aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
" />
">Czytalam gdzies jednak ze hebrajskie slowo ktore zostalo przetlumaczone jako dzien tak na prawde oznacza jakis okres czasu, rownie dobrze moze byc to cala epoka/era. Czyli mozna zrozumiec ze bog stworzyl swiat w 6/7 erach a moze nawet eonach. Wtedy jakos latwiej to ogarnac i ewolucje tez mozna w to wlaczyc bo to dlugi proces stwarzania. Choc oczywiscie nie wyjasnia to ciagle dlaczego rosliny zostaly stworzone przed sloncem i ksiezycem (cos mi sie kolacze ze tak jakos bylo ze powstaly dzien wczesniej ale moge sie mylic).
To jest ciągle dosłowne traktowanie mitu, mieszanie mythos z logos. To zakłada, że autor piszący księgę rodzaju wiedział jak i powstał świat, jak długo i przeliczył sobie to na dni. W takim układzie biblia powinna mówić mniej więcej tak:
Przez pierwsze pięć dni Bóg stwarzał niebo. W połowie piątego dnia stworzył ziemię. Szóstwgo dnia stworzył życie, rano, dnia siódmego przesadził pierwsze żyjątka na ląd, gdy już zachodziło słońce siódmego dnia stworzył jeszcze człowieka.
Moim zdaniem to zupełna bzdura, nie o to chodziło w tym i innych mitach. Tutaj konkretnie chodziło o to, że 1) wszystko pochodzi od Boga, 2) wszystko jest dobre 3) szabat należy zachowywać - to ze względu na to ostatnie i tylko na to jest układ 7 dni stworzenia.
Bo nasze właśnie chodzą po "swojej nowej łące" i zapamiętale wcinają... kwiatki mniszka.
Nasze też. Może są masochistami ?... A może w ten sposób wyrażają swój stosunek do teoretyków łąkarstwa ?...
BTW. Tomek: piękne pastwisko
No więc właśnie nie bardzo... Nie wszystko, co obficie zielone, jest dobre. Spójrz tu (fotka by Nongie):
[img]http://stajniatrot.republika.pl/images/galeria/036.jpg[/img]
Zauważ, że to jest byle jaki "potraw", w dodatku przerośnięty, bo... niechętnie wyjadany przez konie. Twarde to, dużo celulozy, mało części soczystych. Generalnie na naszych piaskowych pastwiskach, położonych w czymś w rodzajy dolinki, podstawowym problemem jest nie tyle marna i niejednolita "wartość odźywcza" gleby (którą łatwo można by poprawić nawozami), co problemy z wodą. Gleba jest wysoce przepuszczalna i już pół metra róznicy poziomu na kwaterze powoduje, że niektóre gatunki roślin po prostu nie wytrzymują konkurencji z innymi. Nieuważne wypasanie (za długi pobyt koni w ciągu dnia lub za dużo dni wypasu pod rząd w jednym miejscu) bardzo widocznie odbija się na stanie runi. Natomiast tam, gdzie jest wilgotniej, często długo stoi woda, co przyczynia się do rozwoju roślinności bardziej "trzcinowo-bagiennej" o niskiej wartości odżywczej. Z 6 kwater tak naprawdę tylko dwie i pół są przyzwoitej jakości.
" />Napotkaliśmy takiego tu oto latającego owada, zaliczanego do łuskoskrzydłych, mówiąc krótko do motyli, jest to OBLACZEK GRANATEK, niestety już nie pamiętam, czyja ręka posłużyła jako siedzisko naszego oblaczka.
Oblaczek granatek (Amata phegea) - motyl z rodziny niedźwiedziówkowatych. Motyle dorosłe żywią się najczęściej nektarem jeżyn i ostów.
Postać dorosła - imago - Granatowo-czarne ubarwienie. Głowa granatowo-czarna średniej wielkości. Czułki długie z białym wierzchołkiem, sięgające za połowę skrzydła przedniego, odchylone na boki. Samce mają czułki grubsze od samic, ponadto samce są mniejsze od samic. Tułów wydłużony wychodzący poza rozłożone tylne skrzydła. Skrzydła o rozpiętości od 38 do 42 mm. Tło skrzydeł granatowo-czarne z zielonkawym połyskiem. U obu płci na przednim skrzydle występuje sześć białych plamek o nieostro podkreślonych brzegach, na tylnym skrzydle, dwie lub trzy białe plamki. Na drugim segmencie odwłoka występuje żółta plama, a na szóstym segmencie żółty pierścień. Korpus imago pokryty drobnym owłosieniem. Dorosłe motyle pojawiają się w połowie czerwca i latają do połowy lipca. Lata za dnia na suchych, nasłonecznionych stanowiskach nad suchymi łąkami, żwirowiskami na skrajach lasów. Loty godowe samców odbywają się w ciepłe i bezwietrzne dni.
Rozród Samice składają w lipcu żółtawe jaja w małych złożach, na liściach roślina pokarmowych gąsienic. Gąsienice wylęgają się na początku sierpnia i zimują w zeschniętej ściółce. Przepoczwarczenie odbywa się na ziemi w warstwie liści w kokonie, rozpoczyna się pod koniec maja i trwa do połowy czerwca.
Biotop Gatunek preferujący środowiska ciepłe. Siedliskiem są suche i prześwietlone, skraje lasów, suche łąki, leśne polany, żwirowiska, skarpy i przytorza oraz leśne zręby.
Zasięg występowania W Polsce występuje lokalnie, ale za to licznie. Zagrożeniem są niekorzystne zmiany zachodzące w środowisku, w którym żyje.
Rośliny żywicielskie Podstawowe: babka, szczaw, przytulia, jasnota, brodawnik, sałata.
Ochrona: Gatunek nie jest wpisany do Czerwonej Księgi.
Wilczomlecz piękny, poinsecja, ⟠gwiazda betlejemska â - Euphorbia pulcherrima
Opis
Do niedawna Gwiazda betlejemska była uprawiana jedynie w szklarniach na kwiat cięty, obecnie zaś jest jedną z najpopularniejszych roślin pokojowych. Pochodzi z Meksyku, charakteryzuje się efektownymi liścikami kwiatowymi, które tworzą kolorową rozetę: czerwoną, łososiową lub kremową. Kwiaty zaś są żółte i niepozorne. Euphoria pulcherrima jest rośliną dnia krótkiego, co oznacza, że wytwarza liście przykwiatowe przy krótkim, 10-godzinnym dniu. Więcej świata hamuje tworzenie kwiatów a pobudza tworzenie liści.
Uprawa
Gwiazda betlejemska potrzebuje dość dużo światła ( jednak nie bezpośredniego naświetlenia ) â inaczej jej liściom grozi zżółknięcie. Preferowana temperatura to ok. 18-25 st. C, warto zapewnić w pomieszczeniu dość wilgotne powietrze. Od maja do listopada podlewamy obficie, zimą możemy zraszać. W okresie kwitnienia â zimą â podłoże powinno być lekko wilgotne; w okresie spoczynku â kwiecień i maj â podlewamy niewiele ( w tym czasie wskazane również nawożenie â ok. raz w tygodniu ). Gwiazdę betlejemską rozmnażamy z sadzonek pędowych, jednak jest to proces trudny w warunkach domowych.
Zastosowanie
Roślina domowa wykorzystywana często jako element dekoracyjny, zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia.
Uwagi
Nie należy pozbywać się poinsecji zbyt szybko â aby kontynuować uprawę, po kwitnieniu ( czyli zimą ) roślinę należy przyciąć na wysokości ok. 15 cm. Wiosną, w okresie spoczynku podlewamy niewiele, latem wznawiamy regularne podlewanie i nawożenie. Zaciemniona we wrześniu i październiku na 12-14 godzin zakwitnie ponownie. Wszystkie praca pielęgnacyjne wykonujemy w rękawiczkach â w pędach bowiem znajduje się biały sok, który jest trujący!!!
Powodzenia gut! mnie sie nigdy nie udało dotrzymac do nastepnych swiat, wyrastały długie badyle, ktore od dołu gubiły liscie, a na czubku marna imitacja kwiatu ...
" />Niektóre środki odchwaszczające mają niemiłosiernie długi okres karencji. Zastosowany przeze mnie ostatnio odchwaszczacz firmy Bros (nazwa nie do zapamiętania:()
wymaga 21 dni.
I teraz jeśli chodzi o nasze domowe zwierzaki, a nie o krowy, które głównie ma zapewne na myśli producent, to radziłabym mimo wszystko zachować dużą ostrożność.
Mój pies to osobna sprawa, jest w łaty i wydaje mu się, że jest krową. Żywi sięĂ trawą codziennie i można go spokojnie nazwać trawożercą. Nie wiem jak koty, ale niemal każdy pies w wypadku niedyspozycji żołądkowej kuruje sie trawą. Wystarczy moment i możemy mieć problem.
Ja z góry więc wiedziałam, że czeka nas z psem 21 dni męki. Wyprowadzam go od prawie dwóch tygodni jedynie na spacery poza ogródek. I niestety mimo całej ostrożności nie upilnowałam stwora – chwila nieuwagi i między drzwiami a furtką i udało mu sięĂ pożreć parę źdźbeł. Miało to miejsce tydzień po oprysku. Pies miał poważne problemy- cała dobę ciężko chorował, skończyło sięĂ leczeniem weterynaryjnym.
Moja sąsiadka wypuściła sukę następnego dnia po oprysku i sama wiozłam jej biedne, ledwo żywe zwierzę do weterynarza. Darowałam sobie "a nie mówiłam". Musiała tylko posprzątać mój samochód.
Pierwszy raz zastosowałam heribicyd - to z jednej strony duża wygoda, ale z drugiej warto się zastanowić nad odpowiedzialnością, jaką musimy wziąć na siebie na ładnych parę dni. Jak sobie patrzę pracując na ogródku na mojego futrzaka przyklejonego do szyby, całego nieszczęśliwego, który nie rozumie, za co go zamknęli w domu, a sami świetnie się bawią, to nie jestem pewna czy jeszcze sięgnę po ten rodzaj chemii. Gdyby w domu były dzieci, to pewnie przy ciągłym "ruchu wahadłowym" nie było by szansy na utrzymanie psa w domu.
Stosuję również opryski przeciw szkodnikom i grzybom, ale używa się ich jedynie miejscowo, a trawę wkoło pryskanych roślin wycinam wtedy tak krótko, że nie stanowi pokusy dla zwierzaka. Zresztą karencja w wypadku tych środków jest znacznie krótsza - max. 14 dni
O nieszkodliwości takich środków dla zwierząt domowych piszą ludzie nie znający się na zwierzętach. Pytajcie weterynarzy lub po prostu czytajcie uważnie ulotki i przełóżcie
to, co w nich piszą na zachowania Waszych zwierząt. Bo skąd hodujący rybki inż. chemik ma wiedzieć, że psom trawa służy nie tylko do obsikiwania?:)
Obiecałam, że napisze więc piszę.
Pytanie o Boga jest dla mnie bardzo istotne, nie odrzucam Jego istnienia jak ateiści, choc nie jestem wierząca. Zdecydowanie interesuje mnie Nauka. Paradoksalnie jednak to Nauka moze zaprowadzic nas na trop Boga, choc ortodoksi twierdzą, że Bóg to byt transcendentny, a wiec niepoznawalny. Ja tak nie uważam. Jesli jest to predzej czy póżniej dowiemy się tego bez przekraczania granicy życia, ponieważ wg jest także immanentny. Na pewno nie uchwycimy Go my, ale za czas jakis. Na razie nie mozna udowodnic istnienia Boga tak jak nie mozna go obalić, a wielu próbuje to czynić w zupełnie prosty, żeby nie powiedziec prostacki sposób, np. konkludując że skoro by istniał to pokazałbny się nam. Nic bardziej błednego! Gdybym ja była Bogiem postapiłabym dokładnie jak On!
Ale oto treść moich rozmyślań o naturze Boga, jeśli jest (bo przecież jak ktos tu słusznie powiedział nie musi istnieć):
Moje rozmyślania zaprowadziły mnie do konkluzji, że jesli jest Bóg to stworzył materie niejako z nudów, z ciekawosci, sam będąc energia (na razie to zostawię bez rozwiniecia, bo post byłny za długi) stworzył życie, bo mógł to To zrobił.
Moje rozmyslania zaprowadziły mnie do punktu, który mogę nazwać „widzeniem” tak jasno ukazała się ta wizja moim oczom i tak dziwnie się wtedy czułam... jakbym wniknęła w pewien tunel i stała się na chwilę.... Ale za chwilę o tym. Zobaczyłam zupełnie nagle, że jestem matrycą. Ja i wszyscy ludzie. Matrycą, na której On zyje...
Ale po koleji:
Bóg był kiedys czysta energia (na poczatku był chaos), ale ponieważ znudziło mu sie to w koncu, wymyslił materie (a potem było słowo) - najgenialniejszy naukowiec wszechczasów, bo z niczego wymyslił cos; my nie potrafimy miec aż tak oderwanego od rzeczywistosci myslenia, jestesmy dość odtwórczy - a co pomyslał to zrobił (a słowo ciałem sie stało). I tu stajemy na rozstajach dróg między religią chrześcijańska i buddyjska. Jedna twierdzi, że Bóg jest wszędzie i że jest w każdym z nas (ale nie za bardzo wyjaśnia w jaki sposób, zwykle posługuje się do tego aniołami i tajemniczym duchem swietym), druga twierdzi, ze zycie jest we wszystkim, nawet w rzeczach "niezywych". I obie maja racje.
Najpierw stworzył atomy, materię nieozywiona... przepraszam, źle. On jej nie stworzył, on się nią stał . Bo postanowił zyc, a nie tylko istniec. Najpierw stał się materia nieozywiona, ale to nie wydawało mu sie pełne, nastepnie stał się bakterią itd. Pełen proces ewolucji. Jakby wstępował na coraz to nowe obszary doznań, nie tracąc jednak własnej tożsamosci. To tak jak my ludzie rodzimy sie, przechodzimy przez rózne etapy zycia, zmieniamy sie, ale każdy z nas jest i ten sam co był i jednak inny, w każdym razie potrafimy złapać ciagłość, mamy wciąz tę samą tożsamość. Tak samo On tylko w innej skali, na innej niewyobrażalnej wrecz płaszczyxnie: jest każdym, i kamieniem i atomem i poszczególnymi istotami ludzkimi, a jednak utrzymuje ponadwymiarową nad tym wszystkim tożsamość. Jakby tu znaleźć porównanie: do wielkiego mózgu, w którym każda mysl to rzecz, roślina, zwierzę, istota ludzka w koncu.
W tym kontekscie przestaje mieć abstrakcyjny wymiar idea Trójcy Świętej. Ojciec to ponadwymiarowa (dla nas) tożsamość Boga, Syn to materia w tym także my (pewna odrębność z całosci), a Duch Świety to ta częśc jego swiadomosci, która jest w nas i komunikuje się z nami. Ni mniej ni wiecej jestesmy jak neurony w Jego mózgu. Co jednak nie znaczy, ze jestesmy całkowicie zdeterminowani.
Mało tego: tę koncepcję Boga charakteryzuje niezwykła zgodność z Biblią, a także ze współczesnymi teoriami kosmogonicznymi. Przykłady mogę mnożyc do woli. Wykazuje też spójność z naszymi własnymi odczuciami, jak np. te powyzej... (to o czym pisał Zbig). Po prostu wszystko układa sie w spójna całość.
Dość smutna mimo wszystko to wizja. Nie mogłam sie otrzasnać przez pare dni. Z drugiej strony, rozważałam dalej: jesli byłoby inaczej (przy załozeniu, że Bóg istnieje) i bylibysmy czyms co istnieje poza Nim tylko stworzone przez Niego to bylibysmy czymś całkowicie odrebnym, pozbawionym boskosci, czyms co jest poza nim i nigdy nie mogłoby stac sie jego częścia (w świętych księgach mówi się o powrocie do Boga, do źródła miłości).
Konkluzja jest taka: albo jestesmy nim (troche dziwne uczucie) i wrócimy do niego (i własciwie nic nam po tym, choć z drugiej strony to myslenie czysto ludzkie, bo jak to nic? bedziemy bogiem, ja przez chwile nim byłam :) i było to fascynujące odczucie), albo jestesmy poza nim i mozemy zapomnieć o życiu wiecznym. Nie wiadomo co lepsze/gorsze.
Albo nie ma Boga.
W każdym razie jestem obecnie pod ogromnym wrażeniem tej koncepcji, która zrodziła sie we mnie.
Ja jestem Bogiem wyobraź to sobie, Ty tez jesteś Bogiem, wyobraź to sobie... :)
Musiałabym sie tu potwornie rozpisac, by w całości opisac argumenty na rzecz tego pomysłu. To tylko zarys.
Ten post był edytowany przez Oria dnia: 09 March 2006 - 02:47
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl