aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Dzisiaj miałem piękny sen
Naprawdę piękny sen
Wolności moja, śniłem że
Wziąłem z Tobą ślub
No cóż, Rysiek używał wspomagaczy i jego sny były odpowiednio bardziej urozmaicone, ja niestety mam gorszą wyobraźnię, więc mój sen był dużo prostszy, jednak wystarczający bym mógł konkretniej niż kiedyś opisać mój ideał.
Poczynając od wyglądu:
- włosy długie i ciemne. Gęste i błyszczące. Lekko pofalowane, ale bez przesady. Grzywka
- oczy ciemne, w sumie podobają mi się również ciemnoniebieskie (jasne zaś w ogóle). Niezbyt duże, wyłupiaste itp. stanowcze nie.
- ogólnie z twarzy ładna, trudno mi to tak opisywać słowami, gdybym potrafił rysować to bym narysował. Jasna i gładka cera. Delikatne usta i mocniej zarysowany podbródek.
- co do makijażu - psucie wizerunku. Jak ideał to ideał, a najładniej jest bez tapety. Nieważne czy mniej czy więcej, od biedy przeżyję to "mniej".
- średnio wysoka, co do wymiarów to stwierdzam, że "patyki" mi się nie podobają, ale bez przesady i w drugą stronę.
- styl ubierania się adekwatny do sytuacji, własny styl, elegancja przede wszystkim.
Cechy charakteru:
- ha ! Posiadanie własnego gustu niezależnego od panującej mody, brak uwielbienia dla kiczu a dla prawdziwej sztuki. Co do muzyki miło by było gdyby podobone gatunki/wykonawcy, ale tego nie wymagam. Ambitna muzyka, ambitny film, ambitna literatura, ambitny teatr, ambitne malarstwo i rzeźba - sztuka.
- rozróżnianie pojęć "chwila" i "wieczność", dojrzałość emocjonalna, nie szafowanie zbyt znaczącymi wyrażeniami, ale to wynika z poprzedniej cechy. Przemyślanie tego co zamierza się powiedzieć. Szczerość i wierność. Asertywność. Kultura. Romantyzm, coraz rzadziej spotykam niestety. Posiadanie celów w życiu, do których dążenie jest priorytetem.
Coś ominąłem, dodam jak sobie przypomnę, zresztą kończy mi się "czas" na dziś.
Zgodzę się z większością tez (de Mont Salvy), ale nie z jedną - że nasza kultura była prostą imitacją z Zachodu. tak stało się bardziej dzisiaj, ale tak nie było w czasach I RP. Trzeba bowiem zaznaczyć, że w społeczeństwie typu stanowego (a taka była Europa nie tylko w dobie czystego feudalizmu, ale w zasadzie do Rewolucji Francuskiej), nie było prostej "kultury narodowej" lecz jej trzy odłamy: kultura dworsko-szlachecka, mieszczańska i chłopska/ludowa. O ile ta trzecia ulegała najmniejszym wpływom obcym, o tyle dwie pozostałe były na takie wpływy bardzo podatne. Przy czym każda z nich kładła nacisk na inną sferę życia. Kultura mieszczańska to przede wszystkim kultura materialna - jej ulubione sztuki to architektura, malarstwo, rzeźba czy rzemiosło artystyczne. Kultura szlachecka (która w większości krajów łączyła się z dworską) zaś to przede wszystkim kultura słowa, etykiety, muzyki, teatru i literatury. W Polsce mieszcaństwo było bardzo słabe, ponadto w najbogatszym naszym ośrodku - Gdańsku prawie wyłącznie niemieckie. To spowodowało, że w zasadzie nie zaznaczył się wpływ tej warstwy i to był też powód ściągania z zagranicy architektów czy malarzy. Kultura zaś szlachecka w Polsce rozwinęła wiele oryginalnych form, a czerpała nie tylko z Zachodu, ale i Orientu (stroje, sposób bycia). Mieliśmy więc nie tylko zdolnych pisarzy czy poetów (Modrzewski był wydawany i czytany chętnie za granicą), ale także muzyków, choć oni zdecydowanie czerpali z wzorców zachodnich. Dwór na przemian ulegał prądom i modom zachodnim i narodowym. Natomiast wyraźny kryzys kulturalny zaczął się wraz z wiekiem wojen i upadku gospodarczego.
Problemem czasów późniejszych było jednak to, że na świecie zaczęła wygrywać kultura mieszczańska i to ona nadała w większości krajów jej współczesny ton. Polska zaś pozbawiona państwa i tradycji do jakiej możnaby się odwołać z czasó wcześniejszych tkwiła w romantycznych porywach szlacheckich a później zaanektowała wiele z kultury ludowej... To dlatego na Zachodzie gość przychodzący do domu wchodzi tam w butach (mieszczanie i arystokraci chodzący po bruku lub korzystający z karet nie mieli brudnego obuwia - but zaś był nieodzowną częścią stroju). U nas zaś zaraz przynosi się gościom kapcie, co jest uważane za gest gościnny (tam obraźliwy), a wynika z tego, że chłopi wracający z pola lub obory nie chcieli do izby wchodzić z błotem czy gnojem.
No dobra, starczy tych kuturowych dygresji :)
Spotkanie z Panią Elżbietą Ciszewską Wiertel-Wlizła zgromadziło ponad 40 osób.
Bohaterka wieczoru zaprezentowała trzy swoje piosenki (we własnym wykonaniu) z albumiku wydanego w Ameryce
oraz wiersze z Jej debiutanckiego tomiku - "Rymem jestem..."
Kiedy z grubsza zapoznałem się z książeczką, rozwiałem szybciutko swoje wątpliwości - uznałem, że Elżbieta poetką jest.
Zaproponowałem, by przed spotkaniem dostarczyć tomik Teresie Zajewskiej,
pani na 9 wydanych tomikach, i poprosić ją o laudację.
Nie zawiodłem się: Teresa jest poetką zarówno w swoich wierszach jak i laudacjach.
Gdzieś w okolicy wisi tekst jej laudacji dla Xeni Prałat, która otwarła cykl naszych czwartkowych spotkań z poezją i muzyką, niżej tekst laudacji dla Elżbiety.
Miłej lektury!
jan urbanik
Myśli o poezji - LAUDACJA
O debiutanckim tomiku poezji „Rymem jestem…” Elżbiety Ciszewskiej Wiertel-Wlizła
Zawsze towarzyszyło mi przekonanie, że pisanie poezji jest szczególnym darem, który nie każdy posiada. Pisania poezji nie można się nauczyć. Z predyspozycjami do pisania jej trzeba się urodzić. Nie każdemu człowiekowi Niebo dało takie same talenty. Poetą nie bywa się czasami, poetą się jest. Poezję ma się w sobie. Jest to szczególny sposób postrzegania świata i odczuwania go.
Do tworzenia wierszy potrzeba na pewno oprócz podstawowej wiedzy teoretycznej, dużej wyobraźni i wrażliwości, niekiedy wrażliwości muzycznej. Jak można zauważyć wielu poetów to równocześnie muzycy, malarze, słowem ludzie sztuki, albowiem poezja jest formą sztuki, a poeta jest twórcą, artystą. Zarówno poezja jak i muzyka, piękne malarstwo czy rzeźba, oddziałują na nasze wnętrze, odrywają od prozy życia, podnoszą ducha, rozgrzewają serce , unoszą w wyższe, lepsze rejony, gdzie królują: pokój, piękno, dobro i miłość. Ktoś powiedział: „Jeśli człowiek będzie Krezusem w sferze ducha i umysłu, nikt nigdy nie uczyni go biedakiem”. Poezja potrzebna jest dla ducha tak jak chleb dla ciała. Bo człowiek, to nie sama tylko materia,( jak niektórzy sądzą) . Człowiek potrzebuje na co dzień czegoś wznioślejszego, aby mógł w pełni realizować swoje człowieczeństwo. Poezja musi być zatem, jak pisze niedawno zmarły poeta, ks. Jan Twardowski: ”pełna zachwytu, tęsknoty, niepokoju, smutku, zwątpienia, rozpaczy, musi uderzać w rozległą skalę ludzkich, stale autentycznych i aktualnych przeżyć”. (Kalendarz, Warszawa –Rzeszów, 2001). Bo człowiek i jego problemy nie zmieniają się wraz ze zmieniającymi się realiami życia.
Poezja musi mówić prawdę o człowieku, uprzytamniać mu jego własne przeżycia, być daleką od ideologii, której dzisiaj ludzie mają dosyć. Musi odtruwać dzisiejszą rzeczywistość, tworzyć idealny świat, o jakim każdy z nas w głębi serca marzy. Dziś zatruwają nas nie tylko spaliny, ale przede wszystkim nienawiść, zazdrość, materializm, uwielbienie bogactwa. Prawdziwa poezja wnosi w ten zmaterializowany świat powiew duchowości, wnosi ład i harmonię, słowem porządkuje go. Jeszcze raz pozwolę sobie przytoczyć słowa ks. Jana Twardowskiego:„Poezja posługuje się poznaniem intuicyjnym, dlatego może być na pozór nie logiczna i zdumiewająco trafna zarazem. Bo rodzi się z wyobraźni i podświadomości, z tajemniczej głębi człowieka”. I dalej :” Dobre wiersze muszą być poszukiwaniem tajemnicy, a więc muszą dotykać tematu Boga, ludzkiego życia i śmierci. Poezja powinna zawsze w jakiś sposób zbliżać człowieka do prawdy”.
Drodzy Państwo! Uczestniczymy dziś w wieczorku poetyckim pani Elżbiety Ciszewskiej Wiertel-Wlizła, w którym zaprezentuje ona swój pierwszy , świeżo wydany w oficynie wydawniczej Marpress w Gdańsku, debiutancki tomik poezji, zatytułowany: „Rymem jestem…”. Pani Elżbieta, o ciekawym pseudonimie literackim „Minawia” (którego znaczenie, mam nadzieję ujawni słuchaczom) ,jest z wykształcenia inżynierem mechanikiem, absolwentką Politechniki Gdańskiej i pracowała jako nauczycielka matematyki (sic!). W 2006 r., po śmierci męża, po 15 latach przebywania na emigracji w USA, w Chicago wróciła do Polski, do Gdańska. Tam zaczęła pisać. Napisała m.in. hymn dla Chicagowskiego Klubu „Polonia” i wydała płytę p.t. „Wiara, Nadzieja i Miłość”.
Pisze wiersze i piosenki, układa melodię do nich i akompaniuje sobie na wiolonczeli i mandolinie. Obejmują one różnorodną tematykę i styl, w większości są to wiersze rymowane. Przewodnią ich nicią jest miłość. Z pozoru pani Elżbieta jest racjonalistką, twardo stąpającą po ziemi; jednak pod tą zewnętrzną powłoką kryje się urodzona romantyczka i jak sama siebie nazywa „ niewolnica miłości”. W wierszach: Melodia duszy, Dotyk tęsknoty, Spacer marzeń, Po prostu Tobie, Podaj dłoń, czy też w romantycznej piosence Miłość mam, idealizuje miłość, wyraża tęsknotę za nią i pragnienie przeżycia jej jeszcze raz. W wierszu Przykazania miłości, zwraca się z prośbą do Boga o uśmierzenie bólu i tęsknoty serca słowami:
Na mej drodze tylko ciernie,
Radość na ziemi w krzyżu dana,
Miłości, ty dopiero w wieczności?
Dlaczego teraz jesteś zakazana?
W innych wierszach jest miłość do rodziców, syna, wnuczek, wspomnienia z radosnego, beztroskiego, choć trudnego dzieciństwa,
spędzanego na wsi; o ukochanym dziadku pisze w wierszu: A mój dziadek… w słowach:
A mój dziadek nad uśmiechem
podwinięte wąsy miał…
i zarażał nas radością
na kolana często brał.
A mój dziadek … fajkę palił
i konika w stajni miał…
czasem sadzał mnie przed sobą
razem z wiatrem w pola gnał…
Jest też ukochanie przyrody, wsi w której się wychowała i miasta,
w którym przeżyła swą pierwszą miłość, Gdańska.
W wierszach pani Elżbiety jest też duża szczypta humoru, jest mimo wielu cierpień,
jakie przeżyła, typowo amerykańskie ( czego się chyba w Ameryce dorobiła),
pozytywne nastawienie do życia - positive thinking.
Zachęcam przeto gorąco do lektury tomiku.
Teresa Zajewska
Gdańsk, 15 czerwca 2009r
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl