Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

" />Plytki krwi zawieraja enzymy szlaku krzepliwosci. Obnizony poziom plytek moze obnizyc krzepliwosc krwi co przed nadchodzacym porodem nie jest dobre, bo moze dojsc do okoloporodowych krwotowkow. Dlatego miedzy innymi aspiryna w ciazy nie jest wskazana, bo ma takie samo dzialanie.
Jezeli lekarz zapisal sterydy, to mial ku temu powody, wiec je bierz, bo mozesz jeszcze bardziej zaszkodzic sobie i dziecku.
Sterydy nie powinny zaszkodzic dziecku, bardzo czesto podaje sie je matce, jezeli grozi przedwczesny porod na pobudzenie rozwoju pluc u dziecka. Dawki sterydow sa tak dobranie, ze dziecku nie zaszkodza, zwalszcza na tym etapie rozwoju, kiedy to najwazniejsze procesy rozwojowe juz sie dokonaly.
Jezeli masz watpliwosci to zasiegnij drugiej opinii, ale sama nie podejjmuj decyzji o tym czy masz sobie aplikowac sterydy czy nie.
Powodzenia



" />Jestem w 26 tc. Od 5 tygodni niepokoję sie wolnym przyrostem dziecka, może ktoś ma podobne doświadczenia? Na wczorajszej wizycie lekarz już otwarcie powiedział o hipotrofii, wcześniej tylko ją podejrzewał. Czytałam w innych źródłach, że występuje często po 30 tygodniu, nikt nie pisze o hipotrofii na tym etapie ciąży.

Wymiary dziecka w 21 tc:
BPD- 50 mm-21 tc
FL- 31 mm- 19 +5 tc
AC- 127 mm- 18 +2tc
Na podstawie wzoru sama obliczyłam masę =224g

Wymiary w 23 tc:
BPD- 57 mm-23tc +4
FL- 34 mm- 20tc +4
AC- 143mm- 19 tc+5tc
Podano już też masę płodu 350 g.

Lekarz powiedział wtedy, że powinno być już ok 0,5 kg. Inny ginekolog mówił mi, że na masę mam nie patrzeć, bo tu usg myli sie najbardziej, najważniejsze są wymiary BPD i FL. Martwił mnie mały brzuszek bo pozostawał ponad 3 tygodnie w tyle.
Dodatkowo jest podejrzenie małej wady serca (VSD), ale kardiolog zaprzeczył, by miała ona wpływ na słaby rozwój dziecka.

Wczorajsza wizyta u lekarza niestety mnie nie pokrzepiła. Nie znam wszystkich wymiarów, wiem tylko że
BPD=25+1
FL=21+2
AC=19+4 czyli brzuszek stoi w miejscu od 3 tygodni. :(((
Waga ok. 400 g

Lekarz uważa, że może to być problem genetyczny, bo moje nabyte choroby czy infekcje raczej wykluczamy. Nie poddałam się jednak amniopunkcji. Jeszcze wierzę, że to mały przestój we wzroście i dzidziuś ruszy jeszcze do przodu. Dostałam zastrzyki Kaprogest.
Napiszcie jeśli macie podobne doświadzenia z 5 czy 6 miesiąca ciąży.[/b]



" />Agnieszko, często jest ciężko, nawet częściej. Nie ma dnia, żebym o tym nie myślała, chociaż staram się zająć myśli pracą i innymi codziennymi sprawami. Kiedy znajomi pytają "co słychać?", mam pustkę w głowie - bo absorbuje mnie głównie nasza walka.
Rozmawiajcie ze sobą o tym. Każde z Was przeżywa, ale to Wasza wspólna sprawa. A jeśli on myśli tak samo: "nie powiem jej, że się denerwuję, bo ona i tak to bardzo przeżywa"?
Kiedy jest nam źle, psioczymy się na stan medycyny, na podejście wielu lekarzy: "Proszę się starać ze dwa lata naturalnie, a potem można się zacząć badać". Po co??? W naszym przypadku okazało się, że mąż ma żylaki powrózka, które znacznie pogorszyły parametry nasienia, i tylko operacja mogła pomóc. Po co więc te dwa lata? To dwa lata straty. Albo stwierdzenie ginekologa: "jak u męża są złe wyniki, no to wiadomo, gdzie tkwi problem, pani nie musi robić dodatkowych badań". A czas leci, żal go tracić. Jak tak sobie czasem popsioczymy, wyładujemy trochę frustrację.
Staramy się cieszyć z tego, że - tak jak w Waszym przypadku - problem leży po stronie słabych plemniczków. Jeżeli u Ciebie jest wszystko ok, to przy wspomaganiu są dużo większe szanse na sukces, nie powinno być kłopotów z zagnieżdżeniem zarodka, utrzymaniem ciąży. Szukamy takich pozytywów w naszej sytuacji.

I jeszcze - chociaż to może absurdalnie zabrzmi - jesteśmy zadowoleni, kiedy badania nam wykryją coś, co można leczyć. Gorzej byłoby, gdyby badania nic nie wykazywały, a dzidziusia nadal by nie było.
W przyszłym miesiącu robimy badania genetyczne, tego wyniku boimy się najbardziej; na genetykę nic się nie poradzi... Ale ze wszystkim, co da się leczyć, podejmujemy walkę.

Róbcie badania, te markery trzeba koniecznie sprawdzić na wszelki wypadek (jak dobrze, że lekarz to wykrył! można je usunąć na wczesnym etapie rozwoju!). I nie pozbywajcie się marzeń o dziecku. Marzenia są po to, żeby je spełniać



" />A ja nie jem mięsa i jestem katoliczka
Po zjedzeniu mięsa zawsze dręczyły mnie wyrzuty sumienia
aż któregoś dnia przestałam i od tej pory jest mi lżej na duszy .
Jestem zdrowa i niczego mi nie brakuje, nawet teraz kiedy jestem w ciąży.
Ciąża przebiega bezkonfliktowo, żadnych mdłości czy niedoborów.

Bardzo mocno wierze w Jezusa, wiem ze był nieskończenie dobry
i w moim wyobrażeniu nie potrafił by nikogo i niczego skrzywdzić.
Myślę ze mięsa nie jadł lub unikał...
Ale to tylko moja wizja i nikomu tego nie narzucam.
Według mnie zwierzęta nie zostały stworzone do zabijania,
i raj jest tego dowodem.
Dopiero Bóg dopuścił jedzenie go gdy byliśmy już i tak skażeni grzechem.
Wiec każdy ma prawo jeść co mu sie podoba.
Chociaż cielęcego nie jadłam nigdy gdyż uważam ze nie powinno sie jeść żadnych "dzieci" ..to niesprawiedliwe.
(tzn, od momentu kiedy uświadomiłam sobie co to cielak)


">Wegetarianizm istnieje w religiach które dopuszcza reinkarnację, celem tego jest by zapobiec konsumpcji swego krewnego.
I co by się nie mówiło jest to akt religijny tak jak nie ma ćwiczeń jogi wolnych od elementów duchowych.
Zaś wegetarianizm u osób w wieku kiedy organizm się rozwija jest mocno nie wskazany i jeszcze inny aspekt czemu wegetarianizm występuje we wszystkich sektach, często jako przyczynę podaje się, że ludzie żywiący się korzonkami są łatwiejsi i bardziej podatni na manipulację, łatwiej nad nimi panować.



W dzisiejszych czasach udowodniono ze dieta wegetariańska ,
gdy jest odpowiednio prowadzona może być zdrowa na każdym etapie rozwoju.
Nie mam zamiaru tu nikogo do tego przekonywać , bo uważam ze każdy powinien jeść to co chce ,
a jeśli ktoś nie wierzy to jest wyszukiwarka.
Przykro mi sie czyta powyższy post....
Nie ograniczam sie do korzonków.. moja dieta jest o wiele bogatsza niż wtedy kiedy jadłam mięso.
Także lepiej sie czuje fizycznie.
Nie należę tez do żadnej sekty i mój charakter pozostał niezmienny.

Nietolerancja wobec wegetarian u niektórych katolików jest dla mnie niezrozumiała i przykra a nawet szokująca .
Sam Hieronim z tego co wiem odradza mięsa i wina...
Niektórzy katolicy traktują mnie jak odmieńca ... to smutne..
co w tym złego ze jestem taka wrażliwa na czyjeś cierpienie ?
.. Ja nikogo nie krytykuje za jedzenie mięsa,
I wiem ze świata nie zmienię ale tak się dużo lepiej czuje na ciele i duszy.
wiec tutaj także byłabym wdzięczna za zrozumienie i akceptacje


Zycze miłego dnia



Wyniki badań rzeprowadzonych niedawno wśród kobiet są rzerażające. Co iąta Polka odkłada urodzenie dziecka z obawy o utratę racy, a co trzecia spodziewa się wypowiedzenia, gdyby zdarzyło jej się zajść w ciąże. Efekt? W ostatnich latach liczba urodzeń w naszym kraju spadła o onad ołowę. 
Ta sytuacja dotyczy większości kobiet, nie tylko tych, które zatrudnienie znalazły w międzynarodowych firmach. – Kiedy zaproponowano mi stanowisko asystentki rezesa w dużym rzedsiębiorstwie, czułam się jakbym złapała Pana Boga za nogi – opowiada Karolina, mama 3-  letniego Krzysia. – Wszystko było w orządku, aż do dnia, kiedy okazało się, że spodziewam się dziecka. Szef stwierdził, że jestem lekkomyślna i rzekreślam dalsze erspektywy rozwoju, bo zamiast się doszkalać, będę chodzić o lekarzach i gotować zupki.
Po aru miesiącach Karolina dostała wymówienie. – Podobno nie nadążałam za dynamicznym rozwojem firmy – mówi rozgoryczona.
Na szczęście nie każdy racodawca rzyjmuje wariant dziecko, albo kariera. – Nasza firma jest w dużej mierze sfeminizowana i nie robimy roblemów, jeżeli któraś z racownic zajdzie w ciążę – odkreśla Andrzej Ziemiński, dyrektor Koszalińskiej Biblioteki Publicznej. – Zgodnie z kodeksem racy każda kobieta ma rawo do urlopu wychowawczego, a o owrocie czeka na nią jej stanowisko.
Taką ostawę opiera minister Joanna Kluzik-Rostkowska, która jest odpowiedzialna w rządzie za olitykę rodzinną, tłumacząc, że często obawy kobiet, które boją się zajść w ciążę, są nieuzasadnione. Z badań wynika bowiem, że ciężarne kobiety wcale nie unikają racy, a  40 roc. z nich racowało do ostatniego miesiąca ciąży. Tyle, że urodzenie dziecka to dopiero ierwszy etap roblemów z owrotem do miejsca zatrudnienia.
– Moja ciąża była lanowana, a reakcja rzełożonego bardzo mile mnie zaskoczyła – mówi 28-letnia mieszkanka Koszalina (nazwisko do wiadomości redakcji). – Mój szef owiedział, że mogę racować dopóki starczy mi sił i często ytał o samopoczucie. Jednak kiedy byłam na urlopie,  z racy zwolniono rawie wszystkich racowników z mojego działu i teraz nawet nie wiem, czy moje stanowisko nadal istnieje. Urlop macierzyński kończy mi się za dwa miesiące i wtedy okaże się co dalej. Liczę się z tym, że być może nie będę miała do czego wracać. (amb)

Fot. Kamil Jurkowski

Podpis od zdjęcie:
W czwartek ruszyła ogólnopolska kampania h. ‟Mama w racy” rzygotowana rzez Fundację Świętego Mikołaja. Celem kampanii jest informowanie o sytuacji matek na rynku racy, oprawa tej sytuacji oraz dyskusja na temat łączenia obowiązków macierzyńskich i zawodowych kobiet. Akcja lanowana jest na co najmniej 5 lat.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.