aaaaTrzeba żyć, a nie tylko istnieć.aaaa
Ewy Demarczyk słucham z zachwytem od bardzo dawna. Co prawda ostatnio słuchałam jej piosenek o wiele rzadziej, ale zawsze chętnie wracam do tych niezwykle pięknych interpretacji. Szczególnie teraz gdy dzięki Pani Joasi muzyka Zygmunta Koniecznego znów zagościła na dobre w moim życiu. Jest wiele piosenek tej pieśniarki, które bardzo mi się podobają: „Groszki róże”, „Tomaszów”, „Czerwonym blaskiem otoczona”, „Rebeka”, „Jaki śmieszny”. Ale jedną szczególnie ukochałam - to „Skrzypek Hercowicz”. Jest prześliczna, wyjątkowa i zawsze wprawia mnie w niesamowity nastrój. Mogę jej słuchać i słuchać. Zachwycam się delikatnością śpiewu i cudownym akompaniamentem skrzypiec. Z wszystkich piosenek Ewy Demarczyk tę uważam za najpiękniejszą.
Aktualnie czytam "Imię rózy" Umberto Eco. Bardzo trudna ale jakze ciekawa ksiazka. Szkoda ze przedtem fim ogladałem co troche psuje klimat i jestem w stanie przewidziec co dalej bedzie, ale z drugiej strony film jest niewiarygodnie ubogi w porównaniu do ksiazki. Zawsze tak jest gdy pierwowzorem dla filmu jest znana ksiazka, a to dzieło ( pisze o ksiazce ) uwazam ze nie tylko wypada ale i trzeba znac. Szczególnie, ze dotyczy pogladów niezwykle barwnych i skrajnych postaci, ich dyskusji oraz rozwazan na temat wiary oraz jej róznych interpretacji, takze pod katem historycznym. Pomijajac wiele innych interesujacych wątków łacznie z głownym: kryminalnym.
Wciaga ale ta lektura wymaga duzego skupienia, nic dziwnego skoro to klasyka. Absolutnie obowiazkowa pozycja dla kazdego człowieka lubiącego DOBR? literaturę skłaniającą do własnych refleksji.
są sposoby,są metody przepisy i róże takie tam choć niezaczy że niepomocne wręcz wskazane jak najbardziej porady ja często korzystam z takiej kompetencji jeżeli widzę coś pomocnego(u psychologa jeszcze niebyłem a potrzebny byłby np teraz)Dziś mi siadła psycha tak to nazywając i to chyba nie z powodu świąt bo tak naprawdę to lubię takie wydarzenia a powodów wiele chociażby wolne.ale często się zastanawiam czemu tak jest a odpowiedż jest gdzieś w głębi za wiele interpretacji by coś zrozumieć.mam wrażenie dość częste że stan w którym np w chwili obecnej się znajduję jest o.k. ale po jakimś czasie okazuje się że to było jakieś wielkie nieporozumienie to coś na zasadzie jak bym cały czas pogrążał się na nowo bo moje ostre kryzysy występują raz powiedzmy na 2czy3m-ce.to było fajnie opisane bodajże w którejś polityce artykuł był o cd,jak pamiętam było o tym jak chorzy niemogą się odnależć,i chyba coś takiego przeżywam,zawsze chciałbym być sobą czy też chciałem 30 prawie na karku więc osobowość ponoć powinna się ukształtować pamiętam ze szkoły.ale zbyt wiele twarzy jak na takie wybryki to chyba niemogę sobie pozwolić,a zawsze cholercia ktoś musi coś dojrzeć jak np nie w pracy to gdzieś indziej.coś naskrobałem no i lepiej się czuję.gitarra.
"Sześć przechadzek po lesie fikcji" jest nie tyle o praktykach narracyjnych, ile o sposobie postrzegania rzeczywistości zawartej w fabule, poprzez pryzmat sposobu narracji. Polecam również "Interpretację i nadinterpretację" - równie dobre.
"Sześć przechadzek..." czytałam w ramach ćwiczeń z literaturoznawstwa, więc ukazana fabuła była dla mnie jedynie przygrywką do wgłębiania się w kolejne sposoby ukazania technik narracyjnych, które swoją drogą Eco potraktował dość nowatorsko.
A z lektury "Imienia Róży" zrezygnowałam. Książka mnie znużyła, zainteresowała w niewielkim stopniu, a że męczyć się nie lubię to póki co poszła w odstawkę
Może nie jestem jeszcze w stanie jej podołać, kiedyś tak było z "Blaszanym bębenkiem" Grassa, ale po jakimś czasie do niego wróciłam, przeczytałam i co najważniejsze zrozumiałam. Niewykluczone, że i z Eco tak będzie
Póki co wybieram się do Empiku szukać czegoś nowego.
Witam wszystkich,
nie ukrywam , że jestem początkująca w swojej przygodzie z tarotem dlatego zwracam się do Was o pomoc.
W pytaniu o przyszłość związku wyszły mi następujące karty:
Rydwan - Śmierć - 3 Denary
I tutaj proszę o pomoc: czy należy to interpretować jako definitywny koniec związku czy koniec jakiegoś w nim etapu? Tego gorszego oczywiście ;) Czy 3 Denary należy interpretować jako pracę nad związkiem?
Dodam , że w tej chwili para jest w sporym kryzysie.
Dziękuję Wam za pomoc :roza:
Mierzenie temperatury - interpretacja wyników
Bardzo proszę o interpretację wykresu (mojej koleżanki), czy była owulacja, czy nie?:> Program niby zaznaczył że tak, ale później temperatura spadła, później znowu urosła, znowu spadła i urosła :brzydal: Ja już zgłupiałam, moim zdaniem nie było:o
http://www.wunschkinder.net/forum/za...63132/nummer=7
Czy jakaś dobra dusza pomoże? :roza:
Pytałam w wątku "Próbować do skutku" , Dziewczyny, dzięki za odpowiedź!:dziekuje-kwiatek:, ale zakładam osobny wątek, może komuś się przyda w przyszłości. Nie będzie pewny wykresu to sobie tutaj zaglądnie i ktoś mu odpowie.
Szczerze mówiąc podchodzę bardzo sceptycznie do takich rewelacji, bo tych "końców świata" było przynajmniej kilka za mojego życia, a jak widać wszystko jest dalej po staremu. Za to co do kursów związanych z tym tematem się zgodzę, bo już słyszałam o takowych, a ktoś z tego czerpie niezłe profity. Nawet przy założeniu, że rok 2012 będzie rzeczywiście przełomowy itp, to sądzę, że żadne kursy nie odwalą za nas roboty, którą sami musimy wykonać.
Uważam, że bezwzględu na to, co ma się wydarzyć, najlepiej kroczyć swoją ścieżką, a co ma byc to będzie. To byłoby zbyt piękne, gdybysmy naprzód wiedzieli o kataklizmie, który ma nastąpić, wydaje mi sie, że zaskoczy on w najmniej spodziewanym momencie, bo tak jest najczęściej. Co do przepowiedni, to wiadomo, że sprawdziły się te, które dotyczyły przeszłości Zadziwiają mnie ich interpretacje, a raczej nadinterpretacje, ale trzeba przyznać, że nie wszystkie można nazwać stekiem bzdur. Skupmy się na tym, co jest teraz A tu coś dla miłośników poezji
Czesław Miłosz
PIOSENKA O KOŃCU ŚWIATA
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
tutaj też dołączę do marzycieli ^^
zanim poznałam sekret i zrozumiałam siłę myśli sama w sumie doprowadziłam do sytuacji w której obecnie jestem.
byłam z cudownym facetem- spełnieniem moich marzeń. ale cały czas 'czekałam' kiedy mu się znudzi... cały czas jakaś taka durna niepewność i strach że się skończy moja bajka... no i się skończyła... z jego strony... kocham go bardzo i chcę go znowu u mojego boku... .
przeszłam przez czas strasznej autoagresji po zerwaniu... znienawidziłam siebie i obwiniałam się za to, że to się rozpadło... teraz wiem że faktycznie byłą to moja wina... bo podświadomie ciągle 'czekałam' na to że tak to się skończy... i to szybko... . wymyśliłam sobie swój smutek ..
aktualnie jestem na etapie walki ze złym myśleniem, co nie jest łatwe, bo generalnie jestem bardzo samokrytyczna... ale walczę. chcę czuć dobrą energię, żeby i on ją poczuł. chcę go przyciągnąć. wiem że nie jestm mu obojętna. dlatego mam siłę.
czuję w srodku irracjonalny spokój ...bo przecież to miłośc mojego zycia... nie może się tak po prostu ulotnić. ..marzę... .
wierzę... i chcę wierzyć... .
z wojującej racjonalistki i ateistki, zmieniłam się w osobę bardzo skupioną na duchowym rozwoju... wierzącą w cuda i magię tego świata... .
a może zawsze taka byłam.. tylko zapomniałam na kilka lat...
teraz nie upieram się przy twardym stąpaniu po ziemi. to nie ułatwia życia.. ;)
a teraz coś magicznego...
nie wiem..może sobie wmawiam... ale co tam... gdzieś przeczytałam, że anioły (czy jak kto sobie to nazwie) zostawiają nam znaki, że SĄ.. tylko my ich nie dostrzegamy, zajęci codziennym życiem...
ostatnio pogrążona w złych myslach i smutku zaczęłam sprzątać sypialnię, ogarnęłam mniej więcej i usiadłam przed komputerem... i jakiez było moje zdziwienie kiedy na stoliku -który sprzątnełam - zobaczyłam zasuszony owoc róży... . ;) ..po chwili zastanowienia wstukałam w necie ewentualne znaczenia.. i nie było nic poza znaczeniem MIŁOSC w odniesieniu do róży... stwierdziłam że Anioły o tej porze roku w mojej okolicy nie znalazły kwiatu, więc podrzuciły mi to co było dostępne -zasuszony owoc :D by dać mi znak ... bym nie przestała wierzyć... .
ja tak to czytam. i innej interpretacji nie przyjmuję ;P ..pytałam domowników czy ktoś może to przyniósł -i NIE ;P więc przyjmuję to jako znak od wszechświata, że działa... tylko żebym nie traciła wiary...mimo pozoru beznadziejności sytuacji :D
i tak jest. noszę go przy sobie. i wierzę. bo kocham. :)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbrytfanna.keep.pl