aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Poród a pessar-do P.Doktor
Jestem w 35-tym tygodniu drugiej ciąży. W 31-szym tyg. miałam zagrażający
poród przedwczesny, zastosowano hospitalizację (tydzień), fenoterol, założono
mi pessarium z uwagi na skracającą się i b. miękką szyjkę.
Od czasu do czasu czuję silne napieranie dziecka na szyjkę, gdyby nie
pessarium prawdopodobnie byłoby już "po", co potwierdzają lekarze (rozwarcie
byłoby na ok. 3-4 cm).
Ponieważ mój pierwszy poród trwał bardzo szybko (1 godz. i 20 minut od
pierwszego objawu - przy bezproblemowym przebiegu ciąży), zastanawiam się co
by było gdyby skurcze porodowe i cała akcja porodowa zaczęła się na dobre
jeszcze przed 37-mym tygodniem (kiedy zdejmą mi pessar). Ponieważ u mnie
sprawa toczy się błyskawicznie, czy powinnam sama spróbować w takiej sytuacji
pozbyć się pessarium (jak?) żeby nie została uszkodzona lub rozerwana szyjka
czy ryzykować dojazd do szpitala i nie ruszać pessara.
Zaznaczam, że do szpitala mam kawałek - ok. 30 minut drogi, co w moim
przypadku (+ czas wybrania się np. w środku nocy) może być decydujące.
Uprzejmie proszę o pomoc.
Ania
Poroniłam w 20 tyg.
Dziewczyny proszę wszystkie z was które poroniły w tak wysokiej ciąży
powiedzcie coś na temat przyczyn. Z moją ciążą od początku działo się
niedobrze. Najpierw w 7 tyg.zaczęłam krwawić. Okazało się że krwiak ale
lekarze opanowali sytuację. Potem przez 2 miesiące było idealnie. Cieszyłam
się, dziecko rosło idealnie, krwiak się wchłonął. I nagle w 19 tyg. zaczęły
się sączyć wody. Kiedy trafiłam do szpitala miałam rozwarcie szyjki macicy i
pęcherz płodowy w szyjce. Wody sączyły się gdzieś z boku. Po 5 dniach
dostałam bóli i musiałam urodzić córeczkę. To jest jak koszmar. Do końca
czułam jak się rusza we mnie i wiedziałam że to jest już jej koniec. Czułam
ból porodowy i wiedziałam że on nie ma sensu, że zabija moje dziecko. Caly
czas wydaje mi się że się obudzę i koszmar minie. Nie mogę się otrząsnąć. W
minionym roku straciłam dwoje dzieci. Jedno w styczniu, drugie teraz. Tamto
poronienie też było koszmarne ale nastąpiło w 6 tyg. i było mi trochę
łatwiej. A teraz kiedy już widziałam ją tyle razy na usg, od 3 tyg czułam jak
się rusza...
Lekarze cały czas mówią że to była infekcja. Ale posiew z szyjki wyszedł
jałowy a wyniki z morfologii są w porządku. Może wynik H-P coś pokaże?
Co do objawów.. od jakiegoś 20 tyg skurcze, skracała mi się szyjka, brałam
fenoterol i musiałam leżeć.
W pierwszej ciąży też tak miałam, tylko nie w takim stopniu zaawansowania.
Szyjka mi się skracała i jak poszłam po terminie do szpitala na badanie to
miałam już 4cm rozwarcia i nic nie czułam, żadnych skurczy :)
Teraz się boję, że może byc tak samo, tzn nie będę czuła skurczy i nagle zrobią
się 4cm, potem 5 i tak dalej... Synka urodziłam bardzo szybko i sprawnie.
To jest strasznie fajne przy porodzie, ale w ciąży dość niebezpieczne.
Trzymajmy się dziewczyny jeszcze przynajmniej 2 tygodnie :)
Ja w pierwszej ciąży w 28 tyg. miałam założony szew okrężny - gin stwierdził
rozwarcie. Po założeniu szwa okazało się że szyjka bardzo sie skróciła i w 30
tyg. mój lekarz założył jeszcze krążek. Dostałam zalecenie oszczędzania się,
tzn. musiałam zrezygnować z pracy, z ćwiczeń fizycznych (wcześniej chodziłam na
basen), z prac domowych :) i z prowadzenia samochodu. W związku z potencjalnym
zagrożeniem dostałam fenoteral (miał zapobiec skurczom) i sterydy
przyspieszające rozwój płuc u dziecka (gdyby jednak nie udało się donosić).
Całe to "oprzyrządowanie" nie było na szczęście zbyt uciążliwe i zostało zdjęte
po szczęśliwym donoszeniu ciąży do 37 tygodnia. Synka urodziłam dwa dni
później. O ironio zaciśnieta szyjka długo nie chciała się otworzyć i po 2,5
godzinnych skurczach partych poród zakończył się kleszczami :(
W związku z tym, że pierwsza ciąża przebiegała tak a nie inaczej a szyjka przy
porodzie została strzaskana w drobny mak, gin juz zapowiedział założenie krążka
w obecnej ciąży po 20 tygodniu. I dobrze, będę spokojniejsza.
Pozdrawiam
Jeśli nie będzie wskazania med - nie zamierzam, tak długo jak się da.
W poprzedniej ciąży od 20 tyg. miałam lekkie rozwarcie szyjki, ale
ponieważ pracę mam lekką, przyjmowałam luteinkę, byłam w naprawdę
częstym kontakcie z moją ginką i pracowałam do końca 8 miesiąca.
Ostatni miesiąc już odpuściłam - bo szyjka była króciutka, zaczęły
się pojawiać jakieś skurcze więc dla dobra malucha zostałam w domu -
urodziłam w terminie sn. Pod koniec 8 miesiąca pracowałam na full
time 4 dni w tygodniu a w piątki brałam urlop - piątek + weekend
dawały mi odsapkę. Na zwolnieniu łącznie byłam 21 dni. Teraz też nie
zamierzam iść na L4 - tak długo jak dam radę.
Gdy rozmawiałam z lekarką o moim samopoczuciu teraz (nieciekawie się
czuję - senność, mdłości, jadłowstręt - jak u wszystkich) już mnie
się pytała o L4! Dzielnie odpowiedziałam, że nie ma potrzeby
Nelu,
Mnie bardzo dziwi stosowanie kaprogestu w tak dużej ciazy. Zasadniczo,
kaprogest stosuje się przy niedomodze lutealnej, czyli niskim poziomie
progesteronu. Ja brałam duphaston i co 3 dzień kaprogest do 26 tygodnia (od 20
stopniowo zmimiejszaliśmy dawkę). W 28 tygodniu poziom progesteronu nie jest
już tak istotny, bowiem za podtrzymanie ciaży odpowiada już łożysko...
Możesz się spodziewać nasilenia loub powrotu nudności, bóli i zawrotów głowy,
obrzmienia i bólu piersi. Są to normalne objawy wywolane przez wzrost poziomu
progesteronu.
Z tego co wiem, kaprogest nie pomaga na skracającą sięszyjke i rozwarcie...
możesz ratować się leżeniem plackiem i magnezem, do tego no-spa forte.
Trzymam kciuki
andzia i MACIEK też trudny;)
Miałam skurcze od 4 miesiąca ciąży. W dodatku nie mogłam brać fenoterolu. Więc
tylkomagnez i nospa. Szyjka skraca się w trakcie ciąży. Inie jest to nic złego.
Problemem jest postępujące rozwarcie - ale ... czasami przez całą ciążę
utrzymuje się niewielkie. Ja miałam 2 cm gdzieś od 20 tygodnia. Jak będzie
bardzo źle to położą cię do szpitala pod kroplówkę - i znam dziewczyny co ze
skurczami niemal porodowymi wytrwały 2-3 miesiące. A twoje dziecko na pewno
urodzi się zdrowe i kto wie czy jeszcze na koniec nie będa wywoływac porodu.
Tylko nie macaj ciągle brzucha i nie sprawdzaj czasem sama szyjki. No i zero
sexu. Pod żadną postacią. To wszystko wywołuje skurcze.
Tylko faktycznie leż. A leż to znaczy: plackiem w łóżku i co najwyżej do
toalety, a nie jak moja siostra: zakupy robiła, prała, prasowała, firanki
wieszała.... Nie szło wytłumaczyć. Dlatego lekarze kładą czasem pacjentki na
oddział, bo tam to juz musza leżeć - a w domu.... to mało która słucha.
a na jakiej podstawie ustala się w Holandii, Usa, UK, Kanadzie skracającą się
lub miękką szyjkę (która to może się tak zachowywać nawet od 15 tygodnia
ciązy), rozwarcie itp.. ? Bardzo jestem ciekawa jakie mają metody u Was
Dziewczyny na ustalenie takich zjawisk?
Sama mam skracającą się szyjke (od 20 tygodnia) i musze lezec..
lekarz "zagląda" do mnie za kazdym razem, kiedy u niego jestem...
Moge to zrozumiec, aczkolwiek ja sie nie balam. na moim kursie w
szkole rodzenia bylo nas 45 sztuk, i chyba tylko ja sie nie balam
ja sie nie moglam doczekac, mialam nadzieje na porod w 38 tyg,
lazilam godzinami, robilam 40 basenow 2 razy w tyg przez ostatnie 2
mce, chodzilam po schodach, i nic. Dojechalam do 41 tyg, i wpadlam w
histerie ze juz sie nigdy nie urodzi, ze juz nie mam sily, i chyba
Maluch uslyszal, bo na nastepny dzien zaczal pukac po calym dniu
yle jakich skurczy, Ok 20 zaczely sie porzadne , ok 23 zrobily sie
bardzo bolesne, ale wytrzymywalam, jak mi powiedzieli. ok 1.30
postanowilam jechac do szpitala, zeby zobaczyc ile brakuje, i mialam
9 cm rozwarcia maly sie urodzil 20 min po wejsciu na sale
porodowa. Ja potem zaczelam strasznie krwawic, lekarz i poloznik
wygonili mojego niby-meza z synkiem, i zaczeli mnie ratowac,czyscic
macice, podlaczac kroplowki, i szyc (mialam naciecie) ale i tak
wspominam porod super. moglabym rodzic 2 razy w tygodniu, ale nie
chce przechodzic przez dziewiaty nmiesiac ciazy... a moj synek
urodzil sie z 4030g, wiec nie bylo az tak latwo. bez zadnego
znieczulenia, odmowilam zzo z przyczyn ideologicznych i mozliwych
powiklan.
Mi się wydaje, że jeśli skurcze u Ciebie nie skracają dalej szyjki
(a 27mm to całkiem sporo, moja ma 20mm i rozwarcie na 11mm i
lekarze nie robią z tego tragedii), to nawet fakt, ze nadal są
skurcze, nie jest b groźny. W poprzedniej ciąży od 34 tc, po
odstawieniu fenoterolu, przez 2 tyg miałam skurcze co chwila, po 2
razy dziennie jeździłam na IP twierdząc, że rodzę, na ktg były
skurcze, ale brak rozwarcia, więc mnie odsyłano do domu. Różnie to
bywa.
Ps. U mnie cordafen b pomógł, wcześniej miałam kilkanaście skurczy
dziennie, pewnie po 10-20 i czasem na stałe brzuch napięty, a teraz
prawie wcale nie mam, choć szyjka i tak się skróciła znów troszkę.
Pozdrawiam gorąco!
Mam nadzieję że Święta minęły spokojnie i bez dodatkowych emocji.
Ja w ubiegłym roku miałam bardzo podobny problem, a mianowicie przeleżałam w
szpitalu w Lublinie 3tyg. Cały czas byłam podłączona do pompy, która dozowała mi
fenoterol. Na początku to były niewielkie dawki 2ml/godz. Po jakimś czasie
doszło do 12ml/godz.a skurcze jak były tak były, nie było żadnej poprawy.Wręcz
przeciwnie.Niestety zawinili w moim przypadku lekarze, dlatego, że ja już "nie
miałam szyjki", tzn.rozwarcie było już tak zaawansowane, że tylko rodzić.
Niestety oni dalej czekali, a u mnie już był 30tydz.W 31tyg.zdecydowali o
cięciu, niestety synek mój przyżył tylko dobę. Obecnie jestem w 33tyg, od
początku moja ciąża była zagrożonai przyjmowałam Luteinę (progesteron-naturalny
hormon kobiecy). Od wczoraj mam już ją odstawioną i jestem na Cordafenie, który
jest lekiem od nadciśnienia, ale działa też rozkurczowo. U mnie od początku
występują skurcze ale nie są groźne(ok.20-30% w/g KTG). Podsumowując: Miałam
wyrzuty że zgodziłam się na FENOTEROL. Przez trzy tyg. branie nie pomógł mi nic!
Serce to nieraz myślałam że ze mnie ucieknie, a jak miałam na 12 to mi już było
wszystko obojętne.Niestety nieraz nie może obejść się bez
"sztucznego"podtrzymywania ciąży. Lepiej poświęcić się troszkę i mieć Pociechę
przy sobie. Pozdrawiam Was wszystkie i głowy do góry. Będzie dobrze! Musi być!
rozwarcie w 20 tyg, skurcze macicy
Witam. W 20 tyg. ciąży mój gin stwierdził, że mam 13mm rozwarcia i skierował
mnie do szpitala. Tam założono mi szew okrężny na szyjke i po 3 dniach
wypisano do domu. Teraz jestem w 26tyg. i mam dosć silne skurcze, jakieś 4 do
8 dziennie. Od kilku dni biorę fenoterol ale sytuacja dużo się nie zmieniła.
Martwie się bo szyjka podobno mi się skraca, staram się leżeć ale ciężko
wytrzymać ten reżim łóżkowy... Czy któraś z Was miała podobnie?
Jeszcze raz.
Okazało się, że w 20 tyg. mam 0,5cm rozwarcie szyjki, które po miesiącu nie
powiększyło się. Lekarz stwierdził, że po poprzedniej ciąży i porodzie szyjka
mogła się po prostu nie domknąć. Mam oczywiście uważać, oszczędzać się, nie
dżwigać itp., ale szwu może nie trzeba będzie zakładać - w przypadkach takich
jak mój (tj. wynik niedomknięcia po porodzie) rozwarcie może się nie
powiększać i dotrwam do końca ciąży.
Czy któraś z Was ma/miała podobny problem i faktycznie da się ominąć ten
koszmarny zabieg zakładania szwu? Czy trzeba na siebie bardzo uważać? Nie
dżwigam ciężarów, ale poza tym normalnie żyję - dość dużo chodzę, sprzątam
mieszkanie, gotuję itd. Mam małe dziecko i nie mogę sobie pozwolić na
wylegiwanie się. Czuję się b. dobrze i nie mam żadnych skurczów. Ale wizja
zabiegu pod narkozą i pobytu w szpitalu nie daje mi spokoju. Czy powinnam
bardziej na siebie uważać?
Bardzo proszę o odzew. Podzielcie się swoimi doświadczeniami.
Magda
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl