aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Dzisiaj znalezione.
Nie jest to wprawdzie anegdota, ale może się kwalifikować w temacie
W łonie drżących połaci ziemi, które tchną latem,
Dzień jest niewidoczną, czystą bielą. Dzień
Jest okrutną rysą na żaluzji,
Blaskiem na wybrzeżach i gorączką na równinie.
Ale przedwieczna noc jest głęboka jak dzban
Z wklęsłą wodą. Woda otwiera się na nieskończone ślady
I w bezczynnych łodziach, twarzą do gwiazd,
Człowiek mierzy cygarem nieuchwytny czas.
Szary dym zaciera dalekie konstelacje
To, co bliskie, traci prehistorię i imię.
Świat to kilka miękkich niejasności.
Rzeka, pierwsza rzeka. Człowiek, pierwszy człowiek.
*Tłumaczenie Krzysztof Jeżewski
Piosenka o porcelanie
Różowe moje spodeczki,
Kwieciste filiżanki,
Leżące na brzegu rzeczki
Tam kędy przeszły tanki.
Wietrzyk nad wami polata,
Puchy z pierzyny roni,
Na czarny ślad opada,
Złamanej cień jabłoni.
Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana
Bryzgami kruchej piany,
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.
Zaledwie wstanie jutrzenka
Ponad widnokrąg płaski
Słychać gdzie ziemia stęka
Maleńkich spodeczków trzaski.
Sny majstrów drogocenne,
Pióra zamarzłych łabędzi,
Idą w ruczaje podziemne
I żadnej o nich pamięci.
Więc ledwo zerwę się z rana
Mijam to zadumany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.
Równina do brzegu słońca
Miazgą skorupek pokryta.
Ich warstwa rześko chrupiąca
Pod mymi butami zgrzyta.
O świecidełka wy płone
Co radowałyście barwą
Teraz ach zaplamione
Brzydką zakrzepłą farbą.
Leżą na świeżych kurhanach
Uszka i denka i dzbany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany
Czesław Miłosz
Był blady świt, gdy bard Ulve zszedł do stajni gospody Jarla Odena. Od wrót wiało chłodem. Szło już na zimę i wieczne śniegi Helegeriadoru na powrót brały w swe władanie odtajałe na czas lata lasy i równiny.
Stajenny drzemał na sianie w kącie izby, owinięty w grube, wełniane derki. U jego boku stał nadtłuczony, kamionkowy dzban jabłecznika. Ulve wyszczerzył w uśmiechu spruchniałe zęby, podszedł do mężczyzny, podniósł dzban i pociągnął spory łyk.
- Wstawaj, niecnoto! - ryknął i zaśmiał się gromko, gdy stajenny poderwał się z gleby, tocząc wokół błędnym spojrzeniem. - Zlecz słabowitość głowy i siodłaj mi wierzchowca. Chcę bowiem co rychlej wyruszać na szlak. Czas mi ogłosić zwycięzcę konkursu Kongregacji Archenotów.
Stajenny, mamrocząc przekleństwa pod nosem, zabrał się do roboty, Ulve zaś wyszedł na próg stajni i zapatrzył się w lśniący jutrzenką przybój Śnieżnej Przystani. Obmyślał treść ogłoszenia, które zamieści na wszystkich tablicach informacyjnych Nelderim. Mogłoby ono brzmieć dla przykładu tak:
"Ogłasza się wszem i wobec, że w dobie upadku ducha i kultury sromocie, jeden jeno śmiałek się znalazł, co w konkursie na najprzedniejszego bajarza świata wziął udział. Jemu tedy przypada laur i czek na krocie centarów, które Kongregacja Archenotów zwycięzcy przyobiecała. Niniejszym ogłasza się więc, że konkurs zwyciężył Tornwald, któren losy rodu swego w księdze w formie bajania spisał. Uprasza się go o konktakt z Ulvem lub Igis av Garlan z Kongregacji Archenotów celem nagrody odebrania!"
Mewy darły się w głos, kołując nad wybrzeżem. Ich smukłe sylwetki lśniły jasno w blasku wznoszącego się słońca. "Nienajlepiej ten konkurs wypadł", pomyślał Ulve, śledząc wzrokiem ich lot. "Nie powód to jednak, by rezygnować. Zorganizujem kolejny konkurs. Może i król Verdan w sukurs nam przyjdzie? Mecenatem swym działania nasze obejmie? Kto wie, kto wie...", dumał.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl