Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

> To ze tekst nie indktrynuje nie znaczy ze jest wart czytania. Ja bym
> wolal zeby jezyk polski byl przedmiotem uczacym jak poprawnie czytac i pisac,
na kazdy temat, tak by moc wyrazic swoje mysli.

tak - na poziomie podstawowym. Wybacz ale nic tak dobrze nie uczy wyrażania
myśli jak pianie rozprawek na podstawie przeczytanych lektur. Reprezentujesz
postawę czysto instrumentalistyczną - to właśnie po takich "praktycznych"
kursach, jakie proponujesz, wychodzą funkcjonalni analfabeci.

> Jezeli chodzi o letkury to powinny to byc zajecia z lietratury
> swiatowej jako czesc programu o roznych formach sztuki. Celem
> powinno byc uczenie myslenia i rozumienia sztuki jako zjawiska
> uniwersalnego.

Studiowanie literatury było od wieków (przynajmniej od Isokratesa) fundamentem
europejskiego szkolnictwa. To się nazywa klasyczna edukacja. Eksperymenty są
interesujące, ale wtedy kiedy są sensowne.

> Ale nawet jak chcesz ograniczyc swoje horyzonty do literatury, i to
> literatury polskiej,

Trudno z Tobą dystutować. Wkładasz mi pod klawiaturę rzeczy, których nigdy nie
napisałem.

> to i nawet wtedy ani Bogurodzica ani Inwokacja
> nie sa przykladem ciekawym. Z punktu widzenia artystycznego i
> myslowego sa to dziela wrecz pospolite.

Poznajesz dorobek kulturowy wspólnoty. Jeśli da Ciebie inwokacja jest pospolita,
to mówimy różnymi językami.



Rozprawka o obronie "zachodnich społeczeństw"...
...przed najazdem hord niedożywionych obdartusów z kraju, gdzie białe
niedźwiedzie biegają po ulicach, a wychodząc do ubikacji tubylcy zabierają ze
sobą dwa kije (jeden do podpierania, drugi do odganiania wilków).

Rozprawka, czyli emigranta spojrzenie na Starą Ojczyznę. Zapraszam do lektury,
bo zaiste jest co czytać.

Pani Emgigrantka była łaskawa pouczyć:

> te Biedronki w Portugali funkcionuja normalnie na normalnych warunkach tylko
> w Polsce nie jest tak jak powinno byc. Waszym zdaniem, inni sa winni nie wy.
> Jednoczesnie zapomniales ze ktos te Biedronki werbowal do Polski,
> pertraktowal z nimi i podpisywal z nimi umowe.

Zdaje się, że nie masz bladego pojęcia jak funkcjonują globalny kapitał i firmy
międzynarodowe. Tu nikt nic nie negocjuje. Jest nowy rynek, ktoś decyduje, że
warto tam zainwestować, i firma wchodzi do nowego kraju. Koniec. Jedyną rzeczą,
jaką trzeba u nas "pertraktować" to sprzedaż ziemi obcym firmom, bo mamy jakiś
okres przejściowy.

Na tym właśnie polega wolny rynek. Akurat z tą ziemią to jest trochę wbrew
wolnemu rynkowi. No ale powiedzmy, że jest uzasadnienie dla takiego wyjątku.
Jeśli chcesz wprowadzać konieczność "pertraktacji", to jest właśnie to, od czego
zaczęliśmy ten wywód




No widezisz. Oczywiscie nic do Ciebie nie mam, nie odbierz moich wypowiedzi zle, moja frustracja jest spowodowana faktem, ze na maturze z polskiego, czułem się jak na teście gimnazjalnym, a na maturze rozszerzonej z angielskiego było bardzo prosto, prościej jak na poprzednich. Ktoś powie - co za debil, co się przejmuje, niech się cieszy ze dobrze napisał i zamknie ryja - ja jednak mówię, ponieważ to znaczy, że oceniana jest umiejętność "wbicia się w klucz", a nie realna wiedza. Ogłupiająca rozprawka for and against - wybrałem ją, by nabić sobie punkty. Matura z polskiego - tragikomedia - nie trzeba było czytać żadnej z lektur, by napisać ponad dwustronicowe wypracowanie, jak ktoś przejrzał klucze maturalne z poprzednich lat, mógł z wiedzą po gimnazjum dostać z tej matury maksa, bo czytanie ze zrozumieniem było również gimnazjalne. Zapraszam do tematu matura 2009 - mało kto pisze że mu poszło gorzej. Jakim prawem z pierwszej części matury z angola cała sala wyszła z uśmiechem na ustach. skończywszy pisać rozprawkę, poszukałem wzrokiem zegara w kącie sali. Okazało się, że jeszcze dużo czasu? Uwazam ze rozprawka, nie powinna mieć górnej granicy, dwa powinni sie wystrzegac tej debilnej formy for and against, ktora zabija własny wkład. Matury z przedmiotów ścisłych z każdym rokiem są coraz prostrze, ponieważ program obejmuje mniej działów. Jak okroją kolejne działy, okaże się że matura sprawdza wiedzę ogólną, a uczyc sie do niej wystarczy mneij niz na sprawdzian. Co jest lepsze - by uczen dostal 70% i pewnie przemierzył próg uniwersytetu świadomy podstaw jakie dało mu liceum, czy żeby dostał 95%, jak to się dzieje często z poziomem podstawowym, a na uczelnie szedł, kombinując jak tutaj przetrwać? Niestety choć wcześniej było dobrze, działania trzech gabinetów w obecnym konsekwentnie działają na szkodę polskiej edukacji? A może to wymogi unijne, może na wzór Szwecji tu będzie, gdzie niedostatecznej oceny postawić nie wolno, by ucznia nie stresować? To co się dzieje to nic dobrego. No cóż, uniwersytety same będą sobie musiały poradzić z odsiewem. Jak nie teraz, to cała hołota, która na pobyt na uczelni nie zasługuje odpadnie po pierwszych egzaminach z matematyki anatomii, czy historii.

edit: ja mogę być zadowolony, podobnie miałem na biologii. Dobrze, że twój nauczyciel wspomina o Reducie Ordona, bo jest niewątpliwie ważny wiersz, który każdy powinien znać. To pokazuje, iż dojrzałym belfrem jest, a zarabiać winien więcej, aniżeli nauczyciele z przypadku. Oto uroki publicznego systemu edukacji.


Szczerze to ja teraz nie wiem czy mam się śmiać czy płakać... nigdy nie byłem jakimś wyróżniającym się uczniem, zwłaszcza jeśli chodzi o takie przedmioty jak matma itd. Bardzo interesuje się dziennikarstwem, ale oczywiście swojej wiedzy nie wykorzystam na maturze czy jakimkolwiek teście w przyszłości. Od jakiegoś czasu się zastanawiam jaką ja sobie wróżę przyszłość i dzięki czemu to zawdzięczam.
W szkole podstawowej trafiłem na jeden z najgorszych zestawień nauczycieli. Jedyny przedmiot choć trochę wart uwagi to była przyroda, ponieważ moja wychowawczyni umiała wciągnąć w temat i ciekawie opowiadać. Nienawidziłem ów czas historii. Baba tylko dyktowała pkt nie mówiła w ogóle ciekawie. Jedyne co pamiętam to jak wydzierała ryja. Chyba najciekawsze co było na tych lekcjach. Reszta to aż szkoda słów...
Już wtedy nie chciało mi się uczyć przez takie coś.
Teraz gimnazjum.
Dyrektor naszej szkoły uczy historii i jakoś umie temat rozkręcić. Teraz bez nauki w domu umiem każdą datę i w ogóle.
Z kolei biologia jest cholernie nudna...

I to tyle w skrócie



Stara niewarta łez? Ja płaczę nad nową...
O nowej maturze - alleluja, nie muszę jej zdawać - mam podobny pogląd, co pani Ługowska.
Aby zdać maturę z języka polskiego, nie wolno, po prostu NIE WOLNO myśleć samodzielnie. I broń Boże mieć własne zdanie, które jest niezgodne z uznanym kluczem oceniania, bo po prostu traci się punkty. O talencie literackim właściwie nie warto nawet wspominać: za styl i bogate słownictwo otrzymuje się żenująco mało punktów.
Do tej pory, aby dostać dobrą ocenę na maturze z języka polskiego, nie wystarczało przeczytanie paru opracowań na krzyż i "zabłyśnięcie" wyczytaną w jakiejś Filipince wiedzą. Należało mianowicie przeczytać lekturę. Albo dwie. Albo nawet kilka. A im więcej się czytało, tym, wiadomo, lepiej. Ba! Przeczytanie lektury nie wystarczyło, trzeba było mieć na jej temat własne zdanie.
Do tej pory można było wybrać sobie temat. Albo pisało się wypracowanie, albo esej, albo CRkę, albo interpretację wiersza. W zależności od tego, w czym czuło się najlepiej. Na nowej maturze nie ma tej możliwości, pisze się to, co się dostanie.
Poziom jest obecnie zaniżony. Esej?... po co esej, skoro wystarczy palnąć jakąś charakterystyczkę albo inną rozprawkę, podobną kubek w kubek do osiemdziesięciu innych (naprawdę żal mi nauczycieli, którzy będą musieli to sprawdzać).
Po co wreszcie - wiedza o świecie, wyciąganie wniosków, swobodne poruszanie się po epokach? Robimy teścik na czytanie ze zrozumieniem (na maturze?! czytanie ze zrozumieniem to jest coś, co powinno się umieć w szkole podstawowej!), dostajemy fragment albo dwa do zanalizowania według klucza, no, ewentualnie możemy się do czegoś jeszcze odwołać, ale tylko jeśli nas poproszą.
Najbardziej niepokojące jest to, że jeden wiersz można interpretować na wiele sposobów, wg klucza natomiast jest jeden właściwy rodzaj interpretowania. Czyli wracamy do Gombrowicza: wykujemy, że Słowacki wielkim poetą był (tyle że w rozbudowanej wersji) i voila, mamy zdaną maturę!
A najlepsze oceny z nowych matur dostają statystycznie nie uczniowie wybitni, nie bardzo dobrzy humaniści, tylko... uczniowie dobrzy z przedmiotów ścisłych. Chyba coś tu jest nie tak, czyż nie?
Tyle pisemna.
Ustna zaś to w ogóle jest cyrk na kółkach - wystarczy przejrzeć ogłoszenia w sieci. Co i rusz natyka się człowiek na propozycję pomocy przy opracowywaniu tematu...
Dawno, dawno temu matura pisemna sprawdzała, jak człowiek czuje się z długopisem/piórem w dłoni i czy umie myśleć, podczas ustnej natomiast sprawdzano konkretną wiedzę ucznia i to, czy przez te cztery lata naprawdę się czegoś nauczył, czy tylko udawał. Pytania dotyczyły znajomości lektur, twórczości autorów, pradów literackich, powiązania z historią...
Przy okazji: teraz w szkole przerabia się o wiele mniej książek niż kiedyś. Lista obowiązkowych lektur skróciła się o jakąś 1/5 (mimo że to społeczeństwo naprawdę mało czyta). A "przerabia" staje się słowem coraz bardziej adekwatnym. Przeczytaną treść przerabia się na papkę i na klucze do sprawdzania wypowiedzi na pisemnej.
Poza tym matury są o wiele bardziej męczące, trwają dłużej, a więc powodują większy stres, zaczynają się wcześniej (przez co czas na przerobienie pewnej partii materiału skraca się o dobry miesiąc), a nauczyciele już podczas próbnych są przemęczeni i znudzeni.
Owszem, nowa matura ma pewne plusy. Gwarantuje obiektywność. W znaczeniu: oceniamy wg klucza. Czyli w całej Polsce będziemy mieć te same wypracowania oceniane w ten sam sposób. No, fajnie. Odpada problem z "bo nauczyciel mnie nie lubi". Tyle że, jak już pisałam, ocenianie z kluczem jest bardzo, bardzo złym pomysłem, na którym ucierpią przede wszystkim nieprzeciętni uczniowie.
Stara też miała swoje wady, przyznaję. Ale wymagała przynajmniej odrobiny przygotowań i oceniała uczniów wg faktycznych zdolności/wiedzy. Oczywiste było kiedyś, że kiepski uczeń nie dostanie dobrej oceny, a wybitny - słabej. A teraz? Wszystko się pomieszało, nic już nie jest czarne ani białe, ani tym bardziej kolorowe i kwieciste - wszystko zmienia się w szarą breję i określoną ilość punktów za napisanie konkretnych zdań. To może po prostu dać uczniom klucze do wypracowań z wszystkich lektur, niech je wykują i klepią przed komisją?
Chyba jestem Polką w zbyt dużym stopniu, by takie sztywne ramy mogłyby mi się spodobać. Co więcej: nie uważam barwności za narodową wadę - raczej za zaletę.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.