Baza wyszukanych haseł
aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa

Joanna
-------------


| STUDIUM PRZEDMIOTU - OPIS GĄBKI
Wiesz, Anno pa,pa zaskakujesz mnie cały czas... Twój wiersz budzi
we mnie pokorę i inne uczucia, które czasem są jak niewygodny
kamyk w bucie...


###

hm i co by tu napisać.
"gąbka" powstała jako zadanie. nigdy nie miałam dziadka.
moja babcia umierała na starość, opiekowałam się nią i byłam
świadkiem narodzin kolejnych czarnych plam na nogach i plecach.
w szpitalu oczyszczali je wycinając martwą tkankę, przerażająco krzyczała.
pisać wprost, nie sposób- chociaż upłynęło już sporo czasu.
coś się miesza w głowie kiedy bliscy zabierają nieodwołalnie dzieciństwo-
- odchodząc, drzwiami uprzednio nie trzasnąwszy.


A wiersz Świrszczyńskiej jest o praniu koszuli
po zmarłym ojcu i o zniszczeniu ostatniego po nim ziemskiego
śladu, jakim jest zapach potu. Wiersz przejmujący, tak jak niemal
wszystkie jej wiersze o rodzicach. Miłosza za książkę "Jakiegoż
to gościa mieliśmy" polubiłam. Zyskał wymiar ludzki - ON -
filozof i obserwator - zszedł na ziemię.


ja się nie mogłam przemóc do Różewicza, póki nie przeczytałam
w jaki sposób gotuje jajko na miękko (wierszem :)

kurcze!! a jasiek czeka w łóżku, pa.



Lena nie jest, z tego, co czytalam, skrotem od Milena. No i chyba nie pochodzi
tez od Lenina (cha, cha). Jest za to zwiazana z luna. Stad tez polska luna
(czyt. l z kreska), ktora kiedys byla ksiezycem. Ksiezyc w wiekszosci jezykow
jest rodzaju zenskiego.
No i dla mnie Lena kojarzy sie tez ladnie z polskim lnem.

Zenobia jest po mojej babci, wiec sentyment tu decyduje. Nie dalabym na
pierwsze, bo nie podobaja mi sie skroty. Za to przy innych wybranych przez nas
imionach drugim bedzie Barbara (po Mamie). Nie moze byc przeciez Klara Barbara.
Ogolnie podobaja mi sie babciowate imiona: Franciszka, Fryderyka, Apolonia,
Felicja. Z jakiegos niewyjasnionego powodu mam duzo uczuc dla starszych pan
(patrz: wiersz "Opowiadanie o starych kobietach" Rozewicza). Podoba mi sie tez
Greta i nawet Gertruda (po babci meza), ale z niemieckim nazwiskiem to juz za
duzo. No a Klara tez jest troche babciowate.

Co do Zenobii, zrobie jeszcze wywiad wsrod amerykanskich przyjaciol, co o niej
mylsa. Jest tutaj znana fantastyczna postac, bodajze z komiksu, wojowniczka
Zina, i nawet poznalam kobiete o takim imieniu.
Nicole natomiast nie wydaje mi sie babciowata nic a nic i chyba tu tez nie jest
tak odbierana.



szukam wiersza
nie jestem pewna moge się mylić wydaje mi się że to był wiersz różęwicza, ale nie moge go znaleźć dlatego pytam. wiersz był o babci, która czuje się w domu w rodzinie jak niepotrzebny mebel. czy ktoś moze go kojarzy i mógłby mi pomóc?



to był chyba wiersz "Urodziny", ale mi się zdaje, że to nie było Różewicza,
tylko Szymborskiej. Kiedyś to był wiersz w podręczniku licealnym.
Kończył się jakoś tak: Kochanej Babci w dniu urodzin ... i coś tam coś tam?



Czytam Wasze posty i się z większością zgadzam. Istotnie nauka w szkołach
wyląda tak jak zostało to przedstawione w tym wątku. Nurtują mnie jednak dwie
rzeczy. Pierwsza, nawiązując do postu autora wątku, który wspomina o metodach
sprzed 30-40 lat, wiersze na pamięć. Otóż styczność z nauką języka obcego mam
od 12 roku życia i przeszłam przez niejednego anglistę, rusycystów też miałam
kilku, dwóch ukrainistów i jedną -póki co - nauczycielkę j.hiszpańskiego. I
część z tych nauczycieli, szczególnie Ci starszego pokolenia, wiecznie
powtarzają,że wiersze na pamięć to najlepsza metoda nauki. Że jak oni byli
młodzi, studiowali rusycystykę, anglistykę czy ukrainistykę, to uczyli się
baaardzo dużo wierszy,a teraz młodzież nic się nie uczy i ma problemy z
przyswajaniem gramatyki czy słownictwa. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Ja przyznaję, przeklinam naukę wierszy, przez całą szkołę średnią uczyłam się
może pięciu łącznie...ale przyznaję też,że jest mi wstyd jak moja babcia,ur. w
1933 roku, z pamięci cytuje Mickiewicza, Słowackiego,Różewicza, Baczyńskiego
etc. A ja tylko kiwam głową i co któryś wers gdzieś mi się przypomni. Jednak
czy to jest metoda na naukę języka obcego?
I druga sprawa, która mnie nurtuje. Czas naucznia. Tutaj akurat bardziej
nawiązuję do studiów niż do szkoły,gdzie mamy jednostki czterdziesto pięcio
minutowe. Na studiach to jest 90 min.I nie wspomnę o godzinach tych zajęć -
royjski czy Łacinę na I roku miałam od 18:30 do 20:00. Tego samego dnia zajęcia
o 8 rano z kilkoma okienkami po drodze. Prawdę pisząc szłam jak na ścięcie na
te zajęcia, co kilka minut patrzyłam na zegarek czy minął chociaż kolejny
kwadrans,a tu dopiero 3-4 min. Katorga. No i bardzo malo oddawanych wypracowań,
tłumaczeń, mało kolokwiów,a jak już oddane to poprawione otrzymywałam po
miesiący i jeszcze później (to nie dotyczy wszystkich oczywiście). A w końcu
muszę wiedzieć w czym bląd zrobiłam,zeby go nie powielać. Wracając do czasu
zajęć. W październiku rozpoczęłam drugi kierunek,gdzie lektoraty języków obcych
są 3 razy w tygodniu po 45 min. I jest to świetne rozwiązanie wg mnie.
Dodatkowo częste kartkówki, które zmuszają nas do pracy w domu, przyswojenia
słownictwa, poznanych zasad gramatyki i wspólne sprawdzanie pracy domowej z
lektorką. I to 45 min mija jak z bicza strzelił. Nie mam zbyt dużo jednorazowo
nawrzucane do głowy, dzięki czemu nie czuję się znużona zajęciami.
Eh...chciałam jeszcze coś dodać,ale musze iść, więc skończe narazie na tym.
Pozdrawiam



Pisalam rozszerzony 2 temat.... i chyba nie zinterpretowałam tego tak jak
trzeba... miałam nawiazania do Tadeuszka ale w wiekszosci skupiłam się na
analizie tych ,,12 staci" i w końcu nie starczyło mi czasu, żeby napisac
wszystko to co chciałam... Po pierwsze na maturce próbnej mielismy 5 stron
czystopisu i 3 strony brudnopisu, a tu raptem taka biedna stronka na ten
brudnopis...wogóle mi nie starczyło miejsca, nie mówiąc o czasie... myslałam, że
to czytanko bedzie przystępne.. ale jak zaczełam czytac kolejno te pytanka to
chyba po godzinie dopiero zabrałam się za wypracowanie:(a i tak zostawiłam sobie
2 pytania na koniec...Nie wiem dlaczego wybrałam drugi temat teraz już jest
niestety za pózno, żeby coś zmienic..Pisałam, że ten bohater jak juz wszedł do
swojej kamienicy to nie czuł już takiego zgorszenia jak w momencie gdy ogladał
miasto, że mozna to odebrać jako jego przywiazanie do tego miejsca mimo, że jest
ono dalekie od ideału.. a w tym wypracowaniu modelowym piszą, że jemu się cały
czas niepodoba, tylko na sam koniec gdy spotyka się z babcia jego nastró troche
się zmienia.. moim zdaniem każdy inaczej odbiera swoją mała ojczyzne...i ten
bohater wchodził tam przecież z uczuciem żalu i jakby smutku... to świadczy
chyba o tym, ze jednak był przywiązany do tego miejsca, nawet do tych roslinek w
pudełkach po margarynie...Nie wiem może jestem według klucza kretynką i nie
umiem sama zinterpretować dobrze tekstu, ale dlaczego wszyscy musimy sie
wpisywać w jeden schemat.. Czytaliście wogóle wypowiedź tego Różyckiego na temat
tego, że dali jego tekst? To jest tekst z wyborczej: "Nawet Tomasz Różycki,
którego poemat znalazł się w arkuszu egzaminacyjnym, ma wątpliwości. - To
zaszczyt znaleźć się w zadaniu maturalnym, pośród klasyków, ale pośmiałem się z
tego. Czuję, że mam przekichane co najmniej u kilkuset ludzi. Mam nadzieję, że
jak zwykle pomylą mnie z Tadeuszem Różewiczem, więc wszystko będzie na niego.

Maturzyści mieli napisać, jaką rolę w moim poemacie odgrywają nawiązania do
"Pana Tadeusza". Porównanie z Mickiewiczem to wprawdzie również dla mnie
zaszczyt, tyle że kiedy ja pisałem swój poemat, to przychodziły mi do głowy
skojarzenia frywolne i swawolne. To rodzaj pastiszu, który miał mi sprawiać radość.

No ale w naszej szkole przecież jest niemożliwe, żeby pisano coś dla śmiechu.
"Pan Tadeusz" też jest zabawny i wesoły, ale nastawiono młodzież do tej książki
zupełnie inaczej i obawiam się, że przez to nastawienie zamyka się ludziom
radość czytania jej. Bo choćby chciało im się śmiać, to nie robią tego, sądząc,
że się mylą.

Jolanta Wakulińska, polonistka egzaminator z Otwocka: - Spodziewam się problemu
z interpretacją poematu Różyckiego. Bo jest prześmiewczy, a pytania sformułowano
tak, że moi uczniowie np. poważnie porównywali go do "Pana Tadeusza". I takie
myślenie widać w przykładowych odpowiedziach z CKE. Jeśli taki sam będzie klucz
oceny, to sprawdzianu nie zaliczą ci uczniowie, którzy odważyli się na opisanie
poematu jako pastiszu." tak samo podobno Szymborska była zła po tej próbnej co
był jej wiersz i klucz dawał taka interpretację,ze prawie nikt u mnie w szkole
nie zdał...a ona mówiła,że można różnie interpretować ten wiersz niekoniecznie
tak jak to zrobili w schemacie. Mam nadzeje, że teraz też to
uwzglednią...Spodziewałam się ,że nie dadza nam zadnej lektury, bo w poprzednich
dwóch latach też nie było żadnej, tylko wiersze były( niektóre przerabialismy),
ale mniejsza o to.. najwazniejsze jest teraz zeby ten klucz uwzglednial kilka
interpretacji..bo inaczej moge sobie pomarzyc o studiach..:(Jesli komuś będzie
chcialo sie przeczytać to co napisałam.. to prosze o jakis komentarz:)

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.