aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
We śnie ujrzał drabinę opartą na ziemi, sięgająca swym wierzchołkiem nieba, oraz aniołów Bożych, którzy wchodzili w górę i schodzili na dół " (Genesis, 28:12). Jedno zdanie, którym można by podsumować rolę i zadania aniołów. Jedno zdanie, którego treść zawiera w sobie tysiące słów, przelanych na papier. Jedno zdanie, którego sens gubi się w duchowych rozważaniach o rozwoju i towarzyszącym mu nieuchronnie upadku. Ścieżka ludzkiego życia jest prosta i nieskomplikowana - rodzimy się, dojrzewamy, tworzymy związki, płodzimy dzieci, starzejemy się i umieramy. Wyszliśmy z natury duchowej i powracamy do stanu ducha. Bogatsi o nowe doświadczenia, przeżycia, obarczeni nowymi karmicznymi powiązaniami a jednocześnie lżejsi, bo pozbawieni niektórych dotychczasowych. To jedno zdanie, przytoczone na wstępie, równie dobrze może służyć jako kwintesencja rozwoju człowieka, jak i wstęp do rozważań o istocie Drzewa Życia, pomieszczonych na nim sefir oraz powiązanych z nimi chórów anielskich. [...]Drzewo życia poniżej
Piotr Apostoł pisze: “Tak Sara posłuszna była Abrahamowi, nazywając go panem”
Według Arystotelesa i Platona kobiety są “istotami z natury niższymi”.
W opinii Platona (427-347 przed Chr.), kobiety są wynikiem fizycznej degeneracji istoty ludzkiej. “Jedynie mężczyżni zostali bezpośrednio stworzeni przez bogów i obdarzeni duszą. Ci, którzy prowadzą dobry żywot powrócą do gwiazd, lecz można przypuścić, że tchórze lub [prowadzący zły żywot] w następnym wcieleniu przejmą naturę kobiecą”.
Arystoteles (384-322 przed Chr.) uważał, że kobiety są “nieudanymi" ludżmi.
* Kobiety były ‘bezpłodnymi mężczyznami’. “Samica, poniewż brakuje jej naturalnego żaru, nie jest w stanie ‘gotować’ swoich płynów menstruacyjnych do właściwego punktu przemiany, w którym stałyby się nasieniem. Z tego względu jedynym jej wkładem w tworzeniu zarodka jest surowiec, oraz ‘gleba’, w której może się rozwijać”. Jej niezdolność do wytwarzania nasienia wskazuje, że jej rozwój jest niekompletny
* Mężczyzna dominuje w społeczeństwie z racji wyższej inteligencji. Jedynie mężczyzna jest pełnym człowiekiem. “Stosunek między mężczyzną i kobietą jest z natury taki, że mężczyzna znajduje się wyżej, kobieta niżej, że mężczyzna rządzi a kobieta jest podwładna.”
Jest to naturalny porządek rzeczy wśród ludzi, że kobiety usługują swoim małżonkom, a dzieci rodzicom, gdyż sprawiedliwe jest by niższe służyło wyższemu... Jest naturalną i słuszną rzeczą by słabszy umysł służył mocniejszemu. Słusznie to widać w stosunku pomiędzy panem i niewolnikiem, by ten, który przewyższa umysłem, przewyższał również władzą. Św. Augustyn, Rozważania nad siedmioksięgiem, Księga I i sek; 153
http://www.womenpriests.o...erior.asp#roman
Pewnie, ale ludziom wchodzącym w różne rzeczy typu bioenergoterapia, chcący obcować z "duchami" poprzez różne praktyki wydaje się, że są oni w stanie to wszystko kontrolować.
Nie ma to jak wrzucić wszystko do jednego worka. Oczywista sprawa, że jeżeli im się tylko wydaje (spoceni gimnazjaliści spragnieni wrażeń i wywołujący duchy), to jest tak, jak mówią gazety i księża na ambonie. Bo jak ktoś wsiada w samochód nie znając zasad ruchu i nie umiejąc go obsługiwać, to raczej pewne, że skończy na pierwszym drzewie.
Ale z kolei żeby jeździć dobrze i bezpiecznie, też nie trzeba kontrolować całego ruchu - wystarczy mieć jego świadomość, znać zasady i mieć tak zwane ograniczone zaufanie.
I niekoniecznie mówię tu o wywoływaniu duchów. Jeśli o to chodzi, to również jestem bardzo sceptyczny - zakłócamy im spokój, ich naturalny bieg, nie pozwalamy im iść dalej, jednym słowem - pakujemy się ze swoimi ziemskimi buciorami w ich ścieżkę, która nas nie powinna nic obchodzić. Raz, że szkodzimy im, dwa, że takie "przecieki wiedzy z zaświatów" burzą równowagę, która zakłada stopniowe dochodzenie do tej wiedzy, a trzy, że możemy narazić się na te tak zwane demony (a często wręcz osobiście je zapraszać, nieświadomie (to o tych, co nie znają zasad) ).
Tyle o duchach, lecz jeżeli chodzi na przykład o wschodnie sztuki walki, czy medytację, to wrzucanie ich do tego samego worka, co nekromancję, jest dla mnie sporym nieporozumieniem. Ludzie robią to od tysiącleci i argument, że dla nas, ludzi zachodu, te praktyki są szkodliwe, jest po prostu śmieszny.
Ale po części prawdziwy - to będzie szkodliwe dla wszystkich tych, którzy uwierzą, że jest szkodliwe. Koreańskie taekwondo jest dla mnie genialną nauką samokontroli, wytrwałości i rozwoju osobistego na wielu płaszczyznach.
Wszystko, co otwiera, rozwija, daje poczucie spełnienia, realizuje i pozwala się odkrywać i spełniać - jest piętnowane. Bo ludzie mają się wszystkiego bać, zabijać swoje marzenia i marnować życie przed telewizorem i w pracy, aby na ten telewizor zarobić. Takich ludzi najłatwiej się kontroluje, nie robią problemów i można z nich ssać energię życiową jak colę przez słomkę. Do tego dąży system, do wielkiej hodowli bezmyślnych owieczek.
Aż mnie poniosło, wybaczcie. *wdech, wydech, specjalna uspokajająca, jogistyczna praktyka oddechowa * Uf, lepiej
Lanikan napisał/a:
ale kto tu mówi o poznaniu zmysłowym?
A jakie jeszcze masz na myśli?
Pozazmysłowe Katolicy, tak bardzo upierający się, że na Boga nie można patrzeć w kategoriach naukowych, powinni Ci doskonale wyjaśnić, jak oni patrzą
Chciałbym poznać Boga, ale czy da się Go ogarnąć i poznać ludzkim rozumem. Jestem tylko człowiekiem
Tylko ludzkim rozumem nie. Ale masz w sobie Boską Cząstkę, w każdym jest Chrystus. Jesteś AŻ człowiekiem.
Powinienem już skończyć ten temat. Owocnych rozważań.
Ale człowiek z kultury okołoarabskiej nie musi być świadomym wyznawcą. Ilu muzełmanów zna Koran? Można sobie nie wierzyć ale tam nie istnieje życie poza rodziną, znajomymi od czasów dziecięcych i krewniakami. Nie ma wyborów sprzecznych z rodziną bo tak po prostu jest i rozważanie indywidualnego wyboru czy własnej kreacji wartości i doboru społecznego jest w takiej kulturze absurdem. Od zawsze większość muzełmanów nie miała pojęcia o Koranie zdając się na imamów a praktykę na kulturze społecznej bo to ona wszystko wyznacza. Islam jest obok tego przenikając się płynnie, raz zwyciężając ale z reguły przegrywając. Czy można zatem nazwać większość muzełmanów agnostykami?
Wierny nie oznacza tego czy wierzy w sercu, to poddanie się prawu bożemu i oficjalnie robi to każdy, także "wewnątrz" niewierzący tyle że to nie jest temat do rozmów (a kim jest na przykład Kadaffi?). W kulturach pod wpływem arabskiego islamu (sunnitów) Islam nie jest stricte wiarą w naszym rozumieniu - to tylko część kultury. W samej wierze istnieje kupa odstępstw na które się pozwala (choćby kult różnych ludzi i miejsc) ale Islam tworzy całą przestrzeń publiczną. Nie istnieje w tej kulturze państwo jako wspólnota polityczna, administracja, instytucje. To wymysły niewiernych których wady imigranci zauważają (atomizacja jednostek, rozerwanie więzi rodzinnych, znieczulica, zanik uczuć) i krytykują. Ale co dają w zamian? Islam - system obejmujący wszystko od relacji dwojga ludzi po rodzinę, krewnych, ludzi z osiedla, dzielnicy, miasta poprzez kraj i cały świat poddany islamowi. Można w Allaha wierzyć lub nie - on jest i ludzie muszą żyć wg jego reguł. W Egipcie wśród Braci Muzełmanów byli np. socjaliści którym to nie przeszkadzało, w Iranie rewolucję prowadzili ajatollahowie pod rękę z komunistami i socjalistami których zamknięto rok po wszystkim (konkurencja do władzy). Islam stoi ponad filozofią i prywatnymi wierzeniami bo to co sobie każdy myśli i w co wierzy jest mniej istotne - ważniejszy jest status i majątek rodziny.
Jest to wykorzystywane przez obrońców kultury arabskojęzycznej mówiących że islam jest równie tolerancyjny a nawet bardziej niż kultura zachodnia. Owszem, nie narzuca tego co jest wewnątrz ciebie ale ogarnia całą sferę zewnętrzną. To że nie zawsze działa i jest nagminnie łamany? Ludzie są ludźmi. To podejście było korzystne na początku gdyż pozwalało na łatwą asymilację dorobku greckiego, perskiego i hinduskiego. Później jednak po definicji ram nie dało się reformować i energia ludzka rozsadzała kalifaty politycznie i kulturowo na tyle że stały się własną parodią zdaną z czasem na łaskę chrześcijan z Europy.
W historiografii już jakiś czas temu zauważono nieprzystawalność procedur pomiarowych z kultury zachodniej do orientalnej czy arabskiej. Co innego oznacza tam wiara, cywilizacja, kultura społeczna. Testy dotyczące wyznań stosowane w Europie zupełnie nie nadają się do badań w kulturze chińskiej. W świecie Islamu nie ma naszego pojęcia religii bo ona jest raczej zjawiskiem cywylizacyjnym, społecznym a kwestie wewnętrzne należą bardziej do relacji człowiek-Bóg. Można wyznawać takie czy inne wierzenia lokalne ale nad wszystkim jest Jeden Bóg. Ta cała reszta nie jest bogiem ale... nie neguje to istnienia np. lokalnych emanacji, duchów czy zjawisk, tradycji. Z tego narodził się ruch suficki, to właśnie z Islamu wywodzi się bahaizm. A z czego wyszedł Islam? Przecież to adaptacja wierzeń judeochrześcijańskich samych będących połączeniem wpływów dawnego Egiptu, zoroastryzmu i kultury klanowej izraelitów. Chrześcijaństwo stało się na tyle rozmyte i uniwersalne że uwolniło inicjatywę i dając się naginać nie przeszkadzało w rozwoju. W świecie Islamu to jednak nie zachodzi - bierze się nowoczesną powłokę, robi akrobacje prawne ale podstawy są takie jak kiedyś i to jest problem.
A może to Europejczycy powinni przyjąć Islam i reformując go wziąć wszystko za pysk? Pozbawić go tej cechy sprowadzania wszystkiego do kontekstu społecznego a postawić ludzi przed bardziej abstrakcyjnymi wyborami? Ale kto to zrobi? Jak dotąd pojawiali się w Islamie tacy lutrowie ale albo byli dość szybko uśmiercani albo ich dziedzictwo zostało błyskawicznie wchłonięte przez przemożną kulturę społeczną (np. alawici). I wszystko kisi się w tym samym sosie od wieków.
Dot.: Pomóż zebrać podpisy pod petycją na rzecz Dziecka Nienarodzonego i Rodziny
decyzja jak zwykle jest dobrowolna podpisać czy nie podpisać, jednak warto wiedzieć, że:
'Aby prawidłowo i jednoznacznie rozumieć rozważania i definiowanie początku życia ludzkiego konieczne jest przywołanie definicji ontogenezy, rozumianej jednoznacznie jako rozwój osobniczy. Otóż ontogeneza to przemiany anatomiczne i fizjologiczne od chwili powstania nowego osobnika w procesie rozmnażania aż do jego śmierci. U organizmów rozmnażających się płciowo – a takim organizmem jest właśnie człowiek – początek ontogenezy wyznacza połączenie się gamet.
Konkretyzując jeszcze bardziej początkiem życia ludzkiego jest powstanie nowego genomu – pełnego planu organizacyjnego nowego organizmu ludzkiego, z niemal natychmiastową realizacją tego planu, w postaci skoordynowanego współdziałania syntezy białek i ich pochodnych, jak i kwasów nukleinowych, budujących strukturę i funkcję nowego organizmu ludzkiego. W przybliżeniu jest to moment połączenia materiału genetycznego zawartego w obu łączących się ze sobą komórkach rozrodczych, a konkretnie zawartości ich jąder komórkowych. Od tego momentu mamy do czynienia z niezależnym, odrębnym i w pełni samoistnym życiem ludzkim. W żadnej mierze tej niezależności nie zmienia fakt, że do dalszego rozwoju konieczne i niezbędne są wpływy organizmu drugiego - niezależnego organizmu ludzkiego, jakim jest ciężarna. Wczesne stadia rozwojowe człowieka w wymiarze ontogenetycznym wymagają opieki i wspomagania do stadium małego dziecka, bowiem oczywistym jest, że niemowlę bez opieki otoczenia – konkretnie matki (aczkolwiek nie jest to warunek sine qua non) zginie. Zatem konieczność wspomagania rozwoju wcześniejszych stadiów rozwojowych człowieka – w tym zarodka - w żadnej mierze nie dyskredytuje jego niezależności jako indywidualnego bytu, chyba, że zgodzimy się z założeniem, że niemowlę nie jest żywym organizmem, bo wymaga opieki (np. odżywiania). Można, więc - z logicznego punktu widzenia - postawić tezę, że ten, kto odmawia niezależności życia zarodkowi, odmawia go także dziecku w wieku, np. 3 tygodni życia pozamacicznego, czy 6 miesięcznemu.
'
cytat z ekspertyzy z 2 stycznia 2007 r. dr hab. nauk med. Marian St. Gabryś prof. nadzwyczajny Akademii Medycznej we Wrocławiu
wykonanej na zlecenie Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia poselskiego projektu ustawy o zmianie Konstytucji RP
życie od poczęcia jest faktem naukowym, a czy można zabijać czy nie (w sensie ogólnym) jest to temat do dyskusji, jednak przez wiele tysięcy lat już omowiony i odpowiedź jes jednoznaczna - NIE WOLNO.
'prawo jednego człowieka kończy się tam gdzie zaczyna się prawo innego człowieka' Prawa Człowieka
Pozdrawiam tych przeciw i za
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl