Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Jak już napisałem w temacie byłem w kościele w ostatnią niedzielę na 12. I mam prośbę do Pana Organisty. Błagam, niech Pan da Ludowi pośpiewać. Rozumiem, że zapewne jest jakieś lobby, aby szybciej, aby coś, ale to co było na tej mszy to masakra.

1. Znałem z 2,3 pieśni z pięciu. (podobnie reszta ludzi)
2. Co już zaczynałem śpiewać to Pan Organista forsował swoją wersję (zgodną zapewne z nutami, ale nieznaną przez prosty lud -> nie jesteśmy wirtuozami, śpiewamy tak jak mówi tradycja)
3. Zmienia Pan Organista rytm np. w psalmie. Na początku długo i majestatycznie, a jak lud powtarza to przyśpieszenie i człowiek nie nadąża (może powinienem Panu pokazać jak wygląda "pauza" w nutach)
4. Robimy dwugłos, jak lud śpiewa swoją część to nagle Pan Organista na naszej końcówce zaczyna kolejny wers (prosty lud musi oddychać między wersami)
5. Pan Organista nie śpiewa tego co lud nie zna, a śpiewa to co ludowi idzie całkiem dobrze. Mamy zatem okresy ciszy i kakofonii.
6. Przy hymnie na melodię Roty zagrać jakieś swoje udziwnienia na organach i szpanować "wirtuozerią" -> jak dla mnie to ociera się o świętokradztwo wręcz. To nie jest koniec "Gladiatora" tylko święty hymn!
7. Tekst na rzutniku przewijany w takich sposób, że jak ktoś nie zna tekstu to nie zaśpiewa płynnie. Może jednak śpiewniki wystawić, niektórzy nie widzą aż tak dobrze.
8. Gregoriańskie śpiewy Pana Organisty -> kolejny przejaw wirtuozerii. Jesteśmy w kościele, gdzie jest prosty lud. Co to za wyciszanie końcówki wersów (szczególnie, że nie słychać tekstu) i jakieś własne popisy (jeszcze jakby Pan Organista miał głos, ale nie ma). W poprzednim mailu było nawiązanie do rodziny Listwonów, ale jak kuzyn Listwon zagrał i zaśpiewał na koniec prymisji to był męski, donośny głos, a nie jakieś mruczenie. Sztuka dla sztuki to na scenie, a nie w kościele.
9. Błędy na rzutniku, ortograficzne, semantyczne i do tego pomylone słowa albo wersja z jakiegoś śpiewnika, której nikt nie zna.

Jak Pan Organista chce tu robić operę proszę bardzo (i ten Pana profesjonalizm jak chodzenie ze stroikiem, aby złapać nutę, żal mówić -> ja się cieszę z tego, że młodzież śpiewa, nie ważne jak, ważne, że śpiewa, a Pan unosi się, że to nie profesjonalne i tylko irytuje Pan ludzi dla których ogromym stresem jest zaśpiewanie czegoś publicznie, a jak ich Pan jeszcze zwymyśla od nieudaczników to większość spala się i rezygnuje), ale (tu prośba do księży) niech przynajmniej jedna msza w niedzielę będzie bez tej wirtuozerii. Po ostatniej mszy ja z Rodziną wyszliśmy zniesmaczeni. Taka rada: "Organista jest dla ludzi, a nie ludzie dla organisty". Organista wystarczy, że zacznie i to już dużo. Ludzie sami dobrze śpiewają, ale trzeba im powiedzieć, że wersja, którą śpiewają od 40 lat nie zmieni się w trakcie, że zwrotki będą po kolei, że jak zaśpiewam głośno to nie okaże się, że śpiewam coś zupełnie innego.

Proszę przemyśleć to inaczej długo ludzie nie wytrzymają. Jeśli już ja nie mogę się skupić na samej Eucharystii przez nieudolny śpiew (i nie jestem sam) to zaraz albo ludzie zaczną milczeć w Kościele (do czego serdecznie namawiam -> lepiej milczeć niż tworzyć kakofonię dzwięków z Panem Organistą) albo będą jeżdzić do innych parafii.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.