomnienia,wymazania partnera z pamięci. Kiedy odczywamy coś na kształt obustronnego ochłodzenia, istnieje duże prawdopodobieństwo, że związek tego nie przetrzyma, ale może pozostać piękna, wypróbowana przyjaźń. Gorzej jest jeśli jedno z partnerów chce odejść, a drugie kocha nadal - potrzeba naprawdę silnej woli by budzić się każdego ranka i jakoś z tym żyć. Wtedy z reguły jest w nas tyle żalu, że przynajmniej na jakiś czas unikamy byłego partnera.
Pięknie jest rozstawać się z klasą, ale jakże trudno czasami opanować emocje, prawda?

QUOTE Jak zachowujecie się , gdy związek kończy się? Czy palicie za sobą wszystkie mosty? Czy spotykacie się z ,prawie byłym, partnerem, wysyłacie mu list, smsa ( bo i takie sposoby rozstawania są praktykowane....) w którym informujecie o tym, że nie chcecie już w takiej formule kontynuować Waszej znajomości?

Nie ma sensu palenie mostów. Jeśli kiedyś się kogoś kochało to znaczy, że traktowało się tego kogoś jak wyjątkową osobę. Niech więc pozostaną po nim i wyjątkowe wspomnienia...
Nie wyobrażam sobie też żeby o chęci (a czasem konieczności) odejścia można było poinformować partnera listownie (a już za czorta sms'owo). Jestem zwolenniczką rozmowy i wiem, że tylko szczera rozmowa jest w stanie pokazać partnerowi, że traktujemy go poważnie, że dajemy mu szansę na to by zapytał o powód. Wiem też, że taka rozmowa jest diablo trudna, że czasem trzeba się do niej długo przygotować, ale mimo to proszę Was... rozmawiajcie ze sobą...



no wlasnie ja naleze do osób które pod wpływem emocji wyrzucają dosłownie wszystko : zdjecia, maile, smsy, kartki , listy . Wszystko to, co dostalam od kogos z kim sie rozstaje.

Jestem masochistka. Po rozstaniu czytałabym ww , sluchajac naszych piosenek i najpewniej poderznełabym sobie gardło z bólu, wiec wole sie tego pozbyć.
Nie mniej po czasie bardzo tego załuje.

Fajnie byłoby kiedys, majac lat np 80 przeczytac , poogladac pamiatki po moich "milosciach" , badz czytac swoje pamietniki smiejac sie do rozpuku.
Cóz




A ja jestem postępowa i jeżeli ktoś słabszy psychicznie ode mnie zdecydowałby się powiadomić mnie o jego rozterkach na piśmie-no problem.
Jesli kochałabym aż tak mocno......to troska o osobę, która ma problemy z wyrażeniem swoich uczuć wprost[nawet jeśli zechciałaby się ze mną rozstac] przesłoniłaby mi ewentualne honory....i takie tam. Po jakimś czasie chętnie spotkałabym się z taką osobą.


No tak ja czasami sie spotykam z taką od której dostałem magicznego smsa. I Masz racje no problem. Co do wyrażania uczuć można nad tym popracować, wystarczy troche dobrej checi, a skoro sie kogoś kocha można nad sobą popracować...

BTW. Jeśli ktoś ma kłopoty z wyrażeniem własnych uczuć to zazwyczaj widać to po nim/niej bo sie biedaczysko męczy. Ja bym zrobił pierwszy krok i zainicjował rozmowe z zapytaniami z mojej strony o co chodzi? Wydaje mi sie że taka reakcja z mojej strony też byłaby wyrazem dbałości o uczucia drugiej osoby, bo zaoszczedziłbym tej męki zbierania sie na słowa czy chociaż na napisanie listu a potem jego wysłanie. I kłopot rozwiązany: i wilk syty i owca cała:) Honor trzeba mieć niezależnie od tego jakie to trudne.



wiecie co kazdy czlowiek odbiera to inaczej nie jest tak samo skonstruowany jak kazda poszczegolna osoba.
moze i dla niego istnieje zdrada przez internet.
bo popatrzcie na to z innej strony..
KOles badz Dziewczyna chodzi z chlopakiem ale znajduje sie w innym miejscu niz on pisza ze soba dobre 2lata.
a tu nagle ktoras ze stron pisze ze tak duuzej tego nie wytrzyma ze sobie nie poradzi w zyciu, zyc z kims na odleglosc..
i zrywa kontakt po tylu latach pisadła..
hmm moze z czasem te rozstanie przeminie no ale moze byc i ciezkie ze dana osoba moze sobie przez takie cus zrobic naprzykład słaba psychika to teraz takie na czasie jest, nie prawdacie..
moze to nie milosc bo jak dla mnie takie cus nie isnieje przez neta, listy, sms.
to tylko przyzwyczajenie do drugiej osoby. uzaleznienie sie od NIEJ.
i takie tam...

hmm..

pozderko.



Wakacyjna miłość. Wakacje to szczególny czas oderwania się od tego normalnego życia wciągu 3 innych pór roku. Oderwanie się od codziennych problemów szkoły... . rózne krajobrazy, zapachy,kolory,temperatura spczyjają uniesienią serca i ucieczce od rzeczywistości. Pod wpywem miłości piękniejemy fizycznie No ja juz miałam taki przypadek wakacyjnej miłości nawet 3 hehe . jest to trudna sprawa bo jak poznamy chłopaka/dziewczyne i spędzimy z nim/nią super chwile i później wyjedzie bo mieszka gdzieś na drugim końcu Polski to jest nam strasznie cięzko pozostają tylko sms, e-maile, listy miłosne no ,ale nic nam nie zastąpi kontaktu tego fizycznego. Przytulania się, całowania, chodzenia za rączke po plaży.Przeżywamy to strasznie. Latem zazwyczaj przychodzą nam łatwiej różne decyzje,a po lecie żalujemy niektórych. Niestety rzadko kiedy takie związki na odległość przetrwają, niewiadomo czy się jeszcze kiedyś zobaczymy.Czy "Michal" przyjedzie za rok .Na przystanku juz przed rozstaniem padaja różne obietnice typu "Zobaczymy się za rok" itp. Leją się łzy i ostatni cmok na pozegnanie. Trudne przeżycie, a ja nienawidze pozegnań ... Potem czujemy się jakby nasze zycie nie miało juz sensu,że nie mamy dla kogo żyć nie mamy na nic ochoty i wracamy do domu kładziemy się w swoim wygodnym łóżku i płaczemy albo oglądamy współne zdjęcia. Wspomienia na zawsze zostają. Czasem w zimowy wieczór pod kocem sobie przypominamy te chwile otwieramy pamiatki z wakacji słuchamy tych największych latkich hitów i zapominamy o szarej rzeczywistości. Odczuwamy ulgę lecz niestety to co piękne nie trwa wiecznie Wreszcie nadchodzi następne latoi czekamy kiedy ona/ona przyjedzie, a tu nic nie przyjechał/ła. pomimo obietnić . Dlatego nie warto się całym sercem angarzować w ten związek. I mocniej się w niego angarzujemy tym bardziej bolesny jest upadek ... Ja sobie obiecałam w zeszłym roku,że już nie chce poznawać żadnych chłopaków... lecz nie dotrzymałam obietnicy x] <lol>

Pozdrwiam



Ja byłem z dziewczyną rok. W tym, że to był związek na odległość. Jednak spotykaliśmy się. Ja przyjeżdżałem do niej, ona do mnie. Miałem pójść do policji, by być bliżej z nią. Zrezygnowałem ze studiów. Jakoś to było. Jednak kłóciliśmy się często o jej znajomego. Też był daleko od niej. Ale kiedyś przyznała mi się, że spotkała się z nim bez mojej wiedzy dzień przed moim przyjazdem do niej. Jakoś to zniosłem, że nic mi nie powiedziała, co zamierza. Sęk w tym, że upierała się przy tym, że nie ma z nim żadnego kontaktu. Jednak miesiąc później dowiedziałem się przez przypadek, że kupuje za niego prezenty. No i pokłóciliśmy się, dlaczego mnie okłamała. Wynikiem tego było rozstanie pięć miesięcy temu. Jak się okazało, przyjaźń jest dla niej ważniejsza niż miłość. Postawiła go wyżej niż mnie. W dodatku, przyjaciel ten, podarował jej serduszko za to, że nie pogniewała się na niego. Przez ten czas, ciągle byłem dla niej czuły (oczywiście czasem kłóciliśmy się, siła wyższa chyba każdej pary po rozstaniu), jednak, gdy do niej dzwoniłem, była dla mnie zimna i olewała to, co do niej mówiłem. Jednak najgorsze były takie rozmowy:
Ja: Kocham cie.
Dziewczyna: To fajnie
J: A ty kochasz mnie?
D: Tak
J: A dlaczego mi tego nie mówisz?
D: Bo nie.
J: Ale dlaczego?
D: Bo nie

Zaczęła sobie wymyślać, że jej nienawidzę, że ona tylko sprawia ból, że moja rodzina jej nienawidzi, chociaż zaprosiła ją na święta. Najgorsze jest to, że w to wierzy. Pomimo moich listów, itp. znalazła sobie innego tylko po to, by o mnie zapomnieć. Powiedziała, że go nie kocha i traktuje jak kolegę. Tydzień po tym, jak napisała mi list na urodziny, w którym pisało, że mnie kocha. Myślałem, że to koniec. Ale nagle zerwała z nim po kilku dniach. By po paru do niego wrócić, również na kilka dni. Na sylwestra nie poszedłem, bo powiedziała, że będzie sama. Jednak tak nie było. Zacząłem brać leki uspokajające. Pod koniec stycznia powiedziała, że żałuje tego, co zrobiła, i że już zawsze będzie słuchać serca i że chce do mnie wrócić. Odpowiedziałem, że potrzebuję trochę czasu, że potrzebuję Oparę dni. Jednak ona zaczęła histeryzować i powiedziała, że bym zapomniał o tym, co mówiła, ale że napisze list. Na list czekałem miesiąc. Ale ona w tym czasie była dla mnie zimna, chamsko odpisywała na smsy. Ale wysłała mi walentynkę! Oczywiście w ten dzień nie powiedziała, że mnie kocha. Ani w następny. Wiec puściłem strzałkę na numer dziewczyny, z którego moja kuzynka kiedyś do mnie napisała. Zaczęliśmy ze sobą pisać. Zmieniłem dla niej sieć. Spotkaliśmy się, jednak z tego chyba raczej nic nie wyjdzie. Jednak moja była po tygodniu milczenia napisała do mnie smsa z pozdrowieniami! Więc ja jej odpisałem, ze u mnie wszystko w porządku i że kręcę z fajną dziewczyna. Następnego dnia ona do mnie napisała, że listu nie wyśle, że już mam inne życie, że nie będzie się wtrącać, że mam inna laskę. A ja zapytałem, dlaczego, ze wciąż czekam na list i że ją kocham, ale zaczęła jak zwykle pisać ‘aha, to fajnie”, „twoja sprawa” itp. Na dzień dzisiejszy nie piszemy już kolejny tydzień, bo podobno nie ma nic na karcie. Ale zasiliłem jej i czekam na odpowiedź. Wczoraj napisałem na numer, z którego raz do mnie napisała. Myślałem, ze to jej koleżanka, ale okazało się, że to jej kolega… Powiedział, że musi jej podziękować, bo pogodził się z dziewczyna. Dowiedziałem się, że jej kolega zaprosił ja na ślub własnej siostry. Najgorsze, że 5 miesięcy temu się rozstaliśmy a ja wciąż o niej myślę, kocham i tęsknie. Czasem daje mi znać, że ona mnie też, ale jest zimna i raczej jej na nas nie zależy. Chcę o niej zapomnieć, ale nie udaje mi się. Myślę, że powinienem pójść do psychologa. I pewnie tak zrobię.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.