aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
W L2 trochę mnie denerwuje rozwój postaci i fakt, że gieroje są bardzo wyspecjalizowani. Robisz albo tanka albo damage dealera (lub dpsa ), nukera albo summonera itd. itp. W WOWie to było dobre, że postacie miały trzy "ścieżki" rozwoju, z których gracz mógł korzystać po zmianie talentów i ekwipunku. Tak warek mógł być tankiem, a po resecie dps pve lub dps pvp.
Zawsze możesz sobie zrobić tanka z subką nukera. Fakt, że zrobienie subklasy na większości serwerów, to nie jest prosta sprawa, ale możliwość posiadania 3 subklas pozwala zrobić bardzo różnorodną postać jak np kraś kowal/tancerz/spellhowler/treasure hunter.
Ok, przyda wam się do gry:
Tabela skilli, rozwój postaci, etc - http://lineage2.bajo.pl/
Opis questow na zmianę profki - http://lineage2-info.pl/l2/questy.htm
Edit :
Lathea 46 lvl Spellhowler
Velazkez 39 lvl Blade Dancer to be
TaelSan 20 lvl Sword singer to be
Ramirez 19 lvl Spellsinger to be
Mroktem Warsmith to be - clan leader:D
Ja sobie rower kupiłem i będe jedzić ^^, wale komputer... Każda gra jest schematyczna i w wielu mam wrażenie, że kiedyś już to widzałem.
Chodź ostatnio mile zaskoczyłem sie tytułem "Indigo Prophecy", polecam.
Gra jest ciekawa i lekko inna od wszystkich tego typu. Napoczątku odrazu rzuca sie w oczy szczegół, że grasz zarówno ofiarą(czy jakby to nazwać- sprawcą zajścia ^^) i tymi którzy mają to zajście rozwiązać. (czyli Opętany i Policja).
No ale gra obydwoma stronami jest dziwa nie? No ale cóż - jedna i druga strona musi wyjaśnić całe zajście, tzn tajemnicze morderstwa.
Ciekawe w tej grze jest to, że cokolwiek zrobisz to ma konsekwencje w rozwoju dalszej fabuły. A wieeele można tutaj zrobić, np...
(mały spoiler) W parku chodzi sobie po poręczy dzieciak i wpada do wody, ale jest zima więc tonie, blablabla . Z drugiej strony idzie tą scieżką policja i ten sam policjant który widział cie na miejscu zbrodni, a uciekłeś... Do wyboru - uciec albo uratować tonącego.
Cała fabuła jest naszpikowana wyborami...
Tak jak to powiedział autor, główny ktośtam "Pomyśl zanim zadziałasz".
Cała gra jak film robiona więc ciekawie sie prezentuje.
Naprawde polecam ten tytół, trzeba zagrać by zobaczyć. Niby Horror, niby cośtam... Zgrabnie to im wyszło. (tylko mnie irytuje ten kruk który lata za tamtym typem opetanym )
Heh... Rozpisałem sie, ale grałem 4 godzinki w to
OK teraz co do Sorca... Raczej klasa nie dla mnie. Z magów Spellhowler, albo Spellsinger. Wiadomo, albo szybki cst.speed, albo duży DMG niemoge jakoś sie wpasować w 50/50.
Mordi, na oficjalu podobno magus/tank wymiata. Może to rozważysz?
Czyli jakiś Sorc/DarkAvenger albo pokrewne. (Ale niewiem jak subklasy działają... znam różwne opowieści o nich. Najśmiesniejszego teksta o subklasach usłyszałem od jakiegoś tam gracza, subklasy to nowa profa... , emmm... to 2 różne dodatki w C4)
Wybaczcie, ale widzę iż muszę pare rzeczy wyjaśnić.
Przychodzę do Was by uczestniczyć w walkach, ale nie znaczy to, iż nie zależy mi na Mjolnirze. Mam tu paru przyjaciół, którzy zapewne będą chcieli się tu wypowiedzieć. Przychodzę do Was na wojnę ... tak, to prawda. Osobiście uważam, iż powinien powstać w tym świecie klan, który zarówno łączył by w sobie klimatyczność jak i prawdziwą siłę. Jedynym takim klanem według mnie jest aktualnie Mjolnir. Gdyby nie to, iż sam prowadzę kilkuosobową czeredę, stawił bym się u Was i włożył w Mjolnir całe swoje serce, ale nie mogę tego uczynić. Zobowiązania i wysiłek jaki włożyli moi towarzysze w rozwój klanu nie pozwalają mi na to by ich tak zostawić.
Wojna nie jest moją domeną, do tej pory unikałam jej jak ognia. Nie zmieniam klanów tylko dlatego, że zakończyli wojnę. Ja wcale klanów nie zmieniam.
Jeśli uważacie, iż siły dość macie, by pogardzić orężem, który Wam na służbę ofiarowuję, tedy zrozumiem i odejdę bez słowa. Ale może jednak Wasz klan choć odrobinę na tem zyska. Nic nie chcę, w zamian ofiaruję swoje umiejętności i gwarantowane poczucie humoru.
Imię: Sithil
Profesja: SpellHowler
Szlif: 53
W Mjolnirze mam paru przyjaciół, poza tem w innym wcieleniu stawałam oniegdaj do obrony Innadrilu, któren już wtedy był w Waszym posiadaniu.
Pragnę wspomóc Was w walce i owszem, ale myślę, że uznacie mnie za dobrą kompankę jesli tylko me poczucie humoru poznacie. Czym ryzykujecie, toć jeśli nie spodoba się Wam moja kompanija opuszczę Was.
Więcej na swój temat powiedziałam Vimei i Kalibanowi, myślę, że oni rozumieją dlaczego więcej powiedzieć nie mogę, za co przepraszam.
Nazywam się Valhun, jestem Spellhowler’em na 74 poziomie. Mam 45 lat, na imię mam Zbyszek, pracuję. Mieszkam na stałe w Warszawie.
Do tej pory byłem w zaledwie jednym klanie, „Piekielny Krzyk”. Opuściłem go ze względu na brak perspektyw rozwoju klanu, jak również brak frekwencji w klanie.
Do kandydowania do Waszego klanu ( a mam nadzieje, że wkrótce i mojego) skłoniła mnie rozmowa z liderem klanu Neme. Do klanu mogę wnieść zdrowy rozsądek, zaangażowanie i odrobinę humoru. Oczekuję pomocy w rozwoju postaci
i dobrej zabawy.
Nie mam żadnych zaległych, niedokończonych spraw, nigdy nie byłem nikomu nic winien. Do wszystkiego co posiadam sam doszedłem.
Mój stosunek do wojen jest obojętny, nigdy nie brałem w nich udziału ale wartości które uznam za istotne będę bronił z narażeniem życia.
Gram dość często ale w różnych godzinach ze względu na pracę w trzech zmianach, również nocnej, ale raczej dużo gram – średnio ok. 2 godz. dziennie.
Aktualnie mam dwie postacie jedna to Valhun, druga to łucznik na 34 poziomie o imieniu Famir- stworzony w celu bicia niskopoziomowych RB. Nie jest
w żadnym klanie.
Screena z komnaty logowania nie udało mi się dołączyć do podania- mogę go przesłać na wskazany przez Was e-mail.
Z regulaminem zapoznałem się i go akceptuję.
Jeżeli uznacie,że opowiadanie jest konieczne dołącze je w terminie późniejszym.
Opowiadanie:
Na prośbe mam nadzieje współklanowiczów zamieszczam krótkie opowiadanie. Pozdrawiam Wszystkich. Czekam na Waszą decyzję.
Elf podszedł i szerzej otworzył okno. Popołudniowe światło wpadło do komnaty. Mimo to pozostała ona ciemna i nieprzyjemna. Elf owinął się szczelniej szatami i zwrócił swe kroki w kierunku stojaka, na którym rozłożone były dwie księgi. Obok stojaka było palenisko nad którym wisiał kociołek. Zawartość kotła bulgotała cicho.
- Na czym to ja skończyłem… - wymamrotał cicho elf.
Wzrok swój skierował na stronice jednej z ksiąg. Chwilę zajęło mu odnalezienie tego czego szukał. Zatrzymał wzrok na pewnym fragmencie, postukał weń znacząco palcem wskazującym i wydał dźwięk jakiego się często używa w chwilach zastanowienia.
- Hmmm…
Po chwili obrócił się i podszedł do stojącej po drugiej stronie pomieszczenia szafy o przeszkolonych drzwiach. Uchylił je i wyciągnął kilka z wielu stojących tam słojów i buteleczek. Obarczony swym ładunkiem ponownie skierował się do stojaka. Ponownie przeczytał fragment z księgi i zaczął dodawać składniki, które przyniósł z szafy. Zawartość kociołka zabulgotała gwałtowniej, a znad jej powierzchni począł unosić się fioletowy opar. Elf wziął do ręki metalową chochelkę i zamieszał kilka razy w kociołku. Przy wyciąganiu okazało się jednak, że część chochelki rozpuściła się w zawartości kociołka. Efekt ten wydawał się ucieszyć elfa.
- Ha – rzekł – mocne wyszło…
Spojrzał ponownie do księgi. Sięgnął po ostatnią z przyniesionych z szafy, nieużywaną do tej pory fiolkę. Odkorkował ją, powąchał zawartość i uśmiechnął się.
- Ciekawe co powiedzą teraz ci idioci z instytutu. Brak talentu, też coś. Niedorzeczne – mówił sam do siebie elf.
Proszek z fiolki trafił do kociołka. Zawartość przestała bulgotać i stała się bardziej oleista. Zmieniła się również jej barwa – teraz płyn w kociołku miał barwę zieloną.
- Szlag – rzekł elf – co się teraz sta…
Słowa elfa zostały przerwane hukiem eksplozji. Salę spowił ciemny dym. Po chwili drzwi otworzyły się gwałtownie. Elf wyszedł na korytarz i stanął przed lustrem.
- Pięknie, normalnie wspaniale – powiedział przez zaciśnięte zęby.
W oddali słyszał głosy wielu osób które zwabić musiał huk. Podrapał się w miejscu gdzie jeszcze niedawno miał brwi i oddalił się nim ktoś go zobaczy.
Wortością za którą warto walczyć jest honor. Obydwie wymienione przez Shampa wartości są ważne. Podejęcie decyzji o napisaniu podania do Waszego klanu jest dla mnie jednoznacze z uznaniem za wyższą wartość potrzeb klanu nad potrzebami jednostki. Zawsze staram się zrobić wszystko jak najlepiej umię. Jak mówię "A" staram się powiedzieć też "Z".
Imię: Parth
Klasa: Tyrant krąg 60
Przyjaciele: oto kilku z nich...Sarkuz,Werton, Vrothan, Carcora, Hyperion, Riyu, Colotram, Variza, Xeo i w sumie dużo innych znjomych
Wrogowie: raczej nie jestem konfliktowy, Ale granice muszą być zachowane . . .
Moje wcześniejsze klany: w kolejności >>> Factum (założone przez Samive już nie istnieje), Smoczautopia (Wyszełem z klanu poniewaz jest za młody nie ma możliwości rozwoju . . . nie ma starszyzny bylem jednym z najstarszych . . . sami rozumiecie )
Powód dla którego chciałbym dołączyć: Wywarliście na mnie pozytywne wrażenie.Fajnie sie z wami bije moze was dobrze nie znam ale mam nadzieje ze poznam , niewątpliwie chciałbym rozwijać swoją postać w klanie gdzie będą do tego odpowiednie możliwości a wiem ze u Was takie znajdę . . .
Argumenty za przyjęciem: Mój Tyrant jest jeszcze młody tak więc chcąc nie chcąc muszę dużo koxac, jeżeli będą osoby o podobnym kręgu lub nieco wyższym to bez wątpienia przyłącze sie do polowań na cokolwiek. . .
Ekwipunek: lekki Doom set , szpony top C na B prawie mam już kasę . . . Bizu trochę B i C a dokładnie to nie będę pisał bo to chyba nie ma aż tak dużego znaczenia. . . i jakieś pierdółki w sakwie . . .
Mam jeszcze siostrę jest bezklanowa Caarela to wyuczony spellhowler na kręgu 55 . . . czasem używana do szybkiego uzyskania potrzebnych dropów i spoila . . . generalnie większość przyjaciół Partha to przyjaciele Caareli - -większość z nich to właśnie ona poznała . . .
Kilka słów o mnie: Mam na imię Przemek, mam 23 lata. Jestem studentem (jeżeli by kogoś interesowało czego to Medycyny weterynaryjnej ;P trzeci rok) mieszkam w Żywcu, a studiuję w Olsztynie, jeżeli chodzi o granie to myślę ze dość intensywnie chyba ze nauka na to nie pozwoli . . lub czas sesji i wspaniałych <miech> egzaminów . . . (ewentualne wyjazdy. . .)
Czas na opowiadanie...
Na jałowej, spieczonej ziemi, przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie czy jeden ze światów , istniejących obok naszego, pozostały tylko ślady dawnej upadłej cywilizacji. Ten złowrogi świat przemierza chaos, ostatni z pradawnych, niszcząc wszystko co napotka na swej drodze, aż dotarł do czarnej wieży mistycznego miejsca, gdzie być może uda się rozwiązać zagadkę przestrzeni i czasu. Podczas wędrówki stawia czoła opętanej kapłance, która zsyła na niego klątwę. Pozwala mu żyć, jak i zarazem umrzeć, zabiera mu to co najcenniejsze czyli resztkę jego niebiańskiej duszy. Jednak pozostawia mu cień nadziei przepowiadając że kiedy miną wieki to narodzi się ta której najczystsza dusza zdoła go uratować ale tylko jeśli on się nie odwróci i nie będzie się jej lękać bo zło dobremu jest równe i jedno bez drugiego istnieć nie może. Gdy mijał mu tak czas spiekoty i marności już pierwszy siwy włos się zaiskrzył na jego rosłej skroni gdzieś w odległej krainie narodziła się gaja córka matki ziemi. Tam gdzie postawiła swą nogę wszystko się mieniło i iskrzyło tam gdzie się budziła, światło jasno biło do okola niej drzewa, kwiaty, krzewy i ich słodziutkie śpiewy. Nie znała ona zła bo matka ją od tego uchroniła by zawsze szczęśliwa była lecz troska matki nie wystarczyła bo klątwa owa jej również dotyczyła, tak wiec fatum nie da sie oszukać i wszystko trzeba teraz w krwi zbrukać. I historia zaczyna się od nowa , hm pewnego razu nieszczęście się zdążyło bo sarna matki ziemi w chaos zeskoczyła a on był gorzki a on był srogi i strasznie był złowrogi ale sarence kochanej gaja pomóc chciała i w ten oto sposób w ręce jego sie dostała. A chaos mimo tego ze był zły to jednak zaciekawiła go ta dziwna stwora bo nie widział nic do tej pory tak pięknego puścił więc sarnę a złapał gaje. Zabrał do swego legowiska i zakuł w kajdany pożądał jej strasznie ale bił od niej blask nie ubłagany ręką musiał oczy słonic chciał ją jednak zdobyć w sposób przez niego zmyślony ale ona była sprytniejsza, umiała go zawsze ubiec czujniejsza i bardziej bystra. Widziała w nim coś co również ją do niego ciągnęło udało się jej zbiec z pomocą leśnych, lecz to nie dawało jej spokoju. On zaś nie mógł znieść samotności znoju tęsknił i sie smucił bez niej żyć mu się nie chciało zrozumiał że ją kocha i to nie mało. Szukał jej wszędzie ale znaleźć nie mógł to ona sama do niego przylazła bo chciała zobaczyć co sie u tego stwora dzieje. Hm a gdy zobaczyła że on w swym leżu płacze podeszła i spytała dlaczego a on powiedział, że nie chce żyć bez uśmiechu tego. Ona go pocałowała i wtem dusze jego tak uratowała dochowali sie 2 dzieci połączenia, dobra i zła tak właśnie narodzili sie Caarela i Parth dzieci dwojga złego z dużą cząstką dobrego. A znani byli z tego że do bitki byli skłonni i na wojnę chętni, ale przyjaciołom pomocni i we współpracy owocni. A resztę już kochani sami znacie teraz to my tworzymy rzeczywistość walcząc ramie w ramie i oby tak już było po wiek wieków !!!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl