Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Chociaż Tygrysica zdradzała cechy poirytowania, handlarz nie wyczuwał zagrożenia. No bo przecież co mu może zrobić kobieta? W każdym bądź razie mowa podziałała i kupiec wyszukał w końcu coś odpowiedniego.

- No to proszę, niech pani przymierzy tą. - Powinna być w porządku. Wełna, szerokie rękawy, długa do kostek, niewielki dekolt, suknia na ramiączkach, granatowy kolor. Pewnie kupiec wcześniejsze skunie proponował dlatego, gdyż miał nadzieje sprzedać je chociażby z powodu tego, że były jedwabne. (Coś mi z tym zdaniem nie wyszło, ale mam nadzieje, że się rozczytasz) Tygrysica jednak nie należała do damulek kupujących drogie rzeczy, żeby tylko pokazać, że je na nie stać. Kupiec miał pecha trafiając na klientkę chcącą po prostu kupić coś na swój rozmiar.

***

Sukna pasowała prawię idealnie. Po jakimś czasie noszenia jej powinna się rozciągnąć tak, że będzie już wygodna. Tygrysica nadal będzie musiała uważać, żeby nie stawiać kroków dłuższych niż 25 centymetrów.

***

- I jak? Pasuje? 100 sztuk srebra poproszę. - Ciekawe, czy kupiec wiedział, że przed oblężeniem za tą samą sumę można było kupić całe ubranie składające się ze spodni, kubraka, koszuli, paska i butów.



3

Weekend. W soboty otwierała dopiero o 10. Wstała, wzięła szybki prysznic i poszła do kuchni.
-Cześć, co tak wcześnie?- spytała Kaulitza.
-Wiesz, w trasie wstawaliśmy jeszcze wcześniej. Przyzwyczaiłem się- powiedział nadal krzątając się po kuchni.- Kawy?
-Tak, proszę. Zjedli wspólne śniadanie.
-Idziesz dzisiaj do pracy?
-Tak, ale na 10 do 14. Może potem wyskoczymy do jakiejś knajpy na obiad?
-Chętnie. Wpadnę po ciebie.
-Dobrze- dała mu buziaka w policzek. Ubrała się i wyszła z domu. W soboty miała mało klientów. Nim się obejrzała była już 14.
-Cześć piękna
-Hej. Już zamykam.
-Dokąd idziemy?
-Nie wiem, ty wybierz. Jestem strasznie głodna.
Poszli do jakiejś zacisznej restauracji.
-Co dzisiaj robiłeś?
-Posprzątałem po śniadaniu, byłem u chłopaków i przyszedłem do ciebie.
-Dopiero teraz mi mówisz? Koniecznie do nich dzwoń i zaproś na kolację.
Tom zadzwonił do brata. Ucieszył się i obiecał, że zaszczycą nas swoją obecnością.
-To teraz musimy zrobić zakupy- zarządziłam. Udali się do supermarketu. Nieźle się ubawili. Tom posadził ją we wózku i jeździł po całym sklepie. Cały on. Szczery i zabawny aż do bólu.
-Wiesz co, nic się nie zmieniłeś- zaśmiała się.
-A myślałaś, że tak?- spytał patrząc jej w oczy.
-Nie, chociaż nie wiedziałam, czego się po tobie spodziewać.
-Zawsze lubiłem zaskakiwać.
-Wiem.
Któregoś dnia przyszedł do niej do sklepu. Oświadczył, że chce rzucić szkołę.
-Oszalałeś? I co zrobisz bez wykształcenia?
-Będę żył jako niezależny artysta.
-Oj Tom, ty to masz wyobraźnię.
-Nie wierzysz?
-Nie rób tego. Nie chce mieć męża nieuka- zaśmiała się.
-No dobrze, dla ciebie wszystko.

Usłyszała dzwonek. Wszystko było gotowe. Otworzyła. Stali tam w trójkę.
-Molly- krzyknął Bill i rzucił się jej na szyję. Zmężniał, zmienił fryzurę.
-Cześć Bill, ale wyrosłeś.
-Molly, poznaj resztę zespołu. To jest Gustaw, a to Georg.
-Cześć, jestem Molly.
Zasiedli razem do stołu. Zaczęło się opowiadanie. Jak zwykle, przewagę mieli bliźniacy. Zawsze mieli gadane. Ale Gustaw i Georg nie zostawali w tyle. Po jakiejś godzinie znała już cały przebieg trasy koncertowej. Nie zabrakło także szczegółów.
-Najlepiej, jak byliśmy na Afterparty i Tom wyrywał jakąś laskę. Zaczął swoją gadkę, poklepał po tyłku. Norma. Ona się odwraca, a tu jakaś kobieta. Na oko miała z 35 lat. To był niezły podryw- zaśmiał się Bill. Znowu to ukłucie. Tom wyszedł na balkon. Reszta oglądała telewizję.
-Nadal palisz?
-Nie potrafiłem rzucić, pomaga mi- otrzymała w odpowiedzi. Stał na balkonie wpatrzony w panoramę Berlina. Powoli zaciągał się papierosem.
Przyłapała go. Miał wtedy 12 lat. Schował się za drzewem w parku. Myślał, że nikt go nie zauważy. Ona go zawsze poznawała. Charakterystyczne kontury, sposób ubierania się, fryzura.
- Tom, co ty…co ty robisz?- spytała, a on szybko schował papierosa do kieszeni.
- Ja…
-Wyjmij tą fajkę, bo sobie podjarasz spodnie- powiedziała spokojnie.
- Nie powiesz rodzicom?
- Nie. Albo przestaniesz, albo sam to zrobisz.
Zawsze była stanowcza. Nie działały na nią ich sztuczki. Jej znajomi uważali, że ich za bardzo niańczy, ale to wszystko z troski o ich dobro.
- Powiedziałeś rodzicom?
-Tak. Nie są zadowoleni. Ale w końcu to moje życie.
-Wiem o tym. Tęskniłam za wami.
-Ja też. Chodź robi się chłodno.
Weszli do środka. Cała trójka stała w przedpokoju i ubierała się.
- My już idziemy. Tom zostajesz czy…?
-Zostaję…Mogę?- spytał.
-Jasne. Dzięki, że przyszliście. Ile będziecie w Berlinie?
-Nie wiemy. Nie da rady wrócić do Loitsche. Za dużo szumu. Rodzice wynajęli nam apartament. Tam na razie mieszkamy. Wpadnijcie jutro.
-Ok.
-To na razie.
Przez okno widziała oddalające się sylwetki. Wszyscy w okularach i z kapturami na głowie.
-Kiedyś było inaczej. Mogliśmy robić wszystko, a teraz? Zero prywatności.
-Ale nie żałujesz. To jest twoje powołanie. Robisz to, co kochasz. I to się liczy.
-Chodźmy już spać.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.